"KARALUCHY" - JO NESBØ
Średnie spotkanie z „Człowiekiem nietoperzem” mam już w niepamięci. Jo Nesbø nie okazał się tylko rozreklamowanym autorem, a człowiekiem, który ma dobre podstawy do pisania powieści kryminalnych. „Karaluchy” dotrzymywały mi towarzystwa podczas tegorocznego urlopu i wychodziło im to nawet nieźle. Udało mi się nawet polubić Harry’ego Hole, który w pierwszej części niekoniecznie przypadł mi do gustu.
"CZŁOWIEK NIETOPERZ" - JO NESBØ
Gdy czytam krótką okładkową recenzję duńskiego dziennika Kristeligt Dagblad opisującą "Człowieka nietoperza" jako książkę zaskakującą i zapewniającą dynamiczną akcję, zastanawiam się, czy w Danii brakuje dobrych kryminałów, czy może ja czegoś nie doczytałam w lekturze Jo Nesbø. Miałam chętkę na tego autora już od dość dawna. Nie wiem, czy była ona powodowana ogólną popularnością samą w sobie, czy może charakterystycznymi tytułami książek (dalsze części to: "Karaluchy", "Czerwone gardło", itp.), ale uważałam norweskiego pisarza za swego rodzaju pewnik na mojej czytelniczej drodze. Wszystko było dobrze dopóki... nie zaczęłam czytać.
"ZABÓJSTWO ROGERA ACKROYDA" - AGATHA CHRISTIE
Po niewyróżniającym się spotkaniu z panną Marple w powieści „Morderstwo odbędzie się…” nie poddałam się i kontynuowałam poszukiwanie kryminalnej iskierki w kolejnym dziele Agathy Christie. Przerzuciłam się na innego, chyba oficjalnie bardziej lubianego bohatera powieści słynnej autorki, prywatnego detektywa Herkulesa Poirot'a. Jakże miłe było to spotkanie opiszę w następnych akapitach.