"DOM" - TONI MORRISON | "Opisz to, jeśli potrafisz."
Dom niejednemu kojarzy się z beztroskim dzieciństwem, smacznym maminym jedzeniem i życzliwym uśmiechem, który swego czasu łatał każdą dziecięcą ranę. Późniejsza prowizorka, zwana przez wielu dojrzałością, często przytłacza rozkojarzone dusze i pozwala ślepo budować nowe fundamenty. Bez wsparcia najbliższych bloczki dorosłego życia czasami sypią się lub krzywo wystają z pozornie równego muru. Młody człowiek kołysze się zatem wraz z prądem codzienności, nieumiejętnie kształtując własną przyszłość. Złe decyzje pochylają głowę do dołu i tylko prawdziwa wiara może ukoić cierpiącą duszę. Nierzadko potrzebny jest też powrót na linię startu, aby od nowa rozpocząć bieg własnego życia. Właśnie taką historię przedstawia nam noblistka, Toni Morrison, w krótkiej, aczkolwiek niesamowicie bogatej, powieści „Dom”.
Choć nigdzie nie pada konkretna data, łatwo rozeznać się w tle historycznym, do jakiego przenosi nas autorka. Akcja toczy się bowiem w latach pięćdziesiątych XX wieku, które dla głównego bohatera oznaczają wyjazd na wojnę do Korei oraz późniejszy trud powrotu do dawnej rzeczywistości. Niepozbawioną emocji podróż czytelnik poznaje zarówno z bezpośredniej opowieści weterana wojennego, jak również dzięki trzecioosobowej narracji, która pozwala poznać dodatkowe okoliczności. Frank Money snuje powoli własną historię, ale narrator pozwala odbiorcy na więcej i świadomie przedstawia losy innych bohaterów. Siostra Franka, którą brat zdrobniale nazywa Cee, naiwnie kroczy przed ołtarz w towarzystwie mężczyzny z wielkiego miasta. Nieudane małżeństwo każe jej dalej szukać własnego miejsca, lecz jej droga spowita jest zwykłą lekkomyślnością. Frank chce uchronić siostrę przed falstartem, w jakim przyszło jej uczestniczyć. Czy bohaterowie mają szansę na nowy start?
Dwie różne narracje prowokują osobliwy charakter powieści. Z jednej strony fabułę przedstawia standardowy narrator, ale drugi front obiera sam Frank, nieśpiesznie streszczając fragmenty swojego życia. Przemyślane zdania wżynają się w serce czytelnika, lecz ich prawdziwym adresatem jest sama autorka, która przelewa historię weterana na papier. Fabuła toczy się własnym rytmem i regularnie rozsiewa pytania, ale oryginalna forma sprawia, że zwykła opowieść zmienia się w wyjątkowo osobisty przekaz.
Toni Morrison sprawnie lawiruje po tematach wysokiej rangi, zaznaczając przy tym, jak ważny dla człowieka jest okres wchodzenia w świat dorosłych. Pierwsze poważne decyzje potrafią skraść radość przyszłości i mimowolnie ukierunkować ludzki los na mało przyjemną drogę. Ślepa wiara w lepsze jutro może pokonać nawet dzielnego realistę, ale na przykładzie naiwnej Cee, autorka pokazuje, jak drastyczne skutki może wywołać. Morrison celowo, choć nieco zapobiegawczo, podkreśla wagę niemoralności we współczesnym świecie. Na stół idą więc takie tematy, jak rasizm, eksperymenty na ludziach, czy nielegalne walki psów, lecz na pierwszy plan wysuwa się dramat szarego człowieka, który mierzy się z traumą, jaką wywołała w nim wojna. Próba odnalezienia się w społeczeństwie i ciągły powrót demonów przeszłości sprawia, że Frank przede wszystkim walczy z samym sobą.
Zachłyśnięty historią czytelnik szybko wykrywa gonitwę znaczeń i rozkoszuje się odkrywaniem drugiego dna. Największą symboliką chwali się tytułowy dom, w którym nie zawsze mieszka prawdziwe ciepło. Dawne wspomnienia przywodzą na myśl smutne obrazy, a cztery ściany oznaczają brutalny świat, który pragnie się szybko pożegnać. Doświadczone rodzeństwo po latach upatruje w nim jednak lekarstwa na niezagojone rany, traktuje też dom jako punkt zero, który daje nadzieję na lepsze jutro. Powtórne mielenie przeszłości możliwe jest dzięki miłości, jaka bez dwóch zdań łączy brata i siostrę. To piękne uczucie staje się dla nich największą szansą na zwycięstwo.
Lekki, a przy tym poetycki język Toni Morrison sprawia, że książkę czyta się z niekłamaną zachłannością, ale żądny wielkich słów czytelnik może poczuć się nieco oszukany minimalizmem, jaki charakteryzuje krótką powieść. Ważne tematy ubrane są w prostą historię, której znaczenie łatwo przegapić przy zbyt lekkomyślnym traktowaniu lektury. Bardziej subtelny odbiorca z łatwością dostrzeże celowość w takim doborze słów i niemal bezbłędnie rozszyfruje przesłanie, jakie przyświeca krótkiemu dziełu.
Mówi się, że małe jest piękne i nieduża objętościowo powieść „Dom” staje się idealnym dowodem tej teorii. Toni Morrison pisze zwięźle, prosto, a jednocześnie z dużą świadomością burzy mosty ludzkiego umysłu, aby zachęcić do najgłębszych przemyśleń. Takim opowieściom nie zarzuca się macoszego traktowania, a jedynie gloryfikuje subtelność, z jaką twórca nadaje małej formie prawdziwie moralnego charakteru. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że jest to jedna z tych książek, którą po prostu warto wziąć sobie do serca.
KSIĄŻKA BIERZE UDZIAŁ W WYZWANIU:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.