„SPADAJĄCE ANIOŁY” – AGATA GINTER-BIENIAS | Cudowny chłopak, czy cień samego diabła?

„SPADAJĄCE ANIOŁY” – AGATA GINTER-BIENIAS | Cudowny chłopak, czy cień samego diabła?


Historie nasączone smakiem fantastyki nie są dla każdego. Z pewnością trudno w nich o rzetelność danych oraz zachowanie pełnej autentyczności, ale jednocześnie mają w sobie coś, co przyciąga żądnych wrażeń czytelników. Tym haczykiem niezaprzeczalnie jest ich klimat – magiczny, osobliwy i niecodzienny. To dzięki nim można oderwać się od ziemi i korzystając z usług własnej wyobraźni, przenieść się do zupełnie innego świata. Nawet, jeżeli sceneria tego świata łudząco przypomina znane nam realia. Właśnie taką fabułę proponuje Agata Ginter-Bienias w swojej debiutanckiej powieści Spadające anioły.

Tło tej historii już od początku zdaje się być mocno dramatyczne. Mała Vassey Camarillo traci rodziców, na skutek czego najpierw trafia do domu dziecka, a następnie do domu bezuczuciowej ciotki. Dziewczynka zupełnie nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji, nie rozumie też, czemu ciotka traktuje ją z pogardą i wyraźną srogością. Każdy dzień to koszmar w oczach młodej bohaterki. Nieustanne zakazy ze strony ciotki i brak jakichkolwiek przyjaciół niosą za sobą nie tylko smutek i samotność, ale też trudną do opanowania bezradność. Życie Vassey zmienia się, gdy mimo ostrzeżeń ze strony przychylnego jej gajowego, wkracza na naznaczony tajemniczą legendą teren, a następnie nieoczekiwanie poznaje cudownego chłopaka. Nowo poznany zdaje się być ideałem, chętnie opiekuje się dziewczyną i wspiera ją w najtrudniejszych chwilach. Zauroczona Vassey zauważalnie odzyskuje wigor i cieszy się z nowej znajomości, ale czy będący zawsze we właściwym miejscu chłopak na pewno jest tym, za kogo się podaje? Czy na pewno prowadzi Vassey w kierunku szczęścia?
W tej powieści nic nie jest oczywiste. Można mieć różne myśli i rozmaite wyobrażenia, a jednak historia toczy się swoim osobliwym torem. Autorce z pewnością udało się wtopić w nią odpowiednią dawkę magii – na tyle dużą, aby zainteresować fanów lekkiej fantastyki, ale jednocześnie na tyle stonowaną, aby nie zniechęcić miłośników bardziej realnych klimatów. Historia młodej bohaterki nie jest przyjemna, dużo w niej smutku, bolesnych przeżyć i sączących się z oczu łez, ale trzeba przyznać, że zarysowany słowem pokaz emocji okazuje się naprawdę wiarygodny i przekonujący. Równie przekonujący wydaje się zastosowany przez autorkę styl literacki – niezaprzeczalnie lekki, prosty i tym samym łatwy w odbiorze. Spadające anioły to w mojej opinii taki tytuł, którym warto zapełnić sobie pustkę nadciągających jesiennych wieczorów.

„PRAWDA ZAPISANA W POPIOŁACH” – JOANNA JAX | Brutalna wojna minęła, ale ich życie trwa nadal…

„PRAWDA ZAPISANA W POPIOŁACH” – JOANNA JAX | Brutalna wojna minęła, ale ich życie trwa nadal…

Stworzenie fabuły z prawdziwą historią w tle nie jest zadaniem łatwym. Jeszcze większym wyzwaniem zdaje się być przeprowadzenie bohaterów przez dziesiątki burzliwych lat, w tym wierne odzwierciedlenie ich dawnej rzeczywistości, oddanie drzemiących w nich żywych emocji i przede wszystkim utrzymanie odbiorcy na wysokim poziomie zainteresowania. Takim talentem bezsprzecznie pochwalić może się Joanna Jax, która w zaskakująco ujmujący sposób połączyła ze sobą losy bohaterów znanych z dwóch wyjątkowych sag historycznych: Zemsty i przebaczenia oraz Zanim nadejdzie jutro. Prawda zapisana w popiołach to niezwykle przekonująca przeprawa przez lata wypełnione bezwzględną polityczną manipulacją. Nie mam wątpliwości, że jest to autentyczny obraz gorzkiej powojennej codzienności, w której głosem człowieka nierzadko rządził głos nieprzyjaznego systemu.
Szymek Wielopolski, Mateusz Rosiński, Nela Domosławska, Nadia Niechowska oraz Kuba Staśko – to tylko wybrane kreacje, znane z poprzednich sag, które można spotkać na łamach Milczenia aniołów – powieści stanowiącej fabularny zalążek nowej sagi. Joanna Jax przenosi odbiorcę do mało przyjemnych i mocno nasiąkniętych nowym porządkiem lat pięćdziesiątych, kiedy to zwykłe ludzkie dylematy często okazywały się efektem nieczystych zmian politycznych. W czasach, w których piętnowano odmienne poglądy, uciszano indywidualne spojrzenie na świat i brutalnymi szantażami zmuszano do tajnej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, między bohaterami wciąż skrzą się rozmaite emocje, od pięknej przyjaźni i upragnionej miłości aż po niechciane konflikty i wreszcie niszczącą od środka nienawiść. Na domiar złego, wraca też niechciana uśpiona przeszłość, aby ze swym dramatycznym rozmachem przypomnieć o tym, co zdążyło już wyparować z obciążonej wojennym ciężarem pamięci. 
Warszawa, Poznań, Olsztyn, ale też Londyn i wyraźnie odległy Izrael – to właśnie w tych miejscach bohaterowie próbują łapać powojenny oddechu optymizmu i to właśnie te miejsca okazują się intensywną, widowiskową i przede wszystkim wiarygodną scenerią ich dotkliwych życiorysów. Równie przekonujące okazują się scenariusze dwóch kolejnych tomów. Krzyk zagubionych serc to przesiąknięty społecznymi wątpliwościami portret lat sześćdziesiątych, kiedy to trend wyznaczała gomułkowska „mała stabilizacja”, natomiast Śpiew bezimiennych dusz okazuje się wyjątkową przepustką do zatrważających scen wojny sześciodniowej, kiedy to młodzież walecznie wyszła na ulice, a tragicznym finałem wydarzeń stał się Grudzień ’70. Dobrze znanymi bohaterami wciąż targają największe dylematy, gwałtowne emocje i niedające spać wyrzuty sumienia, ale czas pokazuje, że nawet tak wyboista droga może prowadzić do nieco lepszego jutra.
Zjawiskowy spektakl osobowości w nasyconej historią scenerii to jedno, ale w tym wszystkim nie można zapomnieć o najważniejszym – o jakości, z jaką Joanna Jax każdorazowo traktuje swoją twórczość. Prawda zapisana w popiołach, podobnie jak poprzednie sagi, okazuje się bowiem pełnowymiarowym utworem literackim – niezwykle bogatym pod kątem fabularnym, nasiąkniętym ekspresyjnymi żywymi emocjami, podszytym wiarygodnym tłem historycznym i opakowanym za pomocą pięknego plastycznego języka, który nie tylko dopieszcza kolejne sceny, ale też zachwyca sam w sobie, dając poczucie pełnowartościowej lektury.
„SYRENY” – ANNA LANGNER | Kim są uwodzące nadmorskie Syreny?

„SYRENY” – ANNA LANGNER | Kim są uwodzące nadmorskie Syreny?

Szalone całonocne imprezy, odurzające drinki i wreszcie namiętne chwile spędzone w zakątkach nadmorskich piaszczystych plaż – właśnie tak beztroski obraz wakacji ma przed sobą wielu młodych ludzi. Nie wszyscy. Dla niektórych lato to przede wszystkim odpoczynek od miejskiego zgiełku, niesamowite rozmowy z bliskimi przyjaciółmi oraz szansa na dodatkową pracę. Właśnie taką bohaterkę przedstawia Anna Langner w prawdopodobnie najbardziej upojnej powieści tego lata. Majka dokładnie tak spędza każde wakacje w Burzewie, ale nie spodziewa się, że to lato będzie dla niej inne niż wszystkie. W to lato bowiem nieoczekiwanie zostanie jedną z nadmorskich Syren...

Oprawiona kuszącą okładką powieść Syreny pozornie sprawia wrażenie kolejnego zwykłego romansu, lecz nic bardziej mylnego. Anna Langner stawia oczywiście na rozrywkę, zaproponowana fabuła wyraźnie wzbogacona jest o wakacyjny klimat, moc imprezowego szaleństwa oraz nieco wulgarne i pełne erotycznych przekomarzań dialogi, ale historia Majki i Damiana to nie tylko pobudzający wyobraźnię opis fizycznego uniesienia. Ta historia to przede wszystkim wejście w coraz bardziej popularny krąg kobiet – tytułowych Syren, które świadomie i z niekłamaną przyjemnością dotrzymują towarzystwa mężczyznom z finansowym potencjałem. Majka również daje się porwać nowopoznanemu zjawisku, choć jej intencje okazują się zupełnie inne. Kiedy przyjaciółki czają się na łakome męskie kąski, główna bohaterka zbiera materiał do studenckiego artykułu, jednocześnie czuwając nad bezpieczeństwem bliskich koleżanek. Nie spodziewa się jednak, że to właśnie ona stanie się najbardziej pożądaną kobietą na figlarnej scenie.
Majka to typowa młoda kobieta, która na co dzień mieszka i studiuje w Warszawie, natomiast Burzewo traktuje jako swoją coroczną wakacyjną oazę spokoju. Pozornie spokojna osobowość, w obliczu aroganckiego i ubliżającego jej młodego przystojniaka, nie boi się odsłonić swojej walecznej strony. Świetnym zabiegiem okazuje się w tym miejscu zastosowana narracja pierwszoosobowa. Majka samodzielnie relacjonuje wydarzenia, w czasie teraźniejszym, przez co ma się wrażenie, jakby historia działa się dosłownie na oczach odbiorcy. W dalszej części głos przejmuje Damian – seksowny, opryskliwy i teoretycznie niezainteresowany Majką poszukiwacz ponętnych kobiecych ciał, który – zaskakując nawet samego siebie – na widok młodej kobiety ma wciąż mało przyzwoite myśli. Kreacja Damiana z pewnością może szarpać nerwy, w jego postawie łatwiej znaleźć szczeniackie zachowania niż prawdziwe męskie rysy, ale z biegiem czasu, ten mało kulturalny miejski arogant coraz częściej pokazuje także swoją wrażliwą odsłonę. 

Syreny to bez wątpienia lekka i przyjemna powieść, którą chłonie się niewiarygodnie szybko. Podobnie, jak sceneria przynosi raz wypełnione słońcem niebo, a raz gwałtowną letnią burzę, tak i w sercach bohaterów raz pojawia się radość lub błoga ulga, innym razem skrzą się wielkie emocje, od niesionych złośliwością lub troską nerwów, poprzez niepewność, aż po zwyczajny ludzki strach. Co ważne, autorka nie zapomina o żywym humorze, lokując go zarówno w epizodach, jak i w dialogach. To właśnie emocjonalny charakter powieści, jej niezwykle namiętny klimat, a także poruszony chwytliwy temat sprawiają, że lektura Anny Langner tak przyjemnie rozchodzi się po wyobraźni. Książkę polecam przede wszystkim tym, którzy pragną zaznać błogiego relaksu.
„POGUBIENI. ODNALEŹĆ SIEBIE” – ADRIANNA JĘDRZEJEWSKA-BAJAN | Gdy ktoś chce kraść uczucia innych…

„POGUBIENI. ODNALEŹĆ SIEBIE” – ADRIANNA JĘDRZEJEWSKA-BAJAN | Gdy ktoś chce kraść uczucia innych…

Zakochani zazwyczaj mają się ku sobie. Maślany wzrok, rozczulające gesty i porywające rozmowy, które zdają się nie mieć końca. Nie od dziś wiadomo, że miłość jest piękna, szczególnie wtedy, gdy nic nie narusza jej wrażliwej strony. Jedną z tak uroczo zakochanych par przedstawia czytelnikom Adrianna Jędrzejewska-Bajan w swojej powieści Pogubieni. Odnaleźć siebie. W tej historii miłość nie ma jednak łatwo – na jej drodze staje bowiem najtrudniejsza przeszkoda: inny człowiek, a nawet dwoje ludzi, którzy skłonni są przejść po przysłowiowych trupach, aby podebrać to niezwykłe uczucie dla siebie...

Maria widzi w sobie przeciętną trzydziestolatkę, będącą menadżerką dobrze prosperującego sklepu, natomiast w oczach swojego mężczyzny wyraźnie jawi się jako rudowłosa piękność. Rafał – niezaprzeczalnie przystojny, mocno zaangażowany w pracę w stadninie, nie wyobraża sobie życia bez ukochanej. Ta para jest dla siebie stworzona, ale jak się okazuje, los płata im wyjątkowo nieprzyjemnego figla. Ich uczucia stają się bowiem pożywką dla innej, pozornie szczęśliwej pary. Szef Marii zaczyna jawnie adorować podwładną, natomiast jego narzeczona z premedytacją podkrada serce Rafała. Grażyna zdaje się być nadzwyczaj przebiegłą, wyrafinowaną i tym samym niebezpieczną kobietą, która nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć swój perfidny cel.
To właśnie bezwzględne działania Grażyny i Bartosza nakręcają spiralę negatywnych uczuć i to one wpływają na coraz większy brak zaufania w związku Marii i Rafała. Chociaż niektóre z budowanych emocji wydają się być surrealistyczne lub niemal filmowe, to jednak trudno odmówić im nuty autentyczności. Przy tej lekturze można się zatem uśmiechnąć, wzruszyć i rozmarzyć, ale też zdumieć lub wręcz poważnie zatrwożyć. To wszystko za sprawą mocnych kreacji, które wydają się być niemal wyjęte z życia, z pewnością są barwne, intrygujące i wiarygodne.

Realność postaci to jedno, ale równie prawdopodobna zdaje się być sama fabuła. Rosnący brak zaufania, widoczna zazdrość, zdrady i przemoc to przecież nierzadkie towarzystwo także w codziennym życiu. Tej wiarygodności dodaje również fakt, że autorka oddaje głos swoim bohaterom. Wydarzenia relacjonują zatem naprzemiennie Maria z Rafałem, później oddając część narracji samej Grażynie. Taki zabieg w połączeniu z krótkimi rozdziałami oraz niezaprzeczalnie prostym językiem, gwarantują nie tylko poczucie autentyczności, ale też niepowetowaną lekkość i przyjemność z lektury.
„RYZYKOWNY WYBÓR” – EMILIA SZELEST | Tu nie ma miejsca na czułe gesty…

„RYZYKOWNY WYBÓR” – EMILIA SZELEST | Tu nie ma miejsca na czułe gesty…

Ten zuchwały spektakl rozpoczął się od szalonego udziału w przepełnionej ekstazą Niebezpiecznej grze, drugi akt wyznaczało ryzykowne wejście w zabarwiony mafijnym klimatem Układ idealny, teraz natomiast czas na trzeci, równie odważny scenariusz. Emilia Szelest nie próżnuje i po dwóch świetnych przedstawieniach wystawia kolejne, stanowiące finał działań nieokiełznanej Wery Kardasz. Ryzykowny wybór to niezaprzeczalnie esencja tej serii – tu zgodnie z opisem otwierają się nawet wrota piekieł...

W tej opowieści nie ma miejsca na czułe gesty i miłe słówka. Decydując się na lekturę, czytelnik świadomie wchodzi w świat pozbawiony gruntu, zauważalnie brawurowy, bezwzględny i nieobliczalny. Tam, gdzie bowiem pojawia się Weronika Kardasz, tam nie ma wytchnienia, stabilności czy jakiejkolwiek delikatności. Wera ma co prawda kolejną chwilę słabości, ponownie topi smutki w kojącym płynnym uzależnieniu, ale jedna krótka informacja – porwanie ukochanego mężczyzny – diametralnie zmienia jej priorytety. Niewątpliwie porywcza, ostra, wyszczekana i trudna do przewidzenia. Właśnie taka jest główna bohaterka i to jej harda osobowość sprawia, że odbiorca z przyjemnością podpatruje jej obcesowe i zuchwałe, a jednak wyraźnie przemyślane działania.
Pełnometrażowy udział Weroniki może wydać się zaskakujący, autorka w drugim tomie przesunęła ją bowiem na drugi plan, ale nie ma wątpliwości, że decyzja o jej aktywnym powrocie okazała się właściwa. Co ciekawe, nie tylko Wera dostaje ponowny angaż w finalnym rozrachunku. Na scenę wraca także przemądrzały i arogancki Przemysław Rej, a także dwójka bohaterów znana z Układu idealnego: pozornie niedostępna, lecz zaskakująco odważna Ewa, jak również Łukasz, w którym z łatwością można dostrzec cechy pełnokrwistego mężczyzny. Znajomych postaci jest więcej, autorka nie zapomina bowiem o członkach gangu motocyklowego Braci Peruna, których obecność nie tyle wzbogaca akcję sensacyjną, co raczej staje się oliwą dolaną do fabularnego ognia. Stworzone kreacje mogą wydać się momentami aż nadto krewkie, nieustępliwe i zbyt honorowe, ale nie można odmówić im odpowiedniego zabarwienia oraz wiarygodności.

Silne charaktery to jedno, ale równie finezyjna wydaje się sama intryga. Bez wątpienia jest mocna, szalona i przyjemnie agresywna w odczuciu. Na tej scenie dużo się bowiem dzieje, nie brakuje gwałtownych emocji, ryzykownych decyzji i naznaczonych czułą furią zachowań. Tak rzęsisty bieg wydarzeń sprawia, że akcja mknie do przodu nadzwyczaj szybko, regularnie porywając czytelnika i przynosząc mu potok naprawdę pozytywnych wrażeń. Ryzykowny wybór może nie jest językowym majstersztykiem, wyraźnie naszpikowany jest prostymi i nierzadko wulgarnymi dialogami, ale z pewnością jest lekturą przyjemnie wciągającą, zauważalnie lekką i bez dwóch zdań odprężającą.
„JUTRO NIE NASTĄPI” – VLADIMIR OSIPOV | Jak zakończy się podróż po zrujnowanej Europie?

„JUTRO NIE NASTĄPI” – VLADIMIR OSIPOV | Jak zakończy się podróż po zrujnowanej Europie?

Nieodwracalna klęska żywiołowa, totalnie zrujnowana Europa i przerażające konsekwencje, które on chce samodzielnie poznać. Początkowo rządzą nim nostalgia i tęsknota, ale później na pierwszy plan wyraźnie wysuwa się naturalna ciekawość oraz swego rodzaju konieczność rozpoznania nowej wersji świata. Właśnie takiego bohatera przedstawia pisarz science fiction i jednocześnie Oficer Marynarki Wojennej, Vladimir Osipov. Książka Jutro nie nastąpi to nie kolejna zwykła powieść fantastyczno-naukowa, to raczej rozbudowana definicja rzeczywistości, brutalnie naruszonej przez siły wyższe...

35 dni. Tyle trwa niecodzienna podróż Mateusza – bohatera, którego odbiorca poznaje, a właściwie próbuje poznać na łamach swoistej powieści Osipova. Nie jest to łatwe, autor bowiem świadomie utrudnia rozpoznanie postaci. Nie pokazuje typowych cech, nie rzuca anegdotami z przeszłości i nie przedstawia go oczami jego własnych bliskich. W zamian oddaje bogaty monolog Mateusza, przerywany jedynie zaskakującymi dyskusjami z napotkanymi rozmówcami. Nietrudno uchwycić w tym celowy zabieg, autor ewidentnie prezentuje postawę bohatera tak, aby czytelnik więcej się domyślał, niż tak naprawdę o nim wiedział. 
Tu myśli nie cichną, wyraźnie chcą mówić głosem samotnego wędrowca, będącego jednocześnie pierwszoosobowym narratorem tej powieści. Czytelnik mimowolnie wgryza się zatem w życie Mateusza, słucha jego wytrawnej opowieści i stara się dojrzeć powód fascynującej, wręcz nierealnej drogi, jaką ten właśnie przemierza. Podróż po dotkniętej kataklizmem Europie mogłaby wydać się mało przyjemna, niebezpieczna i wroga, lecz w oczach bohatera łatwiej dostrzec duchowe, niemal kontemplacyjne przeżycie niż spodziewany w takiej sytuacji strach. Osobliwa wędrówka Mateusza – pozornie spontaniczna, a jednak precyzyjnie naznaczona punktami kontrolnymi – to jednak nie tylko rozpoznanie zmienionej rzeczywistości, ale przede wszystkim niezwykle świadomy i z pewnością ujmujący spacer przez korytarze ludzkich myśli. 
Główny bohater dotyka różnych stanów egzystencjalnych, od mniej uchwytnej i wyrażonej w tęsknocie przyjemności, poprzez nostalgię i smutek, aż po akceptację i próbę zrozumienia nowej codzienności. Chociaż użyty przez niego styl wypowiedzi zdaje się być wymagający – zauważalnie rozbudowany, wyszlifowany i mocno filozoficzny – nie można odmówić mu piękna, harmonii i rzeczowości. Kunszt literacki nieprzerwanie intryguje, tym bardziej, iż podyktowany jest zrównoważanym tempem całej opowieści. Mateusz nie śpieszy się w swojej podróży, wyraźnie skupia się na jej refleksyjnym charakterze, a przy tym nieustannie dba o wiarygodność relacjonowanych zdarzeń. Na to bowiem warto być przygotowanym – mimo, iż bieg tej historii wydaje się być wręcz abstrakcyjny, to przytaczane przez bohatera myśli okazują się na tyle trafne i sprawdzone, że zwyczajnie wzbudzają autentyczność. 

Jutro nie nastąpi to pozycja, która intryguje zarówno skrzętnie dobranym stylem językowym, jak również enigmatycznym, a z pewnością mocno refleksyjnym charakterem. Prawdopodobnie nie każdy odnajdzie się w tak wymagającym tekście, ale nie mam wątpliwości, iż zaproponowana przez Vladimira Osipova podróż jest na tyle finezyjna, rzeczowa i nieprzeciętna, że warto świadomie przebrnąć przez jej treść.
"PSYCHOPATA" - KLAUDIA MUNIAK | Kim ja tak naprawdę jestem?

"PSYCHOPATA" - KLAUDIA MUNIAK | Kim ja tak naprawdę jestem?

Nieustannie panoszące się po głowie myśli, niegasnący apetyt na zbrodnię i wreszcie rozkosz po zbawiennym posmakowaniu śmierci. Umysł seryjnego mordercy to wielokrotnie trudna do zbadania zagadka, ale jeszcze większą tajemnicą może okazać się umysł niewinnego człowieka, który niespodziewanie zaczyna ekscytować się śmiercią. Właśnie taką bohaterkę przedstawia Klaudia Muniak w swojej najnowszej powieści Psychopata. Dlaczego Maja Lipska nagle zaczyna fascynować się widokiem ludzkiej krwi?

Zaproponowana fabuła bezwarunkowo przyciąga uwagę. Zaskakująco duża dawka jawnego erotyzmu, przełomowy eksperyment medyczny, nieoczekiwany zanik pamięci i wreszcie seria brutalnych morderstw dokonanych na młodych kobietach – szybko okazuje się, że tak mocno rozproszony splot wydarzeń to kreatywny budulec ciekawości czytelnika. Najbardziej intrygującym elementem zdaje się być tajemnicza amnezja głównej bohaterki, gdyż to właśnie utrata jednego dnia z jej życia zaszczepia największą dawkę niepewności, zarówno w głowie młodej badaczki, jak i w głowie zainteresowanego podejrzaną sytuacją odbiorcy. Poziom świadomej ekscytacji rośnie wzrasta jeszcze bardziej, gdy pozornie niezwiązane wątki sukcesywnie zawiązują się w jedną, misternie opracowaną intrygę. 
Ta historia mocno absorbuje, momentami też realnie mrozi krew w żyłach, ale nie tylko podjęty temat okazuje się sposobem na przyciągnięcie uwagi czytelnika. Równie dużym atutem zdaje się być styl, w jakim została zaprezentowana widzowi. Autorka od początku zaskakuje lekkością pióra, nie obciąża odbiorcy zawiłym medycznym slangiem i spowalniającymi akcję długimi opisami, w zamian sprawnie dobiera przyswajalne słowa, stawia na krótsze i bardziej intensywne rozdziały, nierzadko zakończone mniej lub bardziej szokującym akcentem, a także pozwala bohaterce samodzielnie relacjonować bieg wydarzeń. 
Narracja pierwszoosobowa okazuje się strzałem w dziesiątkę, ponieważ najważniejsze epizody toczą się właśnie w umyśle Mai Lipskiej. To główna bohaterka traci świadomość na prawie dwie doby i to ona próbuje rozpoznać swoją nową, zagadkową i przerażająco mroczną osobowość. Taki zabieg znacząco udziela się odbiorcy i sprawia, że on także odczuwa unoszący się w oparach umysłu niepokój. Zauważalnie mglista i wyraźnie kryminalna atmosfera w połączeniu z regularnie dawkowanymi scenami erotycznymi z pewnością najbardziej wpływają na intensywny smak kompozycji fabularnej pani Muniak.

"UKŁAD IDEALNY" - EMILIA SZELEST | Zbliżysz się, to umrzesz…

"UKŁAD IDEALNY" - EMILIA SZELEST | Zbliżysz się, to umrzesz…

Wszystko zaczęło się od spowitej mafijnym klimatem Niebezpiecznej gry, w której skrzętnie uknuta akcja kryminalna toczyła się pod przykrywką brutalnie namiętnego romansu. Teraz czas na ciąg dalszy. I chociaż od czasu swojego debiutu Emilia Wituszyńska zdążyła zmienić nazwisko, to nie zmieniło się jedno – bezkompromisowy charakter jej powieści. Układ idealny to niewątpliwie mocna i przekonująca lektura, w której nawet szczere uczucie może zostać ukarane… śmiercią.

GATUNKOWY UKŁAD IDEALNY?

Niby przez tę historię przenika mocno zarysowana szczypta klasycznego romansu, niby pojawiają się naturalne dla młodych ludzi rozterki, a jednak ten scenariusz celowo pozbawiony jest czułej delikatności. Emilia Szelest nie proponuje bowiem błahej powieści romantycznej, nie proponuje też czystej powieści kryminalnej lub nastawionej tylko na męską akcję powieści sensacyjnej. Układ idealny okazuje się idealnym nie tylko pod kątem intrygi fabularnej, ale także pod kątem stricte gatunkowym. Thriller sensacyjno-romantyczny – tak właśnie można skategoryzować drugą powieść Emilii Szelest i nie ma co ukrywać – to właśnie taką mieszankę wyraźnie polubili czytelnicy.
NOWI BOHATEROWIE, TAK SAMO SILNE CHARAKTERY

W pełni zdeterminowana, nieustępliwa i bez wątpienia charakterna Wera Kardasz ponownie wkracza do akcji. Tym razem jednak bohaterka znana z Niebezpiecznej gry, podobnie jak jej przemądrzały i arogancki narzeczony, Przemysław Rej, nie obstawiają pierwszego planu. Weronika, pełniąca funkcję zastępcy szefa ABW, angażuje do sprawy swojego byłego. Łukasz ma za zadanie przebić się do gangu motocyklowego Braci Peruna, który prawdopodobnie brudzi się w handlu ludźmi. Jak się szybko okazuje, zauważalnie męska, bezkompromisowa i cięta osobowość Łukasza, perfekcyjnie nadaje się do tej roli. Początek zadania wydaje się gładki, schody zaczynają się dopiero wtedy, gdy na drodze policjanta pojawia się ponętna i nieobliczalna córka szefa gangu, Ewa. Jedno jest pewne, w tej historii nie ma słabych charakterów – każda z przedstawionych kreacji zdaje się być nie tylko barwna czy wyrazista, ale też inteligentna, bezwzględna, perfidna i soczysta...
ŁUKASZ, NIE MYŚL SPODNIAMI… 

Jak można się domyślić, tam gdzie pojawia się typowy niegrzeczny chłopiec oraz zadziorna i wyraźnie nieposłuszna kobieta, tam rodzą się także duże problemy. Tak właśnie jest w tym przypadku. Ewa ma już odgórnie zaplanowane życie więc każdy zbliżający się do niej mężczyzna, musi liczyć się z najwyższym wymiarem kary. Łukasz doskonale zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, nie chce też splamić akcji, do której został przypisany, ale niełatwo jest wstrzymać wodze, gdy tak rubieżny, śmiały i namiętny obiekt sam zaczyna perfidnie wodzić na pokuszenie. Czy niespodziewana elektryzująca namiętność zabije szykowaną od dawna akcję ABW?


"BEZWŁAD" - JESSICA BARRY | Przed czym tak naprawdę ucieka Allison?

"BEZWŁAD" - JESSICA BARRY | Przed czym tak naprawdę ucieka Allison?

Jedna z nich ucieka z miejsca katastrofy. Druga usilnie próbuje dociec prawdy. Obie zawzięte, nieobliczalne, ale też autentycznie wystraszone – córka i matka. Obie nie wiedzą o swoich działaniach i to właśnie ta niewiedza najbardziej wpływa na wyobraźnię czytelnika. Bo on niby widzi i analizuje kolejne sceny, a jednak nie wie nic. Nie wie, dlaczego córka ucieka i nie wie, dlaczego jej matka tak bardzo ufa własnej intuicji. Czym jest tytułowy Bezwład w debiucie Jessiki Barry?

DLACZEGO ALLISON UCIEKA?

Allison ucieka z miejsca katastrofy lotniczej. Dla odbiorcy od razu staje się jasne, że ucieczka ta nie jest przypadkowa – to ona jest bowiem zalążkiem intrygi, jaką skrupulatnie zbudowała Jessica Barry. Początkowo zupełnie niezrozumiała, szalona lub podyktowana mocnym szokiem powypadkowym reakcja Allison z czasem nabiera znaczenia, okazuje się bardziej sensowna, przemyślana i przede wszystkim... świadoma. Chociaż można odnieść wrażenie, że ta bohaterka działa na oślep, to nic bardziej mylnego. I właśnie ta widoczna celowość gry sprawia, że czytelnik nieprzerwanie interesuje się losem pozornie zagubionej bohaterki.
ODPOWIEDŹ CZYHA W PRZESZŁOŚCI

Samotna ucieczka, podyktowana wyraźnie wzmożonym strachem, skłania Allison do nieustannego uruchamiania rozmaitych wspomnień. Pojedyncze obrazy z dzieciństwa, jak chociażby ojciec uczący rozpalać ognisko, ale też fragmenty czasu, który zdaje się być tym najbardziej znaczącym dla całej historii – już po śmierci ojca, gdy celowo urwała kontakt z własną matką. Te wspomnienia pozwalają odbiorcy poznać główną bohaterkę i to rysowane w jej głowie epizody z dawnego życia sukcesywnie budują kształt całej intrygi.

ACH TA MATCZYNA ZADZIORNOŚĆ

Matka Allison ewidentnie chce zrozumieć, co stało się z dawno niewidzianą córką. W swoich dociekaniach Maggie okazuje się bardzo ciekawska, stanowcza, nieprzejednana. I bardzo dobrze, bo to właśnie jej kobieca, a właściwie matczyna zadziorność w połączeniu z wymuszoną bezradnością, pchają tę sprawę do przodu. To Maggie Carpenter zaczyna tropić, to ona drąży kolejne skały i to ona wreszcie staje się ważnym elementem szokującej układanki. Kreacja tej bohaterki jest w odczuciu bardzo wiarygodna i realna – jestem przekonana, że w tak niekomfortowej sytuacji, podobnie postąpiłaby niejedna matka.
EMOCJE ROSNĄ...

Sama intryga jest w mojej opinii oparta na dość utartym wątku, można go wyłuskać względnie szybko, ale jednocześnie obudowana jest na tyle logicznie i ciekawie, że momentami można ją określić niemal wyrafinowaną. Co istotne, Jessica Barry proponuje naprzemienną narrację pierwszoosobową. Obie bohaterki samodzielnie relacjonują zatem wydarzenia, dzięki czemu przekaz staje się bardziej osobisty, emocjonalny, wręcz zmuszający odbiorcę do wyrażenia empatii, a przynajmniej utożsamienia się z sytuacją obu kobiet. W tej historii nic nie jest jasne i co ważne, autorce udaje się utrzymać tę dozę niepewności do samego końca. Podobnie, całej lekturze towarzyszy przenikliwy i jakże pożądany dreszczyk emocji, który scala fabułę w naprawdę mocny, niemal filmowy thriller.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger