„AŻ ZABRAKNIE NAM GWIAZD” – INMA RUBIALES | Namiętność pełna uczuciowych zawiłości, odurzająca i  refleksyjna zarazem.

„AŻ ZABRAKNIE NAM GWIAZD” – INMA RUBIALES | Namiętność pełna uczuciowych zawiłości, odurzająca i refleksyjna zarazem.

Życie nie bawi się w łagodność, każdego dnia pisze wielobarwne scenariusze, nierzadko przybrudzone bólem lub przeszywającym strachem, często drastyczne, tak bardzo niechciane. A jednak każe się z nimi skonfrontować, przetrawić najgorsze, narzuca myślom podróż przez najbardziej nieprzyjemne epizody. I właśnie tak ogłuszający portret zdarzeń buduje Inma Rubiales w poruszającej i jednocześnie niezwykle zmysłowej powieści Aż zabraknie nam gwiazd.

Tu wypadek zmienia wszystko, a podjęta narracja spleciona zostaje z mocno przejmującymi listami do ukochanej siostry – w odczuciu zdaje się być zatem nadzwyczaj osobista, szczera, wyraźnie przepełniona trudnymi emocjami. Maia Allen ma wyostrzony charakterek, a jednak najbardziej wyróżnia ją przeżyta trauma – to twarz wyniszczona strachem oraz dojmującą bezsilnością, samotnie przemierzająca szczeliny wybrakowanej codzienności. Liam Harper to postać naznaczona medialną popularnością, mężczyzna w stanie wypalenia, ewidentnie podporządkowany sławie matki, pozbawiony swobody, zmuszony do ogrywania niepożądanej roli. Jedna głośna impreza, duża ilość procentów i akcydentalnie wybrane auto sprawiają, że gburowaty youtuber wdziera się w nieidealny świat młodej kobiety. Czytelnik nieprzerwanie czuje w nim potrzebę zwyczajności, dostrzega też samotność.

Ta relacja spisana zostaje emocjonalną niepewnością, domaga się przegryzienia, równolegle okazuje się szalona, rozbrajająca, z czasem staje się nadzwyczaj zmysłowa. Napięcie między tą dwójką rośnie dosłownie na oczach odbiorcy, temperatura także – tu nieprzerwanie czuje się eskalującą intensywność doznań. On okazuje się znacznie odważniejszy, bardziej ofensywny, otwarcie brnie w okno pożądania. Ona zdaje się być nieśmiała i jakby bierna, ale nie potrafi szczelnie zamknąć się na szczerość własnych pragnień. Ich namiętność opisana zostaje detalicznie, niepozbawiona jest jednak wad i rozdzierających scen. Błędne decyzje, wątpliwości, uzależnienia bliskich, rozdarcia, odtrącenia – tu emocje gonią emocje, nie pozwalają na uczuciową stabilność. Pozostaje też niesamowita męska przyjaźń oraz dramatyczny obraz wyjątkowej siostrzanej więzi, także zawarte w tytule gwiazdy – nieprzypadkowe, nasączone refleksją, nadzieją i potrzebną motywacją.

On próbuje uciec od męczącej medialnej codzienności, ona znajduje go w klasycznym cugu – we własnym samochodzie. Tak zainicjowana zostaje namiętność pełna uczuciowych zawiłości, odurzająca i refleksyjna zarazem. Inma Rubiales zmyślnie wkrada się do przeżartej chłodem kobiecej wrażliwości, przedziera się przez korytarze smutku, przez desperację, strach i spiętrzone gesty bezradności, równolegle dostrzega usilną potrzebę normalności. To historia dramatyczna i mocno wstrząsająca, ale też niezwykle intensywna w naruszonych zmysłach, pełna przekomarzań i filmowej namiętności, rozbrajająca i szalona, w świeżości uczuć fascynująca!
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Feeria

„TESTAMENT DZIADKA” – URSZULA GAJDOWSKA | Zmyślnie wypełniona inspirującą medyczną treścią.

„TESTAMENT DZIADKA” – URSZULA GAJDOWSKA | Zmyślnie wypełniona inspirującą medyczną treścią.

Lęk ogranicza miarę drobnych przyjemności, nierzadko zabiera też komfort zwyczajnego dnia – nie zawsze uchwycony wprost, potrafi regularnie wdzierać się w prozę codzienności i sukcesywnie niszczyć w niej najładniejsze chwile – ewidentnie domaga się profesjonalnego wsparcia, odpowiednich słów, spojrzenia okiem właściwego specjalisty. Dziś taka pomoc zdaje się dostępna i społecznie zrozumiała, lecz nie zawsze była oczywista. I właśnie ten ważny medyczny motyw, okazuje się kluczowym zagadnieniem w rozbrajającej powieści Testament dziadka – trzeciej już części niesamowitej serii Dworek nad Biebrzą.

Wprawiony czytelnik z pewnością tęskni za dziewiętnastowieczną aurą, jaką plastycznie wizualizuje Urszula Gajdowska. Bezsprzecznie docenia też barwne w uszczypliwych dialogach twarze – tym razem towarzyszy najmłodszemu z braci Modlińskich, dostrzegając zarówno nieocenzurowaną chłopięcą dzikość, jak również potrzebną w podjętym stanowisku guwernera pewność siebie. Maurycy to zadzierzysty hulaka o falujących jasnych lokach, mężczyzna nonszalancki i wyraźnie odarty z zasobów skromności, gdzieś w sercu jakby uczuciowo podzielony. A trzeba przyznać, że autorka dobiera mu kreację osobliwą – hardą i zauważalnie niezależną pannę, naznaczoną do tego niechlubną przeszłością. Cordelia Cavendish zdaje się tarzać w słowach własnego sprytu, nieprzerwanie zaskakuje i snuje myśli o niecodziennych intrygach. Relacja tych dwojga to uczta dla naruszonej wyobraźni – pełna podejrzeń i świadomych zgryźliwości, niespodziewanie muskająca także incydentalnej lubieżności. Najbardziej wyróżnia się tu podjęta fabularnie próba przybliżenia pojęcia mutyzmu wybiórczego – w zarysowanej scenerii jeszcze niezdefiniowana, nazywana szaleństwem, nawet w kręgu bliskich trudna do zaakceptowania. A jednak wtopiona zostaje w ten zagadkowy klimat umiejętnie i może okazać się przydatnym remedium także dla współczesnego odbiorcy.

Niezwykle uszczypliwa, szalona i rozbrajająca – zmyślnie wypełniona inspirującą medyczną treścią. Urszula Gajdowska ponownie przedziera się przez porywistą dziewiętnastowieczną aurę, wkrada się w ekscytującą otchłań enigmatycznej rodzinnej przeszłości, ewidentnie chce rozgryźć zamkniętą w fabularnym potrzasku tajemnicę Testamentu dziadka. Na buńczucznej scenie utrwalone zostają oblicza nieprzeciętne: nieokrzesany, choć odczuwalnie czarujący skandalista, odważna w gestach przebiegłości arystokratyczna dusza i pewien młody baron, którego przypadłość staje się znamiennym wyzwaniem. Niebezpieczeństwa, skandale, romanse, ukryte skarby i świadomie tuszowane grzeszności – ta przygoda domaga się zachwytu!
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Szara Godzina

„LUCKY” – MARISSA STAPLEY | To intryga narzucona fartem zagubionej kobiecej wrażliwości!

„LUCKY” – MARISSA STAPLEY | To intryga narzucona fartem zagubionej kobiecej wrażliwości!

Niby kłamstwo ma krótkie nogi, a jednak nieprzerwanie kusi swoim osobliwym potencjałem. W swej nieujawnionej przebiegłości, pozwala wręcz sięgać tam, gdzie nie dociera racjonalność przyziemnego życia. Pozwala mieć więcej i żyć bardziej – nawet, jeśli ceną okazuje się przeszywająca niepewność jutra. Lucky to powieść o rzęsistym charakterze – intrygująca i mocno tajemnicza, jednocześnie niepokojąca, smutna i dosadna, ewidentnie domagająca się uczciwych słów.

Tu od początku wyczuwa się aurę filmowego szaleństwa. Bo przecież kreacja Lucky Armstrong umyka ramom literackiej przeciętności – to lawirantka i zahartowana naciągaczka, błyskotliwa i utalentowana, zauważalnie zaprawiona w narzuconym przez równie nieprawego ojca fachu. Czytelnik wdziera się w jej wrażliwość mocno zafascynowany – dostrzega nie tylko oczywisty kunszt wieloletniej podstępności, ale też gesty szczerego altruizmu oraz naturalne pragnienie zmiany. A przecież zjawia się w tym zagadkowym kadrze w ważnej chwili, wchodzi bowiem w rzeczywistość bohaterki w dniu absolutnie dla niej unikalnym – w momencie kupna szczęśliwego losu, który może doszczętnie odmienić znikczemniały portret dotychczasowego życia. Może stać się drzwiami do zachwycającej codzienności, ale też bramą do utraconej wolności. Niewątpliwie okazuje się niesłychaną zagwozdką – wyrażoną refleksją i wątpliwościami, w swym przebiegu nieśpieszną, choć wyraźnie spontaniczną, do ostatnich stron frapującą i nieprzewidywalną. Angażującą intrygę przełamują dodatkowo regularnie podsuwane retrospekcje – to one sukcesywnie utrwalają akcenty fabularne, pozwalają zajrzeć w rodzinną przeszłość, zdefiniować wyjątkową więź, podejrzeć początki niechlubnych kompetencji. To w nich czają się także najważniejsze odpowiedzi.

Niepowtarzalna, szalona i ekscytująca, jednocześnie smutna, dramatyczna i mocno przejmująca – powieść naznaczona charakterną filmową ekspozycją. Marissa Stapley nie szczędzi bohaterce fabularnych zawiłości – każe jej brnąć po grząskim gruncie oszustw i manipulacji, naciekać ryzykowną fotografią wygranego szczęścia, tarzać się w niepewności szemranego dnia i nieustannie trawić fragmenty tajemnicy, która ewidentnie domaga się emocjonalnej szczerości. To intryga narzucona fartem zagubionej kobiecej wrażliwości, zamknięta natomiast w szczelinach znamiennie obnażanej przeszłości – historia refleksyjna i uzależniająca.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Świat Książki

„DZIEWCZYNKA, KTÓRA ZIAŁA OGNIEM” – GIULIA BINANDO MELIS | Z jednej strony budująca, z drugiej odzierająca ze złudzeń.

„DZIEWCZYNKA, KTÓRA ZIAŁA OGNIEM” – GIULIA BINANDO MELIS | Z jednej strony budująca, z drugiej odzierająca ze złudzeń.

Choroba nie patrzy na radosne twarze. Nie widzi liczb i zjawiskowej perspektywy jutra. Nie wybiera też sobie pacjentów. Zazwyczaj pojawia się niespodziewanie – nagła, ofensywna, tak bardzo poważna i niechciana. A jednak wkrada się w ludzkie życie i wyżera piękno poszczególnych dni. Giulia Binando Melis przedziera się właśnie przez jej niepokojącą otchłań – tym bardziej smutną i poruszającą, gdyż ingerującą w zdrowie niewinnego dziecka. Dziewczynka, która ziała ogniem to prawdziwa literacka perełka – niezwykle przejmująca, dobitna, unikalna.

To nieproszony chłoniak okazuje się złym bohaterem znamiennej opowieści. Czytelnik przemieszcza się po jej wymownych kartach oczami chorej dziewczynki, w każdej zajmującej scenie doceniając przyjętą przez autorkę wzruszającą narrację – nasączoną szpitalną atmosferą, rozdartą niepewnością i sztucznymi uśmiechami dorosłych. Ta wypowiedź zdaje się nadzwyczaj intensywna i głęboka, jakby pozbawiona przerw, właściwie wyzuta z klasycznych dialogów. Ten odważny zabieg niewątpliwie wymaga koncentracji, jednocześnie akcentuje wstrząsający i z pewnością przenikliwy charakter całej historii. Martina to kreacja przygnieciona ciężarem narzuconych doświadczeń – w postawie charakterna i uparta, ma swoje zdanie, lubi się przekomarzać i walczyć na własne argumenty. Niekończące się badania, zmieniający się przy łóżku rodzice, zabawiający klauni i regularnie odwiedzający ksiądz, nieprzypadkowo zwany panem od tuńczyka – tak wygląda rzeczywistość szpitalna w hermetycznej dziecięcej perspektywie. Odbiorca osadza myśli w gąszczu niedorosłej wrażliwości, równomiernie wdziera się w szeroką wyobraźnię – odkrywa zielonego smoka o purpurowych oczach, dostrzega jego skrzydła i ogon ze szpikulcami, dowiaduje się także, że ten widzi w ciemnościach. W zapisie to jedynie krótkie fragmenty tekstu – drobne elementy fantastyki, dla małej pacjentki natomiast, to sposób na radzenie sobie z trudem niezrozumiałej codzienności. Ratunkiem okazuje się także nić wyjątkowej przyjaźni – zawiązanej z chłopcem z tego samego oddziału, słodkiej i rozbrajającej, ale też smutnej i przenikającej, bezsprzecznie potrzebnej. Z łatwością wychwycić można tu pewną zawiesistość zdarzeń, wyczuwa się nadzieję i przeszywającą tęsknotę za normalnością – nieustannie trwa tu stan oczekiwania na możliwe warianty zakończenia.

Narracja zamknięta szczelnie w nadszarpniętej dziecięcej wrażliwości – odczuwalnie sugestywna, wstrząsająca, nieprzewidywalna. To powieść absolutnie ważna, smutna i esencjonalna – ograbiona zmyślnie z rutyny przyjętych dialogów, utrwalona treścią dojrzałą i mocno przenikliwą, spisana wiarygodnie perspektywą chorującej dziewczynki. Giulia Binando Melis intencjonalnie przemieszcza się przez szpitalną chimeryczność dnia, dociera do fascynujących okien wyobraźni, pozwala także na ekspansję niesamowitych przyjacielskich gestów. To niepodważalnie piękna historia – z jednej strony budująca, z drugiej odzierająca ze złudzeń.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Sonia Draga

„NADZIEJA W SPIŻARNI UKRYTA” – JOANNA JAX, MAGDALENA WITKIEWICZ | Niezwykle kameralna, inspirująca, refleksyjna

„NADZIEJA W SPIŻARNI UKRYTA” – JOANNA JAX, MAGDALENA WITKIEWICZ | Niezwykle kameralna, inspirująca, refleksyjna

Czas płynie tam nieśpiesznie, nikogo nie pogania, może nawet zachęca do eksplorowania malowniczo osadzonej sielskości. Taki wizerunek wsi podpowiada wyobraźnia i właśnie taki krajobraz stanowi scenerię wspólnego dzieła dwóch cenionych pisarek. Joanna Jax i Magdalena Witkiewicz razem zapraszają w nadzwyczaj inspirującą podróż – nasączoną wyraźnie idylliczną atmosferą, poruszającą, refleksyjną i wymowną, jednocześnie pozwalającą zajrzeć do kart nieznanej historii.

Ta opowieść każe się zatrzymać – każe spojrzeć tej kobiecie w oczy i odczytać w nich zapis własnej zabieganej codzienności. Bo przecież Łucja nie wyróżnia się niczym szczególnym i w zamiarze nie ma się wyróżniać – ma wręcz klarownie odzwierciedlać pogubioną życiowo przeciętność. Przepracowana rzeczywistość dnia, pogoń za narastającym nieustannie dobrobytem, brak przestrzeni dla rodzinnej bliskości – tak spisana zostaje kreacja, tak też wygląda prozaiczność wielu współczesnych ludzi. A jednak ta bohaterka ma szansę nabrać potrzebnego dystansu, ma też możliwość wyciszenia zawodowych myśli – niespodziewanie bowiem wchodzi w otchłań wiejskiej zwyczajności, poznaje humory i sąsiedzkie obyczaje, ukradkiem staje się częścią prowincjonalnej społeczności. To, co pierwotnie zdaje się doświadczeniem zabawnym lub wręcz abstrakcyjnym w jej dostrzegalnie miejskiej perspektywie, z biegiem zapisanych fotograficznie stron, nabiera zupełnie innego charakteru. Ta powieść to także świetnie dobrane retrospekcje – inscenizowane barwnie, zajmująco i charyzmatycznie, filmowo utrwalające najważniejsze fragmenty życiorysu Filipiny Płaskowickiej, nauczycielki i działaczki ruchu socjalistycznego w Królestwie Polskim, propagatorki języka polskiego w zaborze rosyjskim, także założycielki pierwszego Koła Gospodyń Wiejskich. To właśnie w przywoływanej regularnie płaszczyźnie historycznej, można wychwycić fundamenty waleczności o prawa kobiet, to w niej zilustrowany zostaje obraz ówczesnych trudów, smutków i naruszeń serca.

Niezwykle kameralna, inspirująca, refleksyjna – historia nastrojona zawrotnością współczesnego dnia, wyciszona jednak zmyślnie idylliczną sielskością. Naznaczona wymownie ciężarem przywołanej przeszłości, piękna i poruszająca zarazem. Tu wplecione zostaje życie założycielki pierwszego Koła Gospodyń Wiejskich, tu można dojrzeć twarze różnych wzorców kobiecości. Nadzieja w spiżarni ukryta to także wartościowy manifest – to niepowtarzalna zachęta do zatrzymania się nad szczeliną własnej codzienności, do nabrania dystansu, do rozgrzania w sobie rodzinnej bliskości, do zdefiniowania zaszytych w sercu pragnień.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Flow

„PORYWY NAMIĘTNYCH SERC” – EDYTA ŚWIĘTEK | Historia niezaprzeczalnie piękna, nieprzeciętna i charyzmatyczna!

„PORYWY NAMIĘTNYCH SERC” – EDYTA ŚWIĘTEK | Historia niezaprzeczalnie piękna, nieprzeciętna i charyzmatyczna!

Młode więzi lubią szukać sobie odpowiednich słów, nie zawsze jednak potrafią znaleźć właściwą definicję. Może potrzebują czasu, może błędnie dobierają uczuciową drogę. A jednak usilnie pragną wkraść się w otchłań własnej intymności, poczuć smak zakochanego serca, ukradkiem chcą również zapisać te doznania w pamiętniku najbardziej zmysłowych wspomnień. To właśnie młodość wypełnia tę konkretną przestrzeń fabularną – to w niej Edyta Świętek zaszywa emocje trzeciego tomu urzekającej Sagi Krynickiej.

Tu subtelnie kończy się niesamowita Belle Époque, tu zaczyna się burzliwy okres przedwojenny. Bo przecież XX wiek właśnie nabiera werwy, gdzieś w oddali nieustannie słyszy się emancypacyjne głosy, w rozmowach bohaterów wyczuwa się zatem różnice poglądowe oraz zrozumiałą niepewność zdarzeń. Na pierwszy plan wysuwa się tu uszczypliwa wcześniej Teodozja – w swej postawie wyraźnie odmieniona, w zachowaniu nabiera pewnej łagodności, próbuje też usamodzielnić się, porzucając namiętności i sumiennie dążąc do obranej roli akuszerki. Ewidentnie oddala się od krnąbrnej przeszłości, jednocześnie nie potrafi oprzeć się wszystkim pokusom, okazuje się trudną do okiełznania zadrą, nieoczekiwanie staje się twarzą utraconej szansy. Autorka regularnie przywołuje także cieszącą się zaufaniem Aurelię – utrwala jej zamiłowanie do przyjmowania gości, do organizacji przyjęć tanecznych dla krewnych i przyjaciół, do adorowania dźwięków rozbrzmiewającej barwnie muzyki. Aż trudno uwierzyć, że to właśnie pod jej towarzyską, skromną i niezmiennie charakterną maską, czają się tak mroczne i zawiesiste sekrety. Kreacja sceniczna okazuje się tu cudownie filmowa. Na oczach odbiorcy zmienia się także sama Krynica – obdarowana właśnie nowymi nazwami na rozkładzie jazdy galicyjskich pociągów. Tło historyczne zostaje tu idealnie wplecione w przebieg poszczególnych epizodów.

To już trzecia finezyjna podróż do szczelin fascynującej Sagi Krynickiej – tym razem Edyta Świętek zagląda do schyłku zjawiskowej Belle Époque, pozwala cieszyć się gwarem sporządzanych wieczorków tanecznych, podgląda skrywane zmyślnie akty namiętności i dopieszcza historycznie wizualną przestrzeń samego uzdrowiska. Czytelnik wyczuwa tu zatem rozdrażnione nastroje i wiodącą w przemyśleniach niepewność jutra, odważnie towarzyszy bohaterce w akuszerskiej niezależności, razem z nią wkrada się także w brutalnie zbliżającą się codzienność wojenną. Porywy namiętnych serc to wachlarz wielu odsłon kobiecości – historia niezaprzeczalnie piękna, wyjątkowa i charyzmatyczna.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Mando

„TAK JEST OKEJ” – NINA LACOUR | Rozdzierająca fotografia samotności!

„TAK JEST OKEJ” – NINA LACOUR | Rozdzierająca fotografia samotności!

"Jest wiele sposobów bycia samemu" – ta krótka historia portretuje to spostrzeżenie niezwykle wiarygodnie, regularnie przywołując kolejne definicje rozdzierającej samotności. Bo przecież nieuchronność zmierzenia się z żałobą to jedno, a życie bez ukochanego to zupełnie inna skala przejmujących doznań. Nina LaCour niewątpliwie domaga się zaangażowania – fabularnie wkrada się w najtrudniejsze scenariusze, przenika przez niewyobrażalny ból opuszczonego serca, pozwala oczom zmierzyć się przeszywającą rozpaczą duszy. Szczególnie tą niewidoczną, zaszytą szczelnie w słowach Tak jest okej.

A wszystko w scenerii przysypanej nieprzerwanie padającym śniegiem, w nowojorskim akademiku, który pustoszeje na czas przerwy zimowej. Czytelnik przedziera się w nim przez paraliżujący stan osamotnienia głównej bohaterki – wchodzi tym samym w otchłań nasączoną przenikliwą ciszą. Bo przecież Marin zostaje sama na kampusie i właśnie próbuje dostosować uśmiech do przyjazdu swojej przyjaciółki. Wystarczy kilka osobliwych, nigdzie nieśpieszących się zdań, aby wyczuć, że coś wydarzyło się w jej przeszłości. Coś dramatycznego i z pewnością przykrego. Więcej podpowiedzi czai się w regularnych retrospekcjach – młoda kobieta wraca bowiem do kluczowych wspomnień, do prologu swoistej znajomości z Mabel, do rozmów z ukochanym dziadkiem. Tworzy opowieść pełną niecodziennych znaczeń, wymagającą zatem uważnej obserwacji zaszywanych w niej umyślnie słów. Ma w sobie także szczyptę zamierzonego chaosu. Smutek, bierność, twarz niewidocznego obłędu, silna potrzeba odzyskania stabilnej zwyczajności – ta kreacja odczuwalnie została zraniona, zdaje się nieobecna dla dawnego życia. Zastosowana tu narracja pierwszoosobowa okazuje się osobista i tajemnicza zarazem – ewidentnie zanurzona w przeżywanej traumie. To pragnienie zdefiniowania siebie na nowo, ale nie tylko – to także szerokie spectrum kobiecej bliskości oraz ważny argument dla kwintesencji rodziny, w mojej opinii absolutnie ważny i prawdziwy.

Niesamowita interpretacja przyjaźni i przynależności rodzinnej, jednocześnie rozdzierająca fotografia samotności – historia przygnieciona umyślnie ciężarem obezwładniającej pustki. Tu zintensyfikowane zostaje rwące poczucie tęsknoty, tu intymność tworzy ukojenie. Tak jest okej to powieść fabularnie wyciszona, świadomie nastawiona na refleksyjne uniesienia, dostrzegalnie symboliczna, cierpka i poważna, rozczulająca jedynie w geście przywoływanych regularnie wspomnień. To narracja zagnieżdżona w hermetycznej przestrzeni opuszczonego kampusu, w aurze siarczystej, wizualnie oprószonej śniegiem, w goryczy zdań porośniętych niejasnością, tajemnicą, smutkiem.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Jaguar

„SEKRETY RODZINY WINNICKICH” – ALEKSANDRA RAK | Tajemnicza, sentymentalna, mocno przejmująca!

„SEKRETY RODZINY WINNICKICH” – ALEKSANDRA RAK | Tajemnicza, sentymentalna, mocno przejmująca!

Dom często przywodzi na myśl rodzinne ciepło oraz poczucie bezpieczeństwa, niejednokrotnie także paletę najpiękniejszych wspomnień. Ale nie zawsze staje się filarem rozczulającej stabilności – czasami przynosi jedynie gorzkie skojarzenia i okazuje się utrapieniem, innym razem osadzony zostaje w długoletniej niepewności, emanując swoim enigmatycznym charakterem. I właśnie tak zagadkowy klimat tworzy Aleksandra Rak w przejmującej powieści Sekrety rodziny Winnickich.

Ta przestrzeń zdaje się być wizualnie malownicza – czytelnik z przyjemnością przygląda się pnączom równo zasadzonych winorośli i nieprzerwanie czuje zapach dojrzewających winogron. Nazwisko bohaterów nie jest przypadkowe – to renomowana winnica, muskająca wiekiem stuletniej obecności, staje się nieoczywistym, aczkolwiek urzekającym tłem dla tej poruszającej opowieści. Najbardziej wyczuwa się tu jednak fetor przeszywającej tajemnicy – właściwie nie jednej, tu każdy bowiem obdarzony zostaje aurą pewnej zagadkowości, każdy tuszuje fragmenty niedoskonałości, każdy próbuje uśmiechać się na potrzeby oficjalnej rodzinnej fotografii. I jeszcze to niespodziewane zaginięcie nestorki znanego w branży rodu – z punktu widzenia intrygi fabularnej, z pewnością kluczowe i najbardziej frapujące. Odbiorca mimowolnie angażuje się w rolę naocznego widza, niepostrzeżenie wkrada się w ten wieloosobowy scenariusz, eksploruje retrospekcje, definiuje smutki, wątpliwości oraz przerażenia, stara się tym samym wchłonąć wyobraźnią życiorys każdej z przywołanych postaci. Autorce udaje się tu naruszyć ważne społecznie treści, intencjonalnie dotyka motywu niskiej samooceny i uderzającego strachu przed osamotnieniem, przedziera się także przez zdradę, uzależnienia oraz druzgocącą ucieczkę przed własnymi marzeniami. Tu każdy otwiera wachlarz własnej wrażliwości i każdy tarza się w mroku nieuchwytnej przez innych introwersji – każdy nieśpiesznie odkrywa swoje skryte barwy, aby otworzyć się na akceptację własnych słabości.

Tajemnicza, sentymentalna, mocno przejmująca – historia eksponująca różne spojrzenia niewidocznej gołym okiem samotności. Tu intryga zawieszona zostaje w malowniczej scenicznej sielskości, w smutku naruszonych twarzy, w rodzinnych kłamstwach, wątpliwościach i ogłuszającym strachu przed odrzuceniem. Aleksandra Rak zachwyca harmonią pnących się pięknie winorośli, regularnie przemycając w niej ważne i absolutnie refleksyjne treści, szeptem pomaga też bohaterom dotrzeć do upragnionej stabilności życia. Sekrety rodziny Winnickich to powieść enigmatyczna i niejednoznaczna, ale przede wszystkim niezwykle wartościowa.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Flow

„ZJAZD RODZINNY” – MEGHAN QUINN | Najbardziej komfortowa komedia romantyczna tego roku!

„ZJAZD RODZINNY” – MEGHAN QUINN | Najbardziej komfortowa komedia romantyczna tego roku!

Jak pokazuje ta nieoczywista historia, wybór odpowiedniego tortu na rodzinne spotkanie, może okazać się nie tylko trudny, ale też niezwykle dyskusyjny – szczególnie wtedy, gdy każdy ma własny gust i każdy szuka argumentów jedynie dla swojej propozycji. Afera smakowa trwa w najlepsze, podobnie jak przygotowania do najbardziej odjazdowego Zjazdu rodzinnego – szaleństwo doznań dopiero się zaczyna. Meghan Quinn zaprasza na powieść porywającą i refleksyjną zarazem, ale też dopieszczoną wyśmienitym humorem.

Trzy wyjątkowe miłości osadzone w oparach aranżacji wykwintnego przyjęcia – dokładnie 50. rocznicy ślubu rodziców. Autorka okazuje się tu nadzwyczaj hojna w oddawaniu głosu, proponuje bowiem dorodną, aż sześcioosobową narrację pierwszoosobową. Troje poróżnionego rodzeństwa i troje potencjalnych partnerów. Tu każdy zdaje się darzyć rodzinny dom dużym sentymentem, w przytaczanych słowach nieustannie tli się tęsknota za utraconym fragmentem życia – za pięknym oceanem, za gorącym słońcem, wreszcie za krótkimi urywkami przywoływanych regularnie wspomnień. Od początku wyczuwa się także pewną pokerową grę – każdy zdaje się tu zachowywać dystans, ewidentnie nie chcąc powiedzieć za dużo. Czytelnik doskonale wie, że każdy z bohaterów ma swoje za uszami – dostrzega szum ulatniających się kompleksów, strona po stronie definiuje zatem kolejne zadry przeszłości. Te blizny domagają się zagojenia, pragną bliskości, wsparcia i ciepłej atmosfery.

Ta sentymentalna część powieści zdaje się być duszna i pełna osobistych rozczarowań, w podrzuconych perspektywach, niewątpliwie domaga się szczerej rozmowy. Ale nie od razu dociera się do tak emocjonujących scen – ta historia to przede wszystkim rozbrajająca podróż przez najśmieszniejsze i najbardziej absurdalne kadry minionego życia. To także iście komediowy pokaz bieżących zdarzeń – spektakl komiczny, przyjemny i szalony, w mojej opinii perfekcyjnie zgrany z epizodami wzruszeń oraz zgrabnie opisaną intymnością. Ogromnym atutem okazuje się też kreacja poszczególnych postaci – barwna, wiarygodna i zróżnicowana. Ford wyróżnia się największą rozwagą, w oczach przypisanej mu asystentki Larklin, okazuje się czarujący, przyjacielski i wyrozumiały. Cooper to typ wrażliwca i…nieudacznika, który egzystencjalnie stoi w martwym punkcie – jego relacja z cudownie wyszczekaną Norą, to po prostu fabularne złoto. I jeszcze Palmer – czołowa influencerka, w swym portrecie niezdarna i wyraźnie zagubiona, z pewnością wyobcowana i zwyczajnie nieszczęśliwa. W towarzystwie doktora Beau, otwiera się na własne słabości. Każdy z rodzeństwa kumuluje w sobie potrzebę zmiany – każdy chce znaleźć nowego siebie. Nie brakuje tu zatem awantur i drapania starych ran, ale to właśnie w ich przetrawieniu, czają się wymowne treści.

Najbardziej komfortowa komedia romantyczna tego roku! Historia niezwykle błyskotliwa, filmowa i rozbrajająca, jednocześnie sugestywna, urocza i życiowa. Troje zwaśnionego rodzeństwa i troje kandydatów na coś fascynującego – tu każdy chce kochać i każdy chce ukształtować słowa własnej definicji. Meghan Quinn zaprasza zatem na wyśmienity i z pewnością niezapomniany Zjazd Rodzinny – nasączony kłótniami oraz bolesnymi zadrami przeszłości, osadzony natomiast w potrzebie przebaczenia i usilnym pragnieniu bliskości, w swej przezabawnej, zgryźliwej i nieco tajemniczej formie, szalenie refleksyjny.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Insignis

„THE HATING GAME” – SALLY THORNE | Aranżacja idealna na ożywienie dobrego humoru!

„THE HATING GAME” – SALLY THORNE | Aranżacja idealna na ożywienie dobrego humoru!

Skrajne uczucia lubią się ze sobą droczyć. Czasami wręcz świadomie sobie dogryzają, zacierając krawędzie i mimowolnie nabierając bliskości. Właśnie tak często definiuje się granica między miłością i nienawiścią – pozornie wyraźna i bezdyskusyjna, a jednak w odpowiednich warunkach dziwnie blada, jakby skłonna zatuszować własną ostrość. Sally Thorne przedziera się właśnie przez takie emocje – kierowane niechęcią i jawną wrogością, jednocześnie piękne, soczyste, wyjątkowe. The Hating Game to nowe wydanie kultowej i z pewnością angażującej powieści Wredne igraszki.

Czytelnik wkracza tu w aurę prowokacyjnych zgryźliwości. Rywalizacja tych dwojga bohaterów toczy się nieprzerwanie, pozwalając na erudycyjne ulewanie najbardziej dokuczliwych słów. Lucy Hutton zdaje się być mocno sugestywnym głosem tej historii – podjęta przez nią narracja okazuje się śmiała i zaskakująco ekspansywna, ale też bardzo uczuciowa, grząska, z biegiem stron coraz bardziej delikatna i wrażliwa. To kreacja wizualnie niecodzienna – nacechowana ekscentrycznym jaskrawym wizerunkiem, obdarowana surrealnym optymizmem, w zachowaniu wręcz nieco absurdalna. Odbiorca z przyjemnością wkrada się w jej wyobraźnię, aby krocząc śladem nieprzeciętnej wyobraźni, niespodziewanie stać się uczestnikiem uroczego szaleństwa. Po drugiej stronie scenariusza stoi Joshua Templema – mężczyzna oschły, mrukliwy i nadzwyczaj drętwy, w podejmowanych działaniach równie uparty i zaciekły. Tu fabuła zamyka się przede wszystkim na polu bitwy o jedno stanowisko – dopiero z czasem nabiera uczuciowego tembru, szeptem wdzierając się do intymności obu zaangażowanych postaci. Autorka barwnie narusza popularne motywy romantyczne – niektóre dialogi rozbrajają, sukcesywnie przywołując lekki charakter tej powieści, równolegle zawiązuje nić oczywistego pożądania, w swym zarysie pozbawionego spektakularnie emanującej chemii, ale nadal poprawnego i fotograficznego w przytoczonych epizodach.

Niezwykle błyskotliwa, żywiołowa i absorbująca – aranżacja idealna na ożywienie dobrego humoru! The Hating Game to rewelacyjna i z pewnością mocno zwariowana komedia romantyczna – zagnieżdżona śmiało w szaleństwie relacji grumpy&sunshine, jednocześnie uzbrojona w charyzmatyczny motyw enemies to lovers. Tu nieustannie trwa jadowita rywalizacja słowna – najpiękniejsze uczucia rodzą się zatem w palecie ofensywnych zaciekłości, w gąszczu drwin i umyślnych złośliwości, w zawodowych ambicjach i wzajemnie torowanej nienawiści. Ta namiętność zdaje się być oczywista, ale nieprzerwanie domaga się czasu – gdzieś ukradkiem chce dotrzeć do refleksyjnego ukojenia.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czwarta Strona

„MERCILESS KINGS” – C. LYMARI, BECCA STEELE | Przeszyta cieniami ludzkiej nienawiści, brudna i uzależniająca

„MERCILESS KINGS” – C. LYMARI, BECCA STEELE | Przeszyta cieniami ludzkiej nienawiści, brudna i uzależniająca

Zemsta może okazać się słodka, ale najczęściej przybiera bardziej nieoczywisty smak. Przesiąknięta goryczą nieprzyjemnych wspomnień, długo wyczekana i mocno sugestywna w zamierzonej euforii przeżywanych doznań. Niewątpliwie dostarcza silnych wrażeń, może nawet afektu nieobliczalnych scen – dokładnie tak, jak w powieści Merciless Kings, rozpoczynającej wizualnie niegrzeczną serię Boneyard Kings. C. Lymari i Becca Steele nie pozwalają zmysłom odpoczywać – świadomie wkradają się do wyobraźni, aby wypełnić ją fabularnym mrokiem.

Tu nieprzerwanie wyczuwa się atmosferę zła – narzuconą surowymi zdarzeniami przeszłości, niepokojącą, dopieszczoną wyraźnie aromatem męskiej nienawiści. Na tym konkretnym złomowisku nie ma miejsca na uczuciowe subtelności – tu ewidentnie panują oni: Saint Devin, Mateo Soto i Callum Connelly. Trzech skrajnie niebezpiecznych mężczyzn – osławionych na szkolnych korytarzach, zuchwałych, perwersyjnych i nieprzewidywalnych. Przy tak silnych charakterach zdarzyć może się wszystko, a dzieje się jeszcze więcej – na kampusie zjawia się bowiem ona. Everly Walker to kreacja naznaczona bolesną stratą, zduszona emocjonalną niepewnością, a jednak dziwnie ośmielona w eksploracji mocno wyeksponowanej tu intymności. Bo chociaż nurza się w zrozumiałym przerażeniu, jednocześnie nie potrafi obezwładnić własnych żądz – w obliczu ich wyuzdanej dominacji, staje się wręcz grzeszna, upadła, nałogowo wręcz współzależna. Sceny bliskości przeznaczone zostają jedynie dla dorosłego oka – w odczuciu niezwykle dosadne, fotograficzne, nastawione na zamierzoną obsceniczność. Każdy z Królów Cmentarzyska interpretuje bezwzględność na swój osobliwy sposób, każdy ocieka zawiesistą tajemnicą oraz splotem niedopowiedzianych słów, każdy domaga się odsłonięcia przybranej maski. Ta intryga to znacznie dłuższa i zapewne pełnometrażowa gra, dla której ten tytuł to jedynie niesiona nikczemnością rozgrzewka – nieoczekiwanie doprawiona motywem labiryntu, jak również elementami czarnej grozy.

Nieobliczalna definicja zemsty – przeszyta cieniami ludzkiej nienawiści, brudna i uzależniająca. Tu nie ma przestrzeni na zmysłową delikatność, w zamian wyczuwa się demoniczną aurę strachu, nasączoną zmyślnie fetorem nieujarzmionej przeszłości. Każdy z Królów Cmentarzyska domaga się gaszenia fizycznego żaru, każdy rozkoszuje się atutami braterskiej władzy. Merciless Kings to wstęp do mocno ekscytującej serii – fasada intrygującej otchłani intensywnych doznań. To powieść intencjonalnie zanurzona w tajemnicach trzech męskich lubieżności, jednocześnie w sercu enigmatycznej kobiecej uległości – te karty dopiero zostaną odkryte.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Niegrzeczne Książki

„ŚCIGAJĄC MOTYLE” – MONICA JAMES | Fascynująca podróż do serca szokujących doznań!

„ŚCIGAJĄC MOTYLE” – MONICA JAMES | Fascynująca podróż do serca szokujących doznań!

Życie to kalejdoskop wrażeń. Nawet najbardziej harmonijna codzienność może nieoczekiwanie zmienić swój przyjemny wizerunek. Czasami wystarczy jedna krótka chwila, aby w progu wymarzonej słodyczy dnia, zawitała przeszywająca gorycz. Monica James buduje właśnie taki scenariusz – mocno niepokojący i mało przewidywalny, nasączony boleśnie wrzynającym się smutkiem, ale też optycznie wyzwalaną potrzebą namiętności. Ścigając motyle to powieść wyjątkowa – piękna, poruszająca, niespodziewana.

Pierwsze wrażenie zdaje się być nadzwyczaj romantyczne. Bo przecież Victoria ma nie tylko świetną pracę i cudownych przyjaciół, ale też ukochanego, który właśnie chce zadać to jedno, najważniejsze pytanie. Na tym kończy się rozkoszna atmosfera, a wymarzone oświadczyny zostają brutalnie odarte z nieskazitelnego wdzięku – dla głównej bohaterki stają się wręcz przeżyciem wstrząsającym i mocno traumatycznym. Koszmarny napad, niezrozumienie, pomoc tajemniczego nieznajomego – tak rodzi się niepokojąca aura, tak tworzy się niepewność zdarzeń, tak klaruje się także rozdzierająca potrzeba egzystencjalnej zmiany. Wizualnie czytelnik przenosi się zatem do małego miasteczka, spaceruje brzegiem jeziora, podziwia malowniczy krajobraz, nieuchronnie wyczuwa też mocno hermetyczny klimat uroczo zarysowanej przestrzeni scenicznej. I podążając w ślad za przejmującą kobiecą narracją, wkrada się w coraz bardziej alarmujące przemyślenia. Ten spektakl ma wyjątkowo grząski grunt – zmyślnie domaga się bacznej obserwacji, wzmożonej czujności, pewnego dystansu do świeżo poznanego otoczenia. Tu pojawia się także przyjaźnie nastawiony sąsiad – mężczyzna nieziemsko przystojny i pociągający, w narzuconej bliskości wręcz perfekcyjny, a jednak w swych zamiarach niezdefiniowany, fabularnie owiany niedopowiedzianą sławą. Ta kreacja okazuje się najbardziej zagadkowa – bezsprzecznie nadaje powieści brawurowego charakteru, ale przede wszystkim narusza intymność, uruchamia bodźce, pozwala chłonąć niezapomniane chwile.

Fascynująca podróż do serca szokujących doznań! Monica James zmyślnie przedziera się przez odczuwalnie romantyczne uniesienia, aby w ich małomiasteczkowych gestach, zbudować aurę wiodącej niepewności. Jeden absolutnie pokerowy plot twist i charakter tej powieści doszczętnie zmienia swój zmysłowy wizerunek. Ścigając motyle to rozkosz zamknięta w ogniwach ludzkiego zagubienia – historia nieobliczalna, zuchwała i niepokojąca, jednocześnie malownicza i z pewnością nieprzeciętna. Przekraczając ten fabularny próg, trzeba być gotowym na emocjonujący pokaz własnego zdumienia.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Niegrzeczne Książki

“I LOVE YOU CHERRY!” – KINGA STOJEK | Namiętność zamknięta w otchłani pogubionej kobiecej intymności.

“I LOVE YOU CHERRY!” – KINGA STOJEK | Namiętność zamknięta w otchłani pogubionej kobiecej intymności.

Niektórzy pojawiają się w naszym życiu jedynie na krótką chwilę. Znamiennie wkradają się do wnętrza naruszonej wrażliwości, dotykają czułych strun, nie pozwalają o sobie zapomnieć. Zapisują się tym samym na kartach ludzkiego życiorysu, nieuchronnie stając się jego wymowną częścią – z pewnością nadają też potrzebnej wyjątkowości. I love you Cherry! to historia pięknego, wręcz niesamowitego uczucia – urocza i niezwykle refleksyjna, ale też poruszająca i niespodziewana.

Autorka intencjonalnie wkrada się w intymność głównej bohaterki, dając odbiorcy możliwość wgryzienia się w przejmującą narrację pierwszoosobową. Florence to kreacja bardzo nieśmiała i jednocześnie mocno roztrzepana, zachłyśnięta własną życiową biernością. Bo przecież stoi w miejscu i wyraźnie boi się kroczyć ścieżką tuszowanych marzeń, wyczuwa się w niej samotność i poczucie odrzucenia. Nawet jej chłopak sprawia wrażenie nieobecnego – pochłoniętego popularnością w social mediach, skupionego na cielesnej przyjemności. Narzucony przez rodziców wypad do domu zmarłej babci to dla kobiety niemal udręka, a jednak okazuje się wyjazdem życia – nie mija bowiem nawet kilka godzin, a już zaczyna się dziać coś niepokojącego. Dziwne dźwięki z piwnicy nieustannie zagęszczają powietrze, przez co atmosfera staje się delikatnie dusząca w odczuciu. I jeszcze on – tajemniczy gość w domku rekreacyjnym. Mężczyzna przystojny, intrygujący i w zamiarze trudno dostępny, a jednak pozwala się do siebie zbliżyć. Razem mierzą się z własnym przerażeniem, strachem, słabościami, wspólnie muskają najbardziej subtelnych scen z przywoływanych regularnie wspomnień. Ta znajomość dostrzegalnie ucieka ramom ideału, on nie zawsze odpowiednio dobiera słowa, ona nie potrafi właściwie zdefiniować jego świata – nasączonego muzyką i medialną sławą, koreańskiego, znacznie bardziej nieobliczalnego. Niektóre sceny rozbrajają – nasycone spontanicznością i stricte komediowym charakterem, inne poruszają, pozostawiając po sobie chęć porządnej refleksji, jeszcze inne zapewniają rozkosz zmysłowych doznań. Ta przygoda to prawdziwa emocjonalna karuzela.

Namiętność zamknięta w otchłani pogubionej kobiecej intymności. Historia rozczulająca i zabawna, jednocześnie refleksyjna i mocno poruszająca. Kinga Stojek tworzy nie tylko sielską, ale też odczuwalnie komfortową przestrzeń sceniczną, wrażeniowo natomiast skupia się na pielęgnowaniu najpiękniejszych wspomnień – szczególnie tych ulotnych, subtelnych, eterycznych. I love you Cherry! to powieść uroczo zaakcentowana muzyką K-popu, pełna nieoczekiwanych słów, zmyślnie nasączona gwałtownością życia, intensywna w gestach ludzkiego pożądania.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Jaguar

„NIE DOPNIESZ SWEGO” – DIANA BRZEZIŃSKA | Błyskotliwy, ekscytujący i charyzmatyczny niczym jego kontrowersyjna bohaterka!

„NIE DOPNIESZ SWEGO” – DIANA BRZEZIŃSKA | Błyskotliwy, ekscytujący i charyzmatyczny niczym jego kontrowersyjna bohaterka!

Każda zbrodnia domaga się wyjaśnienia. Szczególnie ta nasączona świeżością, przerażająca i intencjonalna, w biegu trwającego śledztwa enigmatyczna i niezrozumiała. A przecież ktoś stoi za okrutnym czynem, ktoś zna wszystkie odpowiedzi. Diana Brzezińska tworzy przestrzeń właśnie dla takiej intrygi – niekoniecznie finezyjnej w swej wizualnej treści, a jednak nurtującej, plastycznej i absorbującej. Nie dopniesz swego to kryminał fascynujący i nieobliczalny zarazem, jednocześnie rozbrajający i nieco ironiczny.

Ta powieść to przede wszystkim emocjonujący wstęp do dłuższej znajomości z nadzwyczaj charakterną kreacją. Napisać, że Gabriela Sawicka to charyzmatyczna postać, to jakby jedynie śladowo musnąć jej dzikiej osobowości. Bo przecież to kobieta szalenie ofensywna, wyszczekana i kontrowersyjna, w niektórych dyskusjach wręcz nieprzyjemna i siarczysta, z pewnością bezkompromisowa i skuteczna w prowadzonych działaniach. Zaginięcie innego prokuratora, znaleziona w lesie męska ręka, brutalnie zgwałcona i zamordowana Ukrainka – tu nie ma miejsca na jednorodność zdarzeń, równolegle zdefiniowane zostają różne ogniwa kryminalne. Czytelnik żwawo wdziera się w naturalną ekscytację bohaterki, tym samym angażuje się w dość tuzinkowe, a jednak zagadkowe śledztwo, nieustannie podziwiając maestrię teatralną, którą pani prokurator zdaje się emanować w ewidentnie różnorodnej codzienności. Nieuchronnie dostrzega też otchłań szczelnie zamkniętej intymności – doskonale wie, że ta naoczna skrytość musi mieć swoje podłoże. I stara się przyglądać poszczególnym scenom z taką uważnością, aby dotrzeć do zatuszowanej prawdy – aby zedrzeć z nałożonej maski jak najwięcej nieobnażonych dotychczas warstw. Przydzielony z dochodzeniówki Rafał Michalski sprawia wrażenie łagodniejszego i bardziej profesjonalnego, niewątpliwie otwartego na szczeliny własnej wrażliwości – ten człowiek bezsprzecznie potrafi wykazać się dużą pewnością siebie, śmiało dotrzymuje też kroku w narzuconych zgryźliwościach. Chemia między tą dwójką zdaje się aż nadto oczywista – nie brakuje tu zatem romantycznych gestów, także tych bardziej pikantnych i zmysłowych.

Błyskotliwy, ekscytujący i charyzmatyczny niczym jego kontrowersyjna bohaterka! Nie dopniesz swego to kryminał intrygujący i szalony, nasycony dziką kąśliwością oraz nieustannie wyczuwalną lekkością. Ta kreacja to przede wszystkim Gabriela Sawicka – arogancka, impulsywna i niewyparzona prokurator, jednocześnie kobieta mocno tajemnicza i nieodgadniona w treści dyskretnie zaszytych wspomnień. Diana Brzezińska wdziera się tu zarówno w różne sprawy kryminalnie, jak również w wizualnie romantyczne uniesienia – pełne uszczypliwych tekstów oraz niemal filmowej soczystości. Ta historia to także osobliwa wycieczka po ulicach naruszonego fabularnie Szczecina – z pewnością odkrywcza i niepowtarzalna.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Otwartym

„JESIEŃ OTULA SPOKOJEM” – KAROLINA WILCZYŃSKA | Zamglona sekretami dyskretnie odkrywanej przeszłości

„JESIEŃ OTULA SPOKOJEM” – KAROLINA WILCZYŃSKA | Zamglona sekretami dyskretnie odkrywanej przeszłości

Jesień często wybrzmiewa refleksyjnym tonem. Osnuta płaszczem porannej mgły, naznaczona wcześnie upominającą się wieczorną ciszą – niejednokrotnie można dostrzec, jak melancholijnie pozwala myślom kołysać się wśród codzienności, szczególnie tej nieco zagubionej, ewidentnie domagającej się życiowego przeglądu. Karolina Wilczyńska wkrada się właśnie w taką scenerię – zauważalnie sielską i w emocjach dziwnie przygnębioną, a jednak tęsknie rozglądającą się za uśmiechem kolejnego dnia.

Jesień otula spokojem to dla wielu powrót do miejsca wyjątkowego i tajemniczego zarazem, to bowiem drugi tom odczuwalnie nostalgicznej serii. Wrzosowa Polana zdaje się być tłem mocno enigmatycznym, posępnym, jakby celowo zanurzonym w gąszczu trosk, ludzkich smutków i szerzących się wątpliwości. Nawet przypadkowy gość znajdzie tu przestrzeń dla własnej wyobraźni – przekraczając próg swojsko urządzonego domu Diany, z pewnością zdefiniuje ciepło i naturalny optymizm w prowadzonych warsztatach, poczuje prawdziwą pasję, odważną próbę życiowej niezależności oraz niespodziewany strach przed brudem niedawnych wspomnień. Jednocześnie odkryje moc kobiecej żarliwości i nieodzowne piękno szczerej przyjaźni, spojrzy w życiorysy innych bohaterów, pozna ich zmartwienia, rozterki i potrzeby. Najbardziej apatyczną kreacją zdaje się być Wanda – emerytowana lekarka, przybita i stroskana postępującą chorobą matki, niewątpliwie szukająca ukojenia dla wyraźnie strapionego serca. To kobiece portrety tworzą znamienną oś tej sentymentalnej opowieści – nasycone niepewnością, targane niepokojem, zaaferowane niechcianą biernością. Ale też wzajemnie wspierające i niezwykle empatyczne. Niesamowita okazuje się tu także jesienna scenografia – wizualnie raczej listopadowa, szara, zacieniona, mocno sposępniała, a jednak owiana dozą tajemnicy oraz nieprzerwanie przywoływaną magią.

Nostalgiczna, melancholijna, refleksyjna – zasnuta szarością późno jesiennego dnia, zamglona sekretami dyskretnie odkrywanej przeszłości, otulona sielskością szlachetnego krajobrazu. Karolina Wilczyńska snuje opowieść zaszytą nicią ostrożnej wrażliwości, w odczuciu kameralną, wyciszoną i zniuansowaną, fabularnie natomiast nurtującą, tajemniczą i mocno uczuciową. To także urzekająca fotografia kobiecości – tej odważnej, niezależnej i inspirującej, jak również tej zduszonej strachem, samotnością i wątpliwościami, w obu przypadkach muskanej intymnością uchwytnie magicznych scen.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czwarta Strona

„OTO JAK KOŃCZY SIĘ ŚWIAT” – JEN WILDE | Thriller pełen podejrzanych gestów i mocno niepokojących scen!

„OTO JAK KOŃCZY SIĘ ŚWIAT” – JEN WILDE | Thriller pełen podejrzanych gestów i mocno niepokojących scen!

Bale maskowe od lat przywodzą na myśl nieprzeciętne wydarzenie towarzyskie. Przepiękne długie suknie, usztywnione postawy, tajemnicze rozmowy, pozłacane maski i ukradkiem ujawniające się twarze. To także idealna przestrzeń dla intryg i enigmatycznych słów, może nawet dla poważnego przestępstwa. Jen Wilde wkrada się w ten motyw z dużą zuchwałością, ociera się nie tylko o balową elegancję, ale też o niespodziewane morderstwo. Oto jak kończy się świat to powieść szalona i z pewnością nieobliczalna, ale też niezwykle wciągająca.

Tu od początku wyczuwa się nieco zawiesisty klimat – nasączony nowojorskim snobizmem i aurą elitarnej akademii, ewidentnie zróżnicowany w perspektywie głównej bohaterki. Bo przecież udział w corocznej maskaradzie zdaje się być dostępny jedynie dla wąskiego grona, z pewnością nieosiągalny dla studiującej dzięki stypendium Waverly. Mimo to, dziewczynie udaje się fartem wedrzeć w zagadkową imprezową otchłań – w nieswoim stroju i w nieswojej masce, a jednak w zgodzie z własnym dyskretnym planem. Tu zaczyna się iście niebezpieczna część powieści, autorka zaczyna przywoływać zeszłoroczne wspomnienia oraz zakończony bez wyjaśnienia romans, inauguruje też brutalną zbrodnię, konspiracyjne grupowe zachowania i nieokiełznany prognozą ogólnokrajowy blackout, w mojej opinii akcent mocno zaskakujący. Tak tworzy się atmosfera niepokoju – nasączona ciemnością fabrycznych korytarzy, dziwnymi dźwiękami, upominającym się strachem i przeszywającą niepewnością zdarzeń. Ten katastroficzny scenariusz może doprowadzić do różnych zakończeń – tu nie ma miejsca na oczywistość fabularną. W zamian utrwala się bezwzględność charakterów pragnących dotknąć piedestału władzy – zanurzonych w egoistycznej nieczułości, fanatycznych i nieprzejednanych.

Szalenie intrygujący, zagadkowy i nieobliczalny – thriller pełen podejrzanych gestów i stricte niepokojących scen. Jen Wilde zmyślnie zaszywa się w nieprzeciętnej narracji młodej queerowej bohaterki – pozwala jej wkraść się w bezwzględność elitarnej akademii, wedrzeć się w euforię corocznej maskarady, poczuć namacalny strach i zdefiniować pozerstwo nowojorskich bogaczy, wgryźć się także w katastroficzną przestrzeń zdarzeń i skonfrontować z szeptem romantycznej przeszłości. To powieść nasączona wonią tajemnicy, prowokacji i niebezpieczeństwa – w każdej stronie enigmatyczna i mocno alarmująca.
_____ 
Współpraca reklamowa z Books4YA (Zielona Sowa)

„SZTORM” – DARIA KASZUBOWSKA | Powieść muskana paletą wielu życiowych barw!

„SZTORM” – DARIA KASZUBOWSKA | Powieść muskana paletą wielu życiowych barw!

Kaszuby często przywodzą na myśl sielską atmosferę i piękne malownicze jeziora, ale też wielobarwność kulturalną i zauważalne przywiązanie do wieloletnich tradycji. Daria Kaszubowska przedziera się przez tę wyjątkową scenerię z niebywałą subtelnością, jednocześnie nie szczędzi bohaterom najtrudniejszych chwil. Powieść Sztorm to nie tylko emocjonujący wstęp do ekscytującej Sagi Kaszubskiej, to przede wszystkim historia nasączona żywymi uczuciami, odczuwalnie piękna, poruszająca i nieoczywista.

Ten krajobraz można uznać za czarujący i brutalny zarazem. Czarujący w obranej kaszubskiej panoramie – naszkicowanej bardzo plastycznie i niemal sielankowo, z pewnością malowniczej i urzekającej. Brutalny w zarysowanym przedziale historycznym – bo przecież właśnie rozpoczyna się pierwsza wojna światowa, w sercach naruszonych kreacji przeszyta niepewnością, tęsknotą oraz naturalną troską o najbliższych. Tu nie ma przestrzeni na łatwe emocje, podobnie jak nie ma miejsca na przewidywalność zdarzeń – każdy dzień może przynieść ból i otworzyć wachlarz prawdziwie traumatycznych scen, każdy może okazać się tym ostatnim. Czytelnik nieuchronnie wtapia się w fotografię rodziny Stoltmanów, wyczuwa odwagę, temperament i determinację braci powołanych do wrogich sobie armii, definiuje też niesamowitą przynależność do zilustrowanej sentymentalnie ziemi, niespodziewanie wdziera się także w otchłań tajemniczego morderstwa. Sportretowana wioska zdaje się być bowiem mocno podzielona – tu jeden człowiek ewidentnie widzi w swej twarzy Polaka, drugi głośno nazywa siebie Niemcem, każdy natomiast wiernie identyfikuje się z Kaszubami, utożsamia z osobliwą mową, językiem oraz kultywowanymi zwyczajami. Każdy chce kochać i być kochany. Autorka akcentuje tę miłość wielokrotnie, pozwalając wyobraźni poczuć hermetyczny klimat niezwykle wiarygodnie, w zobrazowanych detalach niemal dotykalnie. Nieuchronnie kieruje wzrok także w stronę pola bitwy, eksponuje dramatyczne gesty, każe patrzeć cierpieniu w oczy. Chce utrwalić pamięć o rozdzierającym smutku i boleśnie przypominającej się stracie.

Niezwykle dramatyczna, przejmująca i sentymentalna podróż w czasie. Sztorm to powieść muskana paletą wielu uczuciowych barw, w swym fabularnym biegu nadzwyczaj różnorodna, nieoczywista i poruszająca. To także początek fascynującej sagi – Kaszuby zdają się tu być rozdarte i w postawach skrajnie podzielone, ewidentnie skontrastowane narzuconą niechybnie wojną, jednocześnie naznaczone swojskością, pięknymi tradycjami oraz duchową przynależnością. To historia zasiana w gąszczu rodzinnej wrażliwości, ujarzmiona porywami serca oraz literackim wdziękiem, z pewnością wiarygodna i mocno absorbująca.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Flow

„TEN DRUGI” – KAMILA MIKOŁAJCZYK | Szaleństwo uczuciowych wątpliwości!

„TEN DRUGI” – KAMILA MIKOŁAJCZYK | Szaleństwo uczuciowych wątpliwości!

Jedna noc może zmienić wszystko. Nawet ta w zamiarze jednostkowa, wręcz incydentalna i świadomie nasączona spontaniczną namiętnością. Nie zawsze łatwo pozbyć się osobliwych wspomnień – szczególnie tych najbardziej euforycznych i w przebiegu nieprzeciętnych, tym bardziej jeżeli same usilnie próbują o sobie przypomnieć. Dokładnie taki scenariusz buduje Kamila Mikołajczyk w nieco szalonej, a przede wszystkim mocno absorbującej powieści Ten drugi.

Tu od początku wyczuwa się iskrę kobiecego żywiołu – wszystko za sprawą spełnionego marzenia oraz nadzwyczaj charakternej narracji pierwszoosobowej. Aria ma swoje zdanie i ma odczuwalnie silny temperament, potrafi ostro dyskutować i zaciekle bronić własnych racji – w oczach czytelnika mimowolnie staje się zatem kreacją niezwykle intrygującą. Fabularnie autorka obiera szlak kilku popularnych motywów romantycznych, tworzy tym samym nie tylko emocjonujący trójkąt miłosny, ale też trudną do poskromienia relację hate-love oraz fragmenty zakazanego uczucia. Tu nieustannie kumuluje się napięcie, kształtuje się niepewność i szerzą się zrozumiałe wątpliwości – serce zdaje się tu nieprzerwanie szukać właściwych odpowiedzi. Bo przecież jeden mężczyzna to definicja szczerej namiętności, drugi natomiast wizja poważnego związku. Każdy z nich wyróżnia się niepowtarzalnością, każdy ocieka zmysłową pikanterią, oczywistym bogactwem i skrywaną głęboko wrażliwością, nawet jeżeli skażoną zadziornie panoszącym się brudem wypowiadanych regularnie złośliwości. Tu nie ma miejsca na delikatne decyzje, a przekrój zdarzeń utrwala nieokiełznany charakter obranych scen życia. Zakończenie szokuje i sugestywnie łamie serce, ewidentnie domaga się kolejnej części.

Szaleństwo uczuciowych wątpliwości! Powieść nadzwyczaj soczysta w fabularnej zażartości, jednocześnie temperamentna, rozbrajająca i nieoczywista, napełniona świadomie gwarem naturalnej niepewności. Ten drugi to historia osadzona wyraźnie w zajmującym motywie trójkąta miłosnego, pełna uszczypliwych scen i gestów gaszonej prowokacją nienawiści, to także fascynujący pokaz zakazanej namiętności. Kamila Mikołajczyk intencjonalnie narusza przestrzeń kobiecej wrażliwości, tym samym zniewala zmysły i pobudza wyobraźnię, finalnie pozostawia wyśmienite wrażenia oraz trudne do ujarzmienia łzy.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Niegrzeczne Książki

„ROZDZIELIŁO NA ŻYCIE” – WIKTORIA GISCHE | Angażująca, dosadna, pełna wstrząsających zdarzeń!

„ROZDZIELIŁO NA ŻYCIE” – WIKTORIA GISCHE | Angażująca, dosadna, pełna wstrząsających zdarzeń!

Prawdziwy ból nigdy nie opuszcza duszy. Wielokrotnie staje się drzazgą na długie lata, nierzadko wręcz na całe życie – drzazgą przykrą, nieznośną, przytłaczającą. Wiktoria Gische wymownie o tym przypomina – nie szczędzi bowiem swojej kreacji trudnych scen, każe jej wrócić myślami nie tylko do parszywej nazistowskiej codzienności, ale też do niedoskonałej rodzinnej fotografii. Rozdzieliło nas życie to powieść odczuwalnie przejmująca i mocno refleksyjna, jednocześnie piękna i urzekająca w zarysowanej świeżości młodzieńczych uczuć.

A wszystko zaczyna się w przestrzeni współczesnej, w jednej z berlińskich kancelarii, gdzie odczytany ma zostać testament brata głównej bohaterki. W postawie starszej charakternej kobiety dominuje niechęć i odraza, może nawet nienawiść. Bo przecież wspomnienia nieustannie wrzynają się w wyobraźnię, nie pozwalają zapomnieć, szczególnie te gorzkie, bolesne i nieobliczalne – to w nich zaszyta zostaje historia przepełniona fetorem nadciągającej zawieruchy. To Nina zdaje się snuć tę opowieść, chociaż autorka otwarcie stawia na narrację tradycyjną. I ewidentnie domaga się skupienia – zmyślnie bowiem lawiruje datami, nakreśla powiązania, przenosi się do znamiennych zdarzeń z naruszonych życiorysów. Fabularnie wkrada się przede wszystkim do czasów pierwszej wojny światowej oraz międzywojnia, przywołuje tym samym dwie intrygujące kobiece twarze. Z jednej strony utrwala portret kobiety wybrakowanej – matki nasączonej strachem, bezradnością oraz wyrażonym chorobą dziecka przygnębieniem, z drugiej natomiast tworzy obraz kobiety hardej i zauważalnie niespełnionej, usilnie łaknącej towarzystwa, wieczornego życia oraz prowokacyjnej namiętności. Dora to kreacja wizualnie nieprzyjemna i przerażająca, osadzona nie tylko w toksycznym egoizmie dnia, ale też wiernie oddana nurtom ideologii hitlerowskiej. Na podstawie tego małżeństwa, Gische podkreśla ówczesne relacje, plastycznie nakreśla podziały wewnątrzmałżeńskie, różne spojrzenia i wzajemne rozczarowania.

Najważniejsza zdaje się być jednak sama Nina – jeszcze nastoletnia, śpiesznie identyfikująca skażenia życia, jednocześnie otwierająca się właśnie na wrażliwość oraz nowe doznania uczuciowe. Motyw pierwszej miłości niewątpliwie nadaje tej powieści wzruszającego charakteru, obarczony zostaje bowiem tęsknotami i boleśnie upominającą się niepewnością jutra. Ten tytuł to także brutalne różnice w obranej scenerii. Czytelnik przemierza bowiem ulice pozornie bezpiecznego Śląska, a po chwili ponownie wkrada się wzrokiem do nieobliczalnego w treściach politycznych Berlina – naznaczonego mocno zaakcentowaną tu zmianą. Swawolne, wręcz wyuzdane oblicze przedwojnia kontra szare i znudzone miasto, którego barwą staje się czerwona flaga ze swastyką. Berlin zostaje nasycony czerwienią, niczym spływającą po nim krwią.

Angażująca, dosadna, pełna wstrząsających zdarzeń! Powieść Rozdzieliło nas życie wyraźnie domaga się uważnego czytelnika – to historia rozczulająca w naruszonym motywie nastoletnich uczuć, jednocześnie przeszyta bólem i palącą tęsknotą, optycznie niepozbawiona ofiar. Niektóre sceny dosłownie miażdżą serce, nie chcąc pozostać zapomniane. Wiktoria Gische świadomie kontrastuje fanatyczną fascynację ideologią nazistowską z próbą ocalenia rodziny oraz usilnym pragnieniem normalności, umyślnie szkicuje też dwa skrajne portrety kobiecości – gdzieś ukradkiem nieprzerwanie utrwala myśl o wielu twarzach miłości.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Mando

„DOPÓKI ROSNĄ CYTRYNOWE DRZEWA” – ZOULFA KATOUGH | Niezwykle wstrząsająca narracja!

„DOPÓKI ROSNĄ CYTRYNOWE DRZEWA” – ZOULFA KATOUGH | Niezwykle wstrząsająca narracja!

Książki osadzone w gąszczu wojny zawsze poruszają serce. Niełatwo bowiem przejść obojętnie obok scen nasyconych strachem, cierpieniem, bezradnością. Nawet jeżeli obrana historia ma fikcyjne fundamenty, często okazuje się trudnym i zatrważającym doświadczeniem, z pewnością sprzyjającym przybliżeniu brutalnej prawdy. Zoulfa Katough kieruje wzrok w stronę przygniecionej wojenną zawieruchą Syrii – tym samym sprawia, że powieść Dopóki rosną cytrynowe drzewa staje się w odczuciu nie tylko smutna i poruszająca, ale też wymowna i mocno refleksyjna.

Tu nie ma przestrzeni na delikatne epizody, a najwierniejszym przyjacielem okazuje się przeszywająca niepewność. Niespodziewane naloty bombowe, nagminne ataki, brak podstawowej żywności, nieustannie panosząca się śmierć – tak wygląda Syria walcząca w wolność, tak zobrazowana zostaje codzienność młodej bohaterki. Salama to kreacja dostrzegalnie zagubiona i rozdarta, jednocześnie odważna, zdeterminowana i niezłomna w podejmowanych działaniach. Miała dom, rodziców i kochającego starszego brata, miała też spełnić się w wymarzonej roli – zostać farmaceutką, a jednak czytelnik wdziera się w jej egzystencję w momencie namacalnie gorszym, bardziej radykalnym i nieobliczalnym. I z łatwością definiuje w niej miłość do kraju oraz naturalny instynkt to udzielania pomocy. To niesamowita bohaterka – wolontariuszka, nieustraszona w obliczu makabrycznych scen, pomagająca rannym w ukojeniu bólu, niejednokrotnie ratująca życie lub trzymająca za rękę w ostatnim dziecięcym tchnieniu. Autorka przedstawia rzeczywistość fabularną niezwykle obrazowo, nie pomija nawet najbardziej drastycznych kadrów – każe odbiorcy wręcz fizycznie zakraść się w ten rozdzierający klimat, poczuć duszące opary wojennego dymu, przeniknąć sedno kobiecej bezsilności. I zrozumieć tlącą się nieprzerwanie potrzebę ucieczki do Europy – ucieczki szalenie ryzykownej, drogiej i przecież w sercu zwyczajnie niechcianej, a jednak dającej nadzieję na względną zwyczajność.

Niezwykle wstrząsająca narracja – nasączona niszczącym okrucieństwem, przygnieciona drastycznymi scenami, osadzona boleśnie w strachu, desperacji i miażdżącym poczuciu dziewczęcej bezsilności. Zoulfa Katough świadomie fabularyzuje codzienność Syryjczyków walczących o wolność, akcentując zarówno nieobliczalny charakter działań wojennych, jak również obezwładniającą potrzebę normalności. Tu ucieczka zdaje się być jedynym synonimem bezpieczeństwa – nawet, jeżeli wiąże się z ogromnym ryzykiem. To historia w każdej stronie niepokojąca, gorączkowa i mocno refleksyjna, jednocześnie uczuciowa, piękna i niepowtarzalna.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem We need YA

„HAPPY PLACE” – EMILY HENRY | Melancholijna, nieśpieszna, refleksyjna!

„HAPPY PLACE” – EMILY HENRY | Melancholijna, nieśpieszna, refleksyjna!

Niemal każdy ma swoje ulubione miejsce. Najczęściej to po prostu dom lub sceneria wyjęta wprost z otchłani cudownych rodzinnych wspomnień, innym razem kierunek regularnych wypraw. Emily Henry tworzy właśnie taką przestrzeń – nasączoną przyjacielską nutą oraz romantycznym wdziękiem, także aurą wakacyjnych doznań, a jednak znacząco naruszającą czułe struny. Happy Place to powieść obyczajowa o wyraźnie refleksyjnym smaku – odczuwalnie nieśpieszna, rozczulająca i melancholijna.

Ta rozkoszna okładka to intencjonalnie narzucone pozory. Bo chociaż czuje się tu zapach beztroski oraz powiew morskiego powietrza, to jednocześnie z łatwością można dostrzec skrajną niepewność uczuć. Brzemieniem okazuje się brak rozmowy – w grupie przyjaciół nikt nie wie o bolesnym rozstaniu, a zainteresowani nie chcą nikomu psuć zabawy w trakcie corocznego wypoczynku. Właśnie tak zaczyna się pakt poparty gestem dwóch złamanych serc. Harriet i Wyn zakończyli niedawno wspólny rozdział życia – z kobiecych słów można wysnuć myśl o wyjątkowej miłości, pogrzebanej raptownie drogą pokrętną i niedopowiedzianą, z pewnością nie do końca zrozumiałą. Narracja pierwszoosobowa sprawdza się tu idealnie – pozwala dogłębnie wgryźć się w niefortunną sytuację bohaterki, poczuć jej wątpliwości oraz oczywiste przerażenie w obliczu pokerowej gry, którą właśnie uskutecznia z byłym partnerem. Można spodziewać się tu scen rodem z czarującej komedii romantycznej, a jednak autorka regularnie zabiera ten oczekiwany żartobliwy ton, w zamian przywołując znamienne retrospekcje. Tak czytelnik wkrada się do wymownych fragmentów przeszłości, obserwuje początek znajomości oraz smutne epizody, które ujarzmiły pochmurne zwieńczenie tego związku. Tym samym odkrywa optycznie minorowy i zauważalnie pasywny wydźwięk tej historii – zarówno w kontekście przybliżonej tu relacji dwojga ludzi, jak również w portrecie uroczej przyjacielskiej więzi. I chociaż trudno tu o jakiekolwiek zaskoczenie fabularne, całokształt okazuje się widowiskiem przyjemnym dla oka.

Melancholijna, nieśpieszna, refleksyjna – nasączona nie tylko wakacyjną scenerią, ale też niespodziewaną szarością dnia. Happy Place to przede wszystkim powieść obyczajowa z wyraźnie zaakcentowanym tu wątkiem romantycznym oraz niezmiennie rozczulającym motywem drugiej szansy, to także definicja przyjaźni domagającej się szczerej rozmowy. Emily Henry przedziera się przez gorycz uczuć w sposób niezwykle kameralny i życiowy, jednocześnie świadomie zmierza w kierunku przewidywalności – tu fabularnie nie ma nic spektakularnego, finał też można uznać za oczywisty, a jednak nie przeszkadza to w esencjonalnym przeżywaniu kolejnych scen.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Kobiecym

„KOŁYSKI RZESZY” – JENNIFER COBURN | Przepełniona fanatyzmem i nieugiętością…

„KOŁYSKI RZESZY” – JENNIFER COBURN | Przepełniona fanatyzmem i nieugiętością…

Strach. Rozpacz. Cierpienie. Bezradność. Pustka. Okres II wojny światowej to niewątpliwie najczarniejszy i najbardziej bolesny fragment historii – znamiennie sportretowany nie tylko w treści wielu osobliwych dzieł, ale przede wszystkim w zapisie autentycznych wspomnień. Jennifer Coburn przedziera się przez ten trudny czas za pomocą przejmującej fikcji literackiej, jednocześnie pamięta o solidnych fundamentach. Kołyski Rzeszy to powieść nieprzeciętna i zatrważająca zarazem, dla wielu także odkrywcza i niespodziewana.

Ten absorbujący spektakl to trzy różne kobiety. Każda inna, każda inaczej definiuje nazistowski program hodowlany. Gundi Schiller to nieskazitelna piękność o seraficznie jasnych włosach – Niemka wizualnie idealna, fabularnie natomiast zachłyśnięta desperacką próbą zatuszowania żydowskiego pochodzenia nienarodzonego jeszcze dziecka. Hilde Kramer to kreacja zaślepiona ideologią faszystowską, w swych działaniach nieugięta i przebiegła, momentami wręcz fanatyczna – wiernie oddana ramionom nazistowskiego urzędnika. I wreszcie Irma Binz – zdeterminowana pielęgniarka, jednocześnie twarz niewidoczna i bierna politycznie, zmyślnie przymykająca oczy na okrucieństwo przymusowych adopcji. Bo przecież scenerię tworzą tu domy reprodukcyjne Stowarzyszenia Lebensborn – miejsce przerażające, złowrogie, nieobliczalne. Autorka wiarygodnie oddaje panujący w bawarskim ośrodku klimat, idealnie obrazuje też narzucone posłuszeństwo młodych kobiet – nie omija brutalnych scen, przywołuje matczyną bezradność i rozdzierający ból rozstania ze świeżo narodzonym dzieckiem. To sceny niesłychanie ciężkie i przygniatające, niezwykle plastyczne w kadrach rozemocjonowanej wyobraźni. Czytelnik naprzemiennie wdziera się w niepewność każdej z bohaterek – rozpoznaje obawy i targające nimi wątpliwości, dostrzega różne intencje i różne potrzeby serca.

Przepełniona fanatyzmem i nieugiętością, jednocześnie dramatyczna i poruszająca w przybliżeniu okrucieństwa nazistowskiego programu hodowlanego – fabularnie naznaczona spojrzeniem trzech zróżnicowanych poglądowo kobiet. Kołyski Rzeszy to historia zagnieżdżona wiarygodnie w przestrzeni surowej i niepokojącej – w bawarskich domach reprodukcyjnych Stowarzyszenia Lebensborn. To powieść niewyobrażalnie smutna w scenach przymusowej matczynej rozłąki, obarczona cierpieniem i rozdzierającą bezradnością, obciążona także obsesyjną fascynacją ideologią faszystowską. Propozycja z pewnością nieprzeciętna.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Mova

„MALACHAI. OFIARA” – KAROLINA DOMINIAK | Szalenie odważna ekspozycja mrocznej duszy!

„MALACHAI. OFIARA” – KAROLINA DOMINIAK | Szalenie odważna ekspozycja mrocznej duszy!

Nawet w najczarniejszym mroku czai się subtelność. Zazwyczaj niemile widziana i tym samym umyślnie tuszowa, często wręcz potępiana w skrojonych brudem myślach. Nie zawsze otrzymuje szansę na odegranie swojej delikatnej roli – czasami gubi się w ferworze brutalności, innym razem usilnie próbuje wyrwać się szponom przebiegłego zła. Szczególnie wtedy, gdy poczuje siłę prawdziwego przywiązania. Dokładnie tak jak w powieści Karoliny Dominiak. Naprawdę trudno uwierzyć, że Malachai. Ofiara to debiut literacki – w mojej opinii to historia nieprzeciętna i angażująca, jednocześnie demoniczna i przerażająca.

Tu nie ma przestrzeni na gesty ludzkiego dobra – autorka wyraźnie podkreśla diaboliczny, wręcz czysto szatański wizerunek zdarzeń. Czytelnik przekracza zatem ten mroczny próg na własną odpowiedzialność – nieustannie definiując zawiesistą aurę i krocząc niebezpiecznym grząskim gruntem, stając się przy tym świadkiem zatrważających i z pewnością ofensywnych scen. Tytułowy Malachai to bestia ciemności, postać niemal surrealistyczna – mężczyzna owładnięty duchem strutej przestępczości, bezlitosny, impulsywny i nieokiełznany, w duchu własnych myśli wręcz niezniszczalny. Niechybnie dostrzeżona Carmen pozornie zdaje się mniej ostra i mniej toksyczna, a jednak w jej postawie regularnie wyczuwa się równie intensywny aromat bezwzględności i nieprzejednania. Ta kobieta realnie potrafi zaskoczyć, w niektórych epizodach ocieka zepsuciem, staje się zuchwała i nieustraszona, potrafi zagrać nieetycznie, aby potwierdzić wagę własnej nikczemności. Ta dwójka nieprzerwanie toczy agresywną walkę – w przebiegu scen krwawą i niezwykle drastyczną, zauważalnie zatem ekstremalną, a jednak nasyconą traumą i przeszywającą chemią. To namiętność niezdefiniowana szybko w ustach bohaterów, jednocześnie oczywista w perspektywie zapatrzonego odbiorcy – w przybliżonych wizualnie zbliżeniach soczysta i oślepiająca, upominająca się jawnie o zdrapanie zabliźnionych ran. W mojej opinii brakuje jedynie właściwie dobranej narracji – najlepiej pierwszoosobowej, z udziałem nie dwóch, a trzech znamiennych kreacji. Ten zabieg pozwoliłby prawdopodobnie wedrzeć się w intymność czerni nieodwracalnie, a przynajmniej bardziej dosadnie.

Szalenie odważna ekspozycja mrocznej duszy – duszy odczuwalnie demonicznej i nieustępliwej. To tytuł bezsprzecznie brawurowy, intensywny i obezwładniający, fabułą zagnieżdżony dosłownie na krawędzi śmierci. Malachai. Ofiara to debiut nasączony strachem i rozdzierającą niepewnością, zagęszczony traumą oraz bezwzględnością słów, w gąszczu diabolicznych zdarzeń z pewnością nieprzewidywalny. Tu namiętność ma charakter nieobliczalny, scenicznie każe też na siebie czekać – w euforii przedstawionych zbliżeń, okazuje się dzika i nieposkromiona, jednocześnie mocna i przekonująca, ewidentnie domaga się dorosłego widza.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Feeria

„ARCHER’S VOICE. ZNAKI MIŁOŚCI” – MIA SHERIDAN | Historia nasączona eteryczną ciszą!

„ARCHER’S VOICE. ZNAKI MIŁOŚCI” – MIA SHERIDAN | Historia nasączona eteryczną ciszą!

Miłość zazwyczaj domaga się oficjalnej deklaracji. Tej wypowiedzianej głośno, naznaczonej świadomością wybranej chwili oraz esencjonalnym doborem zdań, jedynej i niepowtarzalnej w obrazie przywoływanych regularnie wspomnień. Ale to nie słowa budują piękno najważniejszych uczuć, w gąszczu odpowiednich gestów, okazują się wręcz zbędne i zupełnie niepotrzebne, stają się jedynie opcją – jak pokazuje powieść Mii Sheridan, niedostępną każdemu. Archer’s Voice. Znak miłości to romans wszech czasów według serwisu Goodreads – dla mnie to przede wszystkim powieść niesamowicie wzruszająca.

Tu od początku wyczuwa się uroczy małomiasteczkowy klimat – prowadzony serdecznością mieszkańców, fabułą natomiast osadzony w nieprzyjemnej rodzinnej przeszłości, tak znamiennie kształtującej obecną postawę tytułowego bohatera. Archer Hale to niewątpliwie jedna z najbardziej charakterystycznych kreacji – młody mężczyzna o bursztynowych oczach, niemówiący, tajemniczy i wyraźnie pogubiony, odtrącony szeptem otaczającej go społeczności, dotkliwie zanurzony w szczelinach nieuchwytnej nikomu wrażliwości. To człowiek sponiewierany już jako dziecko – pozbawiony podstawowych zachowań w kontakcie z innymi ludźmi. Intrygujący w promiennej perspektywie Bree – kobiety zdeterminowanej i uroczej, fabularnie natomiast szukającej wytchnienia od ferworu przeżytych boleśnie traum. Ich spotkanie można uznać za przypadkowe lub po prostu niefortunne, a jednak staje się zalążkiem niespodziewanej namiętności – nasyconej szczerością definiowanych wzajemnie pragnień. Autorka nie unika opisów scen erotycznych – szkicuje ich przebieg z dużą subtelnością, podkreślając coraz bardziej soczysty i zmysłowy charakter tej wyjątkowej znajomości. Jednocześnie akcentuje nieporadność bohatera w obliczu odkrywanej intymności, utrwala naturalne zawstydzenie oraz przeszywającą potrzebę zwyczajności, eksponuje także nieprzeciętną cechę interpersonalną – umiejętność posługiwania się językiem migowym. Tu wszystko zdaje się ocierać o subtelność i niepewność, pojawia się także niepokojący motyw zazdrości oraz konieczność pogodzenia się z dawnymi demonami.

Nadzwyczaj delikatna, wzruszająca, uczuciowa – historia nasączona eteryczną ciszą oraz sugestywnym pragnieniem normalności, zabrudzona paskudną traumą, niepewnością i nagminnie upominającą się zawiścią. Bolesne dzieciństwo, rozdzierająca tęsknota i nieprzyjemnie panosząca się zazdrość – tu nie ma przestrzeni na rozkoszną emocjonalną słodycz, w zamian klaruje się ofensywna potrzeba eksplorowania granic intymności oraz naturalna konieczność zdefiniowania portretu własnej tożsamości. To namiętność absolutnie romantyczna – skażona nieodwracalnym smakiem przeszłości, a jednak w doznaniach nieprzeciętna, zmysłowa i fascynująca.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Znak

„REKOMPENSATA” – ANGELIKA WASZKIEWICZ | Tu nie ma przestrzeni na uczuciową delikatność!

„REKOMPENSATA” – ANGELIKA WASZKIEWICZ | Tu nie ma przestrzeni na uczuciową delikatność!

Mafijna rzeczywistość zawsze rządzi się swoimi prawami. Bezwzględność charakterów, czysto honorowe zagrania i nieustanna pogoń za mrocznym wizerunkiem władzy – to właśnie te cechy podsuwa wyobraźnia w obliczu myśli o gangsterskiej codzienności. I to w tak bezdusznym świecie, osadzona zostaje debiutancka powieść Angeliki Waszkiewicz. Rekompensata to romans w każdej stronie niebezpieczny, szalony i przerażający, ale też pełen zmysłowej pikanterii.

Tu od początku łatwo zdefiniować bezduszność mafijnego świata. Bo przecież pojawia się paniczny strach i pojawia się bezradność – tak nieoczekiwane w oczach przyszłej panny młodej. A jednak coś wyraźnie nie pozwala powiedzieć magicznego „tak”. Intuicja narzuca ucieczkę – zaaranżowaną niecodziennym gestem, dopełnioną przebiegłością osobliwej przysługi, wyzwalającą z objęć prawdziwego zła. Właśnie tak Amelia trafia w sam środek mafijnego piekła – przybierając rolę przyjaciółki na jej własnym ślubie. Tak zainaugurowana zostaje ścieżka fabularna – naznaczona motywem wymuszonego niechybnie małżeństwa, odczuwalnie niepokojąca i nieokiełznana, pełna aktów niesprawiedliwości oraz wykrzyczanych słów bezsilnego potępienia. Wszystko w scenerii dostrzegalnie malowniczej, otulonej włoskim krajobrazem i murami zabytkowego kościoła, a jednak nasączonej boleśnie wrzynającą się bezbronnością głównej bohaterki. I chociaż w jej postawie wyczuwa się szczerą determinację, z czasem utrwalają się także objawy syndromu sztokholmskiego. Enzo to bez wątpienia przystojny mężczyzna – nasycony chłodną brutalnością i pewną surowością działań, jednocześnie dotknięty traumą, gdzieś wewnątrz z pewnością zraniony. Między tą dwójką nie ma miejsca na uczuciowy lukier – wykreowana namiętność zdaje się być wręcz despotyczna i nieprzejednana, a jednak porywająca, upojna i nienasycona. Niektóre epizody zmyślnie utrwalają męską wyniosłość oraz pogardliwą nonszalancję – to zapewne akcenty nieprzyjemne dla czytelniczego oka, ale bez dwóch zdań wiarygodnie obrazują nabyte dziedzicznie zachowania ważnych członków mafii. Finał dla wielu okaże się mocno zaskakujący – dla mnie to potwierdzenie domysłów, które przyczaiły się szeptem w trakcie lektury.

Tu nie ma przestrzeni na uczuciową delikatność! Rekompensata to niewątpliwie soczysty i fascynujący, ale też mocno brawurowy i z pewnością nieobliczalny romans mafijny – naładowany gangsterską brutalnością, fabularnie zuchwały i nieokiełznany, w emocjach porywisty, szalony i odurzający. Angelika Waszkiewicz ze śmiałością wdziera się w ten niebezpieczny świat, narusza też dwa ekscytujące motywy literackie: enemies to lovers oraz spontanicznie aranżowane małżeństwo – to w nich zaszyta zostaje kobieca złość, to w nich osadzona zostaje dzika namiętność, to w nich czai się wyrafinowana męska przebiegłość.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Niegrzeczne Książki

„FANTASTYCZNA JANE AUSTEN. DUMA I UPRZEDZENIE” – JANE AUSTEN, KATHERINE WOODFINE | Nadal tak samo uniwersalna i rozbrajająca!

„FANTASTYCZNA JANE AUSTEN. DUMA I UPRZEDZENIE” – JANE AUSTEN, KATHERINE WOODFINE | Nadal tak samo uniwersalna i rozbrajająca!

Powieści Jane Austen nieustannie zdumiewają swą popularnością. Twórczość zapisana ironicznym słowem i barwnymi niuansami, nasycona romantyzmem, odczuwalnie nasączona atmosferą angielskich obyczajów przełomu XVIII i XIX wieku – myśl o światowym fenomenie nasuwa się tu mimowolnie. Katherine Woodfine podejmuje się zatem czegoś osobliwego – wdziera się w ten absolutnie wyjątkowy świat, aby przystosować jego kształt dla młodszego oka. Tak powstaje historia uproszczona i wyraźnie zredukowana, w swej niepowtarzalnej fabule oczywiście niezmienna.

Samo wydanie z pewnością robi wrażenie. Szczególnie pięknie wtopione ilustracje Églantine Ceulemans – rozsiane dostrzegalnie gęsto, detaliczne, nierzadko rozbrajające, ewidentnie podkreślające humorystyczny ton samej książki. Ta wydaje się atrakcyjna i przystępna dla młodego odbiorcy, zgodnie z zaleceniami nawet dziewięcioletniego. Świetne dopełnienie uroczej treści stanowi niemal fotograficzne drzewo genealogiczne rodziny Bennetów oraz zachowany w tej samej obrazowej formie wykaz pozostałych postaci zaangażowanych w akcję, a także skondensowana notka dotycząca samej epoki. Koncepcja autorki to swego rodzaju kamuflaż – wizualnie polega na wyretuszowaniu opisowej części i pozostawieniu jedynie najbardziej znamiennych fragmentów. Ten zabieg pozwala płynnie zakraść się w szczeliny fabularne, jednocześnie minimalizuje zarys scenerii społecznej oraz przyrodniczej – dla niektórych kluczowy, dla innych neutralny lub może nawet zbędny. To należy pozostawić ocenie indywidualnej.

Katherine Woodfine intencjonalnie narusza twórczość niezastąpionej Jane Austen, aby zainteresować jej czarującym smakiem także młodszego czytelnika. Zachowuje to, co można uznać za elementarne – spójność zdarzeń, swoisty ironiczny humor i zabawne przemyślenia, rezygnuje natomiast z opisowej formy, aranżując historię bardziej esencjonalną i przystępną, jednocześnie niezmienną w treści fabularnej, nadal tak samo uniwersalną i rozbrajającą. Wisienką na torcie okazują się piękne ilustracje Églantine Ceulemans – ujmujące i charyzmatyczne, świetnie oddające uszczypliwy charakter obrazowanych scen.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Zielona Sowa

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger