„ZAGINIONE Z WILLOWBROOK” – ELLEN MARIE WISEMAN | Przerażający portret niesprawiedliwości społecznej!

„ZAGINIONE Z WILLOWBROOK” – ELLEN MARIE WISEMAN | Przerażający portret niesprawiedliwości społecznej!

Życie codziennie utrwala szkice własnej bezwzględności. Nie patrzy na sprawiedliwość, nie zagląda w oczy prawdzie, umyślnie gra natomiast na gestach ludzkiej bezsilności. Ellen Marie Wiseman buduje właśnie taki grunt społeczny – kreuje postać niezwykle zagubioną i poturbowaną rodzinną niedoskonałością, jednocześnie odpowiedzialną i usilnie dążącą do zdefiniowania brutalnych w swej treści faktów. Zaginione z Willowbrook to zatrważająco gęsty thriller – nasiąknięty aurą dosłownego okrucieństwa, intrygujący i mocno zawiesisty.

Ta historia realnie dosięga ludzkiego zła – zanurzona klimatem w rzeczywistych wydarzeniach, staje się drastycznym obrazem upokorzeń społecznych, tu dotykających przede wszystkim dzieci z zaburzeniami psychicznymi, także niepełnosprawnych intelektualnie, tym samym przygniecionych ciężarem bolesnego odrzucenia. Najbardziej niepokojąca okazuje się zatem sama sceneria – osadzona świadomie w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, zasnuta nieświeżością, brudem i niegodziwością. Bo przecież tytułowy Willowbrook State School to autentyczny instytut, który swym hermetycznym zagęszczeniem, zamykał niegdyś kadry odarte z resztek człowieczeństwa. To właśnie tam zainscenizowana zostaje fabuła powieści – absorbująca i zwodnicza, z pewnością też alarmująca, złowieszcza i nieobliczalna. A wszystko w pragnieniu nastoletniej gorliwości – w oczach dostrzegalnie przygaszonej Sage, konsekwentnie i nader heroicznie próbującej dociec prawdy o zaginionej siostrze. O Rosemary, którą przez sześć wybrakowanych lat, uważała za zmarłą na zapalenie płuc. To fizyczne podobieństwo okazuje się tu zarzewiem przerażającej pomyłki – to właśnie bliźniacza jednakowość sprawia, że dziewczyna zostaje brutalnie zatrzaśnięta w koszmarze niehumanitarnej, wręcz haniebnej codzienności. Czytelnik mimowolnie zanurza się w obłędzie paraliżujących scen i uważnie obserwując sadystyczne praktyki personelu, staje się nie tylko świadkiem nieludzkiego cierpienia, ale też najbardziej zaufanym powiernikiem głównej bohaterki – tak bardzo bezsilnej i samotnej wobec omyłkowo przydzielonej krzywdy.

Przerażający portret niesprawiedliwości społecznej – historia przesiąknięta atmosferą niehumanitarnych scen i fetorem tragedii osadzonych boleśnie w zagubionych dziecięcych wrażliwościach. Zaginione z Willowbrook to powieść zagnieżdżona inspiracją w przestrzeni autentycznej, sercem natomiast w dramacie nastoletniej bezradności, próbującej usilnie zdefiniować rodzinną prawdę. Ellen Marie Wiseman tworzy scenariusz drastyczny i niepokojący zarazem – w moim odczuciu to absolutnie wstrząsająca fotografia, niewyobrażalnie brudna i mrożąca krew w żyłach, z pewnością alarmująca i niezapomniana.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Kobiecym

"CZARNE ŻAGLE. KŁAMSTWO” – PAULINA JURGA | Tu trzeba być czujnym, odważnym i walecznym.

"CZARNE ŻAGLE. KŁAMSTWO” – PAULINA JURGA | Tu trzeba być czujnym, odważnym i walecznym.

Morze zawsze umyka ramom pełnego bezpieczeństwa – w nasączonej ciemnością burzowej nocy, zdaje się wręcz alarmujące, szyderczo akcentując nieobliczalny charakter spowitej mrokiem wody. Ale nie tylko czarne chmury stają na drodze morskiego zaufania, znacznie więcej zła może bowiem człowiekowi wyrządzić drugi człowiek, szczególnie ten pod wstęgą nieprzychylnej pirackiej floty. Czarne Żagle. Kłamstwo to powieść pełna niepokojących zdarzeń, barwnie obrazująca nie tylko złowieszczy tembr niesionych wodą wypraw, ale też nieuchronność ludzkiej intymności.

Tu nie ma miejsca na współczesność, nie ma też przestrzeni na fabularną delikatność. Paulina Jurga umyślnie wdziera się w kanion dwóch znamiennych wieków, kierując czytelnika do niewątpliwie mrocznego wydarzenia, jakim wizualnie okazuje się publiczna egzekucja. Nie trzeba uciszać własnych myśli, aby usłyszeć harmider ludzi żądnych dostrzec choć fragment morderczego w swym biegu przedstawienia. A przecież to dopiero początek niespokojnych zdarzeń – w tej nieodwracalnej scenie pewna przerażona niewiasta ma zaledwie osiem lat. I to ten dzień staje się dniem przysięgi dla bezwzględnego w pirackim pożyciu Marcosa. Bo to on musi oglądać śmierć własnego ojca – skazanego przez tatę nieświadomej wówczas dziewczyny. Tak zainicjowana zostaje potrzeba brudnej zemsty – jedna zbrodnia to za mało, aby zapewnić ukojenie skaleczonej duszy. Ten prolog zwiastuje nieprzejednaną treść i taką też otrzymuje uważny odbiorca – także wtedy, gdy kilka lat później, świadomie wkrada się do załogi Czarnych Braci. Tu narracja zmienia się w naprzemienną pierwszoosobową – w odczuciu niezwykle wnikliwą, osobistą i mocno przejmującą.

I chociaż „niewiasta na statku zwiastuje nieszczęście”, Marcos w swej jednookiej brutalności doskonale wie, kogo w chłopięcym przebraniu trzyma na pokładzie. Ma też świadomość budzących się w nim żądz – tak niechcianych, a jednak coraz bardziej nachalnych. Bo przecież nie ma już śladu po rozpieszczonej dziewczynie, teraz Francisca ma osiemnaście lat i mimo narzuconej morskim życiem uważności, wyraźnie też onieśmielona, zaczyna otwierać się na impulsy własnej intymności. Może nadal nie wie, czym jest ludzkie pożądanie, nie ma też pojęcia o szeptach własnego ciała, ale w obliczu JEGO bliskości, zdaje się iść w zgodzie z głosem nienasyconego serca. Ta namiętność każe na siebie czekać, rozwija się raczej niespiesznie, lecz w swej nieodzownej szczerości, okazuje się wisienką na scenicznym torcie. Inscenizacyjnie najbardziej wyróżnia się tu sama przygoda – zagnieżdżona na morskich falach, wśród sztormów, intryg i brutalnych mordów, nadzwyczaj klimatyczna i nieprzewidywalna, ewidentnie domagająca się odważnych oczu. I utwierdzająca przekonanie o świetnie wykonanym researchu – ta powieść to ognisko wielu historycznych ciekawostek.

We flotylli Czarnych Braci nie ma miejsca na łagodność – tu trzeba być czujnym, odważnym i walecznym. Trzeba być gotowym na honorową śmierć. Zakradłam się na pokład statku niepostrzeżenie i... przepadłam całkowicie w historii nieprzewidywalnej, niepokojącej, pełnej czyhających niebezpieczeństw. I doczekałam się miłości przeszywającej skruszone serce – pięknej, osobliwej, niepowtarzalnej... Paulina Jurga wdziera się bowiem w otchłań dostrzegalnie mrocznej zemsty, aby w jej temperamentnym geście, sprowokować nienawiść bohaterów, do otwarcia się na wzajemną intymność.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Otwartym

„MORDERSTWO W KSIĘGARNI” – MERRYN ALLINGHAM | Historia spisana z myślą o koneserach klasycznego kryminału.

„MORDERSTWO W KSIĘGARNI” – MERRYN ALLINGHAM | Historia spisana z myślą o koneserach klasycznego kryminału.

Mogłoby się wydawać, że księgarnia to zbyt apatyczne i zbyt poukładane miejsce, aby stać się scenerią dla iście morderczego przedstawienia. Bo przecież najczęściej panuje tu niewinna cisza, a jedyna kryminalna myśl, to ta niesiona kadrami czytelniczej wyobraźni. A jednak to właśnie w tym tradycyjnie opierzonym sklepie, między regałami różnorodnych książek, zakorzeniona zostaje intryga powieści Merryn Allingham. I okazuje się prologiem do wydarzeń zaskakujących i z pewnością niecodziennych, zbudowanych umyślnie dialogiem klasycznego stylu.

Już od pierwszych słów wyczuwa się tu aurę starego dobrego kryminału. Lata 50. dwudziestego wieku, specyficzny małomiasteczkowy klimat, skondensowana społeczność i wreszcie niespodziewana zbrodnia, domagająca się rychłego rozwiązania. Tym bardziej, że swym zagadkowym charakterem, niszczy potulny wizerunek małej rodzinnej księgarni i uszczupla finanse jej rozmarzonej właścicielki. Flora Steele to żywioł jakich mało i jednocześnie kobieta mocno przebojowa, w amatorsko rozpoczętym śledztwie, wręcz ofensywna, dociekliwa i nieustraszona. Ale nie działa sama, zapewnia sobie najlepsze możliwe towarzystwo – rutynowego klienta i niezaprzeczalnie przystojnego samotnika, który za pomocą pisarskiego pióra, wdziera się w morderstwa dosłownie każdego dnia. Kreacja Jacka Carringtona to przede wszystkim erudycja oraz pragmatyczna troska o szczegóły, ale też determinacja połączona z wyrobioną ciekawością, które stają się łącznikiem dla obu postaci. I to one tworzą nieśpiesznie prowadzoną ścieżkę fabularną – w odczuciu raczej szablonową i świadomie prowadzoną nurtem niekończącej się wymiany zdań, znacznie mniej skupioną na próbie zwodzenia nienasyconego czytelnika. Tu wszystko dzieje się zatem starannie krok po kroku, można rzec poprawnie i wizualnie konstruktywnie, ale bez plot twistów i bez szokujących swym jawnym szaleństwem scen.

Niezwykle tajemnicza, klimatyczna i zabawna, jednocześnie dość prozaiczna i nieco przegadana – historia spisana z myślą o koneserach klasycznego kryminału. Merryn Allingham śmiało wkrada się w otchłań przedmiejskiej senności lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, tworząc w niej nie tylko szczelnie zamknięte środowisko, ale też niepowtarzalną aurę małego angielskiego miasteczka. Tu zbrodnia nieuchronnie staje się wydarzeniem roku, szczególnie ta zagnieżdżona trupem w rodzinnej księgarni, okazuje się też przepustką do niespodziewanych wrażeń. I chociaż trudno doszukać się tu wyrafinowanych zwrotów akcji, z pewnością można zaznać czytelniczej satysfakcji.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Mando

„WŁOSZKA Z BROOKLYNU” – SANTA MONTEFIORE | Nieprzeciętna fotografia kobiecej wrażliwości.

„WŁOSZKA Z BROOKLYNU” – SANTA MONTEFIORE | Nieprzeciętna fotografia kobiecej wrażliwości.

Miłość niewątpliwie ma wiele twarzy. Czasami ujawnia tylko jedną z nich, w porywie szczęścia tę jedną jedyną, z pewnością też niepowtarzalną, ale najczęściej definiuje się kilkukrotnie, pozwalając zakochać się więcej niż jeden raz. I właśnie taka teza tworzy fundament powieści Włoszka z Brooklynu – historii niezwykle poruszającej, refleksyjnej i życiowej. Santa Montefiore każe uczuciom cierpieć w przykurzonej bólem samotności, aby wyrobić w nich miejsce dla świeżo poznanych doznań.

Tu fabuła wypełnia przestrzeń dwutorowo, kreśląc niejako pełen obraz życia głównej bohaterki. Czytelnik spaceruje po naruszonych zbliżającą się wojną północnych Włoszech, zatrzymując się w dużej rodzinnej willi – fizykalnie nieco staroświeckiej i wyraźnie oddalonej od ram pobliskiego miasteczka, nasyconej promieniami słońca, wizualną sielskością oraz zapachem wyczuwalnego w ogrodzie rozmarynu, ale jednocześnie przemieszcza się po ulicach kierowanego imigrancką duszą Nowego Jorku, otulonego późną końcówką lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Ten retrospekcyjny zabieg sprawia, że odbiorca od początku wie, kto skradł młode jeszcze serce Eveliny, ma też świadomość, kto stoi obecnie u jej dojrzałego, matczynego w swej dorosłości boku. I z dużym rozrzewnieniem przygląda się kadrom przywoływanych równomiernie wspomnień – tak bardzo bolesnych, niesprawiedliwych i zatrważających. Tu wojenna rzeczywistość wkrada się bowiem niepostrzeżenie, przedzierając się przez klimat włoskiej prowincji i siejąc spustoszenie w przerażonej społeczności żydowskiej. Brutalnie dotykając też najpiękniejszego – miłości narzuconej pierwszym spojrzeniem, wyjątkowej i niezaprzeczalnie szczerej. Emocjonalne blizny pozostają tu na długie lata, przypominając o sobie wielokrotnie. Gdzieś w budowie kreacji drugoplanowych, autorka mierzy się dodatkowo z motywem aranżowanego małżeństwa, także z wątkami przemocy domowej, niesamowitej przyjaźni, wstrząsającej śmierci oraz braku wsparcia ze strony najbliższych. Tak kształtuje się opowieść pełna przejmujących zdarzeń, w odczuciu wzruszająca i niezwykle klimatyczna.

Nieprzeciętna fotografia kobiecej wrażliwości – portret nasączony stratą i rozdzierającym smutkiem, piękny i niepowtarzalny w szczerości melodyjnych uczuć. Tu miłość wkrada się szeptem, aby oczarować kadry nastoletniej intymności i zabrudzić serce fetorem niesprawiedliwości. Santa Montefiore nie ułatwia bohaterom życia – każe im boleśnie wdzierać się w szczeliny wojennej codzienności, mierzyć z żałobą i nicością dnia, pozwala jednak łapać chwilowe ukojenia i odkrywać nowe twarze najważniejszych doznań. Włoszka z Brooklynu to także starodawna pocztówka z rodzinnej włoskiej posiadłości oraz nowojorski spektakl inspirujących w swym przebiegu scen.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Świat Książki

„WICKED BEAUTY” – KATEE ROBERT | Prowokacyjna gra o upragnioną władzę!

„WICKED BEAUTY” – KATEE ROBERT | Prowokacyjna gra o upragnioną władzę!

Olimp nie wybacza słabości. Nie daje też szans na szerokie rozgałęzienie najwyższej władzy. Tu trzeba być zapalczywym i odpornym na agresywne zachowania, trzeba też nieustannie mieć się na baczności – szczególnie wtedy, gdy w marzeniach fanatycznie wizualizuje się tytuł jednego z Trzynaściorga. I właśnie tak niepokojący klimat panuje w trzecim już tomie mocno pikantnej serii Dark Olympus. Wicked Beauty to nowa i z pewnością niegrzeczna, ale też fabularnie trudna do ujarzmienia wersja mitu o Helenie Trojańskiej.

Tu od początku panuje gorąca atmosfera. Bo przecież zbliża się turniej o tytuł samego Aresa – zilustrowany barwnie i wyczerpująco dla oka niedoświadczonego witalnością fantastyki, w niektórych epizodach wręcz estradowo, niezaprzeczalnie przyciąga zachłanną wyobraźnię czytelnika. Waleczne charaktery ofensywnie mierzą się tu z perfidną przebiegłością, regularnie zdają się być narażone na gesty zawistnie czyhającego zła, nieustannie zapewniając odbiorcę o nieprzejednanym i niepokojącym przebiegu zaproponowanych konkurencji. Tu zdarzyć się może dosłownie wszystko, a inscenizacyjnie dzieje się jeszcze więcej, szczególnie tam, gdzie żarliwie snują się macki zanurzonego w boskiej nucie pożądania. Autorka angażuje w ten uwodzicielski spektakl aż trzy charyzmatyczne twarze – buduje tym samym osobliwy i temperamentny motyw wiodący, jakim niewątpliwie kieruje się ten konkretny trójkąt. Tu fizyczne pociąganie mimowolnie wdziera się w plany bohaterów, utrwalając nie tylko chowane w cichych myślach żądze, ale szeptem otwierając też to, co zdaje się być zaszyte nićmi eksplorowanej jawnie niezłomności. Tu gdzieś czai się wrażliwość i czają się intymne słowa – ich zadzierzysta definicja, może diametralnie przeformować uczuciowy wizerunek tej historii. Sceny erotyczne drgają tu obsesyjną wręcz fascynacją, zarysowane detalicznie, nierzadko też obcesowo, ewidentnie domagają się dystansu lub co najmniej świadomego nastawienia. Bezsprzecznie uwalniają grzeszny i bezpruderyjny kształt nieposkromionej fizycznie więzi – zażyłości przedstawionej w naprzemiennej narracji pierwszoosobowej. Każda z trzech kreacji relacjonuje wydarzenia osobiście, przybliżając nie tylko duszne emocje, ale też intencje oraz potrzeby struchlałego serca.

Prowokacyjna gra o upragnioną władzę – historia w każdej stronie wyzywająca, ofensywna i zuchwała. Katee Robert ponownie wdziera się na spowity odważnymi konfliktami Olimp, aby w jego zacienionej stronie, w obliczu heroicznej przebiegłości i determinacji zagorzałych uczestników walk, otworzyć czytelnika na wrażliwość zmysłów nienasyconych wyraźnie ciał. Wicked Beauty domaga się pełnoletności, wymusza też dystans do niepochamowanych fizycznie żądz – tu namiętność zdaje się być dzika i mocno doznaniowa, uwieczniona fotograficznie i dosadnie, momentami wręcz obscenicznie, dobitnie kadrując euforyczny motyw trójkątnego szaleństwa.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Uroboros

„UWIĘZIONE” – NATASHA PRESTON | Przekonująco wżerający się w otchłań uprowadzonej wyobraźni.

„UWIĘZIONE” – NATASHA PRESTON | Przekonująco wżerający się w otchłań uprowadzonej wyobraźni.

Kwiaty często przywodzą na myśl słodkie, wręcz rozkoszne skojarzenia. Bo przecież pachną nieziemską świeżością, przywołując promienne spojrzenie budzącej się wiosny lub radość w oczach słonecznego letniego dnia. Nie zawsze jednak oznaczają same piękne fotografie, czasami okazują się wręcz wizytówką prawdziwego piekła. Natasha Preston nadaje im właśnie takiego, odczuwalnie mroczniejszego wizerunku – Uwięzione to bowiem jeden z najbardziej przerażających thrillerów młodzieżowych.

Tu wszystko zaczyna się niewinnie, może nawet imprezowo, a jednak nasączona ciemnością nocy aura, szybko podpowiada, aby uzbroić się w potrzebną wrażeniowo czujność. Ktoś czai się na skraju ogromnego parku, ktoś ewidentnie czyha na nastoletnią naiwność, ktoś usilnie chce, aby stała się ona członkiem jego wymarzonej rodziny. Właśnie tak zaczyna się makabryczny spektakl – w odczuciu tym bardziej niepokojący, gdyż opisany emocjami porwanej nastolatki. Narracja pierwszoosobowa okazuje się tu strzałem w dziesiątkę – to dzięki niej wyobraźnia podstawia tak przejmujące i tak mocno realistyczne kadry. A przecież Summer nie jest w tym szalonym akcie sama – zostaje jedynie kolejną marionetką, zamkniętą w szponach nasyconego obłędem zła. W oczach tych dziewcząt nie ma już nadziei, wyziewa jedynie bezradność oraz pusta rezygnacja. Piękne niczym kwiaty, obdarowane świeżymi imionami, muszą grać tak, jak gra muzyka w jego chorej wizji. Autorka pozwala bohaterce wkraść się także do zaułków niedawnej przeszłości, szczególnie do początków bliskości z chłopakiem, któremu równolegle oddaje głos. W gestach Lewisa z łatwością można doszukać się przeszywającego smutku i boleśnie wrzynającej się tęsknoty, ale nie tylko... Równie intensywnie wyziera z nich powiew szczerej determinacji, nieustępliwość oraz niespodziewana intuicja. Nieoczekiwanie dla odbiorcy, zarysowana zostaje tu także perspektywa samego porywacza – tak spokojna i harmonijna w przytaczanych myślach, a jednak rozdzierająca i złowieszcza w każdym zaplecionym słowie.

Fenomenalny thriller młodzieżowy – mocny, przerażający i tak przekonująco wżerający się w otchłań uprowadzonej wyobraźni. Tu od pierwszych naruszonych stron wyczuwa się atmosferę obezwładniającego zła – nieobliczalną, duszną, niebezpieczną... Uwięzione dziewczęta zdają się być bezbronne i zgaszone, jakby dziwnie pogodzone z nieuchronnym obliczem nowego dnia, a przecież w zgiełku JEGO chorej utopijnej wizji, zaszyta zostaje bezwzględność wymagająca nieprzerwanej ostrożności. Natasha Preston zamyka to szaleństwo w głosie nastoletniej bezradności, umyślnie budując nieprzewidywalny charakter zdarzeń. I pomyśleć, że jest to debiut autorski...
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Feeria Stories

„LATO UTKANE Z MARZEŃ” – GABRIELA GARGAŚ | Piękna w swym sielskim charakterze, niesamowicie kameralna i tak bardzo rozczulająca!

„LATO UTKANE Z MARZEŃ” – GABRIELA GARGAŚ | Piękna w swym sielskim charakterze, niesamowicie kameralna i tak bardzo rozczulająca!

Każdy potrzebuje ucieczki od własnej codzienności – często chwilowej, może nawet jednodniowej, innym razem dłuższej, pozwalającej samodzielnie zdystansować się od trudności narzucanych przez nieprzyjemną stronę życia. Dla wielu upragnioną niszą okazuje się wtedy łagodna, niemal wiejska atmosfera – nasączona świeżością niespiesznego dnia i jednocześnie wizualnie sielska. I właśnie taki klimat buduje Gabriela Gargaś w pięknej i mocno poruszającej powieści Lato utkane z marzeń.

Nowa oprawa graficzna podsuwa na myśl uroczą historię i między licznymi wzruszeniami, właśnie takich wrażeń dotyka ośmielony czytelnik. Bo przecież trafia do serca przesiąkniętego latem Złotkowa – niedużej miejscowości osnutej cieniami połonin bieszczadzkich, pachnącej leśnym runem i kwitnącymi szeroko kwiatami, szczelnie chowającego tajemnice swoich mieszkańców. Ten odczuwalnie hermetyczny nastrój idealnie odzwierciedla aurę typowego małego miasteczka – stanowi także kojące tło dla scen ujmujących lub wręcz przeszywających kobiecą duszę. Tu na front wyobraźni wysuwają się dwie strapione niespełnioną egzystencją bohaterki. Michalina zdaje się ponownie wrzynać w szczeliny niechcianego bólu, w jej postawie wyczuwa się tęsknotę i ogłuszającą scenicznie niepewność. Kreacja Amelii nakreślona zostaje bardziej przestrzennie, autorka korzysta tu z przejmujących i mocno obrazowych retrospekcji, w ten sposób przywołuje niedojrzałe decyzje sprzed lat, które dostrzegalnie ukształtowały obecny wizerunek jej życia – naznaczony rozczarowaniem odmętami uczuciowej naiwności i jednocześnie samotnie doświadczanym macierzyństwem, nadal jednak zagnieżdżony duszą w pragnieniu szczerej namiętności. Tu bezustannie czuje się smutek złamanego serca, gdzieś ukradkiem, niemal równolegle, otwierają się drzwi do sekretów intymnej przeszłości – to one nadają powieści przenikliwego i epizodycznie rzewliwego charakteru, to w nich zatuszowane zostają traumatyczne chwile. W tych fabularnych kartach ugruntowane zostają także wymowne treści, wśród nich najbardziej wyróżnia się siła rozmowy i wsparcia w potrzebie, ale też otwartość na drugiego człowieka.

Piękna w swym sielskim charakterze, niesamowicie kameralna i tak bardzo rozczulająca! To scenicznie mogła być po prostu urzekająca eteryczną aurą wakacyjna fotografia, a jednak Gabriela Gargaś narusza refleksyjną myślą znacznie więcej – napełnia przestrzeń tej powieści nie tylko ogłuszającą wrażliwością, ale też przyczajonymi potrzebami rozgoryczonego serca. Lato utkane z marzeń to historia pisana intymnością kobiecego serca – w odczuciu nadzwyczaj nastrojowa, poruszająca i sentymentalna. Tu nieustannie wyczuwa się fetor poharatanej duszy, jednocześnie esencjonalną woń kiełkującej nieśpiesznie nadziei, tu uczucia zaczynają nieśmiałą drogę do spełnienia tuszowanych latami pragnień.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czwarta Strona

„DELILAH GREEN MA TO GDZIEŚ” – ASHLEY HERRING BLAKE | Absolutnie rozbrajający romans queerowy!

„DELILAH GREEN MA TO GDZIEŚ” – ASHLEY HERRING BLAKE | Absolutnie rozbrajający romans queerowy!

Życie pisze różnobarwne scenariusze. Czasami skłania w stronę naturalnej rodzinnej bliskości, innym razem wypycha w stronę wizualnie niezależnych działań, pozwalając samodzielnie mierzyć się z mniej lub bardziej przychylną potocznością. Tytułowa bohaterka powieści Ashley Herring Blake z pewnością należy do tej drugiej grupy – świadomie bowiem zamyka się w dniach szkicowanej aparatem codzienności, delektując się przy tym zbudowaną wokół siebie sarkastyczną autonomią. Wszystko do czasu, gdy fabuła każe jej otwarcie zmierzyć się z drzazgami tuszowanej umyślnie przeszłości.

Tu od początku wyczuwa się aurę przeszywających kobiecych zgrzytów. Bo przecież Delilah Green ewidentnie nie chce wracać do lat nasączonych dziecięcą samotnością, nie chce też przedzierać się przez towarzystwo przyrodniej siostry, nadal kojarzonej jedynie z nieoswajalną elitarnością. W oczach odbiorcy sprawia wrażenie smakującej nocnych przygód outsiderki, odczuwalnie zamkniętej w wyzywającym kształcie wieczornego życia, niewątpliwie skrzywdzonej i rozczarowanej wybrakowanym obrazem zapisanego w pamięci dzieciństwa. I tak nacechowana, odziana dodatkowo w szereg ironicznych złośliwości, podejmuje się zadania narzuconego macoszą interwencją – ma uwiecznić ślub znienawidzonej Astrid. To właśnie zbliżające się wydarzenie okazuje się impulsem najbardziej euforycznych wizualnie scen. Tak zaczyna się spektakl pełen niecodziennych i mocno eksplozywnych zwrotów akcji, tak inauguruje się jego uczuciowa droga. Tu spodziewać można się wszystkiego, a fabularnie dzieje się jeszcze więcej. Ta queerowa w swym fundamencie historia niesie się bowiem równolegle drugą kobiecą perspektywą – bardziej dojrzałą, już matczyną, a jednak fizycznie nadal nienasyconą, dostrzegalnie spragnioną szalonej namiętności. Spotkanie tych pozornie nieznajomych twarzy, dla czytelnika okazuje się bodźcem dla najważniejszych aktów – zanurzonych głęboko w kobiecych sercach, niepozbawionych ran i uszczypliwości, a jednak pięknych, wyjątkowych i nieokiełznanych w swym intymnym kształcie. Tu nawet sceny fizykalnej bliskości, naszkicowane zostają zmysłową barwą.

Absolutnie rozbrajający romans queerowy – przezabawny, namiętny i charyzmatyczny! Ashley Herring Blake umyślnie zamyka uczucia w kadrach nasączonych kobiecą wrażliwością, inicjuje tym samym powieść pełną nieobliczalnych zdarzeń i ociekającą w inscenizacyjny sarkazm, jednocześnie wartościową, odważną i poruszającą. Delilah Green ma to gdzieś to scenicznie szalona konfrontacja dwóch wyraźnie zniechęconych do siebie przyrodnich sióstr, ale też mocno esencjonalny sapphic romcom – odczuwalnie soczysty, sensualny i rozczulający, z pewnością emocjonalnie dobrze wyważony. Ta historia to gwarancja odurzającej zabawy!
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Media Rodzina

„NOCAMI KRZYCZĄ SARNY” – KATARZYNA ZYSKOWSKA | Wstrząsająca w każdym nakreślonym wrażliwością słowie.

„NOCAMI KRZYCZĄ SARNY” – KATARZYNA ZYSKOWSKA | Wstrząsająca w każdym nakreślonym wrażliwością słowie.

Góry zatrzymują tajemnice. Skondensowane w majestatycznie nadanym kształcie, nasiąknięte ekspresją mgliście zatrzymanych dolin, zawieszone duszą w eterycznej wręcz szlachetności. Nierzadko domagają się szacunku, zarzucając bezmyślność i urealniając niewybaczalny smak własnego charakteru. Ale nie zawsze stają się sprawcą najgorszego. Czasami stanowią jedynie pokerowe tło, stają się jakby zapleczem dla narzuconego zła, tuszując apatycznie niedostrzeżone ludzkim okiem czyny. I właśnie tak przebiegły, może nawet aluzyjny portret górskiego krajobrazu, wyłania się z powieści Nocami krzyczą sarny – historii nasączonej bólem wojennej niepewności i zatrważającej, jednocześnie pięknej, charyzmatycznej i zdumiewającej w literackim wizerunku.

Ta opowieść zaczyna się niecodziennie – od wysnutych w półmroku zdań, wieńczących przestrzeń jednej z najbardziej enigmatycznych scen. Ten odczuwalnie zagadkowy zwiastun, nabiera ekstraktu dopiero z czasem, zatwierdzając nieobliczalny scenariusz zainscenizowanych fabularnie zdarzeń. Tu nie ma jednej perspektywy. Każda zdaje się ważna i niezbędna w dopełnieniu emocjonalnej całości. Katarzyna Zyskowska wkrada się tu bowiem ukradkiem do trzech kobiecych serc, naprzemiennie ilustrując wydarzenia z ich udziałem. To wędrówka jednej z nich rozpoczyna współczesny szlak tej opowieści – szlak zarośnięty scenerią nie tyle urzekającą czy też malowniczą, co jawnie zapierającą dech, z pewnością nieprzeciętną, w swym naturalnym dziewictwie wręcz niedostępną dla każdego. Bo przecież to właśnie gdzieś na jednym zboczu feerycznie zobrazowanych tu Sowich Gór, w gęstwinie owianego grozą lasu, w niezbadanej szarpaninie krzewów dzikiej róży, zachowane zostają fragmenty przerażającej w swym biegu historii. To tu wraca Maria wraz ze swoją życiową tajemnicą. Tym samym wdziera się w nadzwyczaj intymną narrację pierwszoosobową, przywołując niedookreślony fragment znamiennego w jej młodości lata. Te trzy przesądzające dni. Dni zaszyte w odmętach dostrojonej nicości. Ta niewiedza nieustannie gryzie i podsuwa różne podejrzenia, zdaje się wręcz wżerać w wyobraźnię i zawłaszczać ją dla własnych potrzeb. A przecież tam pogrzebany zostaje ból – dotkliwy, nieprzerwanie wżynający się w poharataną duszę, ogłuszający pokłosiem przezornie wbudowanej niepamięci.

Podobnie naszkicowana zostaje fotografia wojenna. Przywołana w niej rzeczywistość ograbiona zostaje ze strzępów potrzebnego ukojenia, zdaje się być wręcz szorstka i przygnębiająca. W fabularnym geście łączy życiorysy przesiedlonych Polek z losem Niemek wychylających się granicom Dolnego Śląska, próbujących w ten sposób wymknąć się bestialstwu sowieckiej armii. Tak zaaranżowane zostają dwie elementarne postaci: Mareike i Marianna. Tak też tworzy się historia nasączona przygniatającą wręcz niepewnością, także beznadzieją i wyczuwalnym w powietrzu smutkiem. Tu nie wszystkie emocje podyktowane są wprost, niektóre zdają się być jedynie podpowiedzią. Autorka zwinnie wodzi czytelnika za nos, zauważalnie chce, aby ten podjął się samodzielnej interpretacji tekstu, aby uważanie obserwował i szukał właściwych odpowiedzi. Te przychodzą w swoim czasie, otwierając oczy na dramat dobitnie zapadający w pamięć, osadzony w nieznanej odsłonie wojny, przejmujący i niewyobrażalny, scenicznie niepozbawiony ofiar. Tu każda bohaterka skrywa sekret napawający trwogą.

Zjawisko literatury pięknej – powieść wstrząsająca w każdym nakreślonym wrażliwością słowie. Nikt bowiem nie przetwarza zapomnianych wspomnień tak wiarygodnie, dyskretnie i wrażeniowo, a przy tym mocno sugestywnie, jak czyni to właśnie Katarzyna Zyskowska. Nocami krzyczą sarny to absorbująca zachęta do przetarcia śladów wojennego okrucieństwa – zagnieżdżona w odmętach hermetycznie przesiedlanej społeczności, muśnięta nutą niespodziewanej słowiańskości, zasnuta brzemieniem drzazg, pochowanych znamiennie w trzech kobiecych samotnościach. Historia odczuwalnie enigmatyczna i zdumiewająca, której strony eksplorować chce się wielokrotnie.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Znak

„LET ME KNOW” – ZUZANNA WÓLCZYŃSKA | Zanurzona śmiało w dwóch stęsknionych intymnościach!

„LET ME KNOW” – ZUZANNA WÓLCZYŃSKA | Zanurzona śmiało w dwóch stęsknionych intymnościach!

Nastoletnia przyjaźń zawsze rządzi się swoimi prawami. Nierzadko zdaje się być intensywna i uzależniająca, w niektórych relacjach wręcz fanatyczna w swej niedojrzałej jeszcze zażyłości. Zuzanna Wólczyńska śmiało wkrada się właśnie w otchłań dwóch zaprzyjaźnionych dusz, nie pozostawia ich jednak w beztroskim szale dziecięcego życia, w zamian rozdziela ich codzienność na cztery długie lata, pozostawiając w sercach jedynie wrzynającą się pustkę. Let Me Know to historia uczucia, które wraca w zupełnie innym charakterze – odczuwalnie bardziej euforycznym i niedopowiedzianym.

Tu przeszłość zjawia się regularnie, utrwalając nie tylko swój wzruszający kształt, ale przede wszystkim zapewniając klarowny obraz zdarzeń fabularnych. Mocno intymna narracja Bee spleciona zostaje bowiem z jej własnymi wspomnieniami, to w nich odbiorca dostrzega fragmenty wyjątkowej nastoletniej więzi, obserwuje też scenę znamiennego pożegnania – w odczuciu bohaterki scenę nadzwyczaj trudną, przywoływaną jako doświadczenie wręcz traumatyczne. Nie da się przecież ukryć, że Noah cały czas zajmuje ważne miejsce w jej otwarcie zranionym sercu – mocno przyjacielskie, a jednak nasączone czymś znacznie bardziej doznaniowym.

On jednak zmienia się diametralnie – nie ma już śladu po chudym piętnastolatku z widocznym trądzikiem. Teraz to mężczyzna w pełnym tego słowa wymiarze – nieziemsko przystojny, fizykalnie wyrzeźbiony, muskularny i dojrzały, jednocześnie dziwnie obcy, zdystansowany, jakby nieprzychylny... Naznaczony traumą, zdaje się być zupełnie innym charakterem, niż ten zapisany w dziewczęcej pamięci. Zachowuje się w sposób tajemniczy, nie zawsze panuje nad własnymi emocjami – raz sprawia wrażenie gburowatego lub wręcz opryskliwego, za chwilę wraca do niemal dawnej przyjacielskiej nuty. Nieustannie tarza się we własnej niepewności – coś go niewątpliwie gryzie i nie pozwala o sobie zapomnieć. Ona wyraźnie nie rozumie tak oziębłej postawy, próbuje wyczytać z jego gestów jak najwięcej, znaleźć przykurzoną chłodem nić dawnej bliskości. Gdzieś w otchłani osobistej kobiecej wypowiedzi, zaszyta zostaje zgryźliwa relacja z bratem, a także narracja samego Noah – równie poruszająca, choć w swych przemyśleniach, nieco bardziej wyciszona. A wszystko w scenerii obrazowo wakacyjnej – nasyconej widokiem bezkresnego oceanu, muśniętej magią pokrytego lampionami nieba, zaszytej w niezapomnianych spotkaniach z przyjaciółmi.

Piękna, fascynująca, komfortowa – zanurzona śmiało w dwóch stęsknionych intymnościach! Ta historia efektownie przemieszcza się po obrzeżach wyobraźni, nieustannie kierując myśli w stronę uzależniających wrażeń. To uczucie zostaje skażone, a jednak wciąż tli się w młodych wrażliwościach – nadal zdaje się być wyjątkowe, cudowne i nieoczywiste. Tu wieloletnia przyjaźń zostaje wystawiona na wiele znamiennych prób, utrwalając absolutny smutek złamanego serca. Gdzieś szeptem Zuzanna Wólczyńska wykracza także poza oczywistą romantyczną nutę, narusza motyw ludzkich słabości, uzależnień oraz niewidocznej gołym okiem bezradności.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Jaguar

„DLACZEGO MI NIE POWIEDZIAŁEŚ?” – ANNA FICEK | Niesamowicie charakterna przestroga dla zakochanych pierwszy raz.

„DLACZEGO MI NIE POWIEDZIAŁEŚ?” – ANNA FICEK | Niesamowicie charakterna przestroga dla zakochanych pierwszy raz.

Pierwsza miłość często okazuje się niezapomniana. Nawet ta przyćmiona kurzem minionego czasu, muśnięta gdzieś po drodze nastoletnią nieśmiałością, wraca regularnie, aby zapewnić dorosłym już myślom, chwilę nostalgicznych w przebiegu wspomnień. Anna Ficek świadomie przedziera się właśnie przez tak sentymentalne sceny, nie obdarza ich jednak słodyczą cukrowego romansu, w zamian każe spojrzeć na przerażającą wizualnie traumę. To uczucie niewątpliwie zostawia po sobie znamienny ślad...

Już początek okazuje się zwiastunem nieuchronnego bólu. Odbiorca jeszcze nie zna zaangażowanych tu fabularnie dusz, a już wyobraźnia podpowiada mu wymownie, że będzie musiał otworzyć się na autentyczny smutek. Gdzieś ukradkiem otwiera się zatem na historię, która ewidentnie złamie mu serce. Autorka śmiało wkrada się otchłań nastoletnich wzruszeń, proponuje bowiem niezwykle angażującą i jednocześnie mocno poruszającą narrację pierwszoosobową. Tu wszystko dzieje się w przestrzeni ludzkich wspomnień, to w nich Majka poznaje aroganckiego w kontakcie Aleksandra. Kreacja dziewczyny zanurzona zostaje w oparach druzgocącej żałoby po zmarłym tacie, wyczuwa się w niej rozpacz i niepewność uczuć, choć serce jawnie dopomina się o bliskość z nieznajomym. Ten zdaje się być niechętny do nawiązywania nowej znajomości, zauważalnie boryka się z demonami nieprzyjemnej przeszłości, tarza się też w błocie brzydkich uzależnień, zamykając się na potrzeby skruszonej wrażliwości. Tu nie ma miejsca na delikatność beztroskich wrażeń, pozostaje jedynie spectrum rozchwianych brutalnie emocji – często spontanicznych i nieprzemyślanych, tym samym życiowych i mocno wiarygodnych w perspektywie wzruszonego czytelnika. W drugoplanowym rysie zainscenizowane zostają równie dokuczliwe epizody, pojawia się motyw depresji oraz konsekwencje zdrady, wyczuwa się także gęstą, wręcz toksyczną atmosferę w domu, który przecież powinien być najważniejszym wsparciem. Zilustrowana zostaje także kobieca przyjaźń – długoletnia, potrzebna i absorbująca, lecz niepozbawiona trudnych fragmentów, niejednokrotnie wymagająca przebaczenia.

Piękna, wzruszająca i tak niesamowicie charakterna przestroga dla zakochanych pierwszy raz. Anna Ficek odważnie wdziera się w szczeliny nastoletniej wrażliwości – to właśnie jej romantycznym, choć wyraźnie przygnębionym okiem, szkicuje portret niezapomnianej w scenach miłości – miłości naruszonej umyślnie aromatem niedojrzałych kłótni, w słowach jeszcze grząskiej i jakby niedopowiedzianej, a jednak fabularnie unikalnej i znamiennie zapisanej na kartach esencjonalnej pamięci. To historia naruszona żniwem brutalnej strony życia – niepowtarzalna i uzależniająca, finałem natomiast boleśnie przygniatająca duszę.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Novae Res. 

„KTOŚ TU BYŁ PRZED TOBĄ” – NATALIA BROŻEK | Nadzwyczaj angażująca, zmysłowa i charyzmatyczna!

„KTOŚ TU BYŁ PRZED TOBĄ” – NATALIA BROŻEK | Nadzwyczaj angażująca, zmysłowa i charyzmatyczna!

Ten jeden romantyczny moment – upragniony i wyczekiwany, naznaczony nie tylko cichymi potrzebami serca, ale też zaufaniem oraz pewnością wyrażanej deklaracji. Bo przecież oświadczyny często przodują w otchłani zakochanej kobiecości, nierzadko otulone piękną malowniczą scenerią, stają się jednym z najważniejszych wyobrażeń. I trwają w niej szeptem spragnione, aż raptem dotknie ich rzeczywistość. Czasami jeszcze lepsza niż ta wymarzona w snach, innym razem brzydka i paskudna, namalowana wręcz barwą rozczarowania. I tak właśnie zaczyna się powieść Ktoś tu był przed tobą, w której Natalia Brożek zabiera odbiorcę do tętniącej życiem Hiszpanii.

Tu od początku wyczuwa się uczuciową niepewność. Bo chociaż Sonia fanatycznie wierzy w wizję wakacyjnych zaręczyn, czytelnik z łatwością dostrzega naiwność jej esencjonalnej w odczuciu wyobraźni. Ale nie zostawia jej samej z trudem niechcianych doświadczeń, najpierw towarzyszy kobiecie w przejmującej treści zawodu miłosnego, razem z nią wyklina odrażające i z pewnością niedojrzałe zachowania Krzyśka, następnie subtelnie uśmiecha się na myśl o pewnym Hiszpanie, który nieoczekiwanie pojawia się na jej poharatanej drodze. I nie jest to pierwszy lepszy mężczyzna, a pewien nieziemsko przystojny aktor, pragnący namiętnie ukoić jej wyraźnie zranioną duszę. Tu zmysły szaleją nieustannie, ewidentnie doszukując się wzajemnej satysfakcji. Odbiorca przygląda się tej parze z dużym rozrzewnieniem, ale jednocześnie czuje dziwnie panoszący się wewnątrz niepokój. Ukradkiem zaczyna się tu dziać coś zagadkowego, wrażeniowo wręcz przerażającego – z czasem opowieść zmienia bowiem swój charakter na bardziej kryminalny, może nawet nieobliczalny, przeszywając fabułę tajemniczymi w swym biegu zbrodniami. Tak powstaje zawiła intryga i tak mnożą się wyrafinowane podejrzenia. W tej przestrzeni niechybnie czai się niebezpieczeństwo – to właśnie ten niespodziewanie brudny wydźwięk scenariusza sprawia, że historia tak mocno absorbuje i każe definitywnie zachować czujność. Tu przecież zdarzyć się może dosłownie wszystko.

Nadzwyczaj angażująca, zmysłowa i charyzmatyczna, ale też poruszająca i zaskakująco niebezpieczna – ta historia wypełnia nawet najmniejsze szczeliny wyobraźni. Gorąca Hiszpania, wyśmienite smaki oraz niecodzienna lista wakacyjnych przeżyć – tu gorycz miłości okazuje się oknem na świat znacznie głębszych doznań. Tak budzi się fabularna namiętność, tak utrwala się mroczna odsłona tej powieści. Tu bowiem wzajemna fascynacja przeradza się w coś bardziej bezwzględnego, niż nieokiełznany letni romans. Natalia Brożek umyślnie zderza się z szaleństwem kryminalnych zdarzeń – tym samym buduje intrygę na mocno aktorskim poziomie, odczuwalnie pokerową, zawiesistą i niepokojącą.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Niegrzeczne Książki

„STRAŻNIK KŁAMSTW” – KATE FURNIVALL | Niesamowicie charakterna, ekscytująca i nieobliczalna!

„STRAŻNIK KŁAMSTW” – KATE FURNIVALL | Niesamowicie charakterna, ekscytująca i nieobliczalna!

Francja często przywodzi na myśli filigranowe skojarzenia. Malownicze winnice, muzyka płynnie nasączona miłością, wreszcie aromatyczne doznania smakowe – to właśnie takie obrazki najczęściej kształtuje ludzka wyobraźnia. Kate Furnivall utrwala nieco inny, bardziej intrygujący i z pewnością mocno historyczny wizerunek francuskiej ziemi. Strażnik kłamstw to powieść z pewnością zaskakująca i niezwykle uczuciowa, dostrzegalnie kierowana bodźcem odważnej kobiecości.

Ta historia fascynuje dosłownie od pierwszych zatrważających stron. Bo przecież André zostaje ranny w pokłosiu niefortunnych działań własnej siostry, a ta ewidentnie nie potrafi znieść dręczącej ją winy. Ktoś zauważalnie czyha na życie tej rodziny, ktoś zdaje się cieniem podążać także za samą Eloise Caussade. Tu nieustannie wyczuwa się mocno niepokojący klimat – ta wizualnie mglista aura zakorzenia się w myślach instynktownie, podpowiadając coraz bardziej przerażające scenariusze. Właśnie tak zaczyna się niemal filmowy spektakl – pełen niespodziewanych, scenicznie wręcz bezdusznych lub zwyczajnie niewygodnych zdarzeń, absorbujący i niepozbawiony ofiar. Niebezpieczeństwo czai się za każdym fabularnym rogiem, wymuszając ostrożność nie tylko na świetnie zarysowanych kreacjach, ale także na samym czytelniku, wyraźnie zanurzonym w bezwzględnym charakterze tej intrygi. A wszystko w detalicznie sportretowanej francuskiej scenerii lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku – w czasach politycznie rozchwianych i tym samym niestabilnych, zawieszonych ukradkiem w intonacji radzieckich wpływów, kiedy to nawet szykowny Paryż, ma optycznie podgniłą duszę. Zastosowana tu narracja pierwszoosobowa okazuje się strzałem w dziesiątkę – pozwala nie tylko poczuć atmosferę zajadłej niechęci wśród francuskiej społeczności, ale też wkraść się do intymnej przestrzeni kobiecości, wychwycić jej niezłomność i usilną potrzebę zemsty, jednocześnie zachwycić się subtelnie dawkowaną namiętnością.

Niesamowicie charakterna, ekscytująca i nieobliczalna – historia zagnieżdżona intencjonalnie w szczelinie niebezpiecznych działań wywiadowczych. Strażnik kłamstw to powieść osadzona częściowo w otchłani gnijącego wizualnie Paryża lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, przeważnie jednak na sielskim południu Francji – wtopiona duszą w mocno rozchwiane nastroje polityczne, naznaczona kobiecą determinacją, a jednak opowiedziana dostrzegalnie wrażliwym sercem. Kate Furnivall uderza zmyślnie we wstrząsającą narrację fotograficzną – tym samym sprawia, że fabuła ta nie tylko uzależnia, ale też idealnie nadaje się na fascynujący scenariusz filmowy.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Świat Książki

„ZIELARNIA POD STARYM DĘBEM” – MAGDALENA WITKIEWICZ | Niezwykle nastrojowa podróż do serca zapomnianej rodzinnej przeszłości!

„ZIELARNIA POD STARYM DĘBEM” – MAGDALENA WITKIEWICZ | Niezwykle nastrojowa podróż do serca zapomnianej rodzinnej przeszłości!

Życie na wsi często przywodzi na myśl budujące sielskie scenariusze. Nierzadko okazuje się też plastrem na wielkomiejskie rany lub idealnie nakreślonym tłem dla nowego rozdziału. Szczególnie wtedy, gdy nieznana babcina przeszłość, usilnie przypomina o wciąż świeżej doczesności. I ewidentnie chce rozgościć się w myślach własnej potomności. Magdalena Witkiewicz ponownie odtwarza klimat uroczej Małej Przytulnej i kierując wzrok w stronę nowej lokatorki tytułowej Zielarni pod starym dębem, pozwala na wzruszający spacer w stronę dawnych rodzinnych tajemnic.

Czytelnik z przyjemnością wraca do miejsca, które już w Perfumerii na rozstaju dróg, roztoczyło niezwykle przyjazną woń w otchłani jego spragnionej wyobraźni. Tym razem jednak dobroduszna wiejska atmosfera, zdaje się być otulona niespodziewanym zachmurzeniem, wyraźnie wyczuwa się w niej niedobór życzliwości dla ledwo przybyłej mieszkanki. A przecież Renata to wnuczka zmarłej niedawno zielarki, której opowieść autorka snuje równolegle do bieżących wydarzeń. I nadaje jej format nieśpiesznie prowadzonego listu, skierowanego wprost do serca głównej bohaterki. Ta sprawia wrażenie rozdartej, z pewnością zagubionej w oparach samotnych uczuć. Kobieta fabularnie również wkrada się w nieznany sobie życiorys własnej babci, lecz z nieco innej, bardziej zawiesistej perspektywy niż sam odbiorca. Dla niej pierwotnym źródłem rodzinnej wiedzy, okazuje się przestrzeń naruszonego jej własną obecnością domu, pozostawione tu i ówdzie zapiski z zielarskimi recepturami, a także zaskakująco młodzi przyjaciele osobliwej staruszki – to oni odkrywają przed nową lokatorką najwięcej kart z ostatnich lat przejmującego życia pani Marysi. Ta opowieść regularnie podsuwa emocjonujące fotografie, dopomina się o piękny uśmiech oraz odpowiednio nostalgiczne chwile, ale przede wszystkim przywołuje chęć naturalnej refleksji nad płynącym niepostrzeżenie czasem. Tak łatwo można zapomnieć o tym, co przecież najważniejsze – o potrzebie szczerej rozmowy, o niedopowiedzianej prawdzie i o przebaczeniu.

Niezwykle nastrojowa podróż do szczelin rodzinnej przeszłości – zauważalnie słodko-gorzka, sentymentalna i poruszająca. Magdalena Witkiewicz ponownie przedziera się przez pocztówkę nakreślonej aromatycznie Małej Przytulnej i rozciągając nad nią ferment nieprzyjaznych chmur, kształtuje powieść niecodzienną i rozczulającą, odczuwalnie nasączoną aromatem ludzkich wzruszeń. Zielarnia pod starym dębem to historia utkana z nici kobiecej wrażliwości – w każdej stronie piękna, wyjątkowa i rozrzewniająca, ale też humorystyczna i nadzwyczaj życiowa. Tu wyobraźnia działa nieustannie, wizualizując nie tylko przebieg poszczególnych scen, ale też gesty nieuchwytnych na co dzień słabości.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Flow

„TO ZAWSZE BYŁEŚ TY” – ADA TULIŃSKA | Prawdziwa ekspresja szalonych zmysłów!

„TO ZAWSZE BYŁEŚ TY” – ADA TULIŃSKA | Prawdziwa ekspresja szalonych zmysłów!

Pasja nie zawsze gotowa jest na kompromisy. Szczególnie w tej jednej znamiennej chwili, w której ociera się o smak niepowtarzalnej szansy na prawdziwy medialny sukces. Jawnie dopomina się wtedy o swoje, sukcesywnie wymuszając kolejne poświęcenia. Dokładnie tak można sportretować początki zespołu The Midnight Moon, którego członkowie nieoczekiwanie dotykają swojej szkolnej przeszłości. Powieść To zawsze byłeś ty okazuje się nadzwyczaj przyjemna dla chłonnej wyobraźni, jednocześnie emocjonująca dla złaknionej duszy – Ada Tulińska zaprasza tym samym na spektakl osobliwych wrażeń.

A wszystko w mocno odczuwalnym klimacie małomiasteczkowym, właściwie wiejskim, gdzie perspektywa rychłego zamknięcia szkoły, inicjuje niecodzienne zdarzenia fabularne. Czytelnik przeciera jej ślady oczami dwojga bohaterów, wkradając się naprzemiennie w narrację nauczycielki języka polskiego oraz jednego z członków wspomnianego zespołu muzycznego. Weronika sprawia początkowo wrażenie dziwnie pogodzonej z własną samotnością, jakby zamkniętej na szczerość swojej sfery uczuciowej, dopiero narzucony kontakt z dawną znajomością, przywołuje niepewność jej struchałego serca. Eryk także domaga się czasu, nie od razu otwiera się na wachlarz własnych potrzeb, choć w jego myślach nieustannie wyczuwa się emocjonalną chwiejność. A przecież nie jest tu jedynym męskim bohaterem – kreacja Adriana okazuje się niezbędna, wręcz determinuje kształt niektórych epizodów, zauważalnie nasączona zostaje śmiałą pikanterią, ale też nietrudnym do wychwycenia egoizmem oraz pewną sceniczną nagannością, która zdaje się szpilą dla tej trzyosobowej relacji. Tu największy sekret zdaje się być przykurzony czasem, powraca jednak niespodziewanie w szaleństwie przypominanych stopniowo wspomnień i zaskakuje swym swoistym charakterem. Nie brakuje tu także wizualizacji intymnych zbliżeń – inscenizacyjnie rozpisanych dość szczegółowo i tym samym mocno obrazowych, ale szczęśliwie nieprzeciągniętych bardzo w czasie i z pewnością odpowiednio rozgrzewających atmosferę.

Niezwykle zabawny, pikantny i charyzmatyczny – ten romans to prawdziwa ekspresja szalonych zmysłów! Ada Tulińska odważnie integruje dwa plastyczne w swej prężności szlaki fabularne: poruszający gatunek New Adult oraz nasączony tajemnicą motyw drugiej szansy. Ta historia to niewątpliwie zbawienny dla oka relaks – otulony muzyczną aurą i fotograficzną w przebiegu namiętnością, muśnięty sielskością oraz żartobliwym wydźwiękiem niektórych scen, jednocześnie wzburzony chwiejnością niepewnego serca oraz dawką przyczajonych w przeszłości wzruszeń. Wyobraźnia działa tu niemal filmowo, podsuwając coraz bardziej porywające kadry.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Niegrzeczne Książki

„WYSPA” – NATASHA PRESTON | Jeden weekend. Jedna wyspa. Jeden park rozrywki.

„WYSPA” – NATASHA PRESTON | Jeden weekend. Jedna wyspa. Jeden park rozrywki.

Fascynacja zbrodnią nie jest niczym nowym – od lat intryguje swoim mglistym i z pewnością mocno enigmatycznym charakterem. Bo przecież za każdym nagannym instynktem, skrywa się człowiek – zazwyczaj zwykły i niczym niewyróżniający się, a jednak skażony najgorszymi skłonnościami. Natasha Preston wielokrotnie już pokazała, jak niewinnie może wyglądać twarz mordercy. Nawet jeżeli ten, rozpoczyna właśnie stricte makabryczny spektakl. Wyspa to niewątpliwie thriller nieobliczalny – spisany myślami nastoletniej dziewczyny, jednocześnie osadzony z dala od cywilizacji. Tu niebezpieczeństwo czai się zatem w prawdziwym mroku...

Autorka intencjonalnie oddaje głos głównej bohaterce, pozwalając tym samym na przeżycie autentycznego przerażenia. Narracja pierwszoosobowa sprawdza się tu idealnie, obrazowo bowiem działa na wyobraźnię, daje też możliwość wejścia w świat przemyśleń osobliwej młodej duszy – szesnastolatki publikującej w swoich social mediach reportaże na temat tragicznych morderstw. A przecież zafascynowana zbrodnią Paisley, nie jest tu jedyną kreacją – to niecodzienne zaproszenie na ekskluzywną wyspę dotyka szponami aż sześciu młodych influencerów. Dla właściciela Jagged Island to świetna okazja na reklamę luksusowego parku rozrywki, dla zaangażowanych nastolatków to niezaprzeczalnie przygoda życia. A trzeba przyznać, że ośrodek robi fotograficzne wrażenie – otulony licznymi gargulcami, wyraźnie nakreślony gotycką estetyką, do tego muśnięty szykowną unikalnością. Tak naszykowana sceneria wyśmienicie łączy się z panującymi tu zasadami, szczególnie z brakiem swobody w przemieszczaniu się po terenie parku. Zakazany owoc smakuje wybornie, dodaje też adrenaliny, która nieuchronnie staje się nośnikiem żywej ekscytacji. Właśnie tak kształtuje się klimat tej powieści – nadzwyczaj mętny, groźny i złowieszczy. Tu nie ma miejsca na motywy wysublimowanych wrażeń, śmierć zdaje się niebezpiecznie deptać po piętach, napięcie rośnie nieubłaganie, a nasączone strachem serce, drga coraz donośniej...

Jeden weekend. Jedna wyspa. Jeden park rozrywki. Natasha Preston ponownie konsternuje otchłań wyobraźni, zakorzeniając w niej fenomenalny thriller młodzieżowy – zawieszony gdzieś w odmętach nocnej ciszy, osadzony zmyślnie w gestach nastolatki zafascynowanej zbrodnią, odczuwalnie mroczny, zawiesisty i niepokojący. Tu do końca nie ma pewności, komu można przydzielić zaufanie, nieustannie wyczuwa się także zapach fermentującej grozy. Narzucona gotykiem ekscytacja momentalnie zamienia się w makabryczną walkę o życie, nurzając influencerów w fetorze hermetycznego zła.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Feeria Young

„PURPUROWA SIEĆ” – CARMEN MOLA | Kryminał osadzony w czeluściach ludzkiego zła!

„PURPUROWA SIEĆ” – CARMEN MOLA | Kryminał osadzony w czeluściach ludzkiego zła!

Internet często nazywany jest nośnikiem negatywnych treści, z pewnością uzależnia i pozwala bezkarnie przekraczać płaszczyznę etycznych granic, nie każdy ma jednak świadomość, jak bardzo niebezpieczna może okazać się jego mroczna otchłań – ta inaugurowana poza prawem, bezwzględna w doborze ekstremalnych możliwości, przerażająca w skali rozprzestrzenianego zła. I właśnie tak nieobliczalną scenerię tworzy trójka hiszpańskich autorów, skrywających się pod nieoczywistym pseudonimem Carmen Mola, w drugiej już części cyklu kryminalnego z osobliwą inspektor Eleną Blanco.

Już prolog drastycznie wbija się w szczeliny wyobraźni. Wszystko zaczyna się bowiem mocno, konkretnie i brutalnie, bez złudzeń o jakiejkolwiek delikatności. Bo przecież grupa hiszpańskiej policji właśnie namierza IP tytułowej Purpurowej Sieci – organizacji przestępczej działającej w odmętach głębokiego Internetu. To w Deep Webie rozpoczyna się transmisja, która znamiennie wskazuje makabryczny kierunek tej powieści, to w nim rozpoczyna się spektakl z udziałem mocno przerażonej nastolatki – zupełnie nieświadomej, że to ona ma zostać gwoździem sadystycznego programu. Ta intryga od początku sprawia wrażenie niepokojącej i zauważalnie brawurowej, śledztwo wymaga zatem dużej ostrożności, czytelnik również dyskretnie porusza się po scenie, odkrywając kolejne ogniwa ludzkiej bezwzględności. Elena Blanco działa tym razem dwutorowo, jako inspektor zachowuje pozory wymuszonego zawodem profesjonalizmu, angażuje się zatem w mocno frapujące śledztwo, ale w środku zdaje się doszczętnie zniszczona, nieobecna i spanikowana – wyczuwalnie zanurzona w pokerowym matczynym strachu. Ewidentnie boi się, że działania pozbawionych skrupułów sprawców, mogą być powiązane z jej ukochanym synkiem, który został porwany osiem lat wcześniej. Ten dotykalnie osobisty akcent, niewątpliwie determinuje wygląd doznań i jednocześnie sprawia, że historia przenosi się na zupełnie nieoczekiwany tor – staje się jeszcze bardziej absorbująca i nieubłagana. Podobnie jak samo zakończenie – fabularnie drastyczne i zaskakujące. Warto zaznaczyć, że drugi tom można czytać samodzielnie, ale z pewnością lepiej poprzedzić go Cygańską narzeczoną – pozwala to jeszcze intensywniej wgryźć się w naruszony już wówczas wątek zaginięcia Lucasa.

Kryminał osadzony w czeluściach ludzkiego zła – niezwykle angażujący, zawiesisty i nieobliczalny. Tu nie ma przestrzeni na wrażliwość subtelnych zdarzeń, w zamian uaktywnia się obsesyjne wręcz przerażenie – zaczyna się bowiem pokaz zainscenizowanej na żywo śmierci. Trzech hiszpańskich autorów, ukrywających się dzielnie pod pseudonimem Carmen Mola, stawia na intrygę mroczną i scenicznie niebezpieczną, zapewniając odbiorcy spectrum stricte niepokojących wrażeń. Skrupulatne śledztwo, osobiste powiązania oraz finał osadzony poza zmysłem wyobrażeń – Purpurowa sieć to niezaprzeczalnie powieść ekscytująca i alarmująca zarazem.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Sonia Draga

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger