„DZIEWCZYNKA, KTÓRA ZIAŁA OGNIEM” – GIULIA BINANDO MELIS | Z jednej strony budująca, z drugiej odzierająca ze złudzeń.
Choroba nie patrzy na radosne twarze. Nie widzi liczb i zjawiskowej perspektywy jutra. Nie wybiera też sobie pacjentów. Zazwyczaj pojawia się niespodziewanie – nagła, ofensywna, tak bardzo poważna i niechciana. A jednak wkrada się w ludzkie życie i wyżera piękno poszczególnych dni. Giulia Binando Melis przedziera się właśnie przez jej niepokojącą otchłań – tym bardziej smutną i poruszającą, gdyż ingerującą w zdrowie niewinnego dziecka. Dziewczynka, która ziała ogniem to prawdziwa literacka perełka – niezwykle przejmująca, dobitna, unikalna.
To nieproszony chłoniak okazuje się złym bohaterem znamiennej opowieści. Czytelnik przemieszcza się po jej wymownych kartach oczami chorej dziewczynki, w każdej zajmującej scenie doceniając przyjętą przez autorkę wzruszającą narrację – nasączoną szpitalną atmosferą, rozdartą niepewnością i sztucznymi uśmiechami dorosłych. Ta wypowiedź zdaje się nadzwyczaj intensywna i głęboka, jakby pozbawiona przerw, właściwie wyzuta z klasycznych dialogów. Ten odważny zabieg niewątpliwie wymaga koncentracji, jednocześnie akcentuje wstrząsający i z pewnością przenikliwy charakter całej historii. Martina to kreacja przygnieciona ciężarem narzuconych doświadczeń – w postawie charakterna i uparta, ma swoje zdanie, lubi się przekomarzać i walczyć na własne argumenty. Niekończące się badania, zmieniający się przy łóżku rodzice, zabawiający klauni i regularnie odwiedzający ksiądz, nieprzypadkowo zwany panem od tuńczyka – tak wygląda rzeczywistość szpitalna w hermetycznej dziecięcej perspektywie. Odbiorca osadza myśli w gąszczu niedorosłej wrażliwości, równomiernie wdziera się w szeroką wyobraźnię – odkrywa zielonego smoka o purpurowych oczach, dostrzega jego skrzydła i ogon ze szpikulcami, dowiaduje się także, że ten widzi w ciemnościach. W zapisie to jedynie krótkie fragmenty tekstu – drobne elementy fantastyki, dla małej pacjentki natomiast, to sposób na radzenie sobie z trudem niezrozumiałej codzienności. Ratunkiem okazuje się także nić wyjątkowej przyjaźni – zawiązanej z chłopcem z tego samego oddziału, słodkiej i rozbrajającej, ale też smutnej i przenikającej, bezsprzecznie potrzebnej. Z łatwością wychwycić można tu pewną zawiesistość zdarzeń, wyczuwa się nadzieję i przeszywającą tęsknotę za normalnością – nieustannie trwa tu stan oczekiwania na możliwe warianty zakończenia.
Narracja zamknięta szczelnie w nadszarpniętej dziecięcej wrażliwości – odczuwalnie sugestywna, wstrząsająca, nieprzewidywalna. To powieść absolutnie ważna, smutna i esencjonalna – ograbiona zmyślnie z rutyny przyjętych dialogów, utrwalona treścią dojrzałą i mocno przenikliwą, spisana wiarygodnie perspektywą chorującej dziewczynki. Giulia Binando Melis intencjonalnie przemieszcza się przez szpitalną chimeryczność dnia, dociera do fascynujących okien wyobraźni, pozwala także na ekspansję niesamowitych przyjacielskich gestów. To niepodważalnie piękna historia – z jednej strony budująca, z drugiej odzierająca ze złudzeń.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Sonia Draga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.