„NARZECZONE CHOPINA” – MAGDA KNEDLER | „Grzechem byłoby chcieć więcej.”
Tylko ten, kto dotknął prawdziwej miłości, zna ciężar emocji, jakie to piękne uczucie za sobą niesie. To przecież nie tylko zauroczenie i swoista fascynacja, ale też realna troska, ból związany z tęsknotą, nierzadko także głucha zazdrość. To właśnie te uczucia przychodzą mi na myśl po uroczo sfabularyzowanej, a przede wszystkim dogłębnej interpretacji listów oraz zapisków samego Chopina, o jaką pokusiła się niesamowita Magda Knedler. Narzeczone Chopina to pasjonująca i niezwykle kobieca powieść, ozdobiona pięknymi wizjami namiętności, drobnymi gestami i zaskakującymi uczuciami, o których w nadzwyczaj osobliwy sposób opowiadają cztery wyjątkowe kobiety. Kobiety Fryderyka Chopina.
Młodziutka śpiewaczka Konstancja Gładkowska, zmysłowa malarka Maria Wodzińska, posądzana o niemoralną duszę pisarka George Sand i wytworna pianistka Jane Stirling. Cztery niezwykłe kobiety, dostrzegalnie różne, a jednocześnie darzące szczerym uczuciem tego samego mężczyznę. Wielbionego na salonach wielkiego kompozytora, niebywałego twórcę, tak niezwykle kruchego ciałem, a przy tym mocno skromnego, życzliwego, wręcz potulnego. Właśnie taki obraz Fryderyka Chopina podpowiada wyobraźnia po lekturze Narzeczonych Chopina. Powściągliwy w zachowaniu, zauważalnie zdystansowany do własnej strefy uczuciowej, poświęcony zdawał się być tylko tej jedynej, najważniejszej kobiecie swojego życia – muzyce, która wyraźnie niosła go od rozpieszczonych młodzieńczych lat aż po ten najtrudniejszy, schyłkowy okres jego życia. Chopin był geniuszem – to oczywistość, ale był też prawdziwie schorowanym człowiekiem. To właśnie ta smutna odsłona życia kompozytora, często jawi się w monologach prowadzonych przez kobiece bohaterki.
Zaproponowana forma monologu to z pewnością temat warty szerszej dyskusji. Opisana jako powieść historia czterech miłości Chopina, odczuwalnie zdaje się wcale powieścią nie być. Od powieści oczekuje się przecież głównego bohatera, do którego możemy się w jakiś sposób przywiązać. Frycek, jak pięknie nazywała Chopina Konstancja Gładkowska, nie jest tu głównym bohaterem, choć jest jednocześnie nicią, która łączy pozostałe pierwszoplanowe postaci w jedną sfabularyzowaną całość. Naprawdę niełatwo jest ten tytuł zaklasyfikować, może nawet nie trzeba, w moim odczuciu jest to jednak bardziej zbeletryzowana próba biografii, aniżeli powieść. Warto dodać, iż jest to próba pięknie ubrana w formę spisanych wywiadów. Bo przecież panie zdają się mieć rozmówcę, dziennikarza, który niejako kieruje formą ich wypowiedzi. Bardzo podobały mi się te wydawnicze wstawki. To one nadawały tym monologom pewnej osobliwości. I jeszcze ten zachwycający styl językowy, tak pięknie rozchodzący się po zachłannej wrażliwości czytelnika. Niekoniecznie łatwo przystępny, a jednak przyciągający.
Zachwycam się! Zachwycam się nieznaną mi wcześniej historią miłości, zachwycam się szaleńczymi namiętnościami i wreszcie zachwycam się niecodzienną formą przekazu, która może nie jest najłatwiejszą w odbiorze i z pewnością wymaga skupienia, a jednak przynosi tak pożądaną przyjemność i satysfakcję. Choć może to zaskoczyć, Fryderyk Chopin nie jest głównym bohaterem tej historii. A jednak to właśnie on – wielki kompozytor i niezwykle kruchy człowiek w jednym – tworzy osobliwą nić łączącą cztery kobiece życiorysy w jedną bogatą fabularną całość. Narzeczone Chopina to niebywale subtelna, bardzo kobieca i przede wszystkim mocno pasjonująca próba zarysowania życia kobiet, które towarzyszyły Fryderykowi Chopinowi na różnych etapach jego geniuszu. Książkę Magdy Knedler polecam każdej kobiecie.
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Mando.