„ZDEJMIJ Z NIEBA KSIĘŻYC” – KRISTAN HIGGINS | Ocierałam łzy wzruszenia, ale nie sądziłam, że będę chciała też krzyczeć z bezradności

Tak trudno wpuścić chorobę do swojej barwnej codzienności... Z dnia na dzień otworzyć się na przenikliwy ból, na zmęczenie i zacieśniającą się w płucach duszność. Kristan Higgins ewidentnie nie szczędzi swojej bohaterki, każe jej skonfrontować się z najtrudniejszym pożegnaniem, każe pogodzić się z utratą wspólnej przyszłości, wreszcie każe przygotować miłość do łagodniejszego przejścia przez proces nieuniknionej żałoby. Zdejmij z nieba księżyc to powieść przejmująca w każdej dotkniętej niesprawiedliwością stronie, doszczętnie piękna, wartościowa i niepowtarzalna.

Jeden wzruszający list do zmarłego taty i czytelnik już wie, że nie ominie go lawina fabularnych wzruszeń. Bo przecież to nie jest zwykły list, to list ostatni w naruszonych brutalną chorobą latach, to podsumowanie minionego szczęścia i ważne wyznanie, ale przede wszystkim to narzucone umieraniem słowa, to absolutnie wymowny wpis do pamiętnika kończącego się zbyt szybko życia. Życia Lauren, która domyka swój krótki rozdział. Idiopatyczne włóknienie płuc – to właśnie ta diagnoza niszczy dalszą uśmiechniętą przyszłość, to w niej zakorzenione zostaje pragnienie afirmacji pozostałych chwil istnienia, to w niej zainaugurowana zostaje potrzeba listownego wsparcia męża w scenach zbliżającego się zderzenia z rozdzierającą pustką. Dla odbiorcy to doświadczenie skrajnie smutne, wręcz wstrząsające, z pewnością refleksyjne i boleśnie wrzynające się w wyobraźnię, ale też rozczulające i mocno romantyczne. Dla pogrążonego w rozpaczy Joshuy to swoista motywacja do przepracowania niewyobrażalnej traumy, do oswojenia boleści duszy, do przetrawienia kolejnych etapów trudnej żałoby, do pogodzenia się z niepodważalną stratą, wreszcie do akceptacji i otwarcia się na kolejne dni własnej przyszłości. W jego kreacji autorka zmyślnie zaszywa spektrum autyzmu, wielokrotnie utrwalając bezradność zanurzonego w tęsknocie mężczyzny. I chociaż ten na zewnątrz zdaje się być opanowany nawet w najbardziej gorzkich epizodach, wewnątrz naocznie trzęsie się z bezsilności. A czytelnik wtóruje mu w tym apatycznym żalu, nie potrafiąc opanować spływających nieprzerwanie łez.

Listy Lauren to niepowtarzalna forma pożegnania. To wdzięczność za słodkie i zmysłowe chwile razem. To szczere zakochanie. To kobieca troska i przezorność. To dobra znajomość potrzeb ukochanego męża. To swoiste przyzwolenie na nową miłość. Ten bezwzględny scenariusz życia staje się zatem nie tylko walką z dławiącym brakiem powietrza i nieodwracalną utratą kolejnych funkcji płuc, ale też sentymentalną podróżą po śladach najpiękniejszych wspomnień – tych wcześniejszych, pełnych czułości i rozczulających rozmów o wspólnych planach na rodzinną przyszłość. Ta jednostronna korespondencja to pokaz fundamentalnych wartości. Bo przecież najważniejsze chwile czekają w krótkich kadrach codzienności, w naturalnej chęci wspierania bliskich, czasami po prostu w samej obecności.

Ocierałam łzy wzruszenia, ale nie sądziłam, że będę chciała też krzyczeć z bezradności. To absolutnie wyjątkowa i rozczulająca powieść, w której przenikliwy smutek domyka rozdział najważniejszych wspomnień. Kristan Higgins eksponuje piękne chwile i daje nadzieję na uśmiechnięte jutro, ale przede wszystkim dotyka czułych strun i utrwala niepodważalną myśl – nikt nie jest gotowy na zbyt szybkie pożegnanie, nikt nie jest też gotowy na łamiącą tęsknotę za utraconą miłością. To życie niezaprzeczalnie ma zbyt krótką datę ważności. Ta niesprawiedliwość okrutnie boli, przygniata, nie pozwala zapomnieć. To jedna z tych historii, które na zawsze pozostaną w szczelinach mojego serca.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Media Rodzina (Gorzka Czekolada)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger