"INWIGILACJA" - REMIGIUSZ MRÓZ | Co teraz?

Zastanawiacie się czasem nad treścią wiadomości, jakie niemal każdego dnia wysyłacie za pomocą komunikatorów internetowych? Najczęściej są to przyjemne konwersacje, ale okazuje się, że zwykłą wirtualną paplaniną niezwykle łatwo można przekroczyć granice polskiego prawa. Dla służb chroniących bezpieczeństwa nawet tak niepozorny temat, jak zakup maryśki na imprezę, może okazać się jawnym zamiarem popełnienia przestępstwa. Mocną i niewątpliwie przerażającą wizję państwowego nadzoru snuje też Remigiusz Mróz, którego Inwigilacja znacząco wykracza poza ludzką wyobraźnię. Nieokiełznana Chyłka musi stanąć na wierzchołku własnych umiejętności, aby w towarzystwie młodego aplikanta przekonać się, jak daleko sięgną szpiegowskie szpony władzy, gdy na szali stanie życie polskich obywateli…
Mecenas Joanna Chyłka staje przed sprawą życia, której sukces może utorować jej drogę na adwokacki Olimp. Do kancelarii Żelazny & McVay zgłaszają się bowiem państwo Lipczyńscy, których syn został porwany w wieku pięciu lat podczas wspólnych wakacji w Egipcie. Po kilkunastu latach od tragicznego zaginięcia dorosły już Przemek Lipczyński zostaje oskarżony o planowanie zamachu terrorystycznego w Warszawie, ale dużą niespodzianką okazuje się fakt, iż aresztowany nie przyznaje się do własnej tożsamości. Mężczyzna twierdzi, że nazywa się Fahad Al-Jassam i nie ma nic wspólnego z rodziną, która zgłosiła się do adwokata. Chociaż Joanna Chyłka z niemałym wstrętem reaguje na wszelkie mniejszości narodowe, do tej sprawy podchodzi z wyjątkowo niezdrowym entuzjazmem. Praca w kancelarii zaczyna wrzeć, a zaangażowani w sprawę Zordon oraz Kormak szybko uderzają głową w prawniczy mur. Wszystkie znaki na niebie wskazują bowiem, że oskarżony nie jest tak niewinny, jak początkowo podpowiadała prawnikom wyobraźnia… 
Remigiusz Mróz po raz kolejny tworzy lekką i niesłychanie chwytliwą fabułę, ale przede wszystkim potwierdza, że czuje się niezwykle komfortowo zarówno w przepisach polskiego prawa, jak również w bieżących wydarzeniach natury polityczno-społecznej. Wyczuwalny niemal w całej Europie strach przed zamachem terrorystycznym, a także stale rosnąca niechęć do napływających z Bliskiego Wschodu imigrantów tworzą tu bowiem fabularną esencję i jednocześnie budują wyjątkowo dyskusyjne tło powieści. Obrona człowieka, którego już samo muzułmańskie nazwisko wyrzuca poza społeczną burtę, zdaje się być strzałem prosto w prawnicze serce, a jednak nos nabuzowanej nietypowym stanem Chyłki wyczuwa, że sprawa ta sięga o wiele głębiej niż przysłowiowe drugie dno. Miażdżący swą treścią temat mniejszości narodowych autor dodatkowo podpiera mocno kontrowersyjną ustawą inwigilacyjną, niejednokrotnie dyskutowaną na szczeblu medialnym. Tak merytoryczne i bez dwóch zdań stanowcze wejścia w sferę polityczno-rządową mogłyby razić, a jednak ubrane w odpowiedni potok słów sprawiają, że czytelnik chce śledzić je nie tylko na łamach powieści, ale też wkraść się w ich autentyczne tajniki. Nie ma bowiem wątpliwości, że wśród odbiorców znajdą się właśnie tacy, którzy dzięki wartościowej i dobrze poprowadzonej fabule zaognią własną ciekawość także w realnym życiu. 
Społeczny wkład intryguje, ale to, co przyciąga widza przed spektakl literackich możliwości, gnieździ się także w szeroko pojętym i niewątpliwie ironicznym zasobie leksykalnym mecenas Chyłki. Trudno ocenić, w jaki sposób autor wpada na kolejne demoniczne sekwencje wypowiadanych przez nią słów, ale miano kultowych z pewnością jest im coraz bliższe. Podobnie jest z samą prawniczką, której ekspresyjna i zauważalnie soczysta kreacja już teraz staje się na polskim rynku wydawniczym prawdziwą legendą. Poza tradycyjnym, czysto zawodowym wyrachowaniem, bohaterka musi teraz odnaleźć się również w całkiem nowej odsłonie, znacząco odbiegającej od jej często skandalicznych i nienormowanych przyzwyczajeń. Stałe towarzystwo zapewnia kobiecie znajomy aplikant, Kordian Oryński, który z jednej strony dzielnie znosi jej konfliktogenne nastroje i stara się trzymać nerwy na wodzy, ale w zaciszu własnej kawalerki wyraźnie przeżywa zbliżające się egzaminy. Chociaż prawniczka wciąż obrzuca Zordona tonami szyderczych żartów, ten coraz częściej odbija piłeczkę z własną i nierzadko naprawdę celną ripostą. Bohater ten nabiera cech dojrzałej męskości, mimowolnie też czerpie z doświadczenia własnej mentorki, a to finalnie wyrabia w nim cechy kandydata na dobrze wyszkolonego i bez dwóch zdań pełnokrwistego adwokata. Nie ma wątpliwości, że autor z dbałością podchodzi do wizerunków swoich postaci i konsekwentnie buduje wokół nich swoistą aurę niedopowiedzenia tak, aby w efekcie czytelnik był nie tyle zaskoczony, co musiał borykać się z własnym pozornie naturalnym procesem oddychania. 

Remigiusz Mróz po raz kolejny zaprasza na pokaz pełen literackich złośliwości. Przez Inwigilację niesie się jednak nie tylko opluwający wszystkie normy sarkazm Chyłki, ale też do bólu wykręcona fabuła i miażdżący wszelkie domysły finał. Po przeczytaniu ostatnich słów nie dziwię się, że krążąca wirtualnie lista chętnych do zabicia autora wzrasta diametralnie. Osobiście nie wpisuję na nią swego nazwiska, gdyż tylko żywy – podkreślam – żywy Mróz może ogarnąć istny Armagedon, jaki celowo, świadomie i perfidnie zapisał na łamach tej powieści. Chociaż wyobraźnia podpowiada mi całkiem zgrabne dalsze scenariusze, pozwala mi nawet zgadnąć, kim jest tajemniczy „W”, to jednak mam nieodparte wrażenie, że moje pomysły nijak się mają do tego, co urodzi się w głowie autora. Z realną szczerością podziwiam zatem talent i pozostaję w stanie wiernej niecierpliwości do kolejnego tomu. 

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger