„NIESPEŁNIONA MIŁOŚĆ” –  MIROSŁAWA KARETA | Esencjonalny obraz końcówki XIX wieku!

„NIESPEŁNIONA MIŁOŚĆ” – MIROSŁAWA KARETA | Esencjonalny obraz końcówki XIX wieku!

Przełom XIX i XX wieku to źródło wyjątkowej inspiracji dla pisarzy, dla odbiorców natomiast – okres niezwykle intrygujący, ciekawy i pełen przejmujących doznań czytelniczych. Wiernie oddane realia potrafią niemal namacalnie przenieść czytelnika w minione czasy, zapraszając go w poruszającą i niezapomnianą podróż. Dokładnie takie wrażenia towarzyszą odbiorcy w tracie lektury Niespełnionej miłości Mirosławy Karety – książki stanowiącej drugi już tom sagi historycznej Wydziedziczone.

Autorka świetnie obrazuje minioną rzeczywistość, nie ubarwia wybranych czasów, nie dodaje im też zbędnych dekoracji. Skupia się na ludziach, przede wszystkim na młodych kobietach, które w trudzie własnego ubogiego życia, mają prawdziwe ambicje i pragną dla siebie czegoś więcej – chcą urealnić własne marzenia i mimo wyraźnej biedy, po prostu zaistnieć. Los jednak nie zawsze sprzyja, często wręcz zdaje się utrudniać każdy kolejny krok. Niesłuszne oskarżenia o kradzież, brutalne pozbawienie posady, nieprzyjemne choroby, nieoczekiwane zagrożenia – tu każdy dzień zdaje się być obarczony niespodziewanym trudem. Każdy zdaje się być bolesnym doświadczeniem, budzącym nadzwyczaj skrajne emocje.

Historia młodej Józi to opowieść o niesamowitym harcie ducha oraz marzeniach kiełkujących w rażącej biedzie, ale też mocno intensywne doznania, których czytelnik mimowolnie doświadcza razem z główną bohaterką. To także zarys społecznych kontrastów, jawnej niesprawiedliwości, burzliwej polityki i pięknych artystycznych akcentów, które autorka regularnie przemyca do fabuły. Witold Pruszkowski czy Jacek Malczewski – to przecież autentyczne nazwiska, które nadają tej powieści osobliwego smaku. Podobnie jak sama Józia – niezwykle ambitna, młoda i dostrzegalnie subtelna dziewczyna, która mimo wielu trosk i smutnych przeżyć, stara się dzielnie przeć do przodu. Jej spotkanie z malarzem owocuje niecodziennym uczuciem, dzięki któremu poznaje nieznane sfery własnej uczuciowości. Pięknie podpatruje się sceny z udziałem tej bohaterki.

Niezwykle kobiecy, przejmujący i esencjonalny obraz końcówki XIX wieku! Niespełniona miłość to drugi już tom poruszającej sagi Wydziedziczone, historia wyraźnie budząca duże emocje, wielowątkowa w treści i świadomie prowadząca przez brutalną stronę ludzkiej niesprawiedliwości. To także niesamowity portret młodych ambitnych kobiet, które mimo bolesnych doświadczeń i wszechogarniającej biedy, dążą do realizacji własnych marzeń, próbują zaistnieć w świecie naznaczonym społecznymi kontrastami. I jeszcze te artystyczne akcenty, tak pięknie dopełniające całokształt fabularny! Drobne zapewnienie na koniec – spokojnie można wyruszyć w tę podróż bez znajomości poprzedniego tomu.
_____ 
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Mando

„WĘDROWNA APTEKARKA” –  INY LORENTZ | Zadziorna historia o wyraźnie buntowniczym smaku!

„WĘDROWNA APTEKARKA” – INY LORENTZ | Zadziorna historia o wyraźnie buntowniczym smaku!

Duet Iny Lorentz z uwielbieniem przenosi czytelników w barwnie zarysowane realia historyczne. Nasiąknięta średniowiecznym smakiem Nierządnica i porywająca saga o dziewiętnastowiecznym Trettinie to jedynie wybrane przykłady, którymi zachwycałam się kilka lat temu. Teraz przyszedł czas na XVIII wiek i awanturniczą Turyngię, tętniącą równie emocjonującym klimatem. Wędrowna aptekarka to, zgodnie z oczekiwaniami, naprawdę charakterny wstęp do nowej sagi historycznej.

W tym zauważalnie łotrzykowskim świecie, nie ma miejsca na żadne subtelności. Przypadkowo znaleziony skarb staje się kością rodzinnej intrygi, w której ludzkie życie pozbawione jest większej wartości, a największym wrogiem, okazuje się bliski krewny. Tu od początku trzeba zachować czujność, na każdym rogu czyhają bowiem niebezpieczeństwa, którym wtóruje pazerna chciwość wymieszana z nikczemną zazdrością. Trudno o bardziej angażujące doświadczenie – wymuszona rodzinną tragedią wędrówka tytułowej aptekarki, nastoletniej jeszcze Klary, naznaczona jest zrozumiałym strachem i naturalnymi wątpliwościami, ale też ogromną odwagą i typowo kobiecym uporem, które pozwalają bohaterce dzielnie pokonywać kolejne przeszkody na drodze.

Ta przygoda w odczuciu jest raczej nieśpieszna, wyraźnie dostosowana do wędrownego charakteru całej powieści, ale jednocześnie uzbrojona jest w kilka przerażających epizodów, które znacząco działają na wyobraźnię. Tym bardziej, że autorzy świetnie odnajdują się w budowaniu dawnej rzeczywistości, świadomie przerysowują niektóre opisy i celowo akcentują barbarzyńskie atrybuty ówczesnych mężczyzn. To właśnie sceny napaści na podróżujące samotnie kobiety lub bezpodstawne oskarżenie o czary, dostarczają najwięcej emocji, w tym przodujące tu poczucie niepokoju oraz przeszywającą niepewność jutra.

Zadziorna historia o wyraźnie buntowniczym smaku! Rozpoczynając swoją przygodę z książkami Iny Lorentz, trzeba być świadomym jednego – twórczość niemieckiego duetu uzależnia i trudno się z tego nałogu uwolnić. Wędrowna aptekarka to początek kolejnej już emocjonującej sagi historycznej, książka mocno działająca na wyobraźnię, szalenie niebezpieczna w treści, nadzwyczaj charakterna i wyjątkowo angażująca. Powieść idealna dla miłośników awanturniczych czasów!
_____ 
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Sonia Draga.

„ŻYCZĘ MU ŚMIERCI” –  MATT WITTEN | Świetnie sfabularyzowany obraz dylematu moralnego

„ŻYCZĘ MU ŚMIERCI” – MATT WITTEN | Świetnie sfabularyzowany obraz dylematu moralnego

Nikt nie chce dowiedzieć się, jak bolesna jest nagła śmierć jedynego dziecka. Szczególnie wtedy, gdy śmierć ta jest wynikiem umyślnego morderstwa poprzedzonego brutalnym gwałtem. Trudno otrząsnąć się po tak traumatycznym wydarzeniu, prawdopodobnie nie da się całkiem wrócić do normalności, ale z pewnością można dociekać jednego – uznania winnego i wymierzenia mu sprawiedliwości. I właśnie taką historię przedstawia Matt Witten w zaskakująco poruszającej powieści Życzę mu śmierci.

W tytule tej książki zaszyta jest deklaracja, która jawnie podpowiada, że czytelnik ma do czynienia z thrillerem psychologicznym, treść jednak nie do końca potwierdzenia te wrażenia. W mojej opinii jest to przede wszystkim niezwykle przejmujący dramat natury rodzinnej, bezsprzecznie smutny, przykry i niepokojący w treści, a jednocześnie naprawdę drobiazgowy w opisie zachowań głównej bohaterki. I to upór Susan, niesiony obezwładniającą stratą sprzed dwudziestu lat, staje się adiunktem ścieżki fabularnej. A ta dotyka niebywale grząskiego, wręcz mocno kontrowersyjnego gruntu, jakim jest kara śmierci. Matt Witten nie stawia jednak pytania, czy orzeczona przez sąd śmierć, to sprawiedliwe ukoronowanie bólu, skupia się na oskarżonym i uznaniu jego winy. Dowodów bowiem w tej sprawie brak. Takie wątpliwości są odczuciem naturalnym, znane są zarówno z produkcji filmowych, jak i z realnego życia, ale sama intryga zdaje się być na tyle osobliwa i frapująca, że do końca obserwuje się jej bieg z żywym zainteresowaniem.

Ta historia mimowolnie przytacza myśl o ludzkiej moralności, wywołuje przeszywające poczucie niepewności i trudny do okiełznania smutek. Świadomie też pozbawiona jest tajemniczości – tu od początku możliwe są tylko dwa rozwiązania i to one stają się fundamentem zagadki, jaka niespodziewanie kiełkuje w głowie struchlałej bohaterki. Mimo upływu lat, kobieta wyraźnie nie może pogodzić się z dojmującą stratą, wielokrotnie przywołuje wspomnienia, wracając do czasów, gdy ukochana Amy była jeszcze na świecie. Jej kreacja okazuje się zaskakująco żywa, wiarygodna i przekonująca. Sama akcja zdaje się być nieśpieszna i świadomie skupiona na ludzkiej psychice – to właśnie ten zabieg pozwala dobrze utożsamić się z trudną sytuacją Susan.

Mocno poruszający dramat o podłożu rodzinnym! Książka jawnie prowadzona szlakiem kontrowersyjnego tematu, jakim niewątpliwie jest kara śmierci. W moim odczuciu jest to świetnie sfabularyzowany obraz dylematu moralnego, niezwykle dosadny w opisie determinacji głównej bohaterki i jednocześnie bezgranicznie smutny w treści fabularnej. Chociaż sama intryga ma celowo ograniczone możliwości, a akcja wyraźnie nastawiona jest na nieśpieszną analizę ludzkich wątpliwości, to całokształt czyta się z zaskakująco dużym zainteresowaniem. Naprawdę polecam!
_____
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem Kobiecym

„MORTALISTA” –  MAX CZORNYJ | Ten spektakl robi naprawdę wizualne wrażenie!

„MORTALISTA” – MAX CZORNYJ | Ten spektakl robi naprawdę wizualne wrażenie!

Zbrodnia zazwyczaj mrozi krew w żyłach i budzi jawne przerażenie, a wyrażona naocznie w formie brutalnie postępującego rozkładu ciała, wywołuje wręcz obrzydzenie. Nie każdy jednak w obliczu zwłok reaguje za pomocą nieproszonego wstrętu. Dla niektórych śmierć to fascynująca zagadka, szczególnie gdy jej przyczyna, wyraźnie pozbawiona jest naturalności. I właśnie takim typem człowieka jest Mortalista, tytułowy bohater powieści rozpoczynającej niecodzienną serię Maxa Czornyja.

Już pierwsze sceny wizualizują mocny kierunek tej intrygi – odnalezione przypadkiem zwłoki nauczyciela pozwalają snuć pierwsze teorie kryminalne, ale dopiero w połączeniu z makabrycznym znaleziskiem w postaci dziwnie upozowanych ciał dzieci, przybierają formę naprawdę szalonej tajemnicy. Czym dalej w las, tym sprawa zdaje się być coraz bardziej enigmatyczna, dziwna i niepokojąca. Chociaż sam finał może nie jest największym zaskoczeniem, to prowadząca do niego droga, z pewnością dostarcza odpowiednich emocji. Trzeba się natomiast przygotować na jedno – na zatrważająco dokładne opisy procesów pośmiertnych, niezwykle szczegółowe i przez to bardzo obrazowe, ale też świadomie przybrudzone aurą roztaczającego się wokół zła. Ta powieść dostrzegalnie ma zawiesisty klimat i chociaż niektóre fragmenty wymagają przez to większego skupienia, naprawdę warto się im w całości poświęcić.

Autor zapewnia odbiorcy niebanalne kreacje. Już sam dobór imion podpowiada, kto w tej historii ma wyróżniać się na tle innych. Bohaterem tytułowym okazuje się Honoriusz Mond, mężczyzna zauważalnie tajemniczy i osnuty depresyjną nutą, a przy tym szczerze zafascynowany procesem umierania, niezwykle inteligentny, profesjonalny i błyskotliwy. I chociaż odbiorca poznaje go jako człowieka zatrudnionego przez firmę sprzątającą mieszkania po zmarłych, to jego rola zdecydowanie nie ogranicza się do zacierania morderczego brudu. To jego doświadczenia oraz nieszablonowe myśli hobbystyczne sprawiają, że śledztwo przybiera tak nieoczekiwanego kształtu. Jego towarzyszką jest jego szefowa Allegra, która swoim naturalnie zakręconym charakterem, wzbogaca sceny o zaskakująco humorystyczne akcenty. Świetny duet, po którym można spodziewać się dosłownie wszystkiego.

Ten spektakl robi naprawdę wizualne wrażenie! Przerażająco brudne opisy zbrodni, drobiazgowy portret zjawiska pośmiertnego i unikalne kreacje, jawnie zafascynowane procesem umierania – to moje pierwsze skojarzenia z książką rozpoczynającą nowy cykl Maxa Czornyja. Mortalista to rewelacyjny tytuł na pograniczu thrillera i kryminału, nastawiony na charakterne osobowości, wielowątkową intrygę, dziwne tajemnice i nietuzinkowy humor. Polecam miłośnikom mocnych powieści kryminalnych!
_____ 
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Filia

„WSZYSCY UMARLI” –  ANNA ROZENBERG | Kawał solidnego kryminału!

„WSZYSCY UMARLI” – ANNA ROZENBERG | Kawał solidnego kryminału!

Kłamstwo wielokrotnie okazuje się najlepszym budulcem intrygi kryminalnej. Przemyślane zatajenie prawdy, zmowa milczenia, manipulacja i świadoma obojętność – te elementy często utrudniają pracę śledczą i wyraźnie nie dają spokoju, ale przede wszystkim przeradzają się w trudną do rozwiązania zagadkę. To w nich tkwi bowiem tajemnica zbrodni. I właśnie tak misterna sieć niedopowiedzeń tworzy ogniwa powieści Wszyscy umarli – najnowszej książki Anny Rozenberg, stanowiącej trzeci już tom serii kryminalnej z inspektorem Davidem Redfernem.

Ta historia szybko przybiera kształt rasowego kryminału. Niepokojące morderstwo lokalnego hodowcy koni, zabytkowy cmentarz jako enigmatyczne miejsce zbrodni i wreszcie wieloaspektowe śledztwo, prowadzone zaułkami ludzkiej obojętności. A w tym wszystkim on – wyraźnie struchlały inspektor, który mimo walki z demonami niedalekiej przeszłości i tym samym jawnej potrzeby odseparowania się od pracy w policji, mimowolnie podejmuje się kolejnego zadania. David Redfern to silna i naprawdę przekonująca kreacja. Autorka uzbraja bohatera w cały wachlarz ludzkich emocji, nie zapomina też o smutkach i słabych stronach – to, co najbardziej boli, ukryte jest głęboko i drastycznie gryzie każdego dnia. Ale jednocześnie staje się najlepszym motywatorem do dalszych działań. Nie ma bowiem wątpliwości, że w obliczu parszywego zła, Redfern potrafi świetnie wykorzystać swoje umiejętności – to zauważalnie analityczny tok myślenia, logika wiązania faktów oraz celna dedukcja, prowadzą go do ułożenia ostatniego fragmentu tej zagadkowej układanki.

Ta zbrodnia dostrzegalnie obarczona jest lokalną zmową milczenia. Autorce bezbłędnie udało się wykreować ducha zamkniętej społeczności, dzięki czemu śledztwo nieustannie zmienia tory, ewoluuje i sprawia wrażenie jeszcze bardziej tajemniczego oraz pełnego niedomówień. Zabierając się za ten tytuł, warto pamiętać o dwóch pierwszych częściach cyklu – nie znając wcześniejszych wydarzeń, czytelnik ewidentnie dużo traci, szczególnie w zakresie prowadzonej równolegle prywatnej sprawy inspektora. Pojawiają się tu liczne nawiązania do poprzednich tomów, które wymagają od nowego odbiorcy nie tylko większego skupienia, ale też umiejętnego rozeznania się w akcji.

Świetnie zaplanowana intryga, rzetelnie poprowadzona akcja i niezwykle klimatyczna historia - to naprawdę kawał solidnego kryminału! Zagłębiona w pozorach nieśmiałości angielska prowincja, zabytkowy cmentarz jako miejsce tajemniczej zbrodni, wielowątkowe śledztwo i obarczony chorobą inspektor, który walcząc z demonami niedawnej przeszłości, świadomie narusza mury szczelnie zamkniętej społeczności – tu każdy element układanki ma swoje miejsce. Drobna uwaga dla osób, które nie czytały poprzednich części cyklu – znajomość wcześniejszych zdarzeń, może znacząco powiększyć komfort czytania.
_____
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Czwarta Strona.

„WSTYD” –  ROBERT MAŁECKI | Historia nasączona destruktywnym wpływem wstydu…

„WSTYD” – ROBERT MAŁECKI | Historia nasączona destruktywnym wpływem wstydu…

Budzi rozdzierające poczucie niedoskonałości. Drażni. Krępuje i uwiera. Niejednokrotnie staje się zalążkiem życiowej przegranej, jest dojmujące i destruktywne. Rani do żywego. Nadmierne poczucie wstydu. Nie chodzi tu o słodkie zawstydzenie, a o paraliżujące uczucie, które w starciu z nieoczekiwanym zdarzeniem, rodzi kłamstwa i urealnia najbardziej szalone myśli… I właśnie tak toksycznym stanem przesiąknięty jest Wstyd, najnowsza powieść Roberta Małeckiego.

Tu nie ma prostych kreacji. Każdy bohater tkwi w złożonych szponach własnych doświadczeń, każdy zdaje się ukrywać prawdę i budować wokół siebie aurę ogłuszającej tajemnicy. Nic nie jest oczywiste, choć po drodze nieustannie jawią się kolejne gryzące podejrzenia. Jedno jest pewne – nikomu nie można tutaj w pełni zaufać. Trzeba zachować czujność i bacznie obserwować poszczególne sceny, aby finalnie odkryć, jak bardzo detalicznie zaplanowana jest cała intryga. Tu nie ma miejsca na przypadkowość zdarzeń – nawet pozornie mało istotne kłamstwa znajdują odpowiednie wyjaśnienie. Trzeba przyznać, że autor świetnie czuje się w konwencji thrillera kryminalnego, potrafi nie tylko zaskoczyć, czy zaintrygować sposobem rozwiązania zagadki, ale też prawdziwie przerazić.

W tej historii panuje mętny i zauważalnie hermetyczny klimat małej społeczności. Wyraźnie wyczuwa się tu ludzkie zło, a intensywna duszna aura, jedynie wzmacnia palące poczucie niepokoju. Do tego dochodzą opisy miejsc, niezwykle szczegółowe, barwne i przez to dobrze działające na wyobraźnię. Równie przekonująca okazuje się postać głównej bohaterki, czytelnik mimowolnie się z nią utożsamia, bez wahania wsiąka w jej umysł i próbuje zrozumieć przeżarte bolesną stratą myśli. Wspiera ją też w decyzjach, które mimo rozdzierającego serce dramatu, zdają się być naprawdę sensowne i logiczne.

Fenomenalny thriller kryminalny! Nadzwyczaj dobrze zobrazowany, zaskakujący i wyraźnie budzący przeszywające poczucie niepokoju. Z pewnością imponujący. Świetnie rozplanowana intryga, duszna aura zamkniętej społeczności i wszechobecne kłamstwo – ta historia nasączona jest destruktywnym wpływem wstydu na ludzkie życie i to właśnie na tej scenie, w obliczu niespodziewanego impulsu, urzeczywistniają się najbardziej nieobliczalne scenariusze. Naprawdę nieprzeciętna książka!
_____
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Czwarta Strona.

„GŁUSZA” –  MARK EDWARS | Szalenie niepokojąca historia!

„GŁUSZA” – MARK EDWARS | Szalenie niepokojąca historia!

To miejsce zdaje się być idealną zapowiedzią rodzinnych wakacji. Malowniczo położone, oddalone od cywilizacji, pięknie otulone zaciszem gęstego lasu. A jednak atmosfera szybko oddala myśl o upragnionym wypoczynku. Z pozornie niewinnych gęstwin, wyłania się bowiem niespodziewany strach, który w obliczu dawnej śmierci, zaczyna przerażać jeszcze bardziej. Ewidentnie chce dobrać się do zatrwożonych gości ośrodka wypoczynkowego. Właśnie tak mroczny klimat buduje Mark Edwards w przeszywającym thrillerze Głusza.

Rytualne morderstwo sprzed lat, złe duchy czające się w lesie i wreszcie skrywający się w leśnym mroku morderca. Tu nie ma miejsca na delikatne wątki fabularne. Opisy są wizualnie świetnie dopracowane, bardzo obrazowe, z pewnością mocno działają na wyobraźnię. Dzięki nim naprawdę wyczuwa się tu zapach lasu i rozpoznaje ponury smak odludzia, ale też dostrzega trudną do wyjaśnienia niechęć ze strony mieszkańców pobliskiej miejscowości. Tajemnice się szerzą, a początkowy beztroski klimat, błyskawicznie zamienia się w coraz bardziej niepokojący, mroczny i niebezpieczny. Czytelnik zatem stara się zachować ostrożność, momentalnie ogranicza zaufanie i mimowolnie zaczyna obserwować wszystkich bohaterów.

A trzeba przyznać, że kreacja postaci, szczególnie tych drugoplanowych, to jedna z najmocniejszych stron powieści. Tu nie ma przypadkowych osób, każda zdaje się być obarczona nutą tajemnicy i tym samym, każda może mieć wkład w mrożące krew w żyłach wydarzenia. Do fabuły zaangażowani są głównie młodzi bohaterowie, a tym samym książka, w odczuciu zdaje się być bardziej thrillerem młodzieżowym niż tradycyjnym. Zaproponowana akcja wyraźnie jest zróżnicowana, raczej nieśpieszna, ale są też momenty, w których mknie jak szalona i wymaga nie lada skupienia. Nie każdy może polubi się tu wątkiem rytualnych mordów, ale nie zmienia to faktu, że to właśnie on dostarcza niekonwencjonalnych wrażeń.

Szalenie niepokojąca historia! Zaszyta na leśnym odludziu, otulona przeszywająco mętnym klimatem, fabularnie nadzwyczaj tajemnicza. Głusza to świetnie poprowadzony thriller, w odczuciu nieco młodzieżowy, ale przede wszystkim mroczny, przerażający i skrajnie niebezpieczny. Zadziwiające rytualne mordy, duchy czyhające w gęstwinach i ukrywający się w gąszczu lasu morderca – tu nie ma miejsca na nudę, trzeba zachować najwyższą ostrożność i uważnie obserwować każdą scenę. W tej książce wszystko się może zdarzyć.
_____
Recenzja we współpracy z wydawnictwem MUZA.

„DO WESELA SIĘ WYROBIĘ” –  ANNA CHABER | Przeurocza historia z piękną lekcją życia!

„DO WESELA SIĘ WYROBIĘ” – ANNA CHABER | Przeurocza historia z piękną lekcją życia!

Ślub. Długo oczekiwany dzień, często uznawany za najważniejszy w życiu. Aby jednak doszło do rodzinnej ceremonii oraz świętowania wzajemnego uczucia, trzeba dokładnie wszystko zaplanować. Nie zawsze wszystko idzie jak po maśle. Najczęściej przeszkodą jest brak środków finansowych, ale zdarzają się też takie sytuacje, w których pieniądze nie grają roli, za to trudnością okazuje się zbyt mała ilość czasu. I właśnie o takim przypadku opowiada Anna Chaber, w swojej najnowszej powieści Do wesela się wyrobię. I co ciekawe, to nie państwo młodzi są tu głównymi bohaterami!

Autorka już na wstępie robi coś pięknego – oddaje głos Oli, która mimo sceptycznego nastawienia co do samej instytucji małżeństwa, w obliczu sytuacji kryzysowej, jaką jest brak chętnej konsultantki ślubnej, decyduje się podjąć największego wyzwania w swoim życiu – postanawia zorganizować ślub najbliższej przyjaciółki. To właśnie narracja pierwszoosobowa sprawia, że odbiorca tak łatwo utożsamia się z główną bohaterką, rozumie jej wątpliwości i próbuje wspierać w najbardziej traumatycznych chwilach. A nie jest łatwo! Na każdym etapie przygotowań dzieją się bowiem takie sceny, które jawią się niczym olbrzymie fatum nad zbliżającym się weselem. Czyżby ktoś celowo próbował sabotować to wyjątkowe wydarzenie?

Ten scenariusz rozpisany jest z przyjemną precyzją! W historii wyczuwa się oczywiście dominujący ton powieści obyczajowej, a jednak Anna Chaber uzbraja fabułę w coś niebywałego – w umiejętnie wplecioną intrygę, która regularnie dostarcza szalonych wrażeń. Szczęśliwie Ola to ekstrawertyczna dusza, kobieta szalenie ambitna, konsekwentna i mimo skrzętnie zakopanej wrażliwości, uparcie dążąca do celu. To właśnie jej determinacja sprawia, że fabuła brnie do przodu, a splot niezapowiedzianych zdarzeń, wywołuje częsty uśmiech na twarzy czytelnika. Bo trzeba przyznać jedno – humoru tu nie brakuje! Podobnie jak nuty refleksji oraz życiowych mądrości – dotyczących zarówno przodujących tu uczuć przyjaźni i miłości, jak również ambicji korporacyjnych, różnych aspektów zazdrości oraz ogólnego zaufania do drugiej osoby.

Przeurocza historia! Napisana z zaskakującą lekkością, niezwykle zabawna i przede wszystkim bardzo pouczająca! Do wesela się wyrobię to niesiona skrzętnie wplecioną zagadką powieść obyczajowa, w której weselne szaleństwo, nieustannie powoduje potok burzliwych emocji. Akcja jest mocno żywiołowa i dużo się tu dzieje, warto więc prowadzić uważne obserwacje i wyłuskiwać z nich piękne lekcje życia. A trzeba przyznać, że książka ta, w swej jawnej przyjemności, ma wyjątkowo refleksyjny charakter!
_____
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Czwarta Strona.

„SPACERUJĄCY Z KSIĄŻKAMI” –  CARSTEN HENN | Zachwycająca książka!

„SPACERUJĄCY Z KSIĄŻKAMI” – CARSTEN HENN | Zachwycająca książka!

Książka. Dla niektórych tylko przedmiot, miła dla oka ozdoba lub niepotrzebny zbieracz kurzu, dla innych przyjemny umilacz czasu, źródło wiedzy naukowej lub prawdziwa przygoda. Każdy patrzy na książki inaczej i właśnie to sprawia, że literatura jest aż tak uniwersalna, zachwycająca i wartościowa. Jest też pewien wyjątkowy księgarz, dla którego powieść to nie tylko pięknie oprawiona historia, to raczej osobliwa definicja bliskości z drugim człowiekiem – ten wyraźnie zamyślony starszy pan, uroczo wykreowany przez Carstena Henna, to bohater przepięknej powieści Spacerujący z książkami.

Już sam tytuł podpowiada, że czytelnik ma do czynienia z historią nietuzinkową. Kameralna księgarnia, otulający zapach starych dzieł, księgarz roznoszący książki i wreszcie ona – tajemnicza dziewczynka, która nie pytając nikogo o zdanie, postanawia towarzyszyć starszemu panu. Ile uroku dodaje spacerom ta młoda dama! Ta opowieść bezsprzecznie dostarcza nadzwyczajnych doznań, otula ciepłem, wspiera słowem i świadomie motywuje do dzielenia się dobrem. To jedna z tych książek, które zdają się być jednym wielkim cytatem – łatwo się w niej zakochać, jeszcze łatwiej podziwiać piękno kolejnych scen, tak prostych w samej fabule, a tak ważnych w przekazie.

Ta historia mimowolnie porusza najgłębsze struny. W odczuciu staje się nie tylko uroczym drogowskazem życia, ale też szeroką definicją samotności – nietrudno bowiem zauważyć, jak ważna w tej historii okazuje się potrzeba kontaktu z drugim człowiekiem. Najlepszym przykładem jest sam księgarz, który w codziennie napotykanych twarzach, w gruncie rzeczy nieznajomych, doszukuje się znanych sobie postaci literackich – wyraźnie szuka w nich przyjaciół, dzięki którym jego własna samotność, staje się nieco mniej drażniąca. To właśnie takie smaczki skrywa powieść Carstena Henna. Wyraźnie skłania do refleksji, każe spojrzeć na własne życie, zrewidować wartości i poruszyć niedoceniane często zasoby ludzkiej empatii.

Zjawiskowa książka! Nasycona nadzieją i ekspresją pięknego słowa, rozkosznie otulająca ciepłem i zaskakująco głęboka w treści – po prostu jedyna w swoim rodzaju! W moim odczuciu jest to portret najważniejszych ludzkich wartości, obrazowo definiujący różne oblicza samotności – to wyjątkowa historia, świadomie skłaniająca do refleksji, niewątpliwie urocza i cudownie rozpływająca się po wyobraźni. Mocno esencjonalna powieść, którą powinien przeczytać każdy!
_____
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Marginesy.

„UCIEKINIERKA I UŁAN” –  JOANNA WTULICH | Intrygujący spektakl pełen hardej namiętności!

„UCIEKINIERKA I UŁAN” – JOANNA WTULICH | Intrygujący spektakl pełen hardej namiętności!

Epoka napoleońska to nie lada gradka dla miłośników powieści kostiumowych. Buńczuczne przemarsze wojsk ekscytują i skutecznie przyciągają uwagę, ale nietrudno zaważyć, że często stanowią jedynie tło dla bardziej obyczajowej części fabularnej. I właśnie taką historię, wyraźnie uformowaną na kształt romansu historycznego, proponuje czytelnikom Joanna Wtulich, w niezwykle emocjonującym tytule Uciekinierka i Ułan.

Już sam tytuł podpowiada, że odbiorca ma do czynienia z romansem kostiumowym o mocno przygodowym charakterze. I to właśnie niezapowiedziane uczucie między jawnie przebierającym w kobietach dziedzicem Antonim Podolskim oraz tajemniczą i zaskakująco odważną Francuską Émilie, determinuje całą ścieżkę fabularną. Historia ta ekscytuje, zabierając czytelnika w świat szalonych intryg, gwałtownych starć oraz niepokojąco porywczych scen, ale jednocześnie pozwala przeżyć niezapomniane chwile, poczuć rodzącą się między bohaterami namiętność, czy też uczestniczyć w emocjonujących spotkaniach na najwyższym szczeblu. 

Na łamach powieści niejednokrotnie przewijają się znane nazwiska, mowa tu o księciu Józefie Poniatowskim, a nawet samym Napoleonie Bonaparte – nie ma wątpliwości, że to dzięki autentycznym postaciom historycznym, książka ta staje w odczuciu tak bardzo intrygująca, ciekawa i wiarygodna. Autorce świetnie udaje się oddać dziewiętnastowieczny klimat, nie zapomina też o panujących w nim zasadach oraz powiązaniach politycznych. Tą powieścią wyraźnie rządzą emocje oraz pokazy pięknych zmysłów, ale równie burzliwe okazują się niespodziewane zwroty akcji, stające się regularną zachętą do dalszej lektury. I chociaż można mieć obawy, że historia ta będzie aż nadto fantazyjna, może wręcz przerysowana, to nic bardziej mylnego – zarówno fabuła, jak i przeżycia bohaterów, w odczuciu zdają się być naprawdę żywe i przekonujące.

Intrygujący spektakl pełen hardej namiętności! Uciekinierka i ułan to nic innego, jak pięknie poprowadzony romans historyczny o charakterze szpiegowsko-przygodowym. Historia nadzwyczaj efektowna, swoista i fascynująca, ale też zadziorna, tajemnicza i zaskakująca. Konspiracyjna ucieczka, zakazane uczucie, niewyjaśnione szantaże i buntownicze zachowania – ta książka aż drży od dziewiętnastowiecznych emocji i jednocześnie stanowi zachęcający wstęp do rozpoczętej właśnie Sagi napoleońskiej.
_____
Recenzja we współpracy z wydawnictwem LIRA.

„KILKA UPALNYCH NOCY” –  ANNA SZCZYPCZYŃSKA | Nieprzeciętna historia, świadomie adresowana do każdej kobiety.

„KILKA UPALNYCH NOCY” – ANNA SZCZYPCZYŃSKA | Nieprzeciętna historia, świadomie adresowana do każdej kobiety.

Kobiece zmysły potrafią nieźle namieszać w głowie. Czasami to, co wydaje się pewne i oczywiste, okazuje się jedynie ulotną mgiełką. Mało przyjemnym doświadczeniem, które trzeba przerobić, aby zrozumieć i poczuć więcej. Aby prawidłowo ukształtować własne uczucia, zdefiniować potrzeby i przekuć je w dojrzały proces dalszego życia. I właśnie w tak niewygodnym momencie poznajemy bohaterkę powieści Kilka upalnych nocy – zaskakująco upojnej historii, którą w niezwykle sensualny sposób obrazuje Anna Szczypczyńska.

Miał być ślub, miał być buldog francuski, miały być nawet dzieci… Chociaż zmysły znacząco się oddaliły, w codzienne rozmowy wkradła się niezapowiedziana rutyna, a chwilowy brak bliskości okazał się zaskakująco trwały, to wspólna przyszłość nadal jawiła się w myślach bardzo przyjemnie, ciepło, rodzinnie. A jednak… Wyobraźnia dalece ominęła rzeczywistość, uleciała za daleko, zapominając o potwierdzeniu wizji z drugą stroną. Z ukochanym mężczyzną, który nie dbając o głębsze wyjaśnienia, zwyczajnie postanowił odejść… Natalia to bezsprzecznie kobieta jakich wiele. Pozornie szczęśliwa i poukładana, a jednak uczuciowo wyraźnie zagubiona. Anna Szczypczyńska świetnie zarysowała jej struchlały stan emocjonalny, nie zapominając o toksycznym wpływie matki, która już na etapie dorastania, ograbiła ją z tak bardzo potrzebnej samoakceptacji i poczucia własnej wartości. Kreacja tej bohaterki okazuje się bardzo żywa i przekonująca, podobnie jak postać Gaby, która w swej niekrytej śmiałości, wskazuje Natalii upojną drogę do jej własnej kobiecości.

Ta historia wizualnie snuje się w kanwie powieści erotycznej, nie brakuje tu mocnych zbliżeń i odważnych scen łóżkowych, a jednak autorka podchodzi do swej pikantnej opowieści zaskakująco umiejętnie, bez dwóch zdań subtelnie, uroczo i zmysłowo. Wszystkie zbliżenia przedstawione są niby wprost, nie ograniczają się do zbędnego minimum i zauważalnie emanują dozą szaleństwa, a jednak potraktowane są ze świadomą delikatnością, zdają się być niemal fachowo wyszlifowane z pruderii i zbędnych wulgaryzmów. Z pewnością też mocno działają na wyobraźnię i celowo wizualizują się w myślach, a jednocześnie dobrze spajają fabułę, która w odróżnieniu od typowych erotyków, ma do zaprezentowania znacznie więcej. To przede wszystkim droga do zdefiniowania samej siebie, do umiejętnego rozpoznania własnych potrzeb i zrozumienia głęboko ukrytych pragnień. Historia oparta na rozpadzie związku, a jednak naruszająca relacje z rodziną, wyraźnie szukająca źródła trudnych emocji.

Nieoczywista książka. Dostrzegalnie zmysłowa, sensualna i uzależniająca, ale też szalenie wciągająca pod kątem emocjonalnym. Kilka upalnych nocy to przede wszystkim zaskakująco dojrzała powieść obyczajowa, w którą wplecione zostają czysto erotyczne opowiadania – krótkie i nacechowane intymnym szaleństwem sceny, potraktowane przez Annę Szczypczyńską z należną im subtelnością. Opowieści te nie tylko jawnie działają na wyobraźnię, ale przede wszystkim stanowią potrzebną bohaterce zachętę do zdefiniowania siebie i własnej kobiecości. Nieprzeciętna historia, adresowana świadomie do każdej kobiety.
_____
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Literackim.

"PUŁAPKA NA ANIOŁY" - MARCIN GRZELAK | Książka pod każdym względem wyjątkowa!

"PUŁAPKA NA ANIOŁY" - MARCIN GRZELAK | Książka pod każdym względem wyjątkowa!

Dom. Miejsce często definiowane jako ciepłe, przytulne i mocno rodzinne, ale też mające ogromny wpływ na dorosły kształt ludzkiej osobowości. To najbliższa rodzina najczęściej kreuje pierwsze myśli, poglądy i postawy. Staje się też budulcem ważnych emocji, zazwyczaj tych dobrych, obrazowanych dziecięcym uśmiechem lub widoczną w oczach beztroską, ale też tych mniej przyjemnych, wyrażonych łzami, lękiem, może nawet ucieczką w świat dziecięcej wyobraźni. I to właśnie taki portret przedstawia Marcin Grzelak w niebywale przekonującym debiucie Pułapka na anioły.

Po tej lekturze mimowolnie nasuwa się jeden wniosek – to nie jest powieść, której zadaniem ma być fabularne ukojenie dramatycznej przeszłości. W tej historii przeszłość właściwie nie znika, staje się raczej ważną częścią, niezwykle wiarygodnie ukazującą codzienność polskiej rodziny, mocno zakorzenionej w brudzie lat osiemdziesiątych. I co ważne, rzeczywistość ta, wyraźnie ograbiona jest z piękna wszelkich złudzeń, nie ma w niej dziecięcych uśmiechów i oczekiwanych radości, mimo iż głównym bohaterem, jest właśnie mały chłopiec. Niewielka robotnicza mieścina, wyżarty z uczuć ojciec milicjant, podporządkowana agresji męża matka i w tym wszystkim on – siedmioletni Wojtek, żyjący z piętnem osiedlowej ofiary, niemiłosiernie przezywany synem „pedała”. Ta rodzina to bezwzględna pułapka, która bez zapowiedzi, wkrada się w zmysły młodego człowieka. Brutalnie okrada go z należnego mu dzieciństwa, zabiera nawet drobne przyjemności, pozostawiając jedynie wyobraźnię, w której czai się tak bardzo potrzebna mu przyjaźń.

Naprawdę trudno uwierzyć, że jest to debiut. Historia zaskakująco pięknie sportretowana, stylistycznie zaskakująca, momentami wręcz naznaczona śladem wysmakowanej poezji, a przecież to fabularny zapis bólu, jaki pozostawia po sobie brak rodzinnego ciepła, brak upragnionej akceptacji i wreszcie niesiona agresją udręka dziecięcej codzienności. Jak się okazuje, to nie tylko tytułowa pułapka na anioły, to także pułapka na myśli czytelnika – odbiorca bowiem nie potrafi pozostać obojętny, z wypisanymi na twarzy emocjami pochłania kolejne strony i przyjmując rolę niemego obserwatora, próbuje przyjąć na siebie bezsilność młodego bohatera. Trudno o bardziej wiarygodny przekaz!

Fenomenalny debiut! Książka pod każdym względem wyjątkowa, pięknie wystylizowana, momentami przenikająca ramy poezji, a jednak nieprzebierająca w czynach, brutalna w treści, niepokojąca, przerażająco wręcz autentyczna. Pułapka na anioły to wyrażony osobliwą fabułą głos dziecka wołającego o pomoc – krzyk przeszywającego bólu, wyraźnej bezradności i jednocześnie obraz rodzinnego cierpienia, które pozostawia po sobie zatrważający ślad. Trudno o bardziej traumatyczne i bardziej wymowne świadectwo schyłku komuny – nie ukrywam, że historia ta srodze wkradła się w moje myśli, obdarła je ze złudzeń i zwyczajnie dała do myślenia. Polecam każdemu.
_____
Recenzja we współpracy z wydawnictwem LIRA.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger