„GRZYBNIA” – ALEKSANDRA ZIELIŃSKA | Tu śmierć nieustannie kołysze do snu, a dorosłość śpiewa przeszywającą kołysankę.

Nieoczywista powieść. Naznaczona nieprzemijającym bólem, przenikliwą destrukcją, dziwnie panoszącym się smutkiem. Osnuta aurą mocno zaakcentowanego tu realizmu magicznego, dopieszczona absurdami, podkręcona humorem, niepostrzeżenie wkradająca się w otchłań zaskoczonej wyobraźni. Grzybnia zdumiewa, peszy, onieśmiela, z pewnością każe pochylić się w niechcianą stronę. Aleksandra Zielińska odważnie bowiem przedziera się przez śmierć, przenika żałość i tęsknotę za utraconym, dotyka żyjącego letargu i nieustającego marazmu...

Tu nie ma przestrzeni na przypadkowość zdarzeń, choć niejedno zdanie można uznać za wyrwane szponom fabularnego kontekstu. A jednak każde, nawet najbardziej zabłąkane słowo, finalnie okazuje się głęboko przemyślane, intencjonalne, właściwe. Ta historia niewątpliwie domaga się odpowiedniego towarzystwa – czytelnika świadomego, gotowego na interpretację i uruchomienie dodatkowych zmysłów, chętnego zmierzyć się z własnymi domysłami. Bo przecież nie wszystko tu opowiedziane zostaje wprost, nie każda teza zawiera jednoznaczną treść. Można wręcz odnieść wrażenie, że każdy odbiorca znajdzie w tej historii coś nieprzeciętnego, zwróci uwagę na zupełnie inny szczegół, uczepi się pozornie niewyróżniającej się sceny. Bo przecież każdy ma własne doświadczenia i własne przemyślenia. Podobnie jak bohaterowie mają własne przeżycia i własne zatroskania. Kiedyś przyjaciele, teraz ludzie po trzydziestce, dostrzegalnie zanurzeni w koszmarze dorosłości – nasączeni potrzebą zadumy, refleksji, przetarcia niespodziewanych łez. To pragnienie odczuwalnie wnika w ich poharatane dusze, nie pozwala spokojnie spać, staje się wręcz oknem na surrealistyczny posmak jutra – na anormalne zachowania dzikich zwierząt, na podskórne drżenia w obliczu rozchodzących się nitek grzybni, na katastrofalne doniesienia mediów. Tu trzeba być uważnym i ostrożnie poruszać się po metaforycznych strzępach stron – trzeba stale szukać własnych znaczeń, odkrywać kolejne tajemnice, przeżerać fetor najbardziej dramatycznych chwil.

Grzybnia zaraża unikalnością. Tu śmierć nieustannie kołysze do snu, a dorosłość śpiewa przeszywającą kołysankę. Powieść Aleksandry Zielińskiej okazuje się niecodzienną zachętą do zdefiniowania pojęcia żałoby – tęsknoty za umarłymi i tęsknoty za żywymi. Skażona silną potrzebą dojrzałej interpretacji – tajemnicza, wymagająca i niejednoznaczna, w scenach zmyślnie udziwniona i zabawna, w przekazie natomiast zaskakująco uniwersalna. Ta historia zdaje się być osadzona w przepaści ludzkiego życia, w najbardziej bolesnych szczelinach melancholii, w słowach beznadziei, w wyniszczającej duchocie wybrakowanej codzienności.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Agora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger