"ŚLEBODA" - MAŁGORZATA I MICHAŁ KUŹMIŃSCY | Co się tu kruca fuks stało?

Nie od dziś wiadomo, że rodowici mieszkańcy Podhala niezwykle honorowo podchodzą do życia, a ich miłość do własnej ziemi zdaje się wręcz nieporównywalna. Jak zareaguje góralska społeczność, gdy na jednym z pobliskich szlaków znalezione zostaną brutalnie potraktowane ludzkie zwłoki? Tak trupie i niezbyt przyjemnie pachnące znalezisko trafia bowiem wprost pod nogi żądnej spokoju bohaterki tytułu Śleboda, którym państwo Małgorzata i Michał Kuźmińscy otwierają niesamowicie klimatyczny cykl kryminalny.

Ania Serafin jedzie w ukochane Tatry, aby ukoić poranioną duszę. Na pierwszą wędrówkę wybiera szlak przez Dolinę Suchej Wody, ale zamiast wewnętrznej harmonii, znajduje na swojej drodze zmasakrowane zwłoki człowieka. Ofiarą okazuje się miejscowy odludek, Jan Śleboda, z którym pobliscy mieszkańcy utrzymywali wyjątkowo znikomy kontakt. Podhalańska wieś Murzasichle momentalnie staje się celem żądnego sensacji dziennikarza, Sebastiana Strzygonia, który wykorzystuje nieostrożność Ani i nie zwracając uwagi na jakiekolwiek sentymenty, zaczyna tworzyć materiał życia. Szybko okazuje się, że morderstwo starego Ślebody to tylko wierzchołek traumatycznych wydarzeń Podhala. Niełatwym śledztwem zajmuje się miejscowy policjant Jędrek, który nieustannie szuka właściwych odpowiedzi. Czy paskudne morderstwo to nikczemny odwet za dawne wojenne decyzje?
Nie trzeba intensywnie zagłębiać się w lekturę, aby wyłuskać z niej to, co najbardziej pochłania uwagę odbiorcy. Państwo Kuźmińscy sumiennie dążą bowiem do tego, aby czytelnik przeniósł się na czas fabuły prosto do podhalańskiego Murzasichla. Regularnie stosowana gwara góralska, często występujące stare przyśpiewki, a także opisy dawnych tradycji, to tylko wybrane z dodatków, których celem jest nie tylko świadome wzbogacenie linii fabularnej, ale przede wszystkim nadanie powieści mocno góralskiego tła, bez dwóch zdań pięknego i niepowtarzalnego. Nawet jeżeli nie wszystkie ostro potraktowane gwarą wypowiedzi można zrozumieć przy pierwszym czytaniu, to kontekst każdej z nich jest na tyle klarowny, że w oczach czytelnika nie budzi się żadna literacka wątpliwość. Dzięki temu zabiegowi autorom udaje się nadać fabule iście podhalańskiego charakteru, tak prężnego i sielskiego, a jednocześnie stworzyć coś naprawdę wyjątkowego. 
Głęboko ukorzeniona góralska gwara niezaprzeczalnie stanowi fabularną atrakcję, ale równie korzystnie prezentuje się sama akcja kryminalna, która niemal od początku dezorientuje uwagę czytelnika. Autorzy doskonale zdają sobie bowiem sprawę, że dobry kryminał musi zawierać błędnie ukierunkowane poszlaki, a jednocześnie ukradkiem przemycać te, które finalnie ukształtują się w sensowną całość. Zastosowany kamuflaż wydaje się być zatem solidny i tylko mocno wytężona obserwacja pozwala snuć logiczne wnioski. Intrygujące i dobrze poprowadzone zbiegi okoliczności idealnie wtapiają się w trudną do rozwiązania sprawę kryminalną, sprawiając przy tym, że dochodzenie często wymaga drobiazgowej analizy, pomysłowego łączenia faktów i celnego wyłapywania tego, co sprytnie ukrywa się między warstwami. Trafnym zabiegiem okazują się także liczne retrospekcje, które swą treścią nie tylko obrazują przeszłość zamordowanego mieszkańca, ale też utrwalają wiedzę o lokalnej rzeczywistości w czasach wojennych. 
Nie byłoby tak klimatycznej lektury, gdyby nie złożona sieć postaci, tak optymalnie dopełniających poszczególne sceny. Najbardziej wybija się Ania Serafin, która we własnym skromnym towarzystwie rusza w znajome górskie szlaki, aby odnaleźć zagubiony spokój ducha. Niespodziewane odkrycie ludzkich zwłok sprawia, że zaplanowany wypad w Tatry szybko przybiera formę doszukiwania się sensu okrutnej zbrodni. Jej asekurantem i przy okazji niewątpliwym podjudzaczem okazuje się Bastian, który w podhalańskim morderstwie doszukuje się szansy na dziennikarski sukces. Duet ten sumiennie prowadzi własne dochodzenie i chociaż intencje tej dwójki nie są złe, to nie każdy ich krok można uznać za właściwie przemyślany. Ich decyzjami kieruje bowiem ludzka ciekawość oraz żądza poznania prawdy, a to nierzadko prowadzi do rozpraszania działania miejscowej policji. Oficjalnym śledztwem zajmuje się Jędrek Chowaniec, który godnie reprezentuje rodzime Podhale. Mężczyzna stale posługuje się góralską gwarą, nie stroni też od żartów, a jego powiedzenie „kruca fuks” sprawia, że czytelnik regularnie uśmiecha się pod nosem. Nie ma wątpliwości, że tak bogato opisane kreacje zawsze pamięta się z widocznym sentymentem. 

Państwo Małgorzata i Michał Kuźmińscy nie bawią się w subtelności i już na początku górskiego szlaku kładą rozharatane ludzkie zwłoki. Atmosfera robi się coraz gorętsza, a dociekliwość pewnego dziennikarza wpływa równomiernie także na ciekawość odbiorcy. Śleboda okazuje się powieścią o mocno góralskim podłożu, pięknie udekorowaną podhalańską gwarą i dawnymi przyśpiewkami, a jednocześnie pamiętającą o przewodniej warstwie kryminalnej, której trudno odmówić jakości. Nie pozostaje zatem nic więcej, jak tylko szczerze polecać! 

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Dolnośląskiemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger