„ZŁY PASTERZ” –  MICHAŁ WIERZBA | Szaleńczo wgryza się w umysł!

„ZŁY PASTERZ” – MICHAŁ WIERZBA | Szaleńczo wgryza się w umysł!

Słowo debiut nierzadko wywołuje dziwną ostrożność. Podobnie jak grube tomiszcze – rodzi pytania, zatrważa nieznanym, nachalnie szprycuje odgórnie przyjętym sceptycyzmem. Właśnie takich wrażeń pierwotnie doświadcza czytelnik, w którego ręce wkrada się debiutancka powieść Michała Wierzby. Zły pasterz to ponad sześćset stron intrygi, śmiało nasączonej mocno kryminalną nutą. To także bogactwo wątków, szaleństwo doznań i kumulacja barwnych postaci, ale też ważna przestroga – sprytnie schowana w czeluściach złożonej historii.

Można podchodzić do tej powieści z dystansem, ale wystarczy chwila, aby spostrzec, jak bardzo pochłania nas jej wielowątkowy smak. Brutalne morderstwa, przerażające akty przemocy, nieprzyjemne relacje rodzinne, szokujące rytuały i duszące od środka żądze – autor dostrzegalnie narusza mocne tematy, nie boi się wkradać w ich ciemne korytarze i czerpać z nich jak najwięcej mrocznych inspiracji. I nie robi tego pobieżnie! Każda scena zdaje się być dopracowana do granic możliwości, każda namaszczona jest odpowiednią scenerią i wreszcie każda odpowiada na potrzeby wizualne czytelnika. Wyobraźnia działa tu na wysokich obrotach, nieustannie dostarczając materiał do budzących grozę przemyśleń. Tym bardziej, że w odmętach fanatycznych zdarzeń, przemieszczają się bohaterowie z krwi i kości, świadomie obdarci z idealnych wizerunków, często dramatycznie poturbowani, wręcz jawnie naznaczeni okrucieństwem własnego życia. Każdy z nich szczelnie też trzyma się własnych tajemnic.

Wyraźnie zaakcentowany tu wątek kryminalny otulony jest śmiało zarysowaną warstwą obyczajową, która od początku potraktowana jest z należytą dokładnością. Odbiorca z przyjemnością obserwuje zachowania poszczególnych kreacji, staje się zagorzałym świadkiem i jednocześnie analitykiem brudnych doświadczeń, próbując dostrzec jak najwięcej wzajemnych zależności. A trzeba podkreślić, że autor stanowczo wdziera się w życie codzienne swoich postaci, nie zapomina o wadze najważniejszych uczuć, wgryza się też w motyw uzależnień, kłamstw, zazdrości, władzy, także rażących różnic międzypokoleniowych. Pozwala dogłębnie przeszyć każdego i tym samym udowadnia, jak precyzyjnie łączą się finalnie wszystkie elementy misternej układanki. Gdzieś pomiędzy akcją fabularną niespodziewanie wychyla się też przeraźliwe w treści opowiadanie jednego z bohaterów, którego awanturniczy charakter, zaskakuje i napełnia wręcz strachem. I pokazuje, jak różnorodna jest ta powieść także w kontekście zastosowanej formy.

Tu nie ma jednego scenariusza. Zły pasterz szaleńczo wgryza się w umysł, każe chłonąć wielowątkową brutalność ludzkiego życia, świadomie eksponuje mroczne rytuały, drastyczne morderstwa, oburzające akty przemocy i przeszywający smak fizycznych doznań. W odczuciu staje się wręcz uzależniającym wyzwaniem, bezsprzecznie intrygującym, tajemniczym i mocno zawiłym, szczelnie zamkniętym w mozaice kłamstw, zazdrości, uzależnień i niedomówień. Naprawdę trudno uwierzyć, że jest do debiut literacki – w mojej opinii to kryminał kompletny, idealny nawet dla wytrwanego gracza.
_____
Recenzja we współpracy z wydawnictwem MUZA.

„LATO WIELKIEJ WAGI” –  JENNIFER WEINER | Szokująca kompozycja fabularna!

„LATO WIELKIEJ WAGI” – JENNIFER WEINER | Szokująca kompozycja fabularna!

Otulone gorącymi promieniami plaże, przepiękne zachody słońca i niezapomniane chwile pełne romantycznych uniesień – właśnie taki obrazek podpowiada mi wyobraźnia, gdy myślę o typowo letniej lekturze. I dlatego tak bardzo zaskoczyła mnie książka Jennifer Weiner – pod uroczą wakacyjną okładką, Lato wielkiej wagi skrywa historię umykającą ramom błogiego relaksu, w przebiegu niezwykle emocjonalną, wręcz traumatyczną i mocno poruszającą.

Naprawdę trudno przewidzieć sceny, jakich fabularnie dostarcza amerykańska pisarka. Czytelnik obserwuje wydarzenia oczami głównej bohaterki, której relacja – zarówno bieżąca, jak i ta przywoływana w regularnych wspomnieniach – świetnie komponuje się z refleksyjnym charakterem całej powieści. Jako instagramowa influencerka plus size, Daphne Berg idealnie prezentuje nurt współczesnych priorytetów, odbiorca widzi w niej kobietę zafascynowaną kreowaniem własnego wizerunku w sieci, z pewnością ambitną i odnoszącą sukcesy, a jednocześnie sprytnie tuszującą przed światem swoje słabości. Daphne potrafi egzystować w towarzystwie własnych kompleksów, ale wyraźnie dusi ich zapach w głębi własnej duszy. I odczuwalnie boi się otwartej rozmowy. Dlatego tak trudne jest dla niej wyświadczenie przysługi dla dawnej przyjaciółki, nadal kwitnącej, odczuwalnie wytwornej i ponętnej Drue Cavanaugh. To właśnie nietypowa prośba przyszłej panny młodej tworzy źródło zaskakującej w przebiegu historii.

Zbliżający się ślub zauważalnie pretenduje do towarzyskiego wydarzenia lata, czytelnik domyśla się zatem, że przyniesie bohaterom ważne emocje, ale zupełnie nie spodziewa się incydentu, który doszczętnie zmienia kierunek całej powieści. W tej jednej chwili momentalnie gaśnie weselna atmosfera, ulatnia się też uprzednio naszkicowany wakacyjny klimat, zaciera się także smak namiętności, która stanowczo podnosi różnorodność wrażeń. Właśnie ta jedna scena sprawia, że książka staje się tak nieszablonowa, tajemnicza i frapująca. Odbiorca mimowolnie zaczyna bardziej przypatrywać się poszczególnym postaciom, nabiera potrzebnej ostrożności, śledzi zdarzenia z rosnącą ciekawością. I dostrzega, że ta książka to nie tylko historia nietypowej przyjaźni oraz walka z burzącymi pewność siebie kompleksami, ale też prawdziwa pułapka.

Szokująca kompozycja fabularna! Wakacyjna okładka podpowiada letni romans i realnie wyczuwa się tu zapach szalonej namiętności, ale ta książka stanowczo umyka granicom typowej komedii romantycznej. Lato wielkiej wagi to przede wszystkim błyskotliwy i zatrważający obraz ludzkich słabości, to także portret zatraconej w odmętach niedomówień kobiecej przyjaźni oraz bolesny zarys konsekwencji życia w świetle jupiterów. Ta historia fascynuje, przeraża i intryguje zarazem, wskazuje też drogę do właściwych wartości. Idealna nie tylko na lato!
_____ 
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Sonia Draga.

„LABIRYNT” –  PIOTR BORLIK | „Od ognia się zaczęło i na ogniu się skończy”

„LABIRYNT” – PIOTR BORLIK | „Od ognia się zaczęło i na ogniu się skończy”

Zwykłe rysunki – odręczne szkice, wizualnie przypominające zagadkowe labirynty. To właśnie niewinne małe karteczki, sukcesywnie znajdowane pod wycieraczką samochodu, okazują się zalążkiem tajemniczej intrygi. To one nie pozwalają zapomnieć o tragicznych wydarzeniach, każą wręcz wrócić do traumatycznych wspomnień i ponownie przeżyć ich dojmujący smak. Właśnie tak trudne emocje wyczuwa się w Labiryncie Piotra Borlika – powieści mocno pokręconej i nieobliczalnej, z pewnością innej niż wszystkie.

Fabularnie odbiorca przemieszcza się po nieznanych, często wręcz opuszczonych częściach Trójmiasta, którego topografia staje się kluczowym fragmentem tytułowego Labiryntu. Autor nieustannie przypomina, że w tej sprawie nie ma miejsca na bezczynność lub dekoncentrację. Przyjmując zaproszenie, czytelnik decyduje się zatem nie tylko podglądać nasycone tajemnicą sceny, ale przede wszystkim wziąć aktywny udział w unikalnej, nieco zakręconej, a przy tym mocno intrygującej i niejednoznacznej grze, która realnie domaga się zaangażowania. Świadomym utrudnieniem okazuje się sama konstrukcja powieści – bieg zdarzeń przedstawiony jest naprzemiennie w trzech ramach czasowych, obejmuje zarówno akcję teraźniejszą (rok 2022), jak i sceny z przeszłości (lata 2013 oraz 2018), których konsekwencje stanowią źródło dla bieżących wydarzeń. Taki zabieg wymaga nie lada skupienia, tym bardziej, że narracja celowo zostaje oddana w ręce więcej niż jednego bohatera. Forma ta z pewnością umożliwia poznanie różnych perspektyw, wyłuskanie z nich ważnych informacji oraz regularne snucie coraz bardziej szalonych wizji.

Labirynt bezmiernie wciąga w swe zawiłe szpony, nie daje szansy na chwilę wytchnienia, zauważalnie chce wprawić czytelnika w osłupienie. I tak właśnie się dzieje – pozornie niewinne rysunki okazują się pokłosiem dawnej traumy, niosą zatem potężny bagaż emocjonalny, stają się przekaźnikiem najbardziej bolesnych wspomnień, prowadzą też do nieuchronnego finału, który swoim sensacyjnym charakterem, bez wątpienia trzyma w napięciu, intryguje i przynosi ogromne zaskoczenie. To właśnie ostatnie sceny najlepiej obrazują, jak błędne założenia podejmuje się na początku. Nawet smak najpiękniejszych uczuć zdaje się tu dziwnie zaburzony, podobnie kreacje oraz ich wzajemne powiązania – to na ich podstawie autor dopuszcza do głosu ukrytą, aczkolwiek ważną nutę życiowej refleksji.

Ta zagadka bezgranicznie wgryza się w wyobraźnię czytelnika – inwigiluje przeszłość bohaterów, przywraca smak traumatycznych wspomnień, świadomie każe przebierać w odmętach ludzkich wątpliwości. Labirynt to fabularne szaleństwo, książka osobliwa w swoim przebiegu, dostrzegalnie złożona, intrygująca i niebezpieczna, z pewnością wymagająca pełnego zaangażowania. Piotr Borlik celowo lustruje nasycone brudem zaułki Trójmiasta, nieustannie zachęcając do aktywnego udziału w przerażającej grze – tu nic nie jest takie, jak podpowiada pierwsze wrażenie. Pewne jest natomiast jedno: „Od ognia się zaczęło i na ogniu się skończy”.
_____
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Prószyński i S-ka. 

„AFGAŃSKA PERŁA” –  NADIA HASHIMI | Przerażające i absolutnie wymowne wołanie o pomoc!

„AFGAŃSKA PERŁA” – NADIA HASHIMI | Przerażające i absolutnie wymowne wołanie o pomoc!

Tak trudno znaleźć odpowiednie słowa, aby wyrazić bezsilność afgańskich kobiet. Bolesny zgrzyt przytłaczającego cierpienia, przeszywający strach o życie, rozdzierająca rozpacz i wreszcie krzyk jawnej niesprawiedliwości – to właśnie te emocje stają się znakiem zatrważającej historii, ubranej w esencjonalny tytuł Afgańska perła. Nadia Hashimi nie cenzuruje najgorszego, celowo chłonie dojmujący smak nieczystej brutalności, aby w swojej opowieści wiarygodnie zarysować obraz kobiecego bólu.

Fabularnie autorka oddaje głos nastoletniej Rahimie, która w ramach pradawnego zwyczaju bacza posz, przebiera się za chłopca i tym samym korzysta z nieznanych wcześniej swobód młodzieńczego życia. Narracja dziewczyny od początku zdaje się być bardzo przejmująca, drobiazgowa i osobista, w odczuciu niemal intymna. Czytelnik uważnie wkracza w jej codzienność, wnikliwie obserwuje jej przemyślenia i jawnie podgląda niemoc, jaka bezsprzecznie dusi się w jej dojrzewającym sercu. Ta historia od początku angażuje trudne emocje – przejmujący smutek, rozpacz i bezradność, momentami nie pozwala opanować łez. Odbiorca doskonale wie, w jak bardzo dyskusyjny temat wchodzi: wymuszone tradycją posłuszeństwo, brak miejsca na szacunek i ludzkie zrozumienie, brak równości – po prostu brak podstawowych praw dla afgańskich kobiet.

A przecież relacja Rahimy nie jest osobliwa. To opowiedziana jej życiem historia wielu Afganek, dokuczliwie powtarzana przez pokolenia. Nadia Hashimi argumentuje trwałość przerażającej tradycji, przywołując regularnie losy Szekiby, prababki głównej bohaterki. Z łatwością można dostrzec, dlaczego ta opowieść prowadzona jest dwutorowo – autorka wyraźnie chce pokazać, że na przełomie stu dzielących te dwie historie lat, właściwie nic się nie zmieniło. Sytuacja kobiet nadal boleśnie rozdziera duszę. Nieustannie gryzie, rozdziera, może nawet pokazowo kamienuje strwożone serce. To nie jest w żaden sposób komfortowa lektura, ale też nie ma być komfortowa – ma przede wszystkim uświadamiać.

Ten koszmar już dawno powinien się zakończyć! To tak nieludzkie, krzywdzące i niesprawiedliwe! I niestety cały czas aktualne... A przecież one tak głośno krzyczą bólem przytłaczającej je codzienności. Rozpacz, uciążliwy strach o życie, zatrważająca bezradność – Afgańska perła to historia nasiąknięta niewyobrażalną goryczą bezdusznych tradycji. Książka nadzwyczaj gryząca, intensywna i dosadna w przekazie emocjonalnym, wyraźnie angażująca najtrudniejsze uczucia, rozrywająca duszę, przejmująca i tak bardzo potrzebna. Ten bezsprzecznie strudzony głos afgańskich kobiet to przerażające i absolutnie wymowne wołanie o pomoc. 
_____
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem Kobiecym.

„SĄSIADKA” –  HELENE FLOOD | Mocno tajemnicza, specyficzna, bezsprzecznie intrygująca!

„SĄSIADKA” – HELENE FLOOD | Mocno tajemnicza, specyficzna, bezsprzecznie intrygująca!

Relacje z sąsiadami bywają różne. Często ograniczają się do przelotnego „Dzień dobry” lub powierzchownej wymiany zdań, czasami jednak okazują się znacznie bliższe, niż podpowiada pierwsze wrażenie. Stają się codziennym rytuałem, może nawet trudną do zdefiniowania potrzebą duszy – dostrzegalnie nabierają poziomu intymności. I właśnie tak głęboka więź powstaje między tytułową Sąsiadką i mieszkającym w tym samym budynku żonatym mężczyzną – cichy romans, który nieoczekiwanie kończy brutalna śmierć…

To nie jest klasyczny dreszczowiec, historia uchwytnie nasączona jest bowiem dramatyzmem i szeroko zarysowaną warstwą obyczajową, wzbogacona dodatkowo o dominujący w kwestii fabularnej wątek kryminalny. Czytelnik poznaje wydarzenia oczami głównej bohaterki, tytułowej Sąsiadki. To właśnie imponująca narracja Rikke nadaje tempo tej powieści – w odczuciu nieśpieszne, spokojne, zauważalnie skupione na ekspresji dojmujących uczuć. Początkowo Kobieta koncentruje się na racjonalnym opisie zdarzeń, wyraźnie próbuje poukładać sobie wszystko w głowie, niejednokrotnie przywołuje też wspomnienia, aby zapoznać odbiorcę z detalami własnych emocji. Z czasem jednak jej relacja staje bardziej wnikliwa, niepewna i przerażająca, momentami niemal paranoiczna i obsesyjna. Odbiorca ma wątpliwości, czy może jej zaufać, wzbrania się przed jakąkolwiek próbą utożsamienia, ale jednocześnie śledzi jej przemyślenia z żywym zainteresowaniem, analizuje jej zachowania, ewidentnie chce wyłuskać z nich jak najwięcej potrzebnych informacji.

Podpatrując rozważania głównej bohaterki, czytelnik nie tylko wizualizuje sobie poszczególne sceny, ale też rejestruje, co w aspekcie fabularnym stanowi tu element wiodący – mam na myśli okrutne morderstwo, którego niepokojący smak, nadaje książce mocno zagadkowego charakteru. Śledztwo sugestywnie skupia się na bliskim sąsiedztwie, dzięki czemu sprawa nabiera pewnej hermetyczności, staje się tym samym jeszcze bardziej intrygująca, tajemnicza i swoista. Z pewnością alarmująca w kontekście więzi międzyludzkich – to właśnie osobliwe relacje sąsiedzkie frapują tu najbardziej. I bez wątpienia stanowią źródło mimowolnych osądów.

Mocno tajemnicza, specyficzna, bezsprzecznie intrygująca – ta historia zatrważa i fascynuje zarazem, intencjonalnie staje się też obiektem porządnej refleksji dotyczącej stosunków sąsiedzkich. Helene Flood wyraźnie skupia się na emocjach głównej bohaterki, tytułowej Sąsiadki. Narracja Rikke w odczuciu jest nieśpieszna i wnikliwa, każe jednak zachować ostrożność – zdaje się bowiem zaglądać w oczy samej obsesji. Sekrety rodzinne, parszywe zdrady i bolesne kłamstwa – te motywy zaakcentowane są tu najbardziej. Świetna książka w stylu domestic noir!
_____ 
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem AGORA.

„LISTY PISANE SZEPTEM” – MAGDALENA WITKIEWICZ | Fabularna esencja dojrzałej miłości!

„LISTY PISANE SZEPTEM” – MAGDALENA WITKIEWICZ | Fabularna esencja dojrzałej miłości!

Proza życia to jedno z największych wyzwań kochającego człowieka. Miłość ma bowiem swoje potrzeby – chce być traktowana z dbałością, wyraźnie potrzebuje czułych wyznań, nawet tych niewypowiedzianych na głos. Po prostu lubi być dostrzeżona. Ale szara codzienność często przysłania pragnienia serca, nie daje czasu na ich dopieszczenie, każe wręcz czekać na odpowiednią chwilę lub zwyczajnie uznaje ich obecność za coś pewnego w długoletnim związku. I właśnie ta brutalna rutyna dnia staje się fundamentem dla niezwykle uczuciowej powieści Listy pisane szeptem. Magdalena Witkiewicz pokazuje tym samym swoje nowe, zdecydowanie bardziej sensualne oblicze.

Ta historia dostrzegalnie skupia się na świadomości uczuć. Fabularnie pisarka unika zatem szalonych intryg i przerażających dramatyzmem epizodów, w zamian pozwala odbiorcy wkroczyć w codzienność wysłużonego małżeństwa, które z biegiem lat dostrzegalnie traci to, co w relacji dwojga ludzi zdaje się być najcenniejsze – iskrę dawnej miłości. To zagubione gdzieś po drodze uczucie wyznacza tu jawny kierunek fabularny, staje się przyczyną niezgody, zalążkiem rodzących wątpliwości i źródłem niechcianych zgrzytów. Czytelnik nie tyle obserwuje wydarzenia, co przede wszystkim czuje emocje bohaterów – każdy z nich samodzielnie relacjonuje wydarzenia, każdy przedstawia też swój punkt widzenia. Naprzemienna narracja pierwszoosobowa sprawdza się tu perfekcyjnie – daje możliwość przemierzania myśli, definiowania ich wydźwięku oraz interpretowania ich znaczenia w zgodzie z własnymi osądami. Idealnie zatem nakłada się na doświadczenia samego odbiorcy, ma zauważalnie refleksyjny charakter i tym samym skłania do portretowania własnych przemyśleń.

Powieść ta okazuje się też nieocenionym nauczycielem. Uczy widzieć oczami najbliższego człowieka, oswaja z jego perspektywą, uświadamia różnice w postrzeganiu wzajemnej relacji i pozwala dostrzec niewidoczne gołym okiem – na przykładzie związku Karoliny i Sławka, często wzbogaconym o sceny bardzo dobrze znane, może nawet zabawne, przybliża walory dorosłej miłości, utrwala też to, co zdaje się być oczywiste – trwałość, zrozumienie i poczucie bezpieczeństwa. A wszystko dzięki tytułowym Listom pisanym szeptem, które pod kątem fabularnym tworzą pewną tajemnicę, stają się jednocześnie pokusą, jak i swego rodzaju natchnieniem. Z pewnością mocno wgryzają się w życie głównej bohaterki.

Fabularna esencja dojrzałej miłości! Historia niesamowicie delikatna, bez wątpienia życiowa i refleksyjna, a przy tym szalenie intensywna, głęboka i uniwersalna w przekazie. Listy pisane szeptem to powieść śmiało zaglądająca w ramy literatury pięknej, niezwykle intymna, kobieca i sensualna. Magdalena Witkiewicz robi coś wyjątkowego – otwiera oczy na uczucia, które przykryła naznaczona szarością proza codziennego życia. Ta książka uświadamia, pozwala dostrzec niedostrzegalne, utrwala też dobrze znane definicje. Mimowolnie staje się głosem trwałości związku.
_____
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem FLOW.
„ŻONA ALCHEMIKA” – PAULINA KUZAWIŃSKA | Szalenie intrygująca, nieoczywista, utrzymująca mrok tajemnicy aż do ostatniej strony!

„ŻONA ALCHEMIKA” – PAULINA KUZAWIŃSKA | Szalenie intrygująca, nieoczywista, utrzymująca mrok tajemnicy aż do ostatniej strony!

Alchemia często nazywana była praktyką tajemną. Dziwne zachowania, eksperymentalne doświadczenia, enigmatyczne symbole i na końcu najważniejsze: sztuka utrzymania ich w sekrecie – to właśnie te elementy składały się na prestiż powierzonego alchemikom ambitnego zadania. Paulina Kuzawińska otwiera niebezpieczne niegdyś wrota, wkrada się tym samym w nieprzenikniony klimat XVI wieku, aby rysując historię tytułowej Żony alchemika, ujawnić odbiorcy jak najwięcej szczegółów tej niemal ezoterycznej nauki.

Atmosfera tej powieści zdaje się być otulona ciemnym mrokiem, z pewnością jest mglista, mętna i niepokojąca – idealnie zatem oddaje tajemniczy charakter obranej na cel epoki. Czytelnik skupia się przede wszystkim na życiu Weroniki von Stiber, która w niecodzienny sposób dowiaduje się o śmierci własnego męża, słynnego alchemika Alexandra. Okoliczności zdarzenia nie są klarowne, kobieta postanawia więc zaufać intuicji i rozpoznać rzeczywisty bieg niefortunnego w skutkach wydarzenia. Zażarta ciekawość bohaterki staje się bezsprzecznie motorem napędowym całej akcji, dzięki czemu tempo w odczuciu jest bardzo żwawe, momentami wręcz błyskawicznie rozchodzi się po wyobraźni. Tym bardziej, że autorka efektownie bawi się słowem, niemal poetycko opisuje kolejne sceny, nie zapomina też o barwnej charakterystyce emocji, jakie niewątpliwie towarzyszą poszczególnym kreacjom.

Świetnie wykorzystany jest też motyw zaginięcia i śmierci w połączeniu z tajemniczą sztuką alchemiczną – odbiorca bez dwóch zdań ma przed sobą misternie zaplanowaną i dostrzegalnie zawiłą zagadkę, od początku wyczuwa się tu nutę świadomego niedopowiedzenia, która intryguje nieprzerwanie na długości całej linii fabularnej. Tak rodzi się niepewność, która wielokrotnie zmusza do zadania ważnego pytania: komu tak naprawdę można tu zaufać? Ten niepokój nie jest przypadkowy – autorka wyraźnie chce utrudnić odbiorcy zadanie, pozwala mu zatem przemierzać szlak wielu możliwości i tym samym nieustannie kreślić w głowie różne scenariusze, aby finalnie i tak go zaskoczyć. Trzeba bowiem przyznać jasno – zakończenie tej historii wprawia w niemałe osłupienie.

Szalenie intrygująca, nieoczywista, utrzymująca mrok tajemnicy aż do ostatniej strony – Żona alchemika zachwyca nie tylko pięknem słowa i tym samym efektowną wizualizacją scen, ale przede wszystkim budzi nieustanną ciekawość czytelnika. Paulina Kuzawińska przenika świat enigmatycznej sztuki alchemicznej, aby w jej mglistych odmętach zbudować miejsce dla zawiłej i z pewnością mocno zagadkowej intrygi. Tu czuje się żarliwość charakterów, czuje się smak rywalizacji i wreszcie czuje się mroczną, nieprzejednaną, wręcz magiczną aurę XVI wieku. Książka świadomie angażująca wyobraźnię – idealna dla miłośników mglistych powieści historycznych.
_____
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem LIRA.

„POTYCZKI W RAJU” – ANGIE HOCKMAN | Gwarancja niezapomnianej wakacyjnej przygody!

„POTYCZKI W RAJU” – ANGIE HOCKMAN | Gwarancja niezapomnianej wakacyjnej przygody!

Wyspy Galapagos. Nazywane też Zaczarowanymi Wyspami, często kojarzone są z olbrzymimi żółwiami, lwami morskimi, tropikalnymi rybami, spacerującymi po porcie pelikanami i ożywiającymi wzrok różowymi flamingami. Te wyraźnie zwierzęce skojarzenia nie są przypadkowe – unikalne warunki atmosferyczne zdają się idealnie komponować z potrzebami zadomowionych tu gatunków. Stanowią też niezwykle cenny akcent w odczuwalnie wakacyjnej powieści Potyczki w raju, do której lektury zaprasza Angie Hockman.

Ta historia niesie się po wyobraźni niczym szalona wakacyjna zabawa. Autorka celowo oddaje głos głównej bohaterce, dzięki czemu Henley Evans samodzielnie relacjonuje wszystkie wydarzenia. Zapalona kierowniczka działu marketingowego ewidentnie nie lubi przegrywać, odbiorca poznaje ją zatem jako charakterną i mocno zdeterminowaną kobietę, która ambitnie dąży do realizacji obranych celów. Bezsprzecznie jest też pracoholiczką, dla której kariera zawodowa ma pierwszorzędne znaczenie. I właśnie żarliwa pogoń za upragnionym awansem zmusza Henley do podjęcia się nietypowego zadania – służbowego wyjazdu na przepiękne wyspy Galapagos. Nie jest to jednak samotna podróż, jej głównym towarzyszem okazuje się irytujący kierownik działu social mediów, niespodziewanie ubiegający się o to samo stanowisko. Tak zaczyna się wspólna delegacja, która nie tylko odsłania prawdziwe oblicze obu postaci, ale też utwierdza w dobrze znanej zasadzie – granica między nienawiścią i sympatią najczęściej jest zaskakująco cienka.

Autorka tworzy cudownie rekreacyjny klimat. Pozwala odbiorcy nie tylko delektować się promieniami gorącego słońca, ale też brać udział w niecodziennych wycieczkach, zachwycać się lokalną florą i fauną, po prostu aktywnie korzystać z pięknie zarysowanej tu wyspiarskiej scenerii. A przy tym obserwować fenomenalne widowisko, jakim niewątpliwie jest zjawiskowa rywalizacja dwójki głównych bohaterów. Słodkie, humorystyczne a przy tym niebywale erudycyjne potyczki słowne mieszają się tu z przewrotnością akcji fabularnej, regularnie dostarczając rozrywki oraz naglącej chęci uczestnictwa w kolejnych scenach. Nie można też zapomnieć o pouczającym charakterze powieści – tematycznie okazuje się ona wsparciem postawy ekologicznej, odnosi się bowiem do konieczności dbania o planetę oraz wymierające gatunki zwierząt.

Gwarancja niezapomnianej wakacyjnej przygody! Historia szalenie przyjemna dla wyobraźni, niezwykle błyskotliwa, zabawna, rozkoszna, nieprzeciętna, a przy tym skutecznie edukacyjna w kwestii dbania o środowisko. Angie Hockman zabiera czytelnika na Zaczarowane Wyspy Galapagos, aby w odmętach kontrolowanego szaleństwa, fabularnie przypomnieć o jednym z najbardziej pożądanych literacko prawideł – kruchości granicy między nienawiścią i sympatią. Potyczki w raju to nie tylko niesiona rozgrywkami słownymi komedia romantyczna, ale też malownicza odskocznia od codzienności – książka obowiązkowa na lato!
_____
Współpraca komercyjna z Wydawnictwem Luna.

„TOWARZYSKI PORADNIK DLA PANIEN BEZ POSAGU” – SOPHIE IRWIN| Szalenie urocza, humorystyczna, pociągająca i niewątpliwie uczuciowa!

„TOWARZYSKI PORADNIK DLA PANIEN BEZ POSAGU” – SOPHIE IRWIN| Szalenie urocza, humorystyczna, pociągająca i niewątpliwie uczuciowa!

Delikatna w gestach, zaskakująco skuteczna w następstwie zdarzeń, szczególnie ta opanowana do perfekcji – sztuka uwodzenia niejednokrotnie już pomogła kobietom w podejmowaniu wyzwań, patronowała niejako w zmianie statusu lub torowała drogę do realizacji życiowego szczęścia. Właśnie taką bohaterkę poznaje czytelnik w urzekającej historii Towarzyski poradnik dla panien bez posagu. I niech Was nie zmyli ten niecodzienny tytuł – książka Sophie Irwin daleka jest od typowego poradnika, niezaprzeczalnie jest pełnowartościową powieścią.

Kitty Talbot to kreacja idealna. Niezwykle uparta, charakterna i zadziorna w rozmowie, a przy tym wyjątkowo sprytna i zdeterminowana w działaniu. Bez wątpienia ma duży tupet i kieruje się egoizmem, ale rodzinne podłoże tej dostrzegalnie aroganckiej postawy, pozwala spojrzeć na nią nieco łagodniejszym okiem. Ścieżka fabularna jest prosta, Kitty ma przecież tylko jeden cel – musi w krótkim czasie upolować dobrze sytuowanego męża. Co jednak ważne, potrzebuje bogatego mężczyzny nie po to, aby cieszyć się statusem i z podniesioną głową spacerować po salonach (choć zapewne balowych dobroci nigdy za wiele), ale przede wszystkim chce uratować siostry przed nędzą, jaką w spadku niefortunnie pozostawił im ojciec. W towarzystwie upatrzonych dżentelmenów kobieta zdaje się być czarująca, wręcz zjawiskowa, zauważalnie potrafi zadbać o odpowiedni wizerunek, ale nie unika też drobnych wpadek, które z punktu widzenia odbiorcy, okazują się zabawnymi w treści zwrotami akcji.

Ta historia to przede wszystkim niesamowity klimat. Autorka zaprasza czytelnika do drugiej dekady dziewiętnastego wieku, w każdej scenie barwie obrazując, jak wymagające, a przy tym fascynujące były to czasy. Londyńska śmietanka towarzyska, wytworne bale i ówczesna codzienność angielskich arystokratów – tu bez dwóch zdań czuje się piękno klasyki, dostrzega się też wiarygodność opisywanej scenerii. Kobieta z pewnością nie miała wtedy łatwo, tym bardziej nie mając zaplecza w postaci posagu – to właśnie sytuacja finansowa bohaterki staje się przecież zalążkiem słodkiej konspiracji. Trzeba bowiem jasno przyznać, że opracowany detalicznie pomysł Kitty to nic innego, jak skrzętnie zaplanowana i niezaprzeczalnie ekscytująca intryga, którą odbiorca podziwia na każdym etapie.

Ale rozkoszna książka! Przeurocza, humorystyczna, pociągająca i niewątpliwie uczuciowa – właśnie takie określenia najlepiej pasują do powieści Towarzyski poradnik dla panien bez posagu. Wyśmienicie zarysowana sceneria dziewiętnastowiecznego Londynu, świetnie oddane zwyczaje angielskich arystokratów i w tym wszystkim ona – czarująca, charakterna, sprytna i zdeterminowana. I jeszcze zjawiskowo zaplanowana przez nią intryga, która w gąszczu zabawnych potyczek słownych, ma jeden główny cel – ujarzmić dobrze sytuowanego mężczyznę. Aż szkoda, że ta historia daje się chłonąć jak szalona – z przyjemnością zapewniłabym Kitty dłuższe towarzystwo!
_____
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem Książnica.

„GDY GWIAZDY CIEMNIEJĄ” – PAULA MCLAIN | Zatrważający w przebiegu zdarzeń, przejmujący w goryczy emocjonalnej!

„GDY GWIAZDY CIEMNIEJĄ” – PAULA MCLAIN | Zatrważający w przebiegu zdarzeń, przejmujący w goryczy emocjonalnej!

Motyw zaginięcia regularnie pojawia się w literaturze. Już sam w sobie przynosi niepewność, gwarantuje też nutę tajemniczości, a dopieszczony wiarygodnymi kreacjami oraz odpowiednio mrocznym klimatem, staje się niezwykle plastycznym materiałem dla świetnej intrygi. Właśnie takie wrażenia pozostawia po sobie książka Gdy gwiazdy ciemnieją – thriller zainspirowany serią realnych uprowadzeń młodych dziewcząt, jakie miały miejsce w podobnym do opisywanego miejscu i okresie czasowym.

Już początek zapowiada, że ta historia będzie niosła za sobą ogromny bagaż emocjonalny. Tak też się dzieje – fundamentem jest tu zaginięcie nastolatki, jak się okazuje, nie jedyne na przestrzeni lat. Zaistniałe zdarzenie nieuchronnie przywołuje myśl o nurtującym lokalną społeczność dawnym morderstwie, staje się też pretekstem do upublicznienia kolejnego niewyjaśnionego zniknięcia. Fabularnie intryga przykuwa uwagę, sukcesywnie odkrywając kolejne elementy mglistej układanki. Akcja początkowo płynie żwawo, dyskretnie wprawiając w niepokojący nastrój, z czasem jednak odczuwalnie zwalnia i dalej rozwija się bardziej miarowo – autorka tym samym pozwala odbiorcy skupić się na zaproponowanym scenariuszu, wyraźnie dba o detaliczne opisy przywołanych w sprawie przypadków i daje cenny czas na obszerną eksplorację myśli głównej bohaterki.

Anna Hart to bez dwóch zdań ekspert w sprawach tajemniczych morderstw. Kobieta ma potrzebną wiedzę merytoryczną, wyróżnia się też podyktowaną doświadczeniem intuicją – trafnie potrafi zatem łączyć fakty oraz definiować tajniki ludzkiej duszy. Czytelnik ma ogromne szczęście, obserwując zdarzenia oczami właśnie tej bohaterki. Zastosowana tu narracja pierwszoosobowa umożliwia bowiem nie tylko monitorowanie kolejnych scen i ważnych rozmów, ale przede wszystkim pozwala dostrzec osobisty charakter prowadzonego śledztwa, wyczuć niedostępny dla innych aromat wrażliwości oraz zrozumieć znaczenie bólu, jaki nieustannie jej towarzyszy. Sprawa zaginięcia jest dla Anny nie tylko epizodem zawodowym, ale przede wszystkim powrotem do najczarniejszego punktu własnego dzieciństwa, do traumatycznych chwil, które nieuchronnie otulają swoim ciężarem.

Zatrważający w przebiegu zdarzeń, przejmujący w goryczy emocjonalnej – właśnie tak można zdefiniować thriller Gdy gwiazdy ciemnieją. Paula McLain głęboko narusza motyw zaginięcia, nieustannie lawirując między wykreowaną fikcją oraz prawdziwymi wydarzeniami. Nieśpieszna akcja idealnie zaszczepia się z samodzielną narracją głównej bohaterki. Niepokojąca atmosfera, wstrząsająca przeszłość i wreszcie tajemnicza zagadka, która mimowolnie przenika zaułki ludzkiej wrażliwości – te elementy najbardziej wpływają na wyobraźnię. Ta książka dosadnie przypomina też o swojej autentyczności.
_____
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem MANDO.

„W CIENIU GÓRY” – AGNIESZKA JEŻ | Urzekający tajemniczą surową aurą, przerażający w treści zdarzeń!

„W CIENIU GÓRY” – AGNIESZKA JEŻ | Urzekający tajemniczą surową aurą, przerażający w treści zdarzeń!

Góry to idealna sceneria dla mrocznej zagadki. Monumentalny charakter samego miejsca, mglista atmosfera i mało przystępni mieszkańcy – to właśnie te elementy najczęściej tworzą klimat dobrej intrygi kryminalnej. Nie inaczej jest w przypadku powieści Agnieszki Jeż – W cieniu góry to książka otulona smakiem niedopowiedzianego zła, bezsprzecznie frapująca, nieprzejrzysta i budząca regularnie jawną grozę. A przy tym świetnie oddająca głębię górskiego krajobrazu.

Ta historia to przede wszystkim piękna rekonstrukcja górskiego otoczenia. Autorka przenosi odbiorcę do małej wsi w Beskidzie Niskim, gdzie zamordowana zostaje kochanka dziennikarza Stryjkowskiego. Czytelnik towarzyszy bohaterce w ostatnich chwilach jej życia, okazuje się wręcz jedynym świadkiem morderczego w skutkach zdarzenia, dostrzega ogarniający Karolinę strach, czuje zbliżającą się do niej bezradność i wreszcie widzi, że koniec jej życia to brutalny początek zaproponowanej tu zagadki kryminalnej. Ten wstęp jest wizualnie naprawdę imponujący. Intryga w odczuciu jest gęsta i złożona, nieustanie pojawiają się nowe podejrzenia, ale jednocześnie poszerza się zakres możliwych rozwiązań. Tym samym odbiorca uważnie przygląda się poszczególnym scenom, szuka w nich ewentualnych korelacji, zachłannie odkrywa też lokalne fakty historyczne, które fenomenalnie wzbogacają wizerunek całej powieści.

Dzika natura, srogość górskiego otoczenia, przenikliwa aura mglistego lasu i wreszcie szczelnie zamknięta społeczność – tak zarysowana atmosfera doskonale zgrywa się z kryminalnym podłożem prowadzonej sprawy, nadaje jej tajemniczości i znacząco wpływa na wzrost napięcia. Czytelnik nieśpiesznie nasyca się miejscem, szuka też pewności w wypowiedziach bohaterów, wyraźnie chce wiedzieć, komu tak naprawdę może tu zaufać. Ta niepewność to jeden z największych atutów tej historii. Samo zakończenie zdaje się być natomiast aż nadto otwarte, pozostawia odbiorcę z trudną do zidentyfikowania dezorganizacją myśli, nie dostarcza też wyjaśnienia dla użytej w zbrodniach symboliki – autorka odpowiada zatem na pytanie „kto?”, nie odpowiada natomiast „dlaczego?”, ewidentnie zachęcając odbiorcę do samodzielnej interpretacji zaistniałych zdarzeń.

Urzekający tajemniczą surową aurą, przerażający w treści zdarzeń fabularnych – dokładnie takie wrażenia pozostawia po sobie kryminał Agnieszki Jeż. Otulona górską scenerią zbrodnia, zaszyte w kanwie niedopowiedzenia śledztwo i wreszcie przeszywający grozą klimat zamkniętej społeczności – W cieniu góry to świetnie zlokalizowana intryga, niewątpliwie wciągająca, mroczna i zatrważająca. Świadomie prowadząca do finalnego chaosu myśli. Chociaż samo zakończenie nie dostarcza wszystkich odpowiedzi, zagadka zachęca do drapieżnego pochłaniania kolejnych stron. Książka idealna dla miłośników mglistych powieści kryminalnych.
_____ 
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem LUNA.

„WSZYSCY KŁAMIĄ” – CAMILLA GREBE | Wartościowy materiał do społecznej dyskusji!

„WSZYSCY KŁAMIĄ” – CAMILLA GREBE | Wartościowy materiał do społecznej dyskusji!

Ludzie z natury różnie postrzegają rzeczywistość. Każdy obserwuje życie z innej perspektywy, ma inne doświadczenia, inaczej interpretuje emocje i wreszcie inaczej przeczuwa możliwe konsekwencje zdarzeń. Indywidualność człowieka zdaje się być czymś wyjątkowym, ale przy nieodpowiedniej korelacji, może okazać się czymś niebezpiecznym. I właśnie taką zależność przedstawia Camilla Grebe w niezwykle przekonującej powieści Wszyscy kłamią – tematycznie skupiając się na dramacie rozpadającej się rodziny.

Zaproponowana konstrukcja to bez wątpienia strzał w dziesiątkę. Autorka celowo oddaje głos bohaterom, dzięki czemu czytelnik poznaje bieg wydarzeń oczami najbardziej zainteresowanych. Fabuła podzielona jest na dwie części, pierwsza część zawiera opowieść Marii oraz przejmującą relację jej dziesięcioletniego syna, który urodził się z zespołem Downa. Kobieta koncentruje się na rzetelnej prezentacji rodziny, wraca do początku znajomości ze swoim mężem Samirem, opowiada o synu Vincencie, jednocześnie przedstawia swoją pasierbicę Yasmin, której zaginięcie staje się fundamentem dla całej intrygi. Narracja dziesięciolatka przynosi nieco inne wrażenia, z pewnością bardziej rozczula, staje się też zalążkiem pierwszych domysłów. Wypowiedź Vincenta idealnie pokazuje, jak różnie można odebrać te same zdarzenia. Druga część to historia policjanta prowadzącego śledztwo – zaskakująca w treści, intrygująca także w obranej przez Camillę Grebe przestrzeni czasowej. Mężczyzna relacjonuje bowiem wydarzenia 20 lat później. Na koniec perełka – powrót do wydarzeń poprzedzających zaginięcie i opowieść samej Yasmin, której słowa najlepiej oddają przeżyty przez nią koszmar.

Ta historia płynie nieśpiesznie, autorka dostrzegalnie daje czas na zapoznanie się z perspektywą każdej z kreacji, pozwala zrozumieć intencje oraz zwizualizować okoliczności poszczególnych scen. Wyraźnie chce, aby czytelnik wyłuskał różnice w postrzeganiu wydarzeń oraz odkrył tajemnice, które ewidentnie skrywa każda z postaci. Nietrudno dostrzec, że szlakiem tej książki płyną naprawdę trudne emocje, momentami niespodziewane lub wręcz przerażające. Autorka fabularnie skupia się na rodzinnym dramacie, ale sukcesywnie przemyca też garść problemów współczesnego świata w tym najbardziej uchwytny tu brak tolerancji dla uchodźców oraz imigrantów w Szwecji.

Tytuł tej powieści nie jest przypadkowy – Camilla Grebe świadomie balansuje na granicy prawdy i kłamstwa, otwiera oczy na przerażający dramat i jednocześnie tworzy intrygę na bazie brutalnie rozpadającej się rodziny. Historia nadzwyczaj tajemnicza w treści, świetnie skonstruowana, pełna drobnych zaskoczeń fabularnych. A do tego świetnie wkomponowana narracja pierwszoosobowa – przedstawiona naprzemiennie przez kilku bohaterów, w odczuciu nieśpieszna, a jednak frapująca i mocno angażująca uwagę. Z pewnością trzymająca w napięciu. Wszyscy kłamią to niezwykle rzetelny portret ulatniających się wartości, książka bardzo przekonująca, refleksyjna, stanowiąca wartościowy materiał do społecznych dyskusji.
_____ 
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Sonia Draga.

„MIŁOŚĆ MUSI BYĆ” – SYLWIA KUBIK | Esencja uczucia do niecodziennej pasji!

„MIŁOŚĆ MUSI BYĆ” – SYLWIA KUBIK | Esencja uczucia do niecodziennej pasji!

Pasja kobiety ma różne oblicza. Często przynosi relaks lub błogie ukojenie – tu świetnym przykładem jest literatura lub chociażby wieczorne szydełkowanie, czasami jednak pasja wykracza poza sferę potrzebnego wyciszenia, zahacza wręcz o ambicje i świadomie dostarcza porządnej dawki wrażeń. Właśnie taką bohaterkę przedstawia czytelnikom Sylwia Kubik w swojej najnowszej powieści Miłość musi być. W tej historii liczą się przede wszystkim żywe emocje, liczy się nietuzinkowy sport i liczy się związana z nim duża adrenalina.

Chociaż okładka wyraźnie podpowiada grecką scenerię, czytelnik nie od razu zastaje tu wakacyjny klimat. Autorka w pierwszej kolejności skupia się na sumiennym zarysie postaci, przedstawia zaangażowaną do głównej roli Bernadettę, intencjonalnie akcentując jej najważniejsze cechy. Odbiorca poznaje zatem młodą i bez wątpienia aktywną kobietę, która pragnie doszczętnie oddać się swojej pasji – zagorzałej miłości do jazdy na motocrossie. Środowisko sportowców okazuje się bardzo osobliwe, odczuwalnie mało przystępne, wręcz hermetyczne i pełne szowinistycznych zachowań. Bernasia musi zatem nie tylko wykazać się ogromną determinacją na torze, ale też podjąć walkę z przysłowiowymi wiatrakami – zawalczyć o swoje miejsce w tym pozornie męskim sporcie. I właśnie tak hardą postawą kieruje się w towarzystwie poznanych motocrossowców – niezwykle ambitną, upartą i konsekwentną w działaniu.

Ale ta powieść to nie tylko pokaz sportowych umiejętności – to także wrażliwa strona kobiecości. Smak fizycznej bliskości, piękno zauroczenia i wreszcie ból złamanego serca – autorka nie szczędzi bohaterce trudnych emocji, odczuwalnie narusza jej wewnętrzną delikatność, wręcz naciska na czułe struny, aby w ten sposób jeszcze bardziej wykazać gorycz doznanej przez nią krzywdy. I tym samym pokazać jedno z najczęściej wybieranych rozwiązań – ucieczkę od dojmujących uczuć. To właśnie w ten sposób odbiorca trafia do gorącej Grecji i razem z Bernadettą rozkoszuje się promieniami słońca, zachwyca otwartością mieszkańców i jednocześnie delektuje smakołykami lokalnej kuchni. Po prostu cieszy się walorami wspólnie eksplorowanego miejsca.

Niezwykle zajmująca książka! Hermetyczne męskie środowisko, szaleństwo motocrossu i uzależniająca nuta niebezpieczeństwa, a w tym wszystkim krucha przestrzeń na potrzebę bliskości. Tak rodzi się historia złamanego serca, dla którego lekiem okazuje się malownicza Grecja, wraz z powiewem gorącego słońca i otwartością lokalnych mieszkańców. Ucieczka daje ukojenie, ale piękno ryzykownego sportu wyraźnie o sobie przypomina. Miłość musi być rozczula wrażliwością, zachwyca wakacyjnym klimatem i wreszcie inspiruje determinacją w walce o swoje – Sylwia Kubik idealnie oddaje esencję uczucia do niecodziennej pasji.
_____
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Skarpa Warszawska.

„DZIEWCZYNA MOJEGO MĘŻA” – ANNA SZCZYPCZYŃSKA | Niecodzienna odsłona kobiecej wrażliwości!

„DZIEWCZYNA MOJEGO MĘŻA” – ANNA SZCZYPCZYŃSKA | Niecodzienna odsłona kobiecej wrażliwości!

Rozstanie to bezsprzecznie jedno z najtrudniejszych życiowych doświadczeń. Często wymaga czasu, zwykłego przetrawienia i zaakceptowania nowej sytuacji, nierzadko jednak wraca w myślach jako niełatwy do zgubienia przykład wątpliwości. Zakorzenia się wtedy w głowie i nie daje spokoju, przywołując najpiękniejsze wspomnienia, jednocześnie wypierając te, które stały się źródłem zakończenia związku. I właśnie taką bohaterkę przedstawia czytelnikom Anna Szczypczyńska w zaskakująco gorzkiej powieści Dziewczyna mojego męża.

Chociaż tytuł jawnie sugeruje znamiona komedii romantycznej, nie ma tu przestrzeni na typowe akcenty humorystyczne. Urocza wakacyjna okładka także mami odbiorcę – niewątpliwie jest piękna i zwyczajnie przyciąga wzrok, ale ta książka fabularnie daleka jest od typowych letnich opowieści. Nie ma tu ośmielonych wdziękiem przystojnych plażowiczów, nie ma też nocnych spacerów po bajecznie długich promenadach, w zamian czytelnik otrzymuje historię uczucia, które po wielu wspólnych latach, rozeszło się w poszukiwaniu nowych wrażeń. I w ten sposób odbiorca poznaje Lucynę, czterdziestoletnią kobietę, stojącą właśnie przed niecodziennym wyzwaniem – spotkaniem tytułowej dziewczyny swojego męża, z którym nieformalnie rozeszła się rok wcześniej. Sytuacja wyraźnie jest nieprzeciętna, otwiera zatem wachlarz wielu przemyśleń, w tym także domysłów, podejrzeń oraz powrotów do epizodów małżeńskiej codzienności. Nie są to słodkie rozważania, wyczuwa się w nich gorycz niepewności, bolesne wyrzuty sumienia oraz gryzący brak zaufania do własnych decyzji. I kłamstwo, które szuka drogi do delikatnego ujścia.

Ta historia zbudowana jest na kobiecych emocjach, jednak ich smak nie jest wyrażony tylko za pomocą gestów lub otwartych zachowań, bardziej za pomocą chaosu myśli, toczącego się sukcesywnie w głowach bohaterek. Lucyna nieustannie zgłębia szamotaninę drapieżnych wątpliwości, ale Jaśmina nie pozostaje z własną wrażliwością w tyle. Czytelnik naprzemiennie obserwuje obie kobiety i tym samym widzi, jak trudnym i wyczerpującym doświadczeniem jest dla nich ta szalona sytuacja. Ten mocno sensualny wydźwięk powieści nadaje jej pewnej liryczności, ale autorka nie zapomina także o fizycznym aspekcie namiętności. Odbiorca regularnie podgląda zatem intensywne w treści sceny erotyczne, chłonie wyraźne artyzm pożądania, zatapia zmysły w bogatych opisach fizycznej bliskości. Docenia też obraz zainscenizowanych tu barwnie potrzeb ludzkiego ciała.

Niecodzienna odsłona kobiecej wrażliwości! Historia niebywale intymna, świadomie nasycona bliskością i pięknem fizycznego pożądania, nieśpieszna w odczuciu i bardzo zmysłowa. Dziewczyna mojego męża to fabularna pułapka – wakacyjna okładka otwiera wyobraźnię na letni romans, a jednak Anna Szczypczyńska gruntuje miejsce dla zaskakująco gorzkiej opowieści. Przenikliwa boleść duszy, niepewność, duszące wyrzuty sumienia i wreszcie brak zaufania do własnych uczuć – to właśnie tak pochmurne emocje tworzą wizualną esencję tej swoistej lektury. Ta książka soczyście wgryza się w pamięć.
_____
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem LUNA

„ILUZJA” – MAXIME CHATTAM | Ten thriller fabularnie sięga ciemności!

„ILUZJA” – MAXIME CHATTAM | Ten thriller fabularnie sięga ciemności!

Rażąca potrzeba odosobnienia. Nierzadko wykreowana ciężkim przeżyciem, może nawet życiowym błędem lub powtarzaną codziennie nieuwagą, sukcesywnie rozdrapująca świeże rany. Dokładnie tak dojmujące uczucie skłania Hugona do przybrania roli złotej rączki w ośrodku narciarskim, który latem zdaje się być gwarancją izolacji od świata zewnętrznego. Teoretycznie wszystko się zgadza, Val Quarios to rzeczywiście prawdziwe górskie odludzie, a jednak kilka dni wystarczy, aby mężczyzna dostrzegł w tym miejscu coś niepokojącego... I właśnie ten zastraszający nastrój staje się nieodłącznym towarzyszem Iluzji, do której lektury zaprasza Maxime Chattam.

Początek tej historii jest w odczuciu nadzwyczaj spokojny, francuski pisarz daje odbiorcy potrzebny czas na rozpoznanie wszystkich postaci, wyraźnie też gruntuje przestrzeń dla późniejszych zdarzeń. Mocno złowieszcze wizje, momentami wręcz dziwne lub fatalistyczne, stają się zaskakująco trafną prognozą dla szaleństwa, jakie w ramach intrygi ściga bohaterów powieści. Szokujące okrycia przerażają, potęgują też poczucie niewiedzy i sukcesywnie rodzą kolejne pytania, nieuchronnie stając się niemym kusicielem wobec spragnionego odbiorcy – pochłonięty lekturą czytelnik chce bowiem zobaczyć więcej, chce dotrzeć do prawdy i chce wreszcie zrozumieć sens tego niezwykłego przedstawienia. I dlatego tak chętnie towarzyszy nowemu pracownikowi w jego aktywnej zaciekłości.

Hugo niewiele wspomina o swojej przeszłości, wystarczająco jednak na bieżące potrzeby fabularne. Na każdym kroku widać, że jego życie zeszło niegdyś z obranej drogi, ewidentnie się zepsuło i wymaga porządnego resetu. Mężczyzna zauważalnie szuka odległości od dręczących go gorzkich uczuć, nie chce świadomie poddać się żadnym bliskościom, wręcz gani się za każdą nieokiełznaną myśl. A jednak pobyt w Val Quarios uruchamia w nim różne instynkty, przywołuje też szczelnie domknięte pożądanie i otula trudnymi do zdefiniowania emocjami. To miejsce z nim igra, niejednokrotnie klucząc na pograniczu chaosu. Ten bohater bez wątpienia intryguje, podobnie zresztą jak pozostałe kreacje. Tu każdy jest personalną zagadką, każdy też skrywa jakieś mroczne tajemnice. Trudno zatem o zaufanie – czytelnik musi i chce zadowolić się własną ciekawością.

Ten thriller fabularnie sięga ciemności! Maxime Chattam odczuwalnie nie śpieszy się z opowieścią – wyraźnie usypia czujność publiczności, aby z impetem uruchomić bieg mrożącego krew w żyłach spektaklu. Ukształtowana na górzystym odludziu intryga, zaszyta jest szczelnie w odmętach ludzkiego zła, nierzadko balansuje na granicy obłędu i jawnego przerażenia, z pewnością zainscenizowana jest z największą pieczołowitością. Tytułowa Iluzja nie jest tu przypadkowa – francuski pisarz celowo wzmacnia historię wiedzą iluzjonistyczną, tym samym bawi się czytelnikiem i świadomie manipuluje jego myślami. Książka idealna dla miłośników mrocznych wrażeń!
_____ 
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.

„NIEGRZECZNY PREZES” – WERONIKA JACZEWSKA | Zaskakująco sugestywny romans biurowy!

„NIEGRZECZNY PREZES” – WERONIKA JACZEWSKA | Zaskakująco sugestywny romans biurowy!

Korporacyjna codzienność to zaskakująco plastyczny materiał dla romantycznych uniesień. Biuro kusi nie tylko spektakularnymi widokami z wielkich przeszklonych okien, ale też całym wachlarzem barwnych osobowości, często mocno charyzmatycznych, bezkompromisowych i siarczyście obchodzących się z własną zazdrością. I właśnie dlatego biurowe romanse cieszą się aż tak ogromną popularnością. Nie inaczej jest w przypadku Niegrzecznego prezesa, owianego z początku dużą tajemnicą marketingową. Jak się okazuje, ten niespodziewany zabieg wydawniczy idealnie rozpalił ciekawość pierwszych odbiorców.

Historia fabularnie nie jest raczej eksploracyjna – debiutująca tym tytułem Weronika Jaczewska stawia na sprawdzone schematy, stawiając zawodowo uprzywilejowanego mężczyznę w postaci żarliwego zdobywcy, tym samym angażując dobrze prosperującą w firmie kobietę do roli tej anektowanej. Lena szczęśliwie nie jest pozbawioną autentyczności szarą myszką, błądzącą ślepo po świecie dorosłych. Jako bohaterka, ma wpisane w życiorys pewne przeżycia, sukcesywnie zatem walczy z demonami przeszłości, ale jednocześnie zna swoją wartość, ewidentnie lubi też sobie pofantazjować. Mimo regularnych drgań serca, jej kreacja jest wyraźnie otwarta na nowe doświadczenia, tym samym budzi zaufanie i jest naprawdę przyjemna w odbiorze. Odmiennych wrażeń dostarcza męska część tego spektaklu – bajecznie bogaty przystojniak o renomie wytrawnego kobieciarza, w towarzystwie Leny zaczyna wspinać się na wyżyny męskości, aby idąc w ślad własnego pożądania, dosięgnąć obranego celu. Nie da się ukryć, że jest to człowiek korporacji. Kreacja Fryderyka błyszczy fanatycznym materializmem, przez co zdaje się być mniej wiarygodna, ale skrywane głęboko emocje, z pewnością dodają mu szczypty tajemniczości i pożądanego realizmu. Jako postać sceny erotycznej, pan prezes sprawdza się natomiast doskonale.

Otwierając drzwi tej lektury, odbiorca świadomie trafia na spektakl pełen nieskromnej pikanterii. Historia zauważalnie nasączona jest seksem, fizyczną bliskością oraz lubieżnymi w treści gestami – idealnie zatem oddaje smak przypisanego jej gatunku. Sceny erotyczne często wykraczają poza sypialnię, niekiedy nawet poza strefę prywatną, dzięki czemu odbiorca nie tylko raczy się opisem upojnej chwili zatraconych w sobie bohaterów, ale też obstawia, co fabularnie może wydarzyć się za zakrętem. I właśnie ten miarowy element niepewności sprawia, że książka tak ochoczo splata się z myślami czytelnika. Wyobraźnia działa tu zatem na pełnych obrotach.

Niezwykle gorący, a przy tym zaskakująco sugestywny romans biurowy. Historia nadzwyczaj ekspresyjna, bez wątpienia intensywna w scenach erotycznych, mimowolnie działająca na wyobraźnię. Z pewnością pikantna i zmysłowa, świetnie portretująca szaleństwo ludzkich doznań. Naprawdę trudno uwierzyć, że jest to debiut literacki! Weronika Jaczewska świadomie wyłuskuje korporacyjne grzechy i nadaje im mocno soczystego charakteru. Fabularnie Niegrzeczny prezes nie jest może wielce odkrywczy, szczególnie dla miłośnika gatunku, ale bez dwóch zdań stanowi źródło czytelniczej przyjemności. Lektura idealna na lato!
_____ 
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem AGORA.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger