Polecam

Najnowsze posty
„TEXT APPEAL” – AMBER ROBERTS | Po brzegi wypełniona aurą pociesznego szaleństwa

„TEXT APPEAL” – AMBER ROBERTS | Po brzegi wypełniona aurą pociesznego szaleństwa

Przecudowna historia miłosna. Motywem wiodącym osadzona w pięknej przyjacielskiej więzi, intensywnie nasączona aromatem uczuciowej niepewności, naruszona także determinacją w walce o własny wizerunek w dostrzegalnie męskim świecie. Text Appeal to urocza komedia romantyczna – wciągająca i przyjemna, momentami szalona, w innych scenach odczuwalnie refleksyjna. Amber Roberts barwnie wdziera się w przestrzeń oburzonej kobiecości, aby fabularnie wypróbować niekonwencjonalny sposób na przetrwanie najbliższych dni.

Dla pochłoniętego czytelnika to niezaprzeczalnie zabawa pełna zwariowanych słów i frywolnie zaognianych scen, już nawet zmyślnie pokreślony tytuł przywodzi na myśl kosmate podpowiedzi. Lark to kobieta sukcesu, genialna programistka, zdeterminowana i ambitna, równolegle pogubiona i pełna uczuciowych wątpliwości – pracą zanurzona w skrajnie męskim świecie, w pokłosiu skandalicznej gafy, zmuszona do inscenizacji fantazji zupełnie obcych ludzi. Seksting okazuje się ratunkiem dla sięgającego dna budżetu, jednocześnie przeszkodą w spełnianiu pragnień nieujarzmionego serca. Tak zainaugurowana zostaje historia z mocno zaakcentowanym tu wątkiem friends-to-lovers – z pewnością chaotyczna i przewidywalna, a jednak angażująca, rozkoszna i komiczna, momentami także bardzo zmysłowa. Niesforność naruszonych myśli, nuta scenicznego szaleństwa i zauważalnie sprośne wiadomości z nowymi klientami, szczególnie tym jednym, który nieprzerwanie zawierusza w głowie – dobry humor spleciony zostaje tu z wyraźnie krępującą prawdą, a ta blokuje szczerość nieujawnionych na głos wyznań. To, co dla odbiorcy niemal oczywiste, w pierwszoosobowej narracji, domaga się czasu oraz właściwego zapętlenia scen. Autorce udaje się tu wpleść także wartościowe treści dotyczące dominacji mężczyzn w niektórych środowiskach zawodowych, szeroko porusza także motyw kobiecej przyjaźni – nie zawsze gładkiej i poprawnej, wymagającej przebaczenia, ale też zwyczajnie potrzebnej.

Rozkoszna, odurzająca i zabawna, po brzegi wypełniona aurą pociesznego szaleństwa. Amber Roberts świadomie wkrada się w otchłań narzuconej skandalem desperacji, pozwala bohaterce poczuć finansowe dno, tym samym zachęca do poszukiwania siebie w realizowaniu brudnych myśli błądzących po odmętach internetu mężczyzn. Śmiałe fantazje kolidują z miłością w nieśpiesznie nakreślonym, choć zmysłowym rytmie friends-to-lovers, kobieca przyjaźń wymaga przebaczenia, a wewnętrzne ambicje każą walczyć o miejsce w skrajnie męskim środowisku programistów. Text Appeal to przeurocza komedia romantyczna – przewidywalna i nieco chaotyczna, ale też refleksyjna i rozbrajająca.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Kobiecym

„TO LATO BĘDZIE INNE” – CARLEY FORTUNE | Niezapomniany powrót na pokryte gorącą czerwienią klify przepięknej Wyspy Księcia Edwarda

„TO LATO BĘDZIE INNE” – CARLEY FORTUNE | Niezapomniany powrót na pokryte gorącą czerwienią klify przepięknej Wyspy Księcia Edwarda

Powieść uzależniająca dosłownie od pierwszych stron! Otulona bliskością uroczego Zielonego Wzgórza, piękna, malownicza i tak niesamowicie romantyczna. To lato będzie inne to kolejna perełka w fabularnym dorobku Carley Fortune – to historia uczucia rozdartego między daną przyjaciółce obietnicą i szczerością odczuwanych doznań, rozdartej także między wielkomiejską codziennością i małomiasteczkową sielskością nieśpiesznie spędzanego dnia, potargana żywymi emocjami, przejmująca i niepowtarzalna.

To gorąca namiętność skrada pierwsze ogniste epizody. Utrwalona za pomocą regularnie wtapianych retrospekcji, spontaniczna, prawdziwa i nieujarzmiona, jak się okazuje, wymagająca dyskretności. Bo przecież to jedyny mężczyzna w najbliższym otoczeniu, przy którym powinna zachować obiecany dystans. Dominującym motywem okazuje się tu kobieca przyjaźń – to ona wpływa na niepewność doznań bohaterki, to w niej zaszyte zostają ważne niedopowiedzenia, to ona wymusza powrót na znaną z Ani z Zielonego Wzgórza uroczą Wyspę Księcia Edwarda. W powietrzu wyczuwa się tu cudowny nadmorski klimat, do nozdrzy ukradkiem wdziera się zapach świeżych ostryg i rześkiego vinho verde, plaże wypełniają przetarte promieniami słońca złote piaski, a wokół małego miasteczka dumnie wznoszą się narysowane jaskrawą czerwienią klify. Aura tej powieści angażuje zmysły, każe się zatrzymać, odetchnąć świeżością nieśpieszącego się dnia. Lucy niewątpliwie docenia urok tego miejsca – to kreacja obarczona doskwierającym poczuciem nieszczerości, bezradna wobec trudnych do okiełznania porywów intymności, tknięta bolesną stratą, jednocześnie pełna inspirujących marzeń. Autorka tworzy tu obraz miłości domagającej się wyznań, kontrastuje też życie w wielkim Toronto z kojącym smakiem wyspiarskiej codzienności, delektuje się humorem, nie unika jednak smutnych wspomnień. To bez wątpienia historia wyjątkowych uczuć.

Niezapomniany powrót na muśnięte złotym słońcem piaski i pokryte gorącą czerwienią klify przepięknej Wyspy Księcia Edwarda. Historia w każdym słowie intensywna, romantyczna i poruszająca, w zmysłowych myślach spontaniczna, euforyczna i nieokiełznana. Carley Fortune rozkosznie bawi się wyobraźnią czytelnika, pozwala na chwile nadmorskiego ukojenia, namiętnością maluje portret uzależniających uczuć – miłości zakazanej przyjacielską obietnicą, szczerej i fascynującej, choć fabularnie skrywanej i dyskretnej, desperacko domagającej się spełnionej definicji. Inspirująca aura małego miasteczka spleciona zostaje z wielkomiejskim gwarem, a kobiece marzenia usilnie chcą utrwalić wyjątkowość tego znamiennego lata.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Insignis

„WIELORYB I KONIEC ŚWIATA” – JOHN IRONMONGER | Odczuwalnie nostalgiczna, surowa, refleksyjna…

„WIELORYB I KONIEC ŚWIATA” – JOHN IRONMONGER | Odczuwalnie nostalgiczna, surowa, refleksyjna…

To jedna z tych nieszablonowych i bez wątpienia wizjonerskich opowieści, które każą pochylić się nad zabieganym, często zbyt raptownym wizerunkiem dnia. John Ironmonger zabiera czytelnika w podróż niecodzienną, chwilami surową i w emocjach zmyślnie wyciszoną, w innych scenach przenikliwą, gorzką, może nawet przejmującą, z pewnością refleksyjną i mocno symboliczną. Wieloryb i koniec świata to historia skłaniająca do spowolnienia biegu własnego życiorysu, do spojrzenia w lustro zagubionej duszy, do dostrzeżenia innych, do docenienia tego, co w naturze najpiękniejsze.

Nie ma tu przestrzeni na szokujące zwroty akcji, choć wyrzucony na otulony morzem brzeg doszczętnie nagi człowiek, niezaprzeczalnie należy do spektakularnych zdarzeń. Bo przecież to mężczyzna obcy w miejscowych i wyraźnie zaskoczonych oczach, fizycznie ledwie żywy, dziwnie wystraszony, z wielorybim gestem pozostawiony na łasce mieszkańców małego kornwalijskiego miasteczka. Tutejsze powietrze zdaje się być nadto czyste, eteryczne, niedostosowane do znanego mu trybu dnia. Czas też płynie nieśpiesznie, w perspektywie gościa zbyt wolno i niezrozumiale, jakby próbował zastopować pędzący nachalnie styl wielkomiejskiej codzienności. To właśnie to osobliwe zderzenie z kojącą subtelnością życia, pozwala snuć zauważalnie refleksyjne myśli – zachęca do zamknięcia przepełnionego kalendarza, przypomina o istnieniu drugiego człowieka, przywołuje piękno otulającej świat przyrody, pozwala zdystansować się od przyjętego, często zbyt agresywnego rytmu pracy, zaznać potrzebnego odpoczynku, poszukać dla siebie odpowiednich zmian. Autor celowo koncentruje się na przemyśleniach naruszonej fabularnie jednostki, jednocześnie przedstawia wizję, naruszającą całą globalną gospodarkę. Kryzysowa sytuacja na światowych giełdach, niestabilność polityczna i zawzięcie rozprzestrzeniająca się śmiertelna grypa – tak rodzi się desperacja oraz walka z druzgocącą siłą epidemii, tak kształtuje się empatia oraz silna chęć zdefiniowania siebie. I tak, powieść napisana kilka lat przed wybuchem pandemii, zdumiewa znajomymi obrazami – to właśnie ten proroczy aspekt, zaskakuje z największą mocą.

Nieprzeciętna proza. Odczuwalnie nostalgiczna, surowa, refleksyjna, świadomie wyciszona w gestach, w słowach natomiast nieśpiesznie portretująca ulotny charakter narzuconego intensywną rutyną dnia. John Ironmonger zdumiewa wizjonerską myślą, przywołując nieznaną sobie w trakcie pisania rzeczywistość, w perspektywie czytelnika przypomina pandemiczne kadry oraz krachy na globalnych rynkach finansowych – tym samym, zachęca do przerwania tempa zbyt ofensywnej codzienności, do spojrzenia w oczy drugiego człowieka, do dostrzeżenia piękna w otaczającej nas naturze, wreszcie do zatrzymania się nad definicją własnej tożsamości. Tytułowy wieloryb okazuje się tu mocno symboliczny, metaforycznie niesie bowiem brzemię pogrążonego w chaosie świata.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Relacja

„KAMIENNE FIGURKI” – LLOYD DEVEREUX RICHARDS | Ta intryga to niezaprzeczalnie żniwo dramatycznej przeszłości

„KAMIENNE FIGURKI” – LLOYD DEVEREUX RICHARDS | Ta intryga to niezaprzeczalnie żniwo dramatycznej przeszłości

Solidna dawka wrażeń kryminalnych! Powieść nazwana fenomenem Tiktoka, poza wzruszającą historią własnej popularności oraz przyciągającym wzrok wydaniem z barwionymi brzegami, okazuje się przestrogą przed często zgubną naiwnością, wiarygodnie eksponuje bezradność wobec skrzętnie zaplanowanego zła. Lloyd Devereux Richards tworzy intrygę grząską i alarmującą, zauważalnie skupiając tekst na niejednolitym śledztwie. I chociaż Kamienne figurki to bardziej kryminał niż rasowy thriller, z pewnością warto uważnie przeglądać mijane w nim twarze, warto też zachować ostrożność aż do ostatnich stron.

Fabularnie wszystko zaczyna się od niewinnej i jakże zdradliwej propozycji – podwózki, która alarmująco rozprzestrzenia się po obrzeżach wyobraźni. Czytelnik doskonale wie, że właśnie przeciera oczami miejsce detalicznie zaplanowanej zbrodni, jak się okazuje, stanowiącej fragment rozgałęzionej i niezaprzeczalnie frapującej układanki. Najczęściej obiera za cel niewidoczne przestrzenie, w mglistym gąszczu totalnego odludzia, z fascynacją doganiając narzucony ofiarom strach – ten sprawca prowadzi przenikliwą grę, bezdusznie przerywając kobiece istnienia. Kolejne znalezione ciała – nagie, rozcięte i wypatroszone, do tego kamienne amulety, wyrzeźbione na podobieństwo magicznych posążków rdzennych plemion Papui-Nowej Gwinei, tak brutalnie zostawione w pozbawionych życia gardłach. Ta sprawa rozprzestrzenia się medialnie, wymusza czujność i ograniczenie zaufania, staje się zawiła i absorbująca, w perspektywie odbiorcy okazuje się intrygą zagadkową i niepokojącą. Autor prowadzi tę powieść niejednostajnie, w jednej chwili zostawia krótkie, wręcz śladowe zdania, w innej sam delektuje się dłuższymi opisami. Można odnieść wrażenie, ze próbuje w ten sposób dodatkowo namieszać w głowie, intencjonalnie też podsuwa mylne tropy, manewruje wyobraźnią, ewidentnie próbuje zmienić kierunek myślenia. Równolegle przestawia myśli podstępnego mordercy, wgryza się w znamienne sceny jego trudnej przeszłości, buduje dramatyczny szlak dla iście niebezpiecznych konsekwencji – tym samym, pozwala zmierzyć się z chorymi intencjami. Samo śledztwo przynosi trochę wrażeniowej nierówności, skoncentrowane zostaje wokół determinacji antropolożki sądowej, ukazuje jej słabości, uniesienia uczuciowe oraz niecierpliwość, momentami odbiega jednak od kolejnych potencjalnych zagrożeń.

Ta intryga to niezaprzeczalnie żniwo dramatycznej przeszłości. Ktoś zaczyna bawić się ludzką naiwnością, ktoś paskudnie przedziera kobiece życiorysy. Aura tej powieści wypełniona zostaje zawiesistą tajemnicą – wymusza czujność oraz baczną obserwację mglistej, nierzadko zalesionej scenerii. Enigmatyczne amulety w gardłach ofiar, wyczuwalna niecierpliwość śledczej, złudnie podsuwane tropy, brud przeszywających wspomnień, grząska w swym niejednolitym kształcie sprawa – to wszystko składa się na solidny, logiczny i z pewnością niepokojący kryminał. Może nie każdy zaangażuje się w Kamienne figurki stuprocentowo, każdy jednak powinien docenić ostrzegawczy ton zarysowanych fabularnie zbrodni.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czarna Owca

„DOM DRZWI” – TAN TWAN ENG | Fascynująca, nieprzeciętna i wielowymiarowa

„DOM DRZWI” – TAN TWAN ENG | Fascynująca, nieprzeciętna i wielowymiarowa

To jedna z tych dyskretnie snutych opowieści, które zarażają aurą zmysłowej subtelności. Delikatna i niepowtarzalna, a przy tym tajemnicza i wielopłaszczyznowa. W zgrabnie przedstawionych czeluściach malajskiej przeszłości, na otulającej dom werandzie, w niedosmakowanych intymnościach i w odczuwalnie poetyckich uniesieniach, nieśpiesznie rozpływa się rozmowa dwóch zaangażowanych samotności. Tan Twan Eng tworzy historię absolutnie wyjątkową – skromną w zaściankowym charakterze, emocjonalnie zagadkową i porywającą.

Wystarczy przekroczyć próg tej niecodziennej opowieści, aby poczuć jej melancholijny i jakże nostalgiczny klimat. Autor zabiera czytelnika do początku lat dwudziestych ubiegłego wieku, z wyczuciem rozprawiając o zdarzeniach malajskiej przeszłości, niepostrzeżenie przenikając dwie niezwykłe intymności. William Somerset Maugham to postać autentyczna – znany pisarz, zachwycający się ciszą odwiedzonego Penangu, podróżujący z osobistym sekretarzem i kochankiem w jednym, nieustannie wertujący strony przywiezionego dziennika. Tradycyjna perspektywa gościa skonfrontowana zostaje z pierwszoosobową narracją żony przyjaciela. Lesley ma w sobie coś tajemniczego, ewidentnie wyczuwa się w niej smutek niespełnienia, dopiero zacieśniona więź z równie nieuchwytną męską duszą, pozwala odbiorcy przedrzeć się przez emocje skrywanej głęboko kobiecości. Do wyobraźni wdziera się namiętność serca, gdzieś ukradkiem zarysowana zostaje nuta intrygi kryminalnej, w oddali słychać także skandaliczne treści i odgłosy przybliżonej fabularnie rewolucji. Narysowana życiem zdrada przeplata się tu z potrzebną inspiracją, niespodziewana zbrodnia zaskakuje, a sekretna miłość okazuje się zmysłowym ukojeniem. To historia spisana wiarygodnie, barwnie, finezyjnie, nieśpiesznie i pociągająco – jeszcze wiele osób doceni jej skromny, a jednak drobiazgowy kształt.

Fascynująca, nieprzeciętna i wielowymiarowa, szalenie intymna i enigmatyczna, wyraźnie nasączona nostalgią. Powietrze tej powieści ocieka zmysłową tajemnicą, wymaga atencji i przetarcia się przez gesty malajskiej przeszłości, domaga się czasu i nieśpiesznych rozmów na otulającej dom werandzie. Tan Twan Eng zmyślnie wkrada się w życiorys autentycznej postaci Williama Somerseta Maughama, równolegle przenika osobistą kobiecą narrację, nieprzerwanie uwodzi finezją i trafnością dobieranych słów, porywa okruchami skandalicznej namiętności, zachwyca smakiem zagadkowej intrygi, szeptem przywołuje zdrady i doskwierającą stratę oszczędności, pozwala samodzielnie definiować delikatność naruszonych samotności.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Poznańskim

„JAK JA GO NIE CIERPIĘ” – MEGHAN QUINN | Ona szczerze go nienawidzi, on ubóstwia się z nią droczyć

„JAK JA GO NIE CIERPIĘ” – MEGHAN QUINN | Ona szczerze go nienawidzi, on ubóstwia się z nią droczyć

Przeuroczy romans o szalenie pikantnym zabarwieniu! Jak ja go nie cierpię to soczysta, rozbrajająca i niesamowicie błyskotliwa, ale też refleksyjna i mocno wzruszająca historia miłosna – to naniesione stratą smutki, to siostrzana tęsknota, to kobiece troski i samotność zrozpaczonej duszy, to nieprzepracowana przeszłość, to nieokiełznane myśli i szerokie spectrum rozkosznych złośliwości, to wyczuwalna namiętność do muzyki oraz gesty euforycznej intymności. Meghan Quinn barwnie wdziera się w emocjonalną słodycz tego cudownego scenariusza, nie zapomina jednak o goryczy bolesnej codzienności.

Czytelnik wkrada się do skruszonego życiorysu Hattie w absolutnie paskudnym momencie. Tuż po stracie ukochanej siostry, po oblanym semestrze wymarzonych studiów, w epizodzie parszywego zerwania, w narzuconej konieczności przyjęcia jego irytującej, aczkolwiek ratującej z opresji propozycji. Rozpacz, nienawiść, desperacja – w takich emocjach dochodzi do szantażu, tak podpisana zostaje umowa z samym diabłem, tak rozpoczyna się pełna złośliwości historia dwojga nieujarzmionych w słowach charakterów, tak też zainaugurowany zostaje zmysłowy powrót do rodzinnego miasteczka. Hayes uchodzi za zimnego drania oraz nieziemsko przystojny obiekt kobiecych westchnień, wyraźnie jednak chowa w sobie fragmenty własnej tajemnicy. Muzyka to dla niego forma ucieczki od boleśnie wrzynających się wspomnień i tuszowanych latami traum. Ona dostrzegalnie nie chce, a jednak z naturalną lekkością przedziera się przez kolejne warstwy medialnego brudu, dyskretnie zatem zaczyna skradać owiane złą sławą męskie serce. Relacja tych dwojga zdaje się być nasycona intensywną namiętnością – to dosadnie zapisane spicy epizody, to przecudownie wpleciony humor i całe morze wyczuwalnych wzruszeń, to także rozpacz i poczucie wewnętrznej samotności. Przejmująca żałoba, dziwnie wygaszona więź z rodzeństwem, poczucie niesprawiedliwości – kobiecą wrażliwość przepełnia druzgocący smutek, w męskiej perspektywie także wyczuwa się nieprzepracowane traumy. Dla niego to konfrontacja z demonami przeszłości – w swym przebiegu niefortunna, tak bardzo krzywdząca, a jednak fabularnie zwyczajnie potrzebna. I chociaż nie brakuje tu niewyparzonych słów i brudnych sformułowań, historia tej ekspresyjnej pary rozczula i roztapia wyobraźnię, z pewnością inspiruje i pozwala się uśmiechnąć.

Rozbrajająca, pikantna, spontaniczna, błyskotliwa i przezabawna, a przy tym uczuciowa i rozczulająca. To miłość dwóch zauważalnie pokruszonych serc. Ona szczerze go nienawidzi, on ubóstwia się z nią droczyć. Powietrze tej powieści napełnione zostaje namiętnością do muzyki i odurzającą wonią pożądania – zdaje się być gęste od rzucanych kąśliwości, wypełnione dialogami nie zawsze ładnych słów, każe zmierzyć się z żałobą i poczuciem przenikliwej straty, przywołuje nieprzepracowaną przeszłość, jednocześnie pięknie i rozkosznie zagnieżdża się w szczelinach zadurzonej wyobraźni. To niesamowicie wzruszająca komedia romantyczna z różnicą wieku oraz atutami motywu enemies to lovers.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Insignis

„KUGLARZ” – MAJA OPIŁKA | Kłamstwa wnikają w nieprzepracowane traumy

„KUGLARZ” – MAJA OPIŁKA | Kłamstwa wnikają w nieprzepracowane traumy

Mocno intrygujący, niejednoznaczny i wielowymiarowy – nowy kryminał Mai Opiłki zaskakuje złożonością i wymusza czujność, zachęca do bacznej obserwacji fabularnie mijanych twarzy, absorbuje dramatyczną historią. Tajemnicze zbrodnie, szokujące zwroty akcji, enigmatyczna przeszłość oraz wyrzeźbione w drewnie lalki – to właśnie te elementy składają się na rozgałęziony kształt tej przenikliwej opowieści. Kuglarz wciąga w swe nieobliczalne szpony, nie pozwala się odłożyć, do ostatniej strony każe szukać przerażającej w swym finalnym wizerunku prawdy.

Tu nie ma przestrzeni na delikatność wrażeń, ofiarami zostają przecież bezbronne czterolatki o pięknych błękitnych oczach. Seryjne morderstwa frapują jeszcze bardziej, gdyż przywołują tożsame zbrodnie sprzed trzydziestu lat. Przy otulonych śmiercią ciałach leżą wystrugane z drewna lalki, tak zagadkowe i tak bardzo podobne do pozbawionych życia dzieci – to właśnie ten fragment układanki podsuwa myśl o dawno rozwiązanej sprawie. Ktoś naśladuje skazanego zbrodniarza lub osadzony w więzieniu człowiek, niesłusznie przyznał się do winy. Dla śledczych to niezaprzeczalnie trudne zadanie, dla czytelnika natomiast to intryga nasączona niewiadomą, przeżarta także licznymi plot twistami. Autorka odczuwalnie skupia się na kreacji zaangażowanych w akcję charakterów, przedstawia szczegółowe portrety psychologiczne, przeplata ludzkie więzi, wnika w motywacje i w rodzinne zawiłości, pozwala wizualizować potencjalne odpowiedzi, w każdej postaci zmyślnie pozostawia także cienie niepewności – najważniejsze odpowiedzi skrywa bowiem dopiero w finalnych epizodach. To jedna z tych historii, które bez wątpienia domagają się koncentracji – duża liczba znamiennych bohaterów, boleśnie wrzynające się wspomnienia, naprzemiennie wkradane retrospekcje, podsuwane celowo tropy, wrażliwość zauroczonego serca. Trzeba zatem zachować ostrożność i dogłębnie przyglądać się eksponowanym zachowaniom, tym bardziej, że z każdą nurtującą stroną, robi się tu coraz bardziej niebezpiecznie.

Przerażające zbrodnie na niewinnych czterolatkach, tajemnicze lalki wyżłobione w drewnie, uderzające podobieństwo do nieobliczalnych działań seryjnego sprawcy sprzed trzydziestu lat, grząskie czyny pochowane w ludzkiej niepamięci – w tej intrydze kłamstwa wnikają w nieprzepracowane traumy, niepokój wdziera się w kolejne wciągające strony, a autorka regularnie podsuwa mylne, często niebezpieczne scenariusze. Kuglarz nie zawodzi, przeszywa wyobraźnię zadrami wstrząsającej przeszłości, mnoży pytania oraz dramatyczne powiązania między kreacjami, przywołuje strach i prowokuje poczuciem niepewności. To świetna i z pewnością niejednoznaczna powieść kryminalna.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Initium

„DZIEWCZYNA Z WYSPY ZAPACHÓW” – ERICA BAUERMEISTER | Odczuwalnie baśniowa, eteryczna i odurzająca

„DZIEWCZYNA Z WYSPY ZAPACHÓW” – ERICA BAUERMEISTER | Odczuwalnie baśniowa, eteryczna i odurzająca

Ta historia skrywa w sobie coś niedostępnego, poniekąd ulotnego, może nawet baśniowego. Nieuchronnie przywołuje myśl o zjawiskowej powieści Gdzie śpiewają raki, zachwyca miłością do otaczającej nas przyrody, delikatnie wycisza inne zmysły, eksponując jedynie węch – fabularnie kluczowy, najważniejszy, wyraźnie dominujący w emocjach naruszonych twarzy. Dziewczyna z Wyspy Zapachów to wyjątkowa, aromatyczna i jakże zajmująca próba ujarzmienia niejednolitej w swym obliczu tożsamości.

Wystarczy kilka nasączonych naturalną wonią stron, aby poczuć eteryczny, wręcz uzależniający klimat tej niecodziennej opowieści. Nieśpieszne dzieciństwo na odludnej wyspie, surowe piękno świata, fascynacja zapachami, tajemnicza maszyna ojca, aromaty chowane w szklanych buteleczkach – początek tej historii wypełnia uspakajająca cisza, czytelnik upaja się jej zbawiennym charakterem, doskonale wie, że to właśnie ta magiczna cisza, która lada dzień przywoła najbardziej pamiętliwą burzę w życiorysie nastoletniej bohaterki. Niespodziewany splot wydarzeń prowadzi do tragicznych konsekwencji, burzy harmonię znajomej codzienności, każe skonfrontować się z chaosem prawdziwego świata. Emmeline to niewątpliwie dramatyczna postać – wrzucona w wir nieprzyjemnych zachowań rówieśników, odczuwalnie zagubiona, naznaczona boleśnie wrzynającą się tęsknotą oraz przenikliwą samotnością, bezradnie szukająca znaczenia własnej definicji. Właśnie tak zaczyna się poruszająca droga do przetarcia rodzinnych wspomnień, tak też, poprzez siłę szczerej przyjaźni i zmysłowe chwile zadurzonych serc, przez okazywaną wdzięczność i kolejne przeżywane straty, przez matczyne ambicje i pojęcie zemsty, sukcesywnie klaruje się portret kobiecej przynależności. I chociaż ta pierwotna feeryczna aura znika bezpowrotnie, niewątpliwie stanowi ważny i niezastąpiony atrybut tej niezwyczajnej powieści.

Odczuwalnie baśniowa, eteryczna i odurzająca, z czasem przybierająca coraz bardziej dramatyczny i jakże refleksyjny kształt. Erica Bauermeister subtelnie zanurza myśli w pogubionej kobiecej wrażliwości, napaja czytelnika miłością do natury oraz aromatem surowego piękna, nieśpiesznie utrwala rodzinną tajemnicę, każe mierzyć się z bolesną stratą i poczuciem odrzucenia, pozwala dotknąć uczuciowej namiętności i stawić czoło prowokacyjnej codzienności prawdziwego świata, przywołuje budującą wdzięczność i zapachy definiowanej nieśpiesznie tożsamości. To nieprzeciętna i z pewnością niezapomniana historia – muśnięta intymnością serca, naznaczona emocjami, niezaprzeczalnie klimatyczna i poruszająca.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Świat Książki

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger