"DZIENNIK UCIEKINIERA" - JOANNA SARNECKA | "Jeszcze chwila, jeszcze moment."

Antropolog kultury, etnograf, aktorka, tancerka, autorka bajek i scenariuszy. Tak szeroki wachlarz zajęć zachwyca, ale świeżo wydany Dziennik uciekiniera potwierdza, że Joanna Sarnecka potrafi także z gracją ożywiać słowa i wyrażać za ich pomocą naprawdę wielkie treści. Piękna publikacja to przykład prozy poetyckiej, której myśl przewodnią odkrywa się niemal na każdej stronie. Czytelnik trafia zatem do labiryntu ludzkich myśli, których autorka co i rusz zadaje pytanie, jak można uciec przed tym, co zdaje się być nieuniknione? 

Chociaż imiona bohaterów dyktowane są tu z niebywałą skromnością, szybko okazuje się, że nie są one tej historii potrzebne. W zaproponowanym zgiełku słów typowa ścieżka fabularna właściwie nie istnieje, ale Joanna Sarnecka pozwala chwytać zdania, które w wyobraźni odsłaniają jej fragmenty. Odbiorca jest zatem w stanie wyodrębnić opowieść kobiety, której ogromna tęsknota materializuje się w bolesnych wspomnieniach. W jej otoczeniu ewidentnie brakuje mężczyzny i można odnieść wrażenie, że to właśnie jego utrata jest podłożem do snucia tak emocjonalnej historii. Kobieta nieustannie wspomina stary dom, wspomina również taniec i muzykę, a także tajemniczego M., któremu trudno przyporządkować konkretny wizerunek. Czy był to ukochany mężczyzna? Dawna przyjaciółka? A może M. oznacza miasto odwiedzone po latach? Pozostaje to zagadką gotową na interpretację, podobnie, jak traumatyczne wydarzenie z przeszłości, które zmieniło życie bohaterki i do tej pory pogłębia w niej poczucie winy. Nowa rzeczywistość wyraźnie przytłacza ją swoim ciężarem i często nakazuje szukać ratunku w ciszy, jawiącej się jako upragniony tunel bezpieczeństwa.

Niezwykle metaforyczna konstrukcja pozwala na bogatą interpretację i pokazuje, że to nie sama opowieść jest ważna, a raczej przekaz ludzkich emocji, tak imponujący i jednocześnie stylowy w swej treści. Autorka transferuje bowiem ważne treści, na pierwszy plan wysuwając głębokie poczucie tęsknoty, która ogarnia niemal każdą myśl i regularnie wyżera chęć obecnego życia. Wyczuwa się tu gorycz niespełnionych nadziei i wciąż uwierający bezkres samotności. Odbiorca nieustannie utożsamia się z bohaterką i widzi, jak trudno zacząć jej wszystko od zera – to uczucie dosłownie wżera się w człowieka i nie chce opuścić poharatanego niegdyś serca. Mimo ogromnej tęsknoty, kobieta ma świadomość, że tylko czas może wspomóc proces mentalnego pożegnania z przeszłością. Nie, nie zetrze doszczętnie pamięci, ale pozwoli sprawiedliwie zmierzyć się z tym, co się kiedyś stało. Niezaprzeczalnie pomoże też złapać świeży oddech i ujrzeć codzienność, która przecież wciąż gromadzi powody do śmiechu. 
Poza subtelnie opisywanym motywem przewodnim pojawiają się też inne, które autorka implikuje w niespotykany sposób. Pojawiają się tu bowiem różnorakie formy wypowiedzi, zaczynając od snów i wierszy, a kończąc na opowieściach rodem z bajek, baśni i legend. Gdzieś pomiędzy mocno wyrafinowanym stylem, tak ochoczo brnącym w stronę refleksji, pojawiają się zatem zaskakujące treści, które w niektórych przypadkach ubarwione są humorystyczną nutą. Trudno się bowiem nie uśmiechnąć przy lekturze słów-legendy o niedźwiedziu, dzięki któremu wymyślony został przepis na chleb. Autorka w swych przemyśleniach zagłębia się również w wyklarowanej przez siebie definicji ciszy, tak charakternie znaczącej własną wielkość. Świadomie opisuje też proces przemijania, który w tym przypadku wyznaczają bezszelestnie upływające pory roku. 

Nie ma najmniejszej wątpliwości, że autorka korzysta z zaplecza mądrych słów i za ich pomocą kreuje niecodzienny klimat własnej twórczości. Dziennik uciekiniera okazuje się lekturą niebywale wymagającą, którą trzeba nie tylko przeczytać, ale też zrozumieć i poczuć. Każde zdanie jest tu intensywne, ma zauważalnie emocjonalny wydźwięk, jest też stabilnie osadzone w przypisanym kontekście. Pozostaje mi zatem pogratulować zarówno autorce za tak żywo i rozsądnie prowadzone myśli, jak również wydawnictwu Oficynka, które zdecydowało się na wydanie tej niesamowicie treściwej publikacji. I na koniec dobra rada. Polecam czytać tę prozę na głos lub chociażby szeptem, gdyż doznania przyjmują wtedy formę bardziej wyczuwalnych, sensualnych i pięknych. Tej lektury z pewnością nie będziecie żałować!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Oficynka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger