"HISTORIA ADELI" - MAGDALENA KNEDLER | PRZEDPREMIEROWO

Słyszeliście już o akcji „Daj Włos!”? To niesamowita inicjatywa fundacji Rak’n’Roll Wygraj Życie, w ramach której można przekazać własne włosy na peruki dla kobiet w trakcie chemioterapii. Jak widać, wystarczy niewielki gest, aby wzbudzić na czyjejś twarzy prawdziwy uśmiech. Ta bezinteresowna pomoc okazała się także biletem do nowej powieści Magdaleny Knedler, która swego czasu również przekazała włosy na szczytny cel i tym samym, mimowolnie podrzuciła wyobraźni zalążek wieloaspektowej i bez dwóch zdań poruszającej fabuły. Historia Adeli zaczyna się bowiem właśnie od ścięcia konkretnej długości warkocza…

Słoneczna Sperlonga, kameralna księgarnio-kawiarnia Giro Tondo i ukochany mąż Paweł, nad którego życiem zawisły czarne chmury. Tak wyglądała rzeczywistość Adeli Henert przez ostatnie dziesięć lat, ale rozdział zwieńczony dramatem właśnie został zamknięty. Kobieta wraca do rodzinnego Wrocławia, zaczyna pracę w księgarnio-kawiarni Becky Sharp i znajduje kawałek własnej przestrzeni w odziedziczonym domu Daniela Raczyńskiego. Jak się okazuje, ekscentryczna ciotka Stefania zostawiła mężczyźnie nie tylko poniemiecką nieruchomość, ale też stare listy i pękniętą filiżankę. W zachowanych pamiątkach ewidentnie tkwi tajemnica, która mimowolnie wznieca iskrę do wspólnego grzebania w przeszłości zmarłej Stefanii. Pojawiająca się za oknem kobieta i świeże herbaciane róże na grobie ciotki pozwalają sądzić, że sprawa ma naprawdę głębokie dno. W odkryciu prawdy pomaga tej dwójce przypadkowo poznane starsze małżeństwo, które nieoczekiwanie dokłada do dawnej opowieści całkiem sporą cegiełkę. Nieśpiesznie, krok po kroku, powstaje zatem coraz wyraźniejszy i tym samym coraz bardziej poruszający portret życia zmarłej kobiety.
Do pierwszoosobowej narracji autorka zaprasza tutaj Adelę Henert – kobietę, która przez ostatnie lata kosztowała nie tylko włoskiego słońca, ale też szczerego uśmiechu oraz prawdziwej miłości. Piękny obrazek zaburzyła jednak gorzka rzeczywistość, która zmusiła bohaterkę do poświęcenia własnego życia dla dobra drugiej osoby. W gorącej Sperlondze wydarzyło się także coś, co zauważalnie trapi duszę Adeli. Przeprowadzka ma pomóc kobiecie zwalczyć demony przeszłości, ale te kłębią się na dnie jej sumienia i nie dają chwili odpoczynku. Wyraźną wewnętrzną duchotę próbuje przewietrzyć on – świeżo poznany właściciel poniemieckiego domu. Daniel Raczyński okazuje się dla Adeli ogromną podporą, a także cierpliwym słuchaczem, któremu kobieta sumiennie powierza część własnej historii. Niewiarygodnie miło jest popatrzeć, jak ta dwójka wzajemnie się dogaduje, nawet jeżeli ich zdania są podzielone. Ich relacja jest nienachalna i stuprocentowo naturalna. Tu wszystko toczy się w odpowiednim tempie, nie za szybko i nie za wolno. Główni bohaterowie również zbudowani są tak, aby czytelnik nie widział w nich tylko stworzonych kreacji, ale przede wszystkich ludzi z krwi i kości. Adela i Daniel są nieidealni, mają pogmatwaną przeszłość, a także multum błędów wpisanych we własne życiorysy. Nie ma jednak wątpliwości, że są to bohaterowie z duszą, bez dwóch zdań wyraziści i autentyczni.
Magdalena Knedler przeplata historie dwojga ludzi w sposób tak przemyślany, że odbiorca z przyjemnością i widocznym zaangażowaniem podpatruje ich działania. W pamiątkach po zmarłej Stefanii ukrywa się niesłychanie szczera, głęboka i poruszająca opowieść, której kolejne warstwy otulone są autentycznymi emocjami. Równie ujmująca, piękna i dramatyczna, a przede wszystkim zaskakująco bogata okazuje się przeszłość Adeli, tak skrzętnie skrywana przed otoczeniem. Naznaczone ambicjami rodziców dzieciństwo i późniejsza ucieczka w nieznane, której owocem okazało się spontaniczne, treściwe i płynące prosto z serca uczucie, zwane po prostu miłością – to jedno, a doszczętne poświęcenie się drugiej osobie, tak bezinteresowne, wstrząsające i sensowne zarazem – to drugie. Między kartami obu historii wciąż płyną kolejne przesłania, a jednym z nich jest zachęta do odświeżenia starej życiowej prawdy. Człowiek bowiem zawsze uczył się i będzie uczył na swoich błędach, a wszelkie słabości i niefortunne decyzje z przeszłości są w życiu po to, aby obrać właściwą drogę. Autorka równie pięknie rozpisuje się o wadze dobroczynności, wielokrotnie pokazując, jak niewiele trzeba, aby wspomóc potrzebujących. Ścięcie włosów na potrzeby fundacji Rak’n’Roll Wygraj Życie, zbieranie nakrętek dla hospicjum i regularne oddawanie krwi – to tylko wybrane przykłady, do jakich Magdalena Knedler angażuje główną bohaterkę. Adela Henert wspiera innych na każdym kroku, ale w jej przypadku szlachetna pomoc jest nie tylko gestem, ale też próbą zdjęcia z siebie niewyobrażalnego ciężaru, tak przytłaczającego i bolesnego zarazem.
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że autorka plastycznie rozrysowała sylwetki bohaterów, zadbała też o wartościowy przekaz, w którym zawarła piękną zachętę do udzielania bezinteresownej pomocy. Historia ta niewątpliwie zyskuje na każdym kroku, ale jej największym atutem jest niesamowity klimat, tak finezyjnie spajający wszystkie wątki fabularne. Subtelnie wyważone zwroty w połączeniu z ironicznym poczuciem humoru sprawiają, że czytelnik z jednej strony uśmiecha się pod nosem, a z drugiej podziwia bogaty język, jakim nieprzerwanie posługuje się Magdalena Knedler. Autorka wielokrotnie odwołuje się do treści znanych dzieł literackich, ale nie zapomina też o muzyce, rozpylając wokół wyjątkowo nastrojowe utwory Enrico Pieranunziego, Renato Carosonego, Elli Fitzgerald, czy Enrica Ravy. Ten jazzowy wkład niezaprzeczalnie wpływa na doznania czytelnika, ale nie sposób nie wspomnieć o Danielu tańczącym w kuchni z samym Georgem Michaelem – to jest dopiero zjawisko!

Historia Adeli to powieść nasycona autentycznymi emocjami, których wyrazisty smak nieustannie lawiruje między tajemniczą przeszłością a świeżością dnia dzisiejszego. Powietrze wypełnia tu życiodajny aromat kawy, niepowtarzalny zapach książek oraz intensywna woń czekoladowego brownie, a w tle wciąż roznoszą się utwory Pieranunziego, Carosonego i Enrica Ravy. Magdalena Knedler w sposób niesłychanie wymowny definiuje kwintesencję miłości, dzięki czemu czytelnik nie tylko rozkoszuje się szczerym uśmiechem, ale przełyka też gorzkie łzy. Ta historia zostanie ze mną na długo!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger