„PARKER” – MILENA GRABOWSKA | Soczysta, brawurowa, uzależniająca!

„PARKER” – MILENA GRABOWSKA | Soczysta, brawurowa, uzależniająca!

Trauma zawsze brutalnie narusza serce. Szczególnie ta draśnięta niezrozumiałym morderczym czynem i nagminnie zdradzającą się niepewnością – dotkliwa, zatrważająca i tak wyraźnie niechciana. W towarzystwie niebezpiecznych mafijnych zdarzeń, może nieoczekiwanie okazać się także źródłem przeszywającego strachu. I to właśnie przerażenie dominuje w oczach struchlałej bohaterki, którą przedstawia Milena Grabowska. Parker to powieść o smaku mocno pikantnym i złowieszczym zarazem, z pewnością idealnie wtapia się w potrzeby chłonnej wyobraźni.

Tu intryga wysuwa się fabularnie na pierwszy plan. Pogrążona w żałobie Mia zauważalnie zagnieżdżona zostaje w zgryzie nierozwiązanej zbrodni, nieustannie wraca myślami do koszmarnej przeszłości, przywołując drastyczne epizody, które na zawsze zburzyły piękny rodzinny portret. Jej zbolałą duszę odczuwalnie wypełnia tęsknota, obsesyjnie upominająca się o znalezienie winnych morderstwa rodziców. Tak zaczyna się gra, która z każdą kolejną chwilą, zdaje się być coraz bardziej intrygująca, bezduszna i nieobliczalna. Bo przecież ktoś ewidentnie czyha na kobietę. Ktoś strachem upomina się o swoje. I właśnie w tej dostrzegalnie zawiesistej atmosferze, niespodziewanie pojawia się tajemniczy Parker Salvatore. To jego mroczna pokerowa twarz, okazuje się drgnieniem pomocnej dłoni. To on bez uprzedzenia staje się źródłem niesamowitych doznań. To w jego intencjach czai się największa niewiadoma. Czytelnik z żywym zainteresowaniem podąża śladem bohaterki, razem z nią wkrada się w korytarze tajnych organizacyjnych zasad, spogląda w kameralne grono nieznajomych oczu, wreszcie obiera poufnie przypisany cel. I chociaż każdy instynktownie próbuje trzymać tu niemal stoicki fason, żarliwość obłąkańczo wdziera się do zaaferowanych ciał. Zniewolone bodźce uruchamiają się mimowolnie, odzierając kreacje z resztek nakreślonych pierwotnie złudzeń. W tym spektaklu uczuciowo zdarzyć się może zatem dosłownie wszystko...

Soczysta, brawurowa, uzależniająca – osadzona umyślnie w niebezpiecznej grze o prawdę przeszłości! Parker to historia rozpisana traumą rozdzierających wspomnień, w swych emocjach poruszająca, odważna i bezwzględna. Ale też pełna wizualnej pikanterii! Tu spojrzenia nieustannie toczą zmysłową walkę, tu pożądanie staje się aktem nieobliczalnych doznań, tu namiętność okazuje się nadzwyczaj przenikliwa, impulsywna i nieoswojona... Milena Grabowska wkrada się w niepokojące gesty inscenizacyjnej przestępczości, aby w jej nieprzejednanych progach, zakorzenić głód niezaspokojonych ciał.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czwarta Strona

„SPRING FEVER” – NATALIA BROŻEK | Romans przepełniony rozczulającą goryczą życia.

„SPRING FEVER” – NATALIA BROŻEK | Romans przepełniony rozczulającą goryczą życia.

Wiosna często kojarzy się z orzeźwieniem uśpionych zmysłów. Intensywna zieleń otulająca świeżością wąskie alejki parkowe, zapach euforycznie kwitnących kwiatów, relaksująca kakofonia ptasich treli i wreszcie słońce usilnie wkradające się do znużonego serca – tak corocznie budzi się przyroda, tak ożywia się scenariusz powieści Spring Fever. Ten tytuł z pewnością nie jest przypadkowy – Natalia Brożek intencjonalnie wkrada się właśnie w wiosenną koleinę życia, aby w jej zjawiskowych barwach, zakorzenić piękno niespodziewanych doznań.

Sceneria zachwyca swą magiczną aurą – osadzona fragmentarycznie w wiejskim gospodarstwie, w większej mierze natomiast w inspirującym zawodowo Krakowie, nie tylko akcentuje różnice między spokojną egzystencją na wsi oraz rozbieganą miejską codziennością, ale też mimowolnie staje się nadzieją na lepsze jutro. Bo przecież to właśnie przeprowadzka do dużego miasta, stanowi wyzwanie dla odczuwalnie wrażliwej bohaterki. Ida zdaje się zanurzona w otchłani traumatycznych wspomnień, nieustannie walczy z demonami trudnej przeszłości i jednocześnie próbuje zrozumieć kłamstwa, jakimi ewidentnie karmi ją ukochany brat. A jednak stawia milowy krok, chce sprawdzić siebie w ulicznym zgiełku, wyraźnie łaknie nieznanych sobie przeżyć. I chociaż Staszek trzyma siostrę pod rygorem niezdefiniowanych zasad, kobieta subtelnie podąża śladem zauroczonego serca. Tu tajemnice mnożą się nieprzerwanie, aby szeptem upłynniać swe dramatyczne fundamenty. Śmierć, uzależnienie, rozłąka, problemy finansowe, nękanie słabszych – te motywy wyeksponowane są najbardziej, to w nich poruszony odbiorca zagłębia swoje przejęte myśli. I mimowolnie widzi, jak ukradkiem, w pełnej fabularnej konspiracji, rodzi się wśród nich najważniejsze z uczuć. Bo przecież to wzajemna fascynacja rządzi tą historią i to ona tworzy jej wyjątkowy tembr. I nieoczekiwanie staje się głosem silniejszym, niż podpowiada rodzinna zachowawczość. Tytułowa wiosna ma tu znaczenie emocjonalne – metaforycznie bowiem przywołuje znamienne chwile, co i rusz domagając się przypisanej jej promienności.

Romans przepełniony rozczulającą goryczą życia. Historia nasączona aromatycznie wiosenną krakowską atmosferą, odurzona młodością świeżych doznań – mimo fabularnie zagnieżdżonych blizn, komfortowo wypełniająca przestrzeń łakomej wyobraźni. Tu w podstępnej aranżacji uczuciowych scen, dyskretnie spotykają się dwa samotne serca – jedno zagubione w smutkach bolesnej przeszłości, drugie osnute aurą niedopowiedzianej tajemnicy. Spring Fever okazuje się powieścią czarującą, rozkoszną i esencjonalną, jednocześnie staje się rewią rodzinnych trosk i smakiem nieuchronnych wątpliwości.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Kobiecym

„CZARNY MOTYL” – LIDIA LISZEWSKA, ROBERT KORNACKI | Nieprzeciętny portret kobiecej niezłomności!

„CZARNY MOTYL” – LIDIA LISZEWSKA, ROBERT KORNACKI | Nieprzeciętny portret kobiecej niezłomności!

Literatura chce pamiętać o ludzkiej niezłomności. Kolejni pisarze sukcesywnie przybliżają waleczne twarze, często zatuszowane biegiem minionych lat – przywołują bohaterów znanych nie tylko z podręcznikowych wersów, ale także tych zasłużonych po cichu, nierzadko zanurzonych w zapisach własnych lub rodzinnych pamiętników. Czarny motyl to niewątpliwie jedna z takich opowieści – w swej inspiracji nasączona życiorysem nastoletniej agentki AK-owskiego wywiadu, okazuje się historią niesamowitą, ekscytującą, potrzebną. I choć niebezpieczeństwo czyha tu za każdym rogiem, w duchu wyczuwa się przede wszystkim odwagę i nieskazitelną kobiecą siłę.

To książka w swym charakterze raczej niespodziewana – duet Lidia Liszewska oraz Robert Kornacki przywodzą na myśl bardziej romantyczne uniesienia, niezaprzeczalnie lubią fabularnie zagłębiać się w miłości, ale tym razem ukorzeniają myśl w zupełnie innej sferze uczuciowej. Czytelnik czuje ten charakterny stan niemal od pierwszej strony, doskonale zatem wie, że w tej przestrzeni serce będzie bić honorowo przede wszystkim do ukochanej ojczyzny. Tu nie ma miejsca na subtelne emocje, nawet piękna pianistyczna przyszłość przestaje mieć znaczenie, w zamian uruchamia się impuls do walki o odrodzenie Polski – walki w każdym akcie nierównej i niesprawiedliwej, a jednak zuchwałej i nieustraszonej. Tytuł tej powieści może wydać się enigmatyczny, nie jest jednak przypadkowy – staje się bowiem metaforycznym określeniem samej bohaterki, Haliny Kłąb-Szwarc, która w wieku zaledwie szesnastu lat, skutecznie zasiliła szeregi Związku Walki Zbrojnej.

Bo przecież za oknem trwa okrucieństwo II wojny światowej, łódzkie dzielnice wypełnia strach i przerażenie, zatrwożone oczy nieprzerwanie skazane są na obraz bólu, głodu, śmierci. Sceneria przedstawiona zostaje nader plastycznie, wiarygodnie i przekonująco, drastycznie zatem osadza się w czeluściach wyobraźni. Odbiorca zdaje się być pogrążony w rozpaczy wojny, zamyślony skupia się wizualnie na zawziętości młodej agentki AK, obserwując przebieg kolejnych działań konspiracyjnych. Nieuchronnie staje się widzem niezwykłej kobiecości, towarzyszy Halinie w akcjach wywiadowczych na ziemiach wroga, razem z nią uważnie kroczy po ulicach Wiednia, Berlina, Hamburga i Monachium, bez przerwy admirując jej odwadze i jednocześnie przyglądając się wojennej panoramie odwiedzanych miast. Nie ustępuje młodej agentce na krok, wgryza się także w najtrudniejsze chwile, gdy w zwiastunie bólu, osadzona zostaje w gestapowskim więzieniu...

Nieprzeciętny portret kobiecej niezłomności – powieść w każdej scenie przenikliwa, dramatyczna, wstrząsająca. Czarny motyl to metafora adaptacji uczuć do bolesnego oblicza rzeczywistości wojennej, w swej treści to sfabularyzowany fragment życiorysu wybitnej agentki Armii Krajowej, nastoletniej Haliny Kłąb-Szwarc – w moim odczuciu to przede wszystkim świadectwo przykurzonego warstwą czasu bohaterstwa. Historia osadzona w sugestywnej konspiracyjnej codzienności, nasycona wyraźnie ekspresją słowa i niebezpieczeństwem panoszących się zdarzeń, niesiona odczuwalnie żarliwością ludzkiego heroizmu. Piękna i niepowtarzalna.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Flow

„KILKA DNI Z ŻYCIA ALICE” – LIANE MORIARTY | Niezwykle przenikliwa, kameralna i poruszająca!

„KILKA DNI Z ŻYCIA ALICE” – LIANE MORIARTY | Niezwykle przenikliwa, kameralna i poruszająca!

Życie potrafi nieoczekiwanie przybrać dziwną barwę. Czasami wystarczy drobna nieopatrzność losu, aby dosłownie w oka mgnieniu, pozbawić człowieka jego własnej przeszłości. I to właśnie z taką przewrotnością życiorysu, nieuchronnie mierzy się bohaterka powieści Kilka dni z życia Alice. To niesamowite, jak bardzo detalicznie, sumiennie i przy tym wiarygodnie Liane Moriarty szkicuje motyw utraconej pamięci. Tu wyobraźnia zaopatrzona zostaje wyśmienicie, działa zatem samodzielnie i mocno obrazowo, nieustannie nakłaniając odbiorcę do stawiania siebie w roli tytułowej kreacji.

To nie jest fizykalnie krótka historia, prawdopodobnie mogłaby nawet zostać skompresowana do nieco bardziej esencjonalnej formy, a jednak w oczach uważnego czytelnika przesuwa się niespodziewanie płynnie, sprawnie, efektownie. Ta opowieść osadzona zostaje w dramacie dostrzegalnie elastycznym, autorka ma zatem dużo możliwości i trzeba przyznać, że pozbawiając Alice aż dekady wspomnień, nie tylko stawia ją w obliczu ekspresyjnych wyzwań sytuacyjnych, ale też gwarantuje chwile porządnej refleksji. Bo przecież ta kobieta odczuwalnie nie widzi siebie w ukształtowanym naturalnie wizerunku. Zdaje się przerażona i otumaniona fasadą nadętej, jak się okazuje, egzystencji. Zatrzymana pamięcią gdzieś w trymestrach pierwszej ciąży, zachwycona uśmiechami młodej małżeńskiej codzienności, skromna, lubiana i wyraźnie zanurzona w bliskości z ukochaną siostrą, nie może zrozumieć teatralnej wyniosłości, jaką ewidentnie wyhodowała w biegu zapomnianych lat. Zmuszona do odkrywania zaułków własnej dzisiejszości, w tym zdefiniowania siebie w roli matki trójki dzieci i jednocześnie przyswojenia abstrakcyjnej nienawiści do męża, którego przecież darzyła szczerością najpiękniejszych doznań, staje się sensorycznym zaskoczeniem dla samej siebie. I nieoczekiwanie przybiera postać przygnębionego mentora własnego życia – nauczyciela uczuciowych fundamentów, dostrzegalnie próbuje bowiem wyłuskać te fragmenty niepamięci, które doszczętnie zrujnowały jej oddany czysty autoportret. Bo przecież może uda się jeszcze naprawić zniszczone, może uda się zatuszować brudy i zaszyć przerwane skrawki znajomej normalności. Autorka równolegle wdziera się do strwożonego serca siostry, akcentując sukcesywnie kolejne nieudane zabiegi in vitro. Tym tematem brutalnie naciska na złożony charakter słowa macierzyństwo...

Niezwykle przenikliwa, kameralna i poruszająca – powieść nasączona sentymentalnie pokłosiem czasowej niepamięci. Kilka dni z życia Alice to przede wszystkim fabularna kompilacja dramatycznych doznań – splot niespodziewanych wzruszeń i scenicznych pragnień zrozumienia własnej codzienności. Tak rozdzierającej i emocjonalnie paskudnej – zupełnie innej, niż ta zakorzeniona w otchłani starszych wspomnień. Liane Moriarty intencjonalnie aranżuje wiarygodny obraz niechcianego życia – tym mocno sugestywnym gestem wyraźnie zachęca do stymulującej refleksji, namawia do przetarcia goryczy wystudzonej rutyny dnia, inspiruje także do otwarcia się na własną wrażliwość.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Znak

„NA OBCEJ ZIEMI. NOWE ŻYCIE” – JOANNA JAX | Tu stęsknione serca nieustannie upominają się o swoje.

„NA OBCEJ ZIEMI. NOWE ŻYCIE” – JOANNA JAX | Tu stęsknione serca nieustannie upominają się o swoje.

Niepewność. To zatrważające słowo stało się zapewne częścią wielu życiorysów, egzystencjalnie zagnieżdżonych w mocno niepokojącej historii powojennej. Dla naruszonych koniecznością przesiedlenia jednostek był to niezaprzeczalnie rozdział niełatwego poszukiwania siebie i definiowania własnej tożsamości. Joanna Jax wdziera się właśnie w ten dostrzegalnie niestabilny przedział historyczny i przywołując sfatygowane kreacje bohaterów Sagi wołyńskiej, aranżuje im nową rzeczywistość fabularną.

To zniszczony wojenną zawieruchą Wrocław okazuje się scenerią dla nowej sagi. To jego zakurzona chaotyczna przestrzeń przynosi wątpliwości, smutki i rozczarowania. Nieuchronnie staje się domem, który poza uszkodzoną nadzieją, wymaga przebiegłości oraz wizualnie nieprzyjemnych poświęceń. Czytelnik z żywą atencją wgryza się w plastycznie naszkicowaną tu epokę stalinizmu, sukcesywnie identyfikując w niej te fragmenty, na które autorka inscenizacyjnie kładzie największy nacisk. Problemy z przydziałem lokali dla osób zasiedlających miasto, zatłoczone mieszkania, trudności ze znalezieniem pracy, nieustające limity żywnościowe, konieczność podporządkowania się nowej władzy – tu nie ma miejsca na delikatne emocje, do myśli nieustannie wkrada się strach i rozdzierające poczucie bezsilności. I właśnie w tak niepokojącym chaosie dnia, zakorzeniona zostaje fabuła pełna teatralnych gestów. Bo przecież tu każdy musi scenicznie przybierać pokerowe miny, aby śladem wyrafinowanej gry, wywalczyć dla siebie ochłapy bezpieczeństwa. Bo przecież uczucia nie gasną, w obliczu niespodziewanych zdarzeń, zdają się być wręcz coraz silniejsze i zaciszem przyjacielskiej konspiracji, domagają się wspólnej wolności. Miłość okazuje się tu zdywersyfikowana, nierzadko naiwna lub jednostronna, często zatem nieprzyjemna. Innym razem toksyczna i wymagająca, w swej obsesyjnej bliskości, boleśnie przeszywająca serce. Najbardziej jednak wyróżniają się dwie pożądane strony miłości: ta rodzicielska – zdumiewająca w swym epizodycznym biegu, a także ta jedna jedyna, nieskazitelna, skażona jednak wyraźnie brudami przeszłości.

Piękna, zajmująca, nieprzeciętna – zapisana wiarygodnie goryczą ludzkiej bezradności. Joanna Jax intencjonalnie przywołuje brudy powojennej codzienności, umyślnie aranżuje też różne twarze miłości – to w jej szczerych lub nieszczerych gestach fabularnych, zawiera opowieść pełną niepokojących zdarzeń. Nowe życie to mocno absorbujący wstęp do nowej sagi, to także niezwykle poruszająca kontynuacja uczuć zawiązanych w trudnej wołyńskiej przeszłości. Tu stęsknione serca nieustannie upominają się o swoje. Tu przebiegłość staje się aktem scenicznej nadziei. Tu wyobraźnia działa niemal filmowo.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Skarpa Warszawska

„MIŁOŚĆ OD PIERWSZEJ ZDRADY” – JOSEPH MURRAY | W niektórych scenach szalenie wręcz groteskowa!

„MIŁOŚĆ OD PIERWSZEJ ZDRADY” – JOSEPH MURRAY | W niektórych scenach szalenie wręcz groteskowa!

Małżeństwo to zazwyczaj sztuka wzajemnych kompromisów. To wyznania miłości, piękne wspomnienia i szalone dogryzki, ale też nieprzyjemne wymiany zdań, dziwne rozdrażnienia oraz pozbawiona namiętności rutyna szarego dnia. Joseph Murray wchodzi fabularnie właśnie do takiego związku – nieidealnego i wyraźnie sfochowanego wzajemną obecnością, ubrudzonego bowiem żywymi pretensjami. I to w otchłań tak znużonej codzienności, wkłada zadrę w postaci domniemanej zdrady...

Ta powieść to przede wszystkim genialny humor sytuacyjny! Momentami nieco stereotypowy i tym samym oczywisty, a jednak odczuwalnie błyskotliwy, szczery i niewymuszony, z pewnością plastycznie pobudzający zachowania spragnionej wyobraźni. Tu nawet pozornie niewinna scena, może okazać się gestem rozkosznego chichotu. Czytelnik wdziera się w ten scenariusz z wizualną otwartością, z wypisanym na twarzy uśmiechem podgląda małżeńskie zgryźliwości, podziwia życiowo trafne spostrzeżenia, może nawet dostrzega w nich strzępy własnych doświadczeń. I chociaż finał tej historii od początku zdaje się być jednoznaczny, nie przeszkadza to w zachwycaniu się kolejnymi kęsami romantycznej zajadłości. A przecież autor nie ułatwia bohaterom powrotu do emocjonalnej zażyłości, stawia wręcz ich wierność w świetle brutalnych smaczków współczesnego życia – kształtując świadomie aurę wzajemnej nienawiści, jednocześnie rzuca przynętę na skryte potrzeby przygaszonej intymności. Tu gwoździem fabularnego programu okazuje się bowiem kontrowersyjna aplikacja randkowa – to ona sugestywnie pobudza grzeszne pragnienia, to ona uwalnia zakazane skłonności. I to jej stuprocentowa zgodność staje się argumentem dla figlarności ludzkiego życia. W ferworze instynktów oraz drobnych złośliwości, nieustannie przemycane są także wartościowe treści. Utrata pierwotnej namiętności, mechaniczne próby starania się o dziecko, nieudane próby zapłodnień in vitro – to niewątpliwie najbardziej refleksyjne i jednocześnie mocno poruszające zagadnienia.

Wyśmienita, błyskotliwa i orzeźwiająca, w niektórych scenach szalenie wręcz groteskowa! Joseph Murray intencjonalnie tarza się w absurdach małżeńskiej codzienności, aby w fetorze przytaczanych zgryźliwych wypowiedzi, zakorzenić podszepty złaknionego serca. Miłość od pierwszej zdrady to komedia spisana na miarę współczesnej wyobraźni – romantyczna, krzepiąca i zabawna, jednocześnie wzruszająca i pouczająca. Naznaczona soczyście przewrotnością ludzkiego losu, okazuje się historią nie tylko sugestywną i promienną, ale też kojącą i nadzwyczaj komfortową.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem MUZA

„PANNA KIM WIE” – CHO NAM-JOO | Sugestywny szkic ośmiu podrażnionych wrażliwości!

„PANNA KIM WIE” – CHO NAM-JOO | Sugestywny szkic ośmiu podrażnionych wrażliwości!

Kobiecość nieustannie zagląda do własnego wnętrza. Sukcesywnie przedziera się przez swoje słabe strony, obciąża się krytyką za nieudane sceny, definiuje potencjalne drogi, scala niescalone przeszłością chwile. W tej nieco metaforycznej tezie nie ma znaczenia przyporządkowane geografią tło – każda kobieta mierzy się bowiem samodzielnie z własną wrażliwością, każda identyfikuje siebie w przydzielonym fragmencie społeczeństwa. Cho Nam-Joo szkicuje ten refleksyjny koncept nadzwyczaj dosadnie, wdzierając się plastycznie do czułości ośmiu koreańskich życiorysów.

To nie jest fabularnie pełnowymiarowa powieść, choć idea zdaje się być tożsama dla każdego z przytoczonych tu ośmiu opowiadań. Bo przecież autorce dostrzegalnie zależy na utrwaleniu barw kobiecej tożsamości – na odkryciu tych okruchów życia, które w aurze spowszedniałego szarego dnia, zdają się uciekać, znikać, blednąć. Tu ścinki pragnień okazują się przede wszystkim zapisem nieśmiałych wspomnień, stają się mrzonkami odległymi, może nawet nierealnymi. A przecież głód spełnienia siedzi gdzieś w środku i nadal chce wedrzeć się w autentyczność zdarzeń. Chce zaistnieć. Bohaterka mocno angażującej Zorzy polarnej potrzebuje kilku egzystencjalnych dekad, aby zrównać marzenie z rzeczywistą sceną. To aż przerażające! Czytelnik zdaje się być tym epizodem nieco roztrzęsiony, a jednak wizualnie cieszy się żywiołem urealnionego efektownie szczęścia. Z podobną zaciętością przygląda się pozostałym kreacjom – Koreankom zanurzonym w oparach codzienności, które nieuchronnie mierzą się z brudnymi śladami własnej przeszłości.

Tu nie ma przestrzeni na łatwe zagadnienia, nawet z chwilowych pięknych uśmiechów, wymykają się łzy alarmującej bezradności. Mobbing w szkole, hejt wobec pisarki, zbliżająca się śmierć ukochanej siostry, opuszczenie rodziny przez ojca – każda z kobiet ociera się o inną gorycz życia, każda boleśnie przedziera się przez potok zmartwień, trosk i wrażeń przeżywanej odmienności. I chociaż kolejne historie odczuwalnie dokuczają poruszonemu sercu, skłaniają też do refleksji i pobudzają zasoby złaknionej świadomości, to przede wszystkim kształtują powszechne oblicze kobiecej intymności. Każda z opowieści wyróżnia się swoim dramatycznym smakiem, ale ta zatytułowana Drogi Oppa szczególnie zapisuje się w mojej pamięci – spisana osobliwie w formie nieśpiesznego listu, przeszywająca i odważna, inscenizacyjnie wieńczy ogniwa toksycznego związku.

Sugestywny szkic ośmiu podrażnionych wrażliwości – twarzy wyraźnie zagubionych, niespełnionych, jakby skażonych beznamiętną codziennością. Historie tych Koreanek zdają się być jednostkowe – zanurzone przecież w poszczególnych koreańskich intymnościach, a jednak okazują się uniwersalne wobec kobiecego świata. Panna Kim wie to proza surowa, przenikliwa, nieprzeciętna – zapisana pokłosiem brutalnie wrzynających się przykrości dnia, z pewnością refleksyjna, ważna i absorbująca. Cho Nam-Joo zaczepnie wdziera się w myśli, aby echem własnego ekspresyjnego głosu, szerzyć społecznie znamienne treści.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Mando

„NIECH TRWAJĄ TYLKO MIŁE CHWILE” – VIRGINIE GRIMALDI | Portret dwóch kobiecych bezradności!

„NIECH TRWAJĄ TYLKO MIŁE CHWILE” – VIRGINIE GRIMALDI | Portret dwóch kobiecych bezradności!

Macierzyństwo często przywodzi na myśl obraz miłości osobliwej, pięknej i nieskazitelnej, dla przyszłej mamy nieuchronnie okazuje się także naturalnym wyzwaniem – zadaniem emocjonalnie trudnym i niepokojącym, niechybnie obarczonym przeszywającą chimerycznością dnia. Szczególnie w kadrach, które mentalnie zdają się zmieniać dosłownie wszystko. Virginie Grimaldi nie pierwszy raz przedziera się przez otchłań matczynej wrażliwości, ponownie utrwala także gesty najtrudniejszych kobiecych doznań. Niech trwają tylko miłe chwile to powieść wymownie nasączona skrytością i przerażającą wręcz pustką.

Tu nie ma przestrzeni na delikatne emocje – autorka zamyka się szczelnie w myślach dwóch strwożonych bohaterek i to ich poruszającą intymnością buduje scenariusz tej przenikliwej historii. Narracja pierwszoosobowa sprawdza się tu idealnie, pozwala bowiem odbiorcy wkraść się w rzeczywistość obu kobiet, rozpoznać gorycz ich wyczerpującej codzienności i zwizualizować te faktory, które uczuciowo zdają się przytłaczać najbardziej. Jedna z nich mierzy się właśnie z przedwczesnym porodem – z zauważalną troską przemierza zatem szpitalne korytarze, nieustannie obserwuje smutki i radości rodziców naznaczonych podobnym doświadczeniem, z przerażaniem eksplorując niepewność dziecięcego zdrowia. Druga natomiast obciążona zostaje syndromem opuszczonego gniazda – bezradnie porusza się po pustym domu, próbuje pocieszyć się towarzystwem stęsknionego za synem psa, szuka w pokojach ukochanych dzieci, które w swej metrycznej dorosłości, znalazły już zarys własnej egzystencji. Élise to rozdzierające uosobienie samotności, to także wrażenie bezsilności w obliczu niespodziewanego żalu za utraconą rodzinną przeszłością. Ale wyraźnie pragnie nauczyć się być dla siebie osobą najważniejszą – chce zrobić sobie prezent w postaci własnego życia. Czytelnik przygląda się melancholijnym scenom z dużym zaangażowaniem, utożsamia się z troskami i wątpliwościami, nieprzerwanie szuka też przebłysków światła, oczami obu kobiet spragniony zdaje się nadziei i ochłapów szczęścia. Gdzieś ukradkiem interpretuje także nieco dydaktyczny zamysł fabularny – efektownie scalający ujmujący, aczkolwiek nieprzejrzysty wizerunek rodzicielstwa.

Portret dwóch kobiecych bezradności – historia w każdym geście piękna, wieloznaczna i poruszająca, w przemycanych wartościach, także życiowa, dojrzała i uniwersalna. Virginie Grimaldi plastycznie wdziera się w przejmujące strony macierzyństwa, ofensywnie ściera się z dojmującą samotnością opuszczonego gniazda, przemierza także wstrząsający motyw skrajnego wcześniactwa, napełniając wyobraźnię obawami, niepewnością i naturalnie kształtującą się refleksją. Przestrzeń tej powieści upojona zostaje smutkiem, ale też nadzieją oraz budującą chęcią poszukiwania własnej tożsamości – dla wielu może okazać się ukojeniem i potrzebnym duchowo wsparciem.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Sonia Draga

„FINDING BACK TO US” – BIANCA IOSIVONI | Historia pełna intymnych gestów, soczysta i poruszająca!

„FINDING BACK TO US” – BIANCA IOSIVONI | Historia pełna intymnych gestów, soczysta i poruszająca!

Miłości nie można zaplanować. Często pojawia się niespodziewanie, zaskakując kształtem, intensywnością, formą uzależnienia. Niejednokrotnie okazuje się jednocześnie obiektem żywej nienawiści, zdaje się być wręcz niewłaściwa, zakazana, niechciana. Ale wsiąka euforycznie w człowieka i staje się nieprzeciętną częścią jego codzienności. Bianca Iosivoni doskonale zna nieprzewidywalność uczuciowych zawiłości – to właśnie ich zdywersyfikowane barwy przedstawia w niesamowicie poruszającej powieści Finding Back to Us. Ten tytuł to początek fascynującej serii – zapowiadającej negliż nieznanego, pełnej namiętności, zadr i wrażeń boleśnie wypełniających serce.

A wszystko optycznie zaczyna się na lotnisku – w miejscu przepełnionym ludzką obecnością, gwarnym i scenicznie chaotycznym. To właśnie tam, przy niefortunnej próbie podniesienia walizki z taśmy, dochodzi do fabularnej inauguracji zdarzeń – do spojrzenia w twarz fundamentalnie znaną, choć nierozpoznaną, wyraźnie jednak nasączoną bladym wspomnieniem. Twarz przybranego brata. Twarz, która na sumieniu ma życie człowieka. Callie żyje właśnie tą interpretacją wypadku, w którym zginął jej ukochany ojciec. Siedem lat nieustającej żałoby. Siedem lat przeszywającego smutku. Siedem lat parszywej nienawiści. Kreacja tej bohaterki zdaje się być przesiąknięta bólem i rozgoryczeniem – ta młoda dziewczyna ewidentnie wypiera własne uczucia, dusi w sobie najtrudniejsze emocje, zanurzona w stracie oraz druzgocącej niepewności siebie, błędnie czyta w myślach innych. Jej narracja okazuje się nadzwyczaj intymna i ogłuszająca, nasączona nieustannie rozdrapywaną raną. Gdzieś w zarysie postaci drugoplanowych, Bianca Iosivoni narusza też inne motywy, w tym mocno zaakcentowane tu problemy finansowe.

Autorka przemierza wrażliwość Callie ze zdumiewającą głębią, wnika w korelacje rodzinne, akcentując przede wszystkim relacje z przyszywaną mamą, siostrą oraz przybranym bratem. Znienawidzonym bratem, który nieoczekiwanie zakorzenia się w jej obolałej duszy. Wbrew traumatycznym wspomnieniem i wbrew logice, ale na pewno w inscenizacyjnej zgodzie ze szczerością wzajemnych uczuć. Keith daleki jest od ideału – zaskakująco pewny siebie, w słowach jakby ironiczny, w oczach rozgniewanej dziewczyny, nieuprzejmy i szyderczy. Pozornie. Bo przecież prawdziwe intencje dla czytelnika wydają się klarowne. Tu złość namiętnie kłóci się z porywami złaknionego serca. Każdy kontakt, każde spojrzenie, każdy wzajemny gest – wszystko zdaje się takie nowe, nieznane, inne. Pełne płomiennego pożądania. I niepozbawione scen fizycznej bliskości. W scenach erotycznych powieść z pewnością pobudza wyobraźnię, sprawia wrażenie sensorycznej, upojnej i gorącej – nieuchronnie staje się portretem epizodycznych wrażeń, subtelnych chwil, naturalnej chęci zatracenia.

Bianca Iosivoni esencjonalnie pobudza wyobraźnię! To nie tylko namiętność nasycona pikanterią, to także romans przesiąknięty pokłosiem rodzinnej tragedii – zbudowany na fundamencie przejmującej nienawiści, zanurzony śmiało w rozkoszy zakazanych doznań. Historia pełna intymnych gestów, soczysta i poruszająca! Po prostu niepowtarzalna! Jestem zakochana w każdym słowie oraz w każdym fabularnym uniesieniu! Powieść piękna i nieskazitelna, choć boleśnie skażona żałobą i przeszywającym smutkiem. Traumatyczna przeszłość wraca, aby zdefiniować euforię sponiewieranych życiowo serc.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Jaguar

„POSŁANIEC” – ALEKSANDRA RAK | Historia naznaczona pięknem ludzkiej serdeczności!

„POSŁANIEC” – ALEKSANDRA RAK | Historia naznaczona pięknem ludzkiej serdeczności!

Małe urocze miasteczko, szczelnie zamknięta społeczność i tajemnice ukryte znamiennie w kurzu nadbrzeżnego czasu. Płotki zdają się być eksponatem na mapie wielu podobnych miejscowości, ale otulone potrzebną anielską serdecznością, tworzą także nieoczywistą metaforę ludzkiego dobra. Aleksandra Rak ponownie wraca nad polskie wybrzeże, aby w szumie esencjonalnych nadmorskich fal, poszukać ukojenia dla świetnie sportretowanych w Latarniku dusz. Posłaniec to mocno poruszająca historia, to także pięknie skrojona kontynuacja serii Szept anioła – dla mnie to podróż wyjątkowa, czarująca i nieszablonowa.

A wszystko w scenerii wyśmienitej, nieustannie szkicowanej chłonną wyobraźnią. Tu zimne polskie morze staje się bohaterem niecodziennym – wspierającym przyjacielem, ucieczką i nadzieją, to właśnie morskie uniesienia zdają się przecież szeptać anielskim głosem. Ten nieco magiczny wydźwięk powieści to bezsprzecznie jej ogromny atut – tu nic nie dzieje się przypadkiem, każde wypowiedziane słowo i każda migawkowa scena okazują się fragmentem ludzkiego przeznaczenia. Czytelnik wraca do enigmatycznych Płotek z dużym rozrzewnieniem, dostrzega nacechowane już wcześniej twarze, nieśpiesznie definiuje tytułowego Posłańca, przypominając sobie sukcesywnie strapienia znajomych serc i przywołując zgrzyty wzajemnych zależności. I czuje rozdzierający ich wnętrza smutek – doskonale bowiem wie, że tu jeszcze każdy ma przed sobą uciążliwą drogę, każdy walczy z demonami przeszłości lub kruchością codziennej egzystencji, każdy nadal próbuje znaleźć swoją komfortową przestrzeń. Każdy gubi się w emocjach bolesnych i niewyobrażalnie trudnych. Nieuleczalna choroba, niepełnosprawność, starość, przemoc domowa, bolesne rozstania, samotność – te motywy zaakcentowane są najbardziej i to w nich zatuszowana zostaje najpiękniejsza warstwa. Empatia. Ludzka uprzejmość – tu fragmentarycznie wyniesiona do postaci niemal feerycznej lub wręcz baśniowej, a jednak skradająca serce, wiarygodna i rozczulająca, niejednokrotnie podnosząca na duchu. Bo przecież najwięcej dobroci skrywa się właśnie w drugim człowieku, w jego spojrzeniu i naturalnej życzliwości.

Historia naznaczona pięknem ludzkiej serdeczności – niezwykle ciepła, budująca i esencjonalna w swym sentymentalnym charakterze. Posłaniec to nie tylko zagadkowa postać, to nie tylko przejmujące impulsy dobrodusznych scen, to przede wszystkim powieść zanurzona głęboko w emocjach hermetycznej nadmorskiej społeczności – w troskach zaprzyjaźnionych już wcześniej serc, w różnych obliczach ich codziennej wrażliwości. Tu każdy zdaje się żyć pokłosiem własnej tajemnicy, każdy buduje ukradkiem definicję własnej tożsamości. Aleksandra Rak otwiera wyobraźnię na potrzebę bliskości, rozgrzewa też nadzieję i wiarę w drugiego człowieka.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Flow

„KLUB CZYTELNICZY DLA SAMOTNYCH SERC” – SARA NISHA ADAMS | Jestem zachwycona i wstrząśnięta zarazem!

„KLUB CZYTELNICZY DLA SAMOTNYCH SERC” – SARA NISHA ADAMS | Jestem zachwycona i wstrząśnięta zarazem!

Każda książka to wyjątkowa podróż. Niejednokrotnie to wręcz mocno emocjonująca droga, gwarantująca zbawienną ucieczkę myśli – krótką chwilę, pozwalającą zapomnieć o trudach przyziemnej codzienności. Sara Nisha Adams daje taką szansę swoim osobliwym bohaterom – afirmując wybrane przez siebie dzieła literackie, udziela niecodziennej lekcji życia, staje się tym samym mentorką zagubionych uczuć i jednocześnie niespodziewaną inspiracją. Klub czytelniczy dla samotnych serc zaprasza w swe piękne poruszające progi.

Tu czytelnik oczarowany zdaje się być wielokrotnie, podziwiając nie tylko urzekającą stylistykę, ale przede wszystkim pokłosie fabularnego wnętrza. To pozornie scenariusz dwóch struchlałych samotności, a jednak uniwersalny portret ludzkiej bezradności – obraz epizodycznie pochmurny i promienny zarazem, momentami boleśnie rozdzierający duszę i podtrzymujący na duchu, nierzadko stymulujący do otwarcia się na własne dobro. Zainspirowana więzią z własnym dziadkiem autorka, intencjonalnie angażuje tu swoiste w swych słabościach charaktery: Mukesha, zanurzonego w niechcianej starości i boleśnie piętrzącej się tęsknocie za zmarłą żoną, oraz pracującą w lokalnej bibliotece Aleishę, nieco przygaszoną i wręcz antypatyczną w początkowych scenach, z biegiem zdarzeń otwierającą się nie tylko na własne emocje, ale też na potrzeby drugiego człowieka. W szczególności na nieporadność wspomnianego wdowca. Chociaż kreacje optycznie dzieli wyraźna przepaść, nieoczekiwanie stają się powiernikami swoich słów, zbliżają do siebie własne kruche samotności, wspierają się w chwilach najtrudniejszych, tych przeszywających, smutnych i wyraźnie traumatycznych – dzięki wspólnie odkrywanym książkom, budują fundament nieoczywistej przyjaźni. Kultowe powieści stają się tu unikalnym bodźcem życia – impulsem do konstruktywnego działania. Nie rozwiązują oczywiście realnych problemów, ale przenikają wyobraźnię i budzą chęć do dalszej egzystencji, do niesienia naturalnej pomocy, do wyjścia ze strefy komfortu, do przywołania bliskich relacji z córkami i ukochaną wnuczką, wreszcie do zdefiniowania najpiękniejszego z uczuć. Miłość pojawia się tu znienacka i można rzec niemal filmowo, lecz deklaruje się raczej nieśpiesznie, fragmentarycznie nieśmiało i wręcz zabawnie, ukradkiem spisując aforyzmy własnego przeznaczenia.

Jestem zachwycona i wstrząśnięta zarazem! To nie jest historia dwóch fabularnie zagubionych dusz, to nadzieja każdego bezradnego serca – opowieść w każdym detalu piękna, uderzająca i nieprzeciętna, jakby żywcem spisana z gestów ludzkiej samotności. Sara Nisha Adams intencjonalnie wdziera się w kontrasty codziennego życia, przenika wyobraźnię i słowa starannie dobranych powieści – to w ich uczuciowo inspirujących treściach, zakorzenia głód refleksyjnego jutra. To uniwersalna droga do definiowania siebie w żniwie brzemiennie panoszącej się straty – lekcja fragmentami smutna i nieoczywista, ale też budująca i dająca potrzebną nadzieję. W każdej scenie fascynująca.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Kobiecym

„ALMOST KISS. NIE FLIRTUJ ZE MNĄ NA FIZYCE” – AMY NOELLE PARKS | Nakreślona fabularnie w rozczulającym motywie friends to lovers!

„ALMOST KISS. NIE FLIRTUJ ZE MNĄ NA FIZYCE” – AMY NOELLE PARKS | Nakreślona fabularnie w rozczulającym motywie friends to lovers!

Nastoletni wiek zawsze rządzi się swoimi emocjami. Każdy młody człowiek inaczej przechodzi ten emocjonujący fragment życia, każdy mierzy się z nowymi bodźcami, rozterkami oraz wymogami, w aspekcie szkolnym niejednokrotnie także ambicjami własnych rodziców. Amy Noelle Parks narusza właśnie dylematy dojrzewających serc, otwarcie wgryzając się w ich dostrzegalnie nieprzeciętną codzienność. Bo przecież bohaterowie powieści Almost Kiss. Nie flirtuj ze mną na fizyce to prawdziwi szkolni geniusze, dla których zauroczenie okazuje się nie lada wyzwaniem.

Autorka robi coś iście absorbującego – oddaje głos dwójce wyjątkowych młodych ludzi, którzy w ferworze wieloletniej znajomości, doświadczają nieznanych sobie emocji. W oczach troskliwego Caleba kształtuje się wrażliwość na piękno uczuciowych doznań, natomiast Evie wyraźnie zatrzymuje się w otchłani bezpiecznej przyjaźni. Tym bardziej, że na jej siedemnastoletniej drodze właśnie pojawia się przystojny Leo – nowy chłopak na elitarnym korytarzu, równie sumienny w projektach szkolnych, jednocześnie boleśnie naznaczony trudną przeszłością. Właściwie każdy zdaje się tu skażony niedopowiedzianą pierwotnie traumą. Czytelnik odkrywa karty z biegiem poruszających scen, przedzierając się przez tak ważne tematy, jak presja rodziców, prześladowanie rówieśników, dyskryminacja kobiet w środowisku naukowym, a także najbardziej zaakcentowane tu stany lękowe, incydentalnie dotykające głównej bohaterki. A wszystko w aurze stricte naukowej, wręcz fizyczno-matematycznej – tak niecodziennej i pozornie nużącej, a jednak zarysowanej nadzwyczaj przystępnie, widowiskowo i czytelnie. Tu nie ma miejsca na akademicką oziębłość, w zamian wyczuwa się smak nadciągającej miłości oraz towarzyszącą jej nieustannie pasję do przedmiotów ścisłych. Tu fizyka dzieje się przede wszystkim w gestach serca.

Urocza, fascynująca, niespotykana – ochoczo wypełniająca przestrzeń zaskoczonej wyobraźni. Almost Kiss to historia nasączona pasją do zagadnień ściśle naukowych, to także nastoletnia miłość nakreślona fabularnie w rozczulającym motywie friends to lovers. Ale nie tylko, to również poruszająca lekcja szacunku dla osób wyśmiewanych lub prześladowanych, zwłaszcza szkolnych geniuszy oraz kobiet w optycznie męskim gronie akademickim. Amy Noelle Parks sugestywnie wkrada się w emocje młodości, budując przy tym nie tylko sensoryczną, ale też uczuciową świadomość czytelnika.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Literackim

„RZECZY, KTÓRE ROBIMY W CIEMNOŚCI” – JENNIFER HILLIER | Thriller osadzony w twistach zabrudzonej przeszłości

„RZECZY, KTÓRE ROBIMY W CIEMNOŚCI” – JENNIFER HILLIER | Thriller osadzony w twistach zabrudzonej przeszłości

Mroczna przeszłość lubi o sobie przypominać. Wraca zazwyczaj niespodziewanie, przywołując skażone fragmenty życia, tak sprytnie chowane w kurzu minionego czasu. I nie pozwala o sobie zapomnieć, chce być dostrzeżona, tym bardziej w obliczu śledztwa otulonego medialną wrzawą. Jennifer Hillier kreuje właśnie taką intrygę – zakorzenioną w chaosie brutalnych wspomnień, a jednak nasączoną smakiem codzienności współczesnych celebrytów. Rzeczy, które robimy w ciemności to thriller nieobliczalny w przebiegu zdarzeń, z pewnością frapujący i mocno enigmatyczny.

Już od pierwszej sceny odbiorca ma świadomość, że w tym mglistym scenariuszu, fabularnie zdarzyć się może dosłownie wszystko. Bo chociaż scenografia wskazuje na krwawą małżeńską zbrodnię, to jednak w wizerunku zdaje się być zbyt oczywista i zbyt esencjonalna. Ewidentnie domaga się eksploracji. Czytelnik wkrada się zatem w życiorys aresztowanej właśnie Paris Peralty i z należytą dociekliwością, przedziera się nie tylko przez teraźniejszy zarys jej wizualnej niepamięci, ale też przez regularnie kreślone tu brudy lat dziewięćdziesiątych, które bezsprzecznie mają znamienny wpływ na obecną sprawę. To właśnie grząska młodość znanej instruktorki jogi, intryguje i zdumiewa najbardziej, niejednokrotnie też zmienia obraz rysowanych wyobraźnią poszlak, podsuwając mniej lub bardziej spodziewane konwersje zdarzeń. To w niej czają się odpowiedzi gwarantujące świeże poczucie niepewności. Autorka perfekcyjnie buduje klimat – w odczuciu zmatowiały i nieprzenikniony, szczelnie zamykający intencje postaci w ich własnych doświadczeniach. Tu każda z kreacji zdaje się być zaangażowana intencjonalnie – każda zatem może okazać się gestem świadomej nieszczerości. I dopiero uderzający przebiegiem finał pokazuje, jak trudno jest zdefiniować zamysły każdej nich. Ten nieprzeciętny spektakl to także pokłon w stronę ważnych tematów, z których najbardziej zaakcentowana jest przemoc fizyczna i psychiczna wobec dzieci, także przemoc seksualna, uzależnienia oraz objawy depresyjne. Ten społeczny wkład niewątpliwie angażuje.

Thriller osadzony w twistach zabrudzonej przeszłości. Intrygujący, mroczny i nieprzewidywalny, spleciony solidnie węzłem ludzkiej przebiegłości. Pokerowe twarze, kłamstwa i niedopowiedzenia – to właśnie one tworzą wszechobecną tu duszną atmosferę, tak mgliście i enigmatycznie wypełniającą przestrzeń całej powieści. I zwodniczo przeszywają chłonne zmysły, nakazując dociekliwą obserwację niepokojących scen. Jennifer Hillier fabularnie zderza się z kanwą tematów ważnych i trudnych zarazem, obszernie portretując brzemienne skutki przemocy seksualnej oraz znęcania się nad dziećmi. Ta intryga domaga się zatem uważnego i jednocześnie wrażliwego czytelnika.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Muza

„WIOSNA CUDÓW” – MAGDALENA KORDEL | Fabularnie zagnieżdżona w prozie kobiecego życia!

„WIOSNA CUDÓW” – MAGDALENA KORDEL | Fabularnie zagnieżdżona w prozie kobiecego życia!

Małe miasteczka często urzekają ludzką serdecznością. Dla przyjezdnych nierzadko stają się synonimem błogiej sielskości, dla miejscowych natomiast okazują się nie tylko domem rodzinnym, ale też nazwą pewnej współzależności, tak wyrazistej w kontaktach interpersonalnych. Magdalena Kordel formuje właśnie taką scenerię – uroczą i pełną rdzennej zażyłości, jednocześnie narażoną na niepokojące gesty przeszłości. Wiosna cudów to niezwykłe preludium do świetnie zapowiadającej się sagi Przystań śpiących wiatrów.

Czytelnik z przyjemnością wkrada się w feeryczną przestrzeń tej powieści, sukcesywnie odkrywając jej subtelny kobiecy wydźwięk. I w morzu ekspresyjnych osobowości, doszukuje się tej najważniejszej – głównej bohaterki, do której roli zaangażowana zostaje nieodgadniona Stella. Najstarsza z siostrzanego grona, samodzielnie wychowująca synka, do tego zagubiona w euforycznej wizji własnych marzeń. To jej fabularna naiwność staje się przestrogą dla pochłoniętego lekturą odbiorcy – portretuje bowiem pokłosie ślepej wiary w ideały, konsekwencje nieroztropnego zaufania, szczególnie w zakresie beztroskiego lokowania własnych środków. To niezaprzeczalnie wartościowa treść, ale nie jedyna, która tak obrazowo i tym samym rzetelnie skłania do egzystencjalnych przemyśleń. Bezradna samotność osób starszych, brak odpowiedzialności wśród młodego pokolenia, trud samodzielnego macierzyństwa – te motywy zaakcentowane są najbardziej i to ich kompilacja stanowi przedział bezcennej tu warstwy obyczajowej, w niektórych scenach wręcz dramatycznej i zaskakującej. I to w tej osobliwej kruchej codzienności, zakorzeniona zostaje rodzinna zagadka – frapująca w swym niedopowiedzeniu, inscenizacyjnie mglista i niebezpieczna, ewidentnie czekająca na odpowiednią interwencję. Ten spektakl to także kwitnące ukradkiem uczucia – nieśpiesznie wypełniające serce, delikatne i tak cudownie niespodziewane.

Wyśmienity wstęp do mocno angażującej sagi Przystań śpiących wiatrów – historia czarująca, tajemnicza i nieoczywista, fabularnie zagnieżdżona w prozie kobiecego życia. Magdalena Kordel interpretuje różne oblicza scenicznej naiwności, każe zbierać żniwa niesłusznych decyzji, jednocześnie aranżuje nadzieję w drugiego człowieka, eksponując gesty życzliwości oraz intencjonalną przewrotność ludzkiej egzystencji. Perfekcyjnie oddaje także małomiasteczkowy klimat – hermetyczny w swej lokalnej zażyłości, jednocześnie charyzmatyczny w szaleństwie niecodziennych zdarzeń.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem W.A.B.

„MORZE WSPOMNIEŃ” – FIONA VALPY | Portret miłości niezapomnianej

„MORZE WSPOMNIEŃ” – FIONA VALPY | Portret miłości niezapomnianej

Opowieści naruszone wojną zawsze poruszają ludzkie serca. Nawet te czysto fabularne, wyklarowane poza obrazem autentycznych wspomnień. Bo przecież stanowią scenariusz prawdopodobny, często w opisie bardzo realistyczny, może nawet prawdziwy dla kogoś, kto nie miał szans samodzielnie zrelacjonować własnych doświadczeń. Fiona Valpy aranżuje właśnie taką historię – inscenizacyjnie możliwą, emocjonalnie natomiast piękną i wzruszającą, w niektórych scenach wręcz zatrważającą.

Tytuł tej powieści nie jest oczywiście przypadkowy – to właśnie wspomnienia starszej kobiety przedzierają się do wyobraźni czytelnika, to one stanowią grunt dla rozdzierającej powieści. I chociaż Ella zauważalnie zbliża się do skraju własnego życiorysu, z pewnością bliska jest zapomnienia fabularnej treści, chce utrwalić jego smak piórem własnej wnuczki – zaniepokojonej smutną codziennością Kendry. Wkradając się do zatrwożonych myśli bohaterki, czytelnik mimowolnie asymiluje się z towarzyszącymi jej zmartwieniami. Przygaszone relacje z mężem, problemy finansowe oraz ukochany synek ze stwierdzonym autyzmem – autorka nie oszczędza tej kreacji, na jej przykładzie wyraźnie chce pokazać, że nie wszystko, co wydaje się zepsute, nadaje się do wyrzucenia. Czasami potrzebna jest cierpliwość, innym razem praca nad sobą lub własnymi emocjami. Szczególnie wtedy, gdy w grę wchodzą autentyczne uczucia. To właśnie w ten niekłamanie pragmatyczny sposób, Fiona Valpy próbuje wyeksponować przewrotność ludzkiej egzystencji – tak niepewnej, dotkliwej i mglistej, nierzadko też przygnębiającej, a jednak pełnej krótkich przyjemnych chwil, epizodycznie zatem uśmiechniętej i subtelnie kojącej. I z taką samą ekspresją wgryza się w rzeczywistość młodej Elli – to w jej przedwojennym, zaledwie siedemnastoletnim sercu, toruje miejsce na najważniejsze doznania, wraz z nią eksploruje liryczny charakter pierwszej miłości, wymownie ściera się także z wojennym okrucieństwem – tak traumatycznym i wymagającym, bezspornie pozbawiającym złudzeń.

Portret miłości niezapomnianej. Historia niezwykle piękna, uczuciowa i rozczulająca, jednocześnie boleśnie przeszywająca przestrzeń zaabsorbowanej wyobraźni. W tym zarysie namiętność rodzi się na plaży przedwojennej przeszłości, podobnie jak marzenia o życiowej tożsamości. Tu wojna okazuje się nośnikiem fabularnych zmian. Morze wspomnień to mocno sentymentalny zapis słów starszej kobiety, jednocześnie narracja dorosłej już wnuczki – żony i matki, zanurzonej odczuwalnie w głębi egzystencjalnych wątpliwości. Fiona Valpy nie oszczędza swoich bohaterek, nie szczędzi też czytelnika, integruje się bowiem z życiową niepewnością, tak naturalną dla każdego człowieka...
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Świat Książki

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger