„GOŚĆ Z KOSZMARU” – J.H. MARKERT | Groza przepełniona fetorem wyczuwanego strachu
To już nie tylko rodząca przerażenie mara nocna, to przede wszystkim nieobliczalna w swym mrocznym i szalonym wizerunku groza. J.H. Markert zmyślnie zaciera tu granicę między fikcją literacką i rzeczywistością zmartwionego bohatera, sprawia tym samym, że zagadka fabularna, przepełnia wyobraźnię zamierzoną niepewnością. Owiana ciemnością przeszłość miesza się z teraźniejszością, przywołując demony i kolejne niebezpieczne scenariusze. Gość z koszmaru to świetny i absorbujący horror – idealny dla miłośników złowieszczych wrażeń.
Tu nie ma przestrzeni na subtelność emocjonalnych doznań – powietrze tej powieści przepełnione zostaje mrokiem wyczuwalnego zewsząd niepokoju, zdaje się być zawieszone w poczuciu ludzkiej niepewności, zagęszczone i enigmatycznie. Na piedestale napotkanych twarzy stoi Benjamin Bookman – pisarz horrorów i jednocześnie postać mocno zagadkowa, już w pierwszych znamiennych epizodach staje się świadkiem samobójstwa na spotkaniu promującym nową książkę. Do tego brutalna zbrodnia w rodzinie Petersonów i tak w przenikliwych myślach zaczyna żarzyć się przerażenie – bo przecież on doskonale zna przebieg tego okrucieństwa. Realne morderstwo zdaje się być niczym to spisane fabularnie jego własną ręką – horror Strach na wróble ożywa jeszcze przed premierą, podsuwając coraz bardziej drapieżne i alarmujące wizje, z pewnością sieje postrach i przywołuje najmroczniejsze wspomnienia. Niełatwo zachować tu stoicki spokój, trzeba wręcz ograniczyć zaufanie i ostrożnie przemierzać kolejne dynamiczne strony, niebezpieczeństwo czai się w nieprawości oraz w wypełnionej czernią otchłani ludzkiej niepamięci. Powieść spisana w jeden dziwnie zapomniany weekend, staje się tu zarzewiem zdarzeń natury kryminalnej – fikcja zagnieżdża się w prawdzie, ktoś lunatykuje lub staje się ofiarą mrożącego krew w żyłach paraliżu sennego, ktoś przekracza ramy moralności, ktoś obawia się o życie bliskich, ktoś świadomie wybudza definicję grzechu. Ta historia niezaprzeczalnie wciąga w swe złowieszcze szpony, nie pozwala odetchnąć, każe zgubić się w czeluściach lęku i napawać się refleksją nad mrocznym potencjałem ludzkich słabości. Niszczące duszę środowisko, dramatyczne obrazy rodzinnej przeszłości, koszmarne sny i wreszcie kasandryczna postać w otulonym nocą polu kukurydzy – tu każdy szczegół ma znaczenie, każdy domaga się atencji, zachęcając do głębszych i jak się okazuje, także wartościowych przemyśleń.
Makabryczna, zwodnicza i nieobliczalna – groza przepełniona fetorem wyczuwanego strachu. Upiorna fikcja spleciona zostaje z realnością okrutnych zdarzeń kryminalnych, mary senne nabierają szatańskiego życia, zaufanie chowa się w mroku literackiej niepamięci, a niepewność wypełnia szczeliny zniewolonych bezradnością myśli. J.H. Markert drapieżnie zakrada się w zarośnięte ciemnością zaułki ludzkiej duszy, przywołuje demony znamiennej przeszłości rodzinnej, zaskakuje plot twistami, podsuwa niebezpieczne scenariusze, dusi posępnością wizyjnych znaków zapytania. Gość z koszmaru okazuje się genialnym horrorem – gęstym od zaszytych w nim zbrodni, enigmatycznym i niepokojącym, z pewnością angażującym i nieprzewidywalnym.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Harde
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.