7 RZECZY, KTÓRYCH MOŻESZ O MNIE NIE WIEDZIEĆ | Pierwszy raz nieco o sobie


Inspiracją do tego wpisu był post na blogu Tirindeth, która zachęca do opuszczenia sfery incognito i przybliżenia czytelnikom własnej osoby. Przypominając sobie w myślach własne wpisy, dochodzę do wniosku, że podaję w nich trochę informacji o sobie. Część z Was zauważyła, że mieszkam i pracuję w Warszawie, z literatury chętniej sięgam po kryminały niż obyczajówki, a do świata fantasy właściwie nie zaglądam.

Są to jednak dość szczątkowe informacje więc uciekając ze sfery pewnej anonimowości, postanowiłam napisać o sobie trochę więcej. Mam nadzieję, że zaskoczę Was chociażby minimalnie :)

Będę sympatyczną babinką
Jeżeli urządzenie w Science Museum w Londynie działa poprawnie, to właśnie tak będę wyglądać za około 50 lat. Patrząc na zdjęcie, myślę, że będę całkiem sympatyczną staruszką.


Lubię na słodko i na słono
Gdyby nadmierne spożywanie niektórych produktów nie powodowało przykrych efektów, jak chociażby dodatkowe kilogramy czy uczucie ciężkości, jadłabym tylko frytki, przegryzałabym je chałwą waniliową, truskawkami i borówkami, a wszystko popijałabym Mango Lassi. To byłby raj na talerzu!

Jestem naznaczona do końca życia
W maju 2014 roku spełniło się jedno z moich marzeń. Po kilku latach rozmyślań i wyszukiwania odpowiedniej koncepcji, zrobiłam sobie tatuaż. Tatuażysta miał na imię Adolf więc w trakcie jego pracy miałam drobne wątpliwości natury historyczno-etycznej, ale ostateczny efekt okazał się tym z gatunku „wow”.

Jestem urodzonym graczem
Uwielbiam wszelkie gry towarzyskie. Mam na myśli nie tylko gry planszowe i karty, ale także te znane od dawien dawna, jak chociażby kalambury, czy państwa-miasta. Gdy brakuje mi towarzysza, wybieram puzzle i dosłownie znikam. Im więcej elementów, tym moja ambicja i chęć większa. Nie spocznę aż nie ułożę do końca.


Bywam spotterką
Mam lekkiego świra, bo lubię patrzeć na lądujące samoloty. Może to na niektórych nie robi wrażenia, ale obserwacje, które prowadziłam pod płotem londyńskiego lotniska Heathrow, były niezapomnianym przeżyciem. Potrafię zatem bez wahania odróżnić Airbusa A380 od Boeinga 747 (słynny Jumbo Jet).

Czerwone poliki to mój znak
Bywam totalnie nieśmiała, lecz przy tym zachowuję się nadmiernie śmiało. Co to oznacza w praktyce? Robię coś, zanim pomyślę, a później próbuję uporać się ze skutkami. Połacie czerwieni na policzkach i równie czerwone plamki na dekolcie są wtedy moim naturalnym wyznacznikiem. 

Wywijam zumbowe „solówki”
Jestem z tych, co żyją aktywnie, a co za tym idzie, często odwiedzam kluby fitness. Uwielbiam zumbę, bo na niej wspomniana nieśmiałość przeobraża się w niekontrolowaną głupawkę. Nie waham się stanąć w pierwszym rzędzie i mam gdzieś, że nie znam układów. Znacie to uczucie, gdy wszyscy na sali wykonują ruch w prawo, a Wy poruszacie się w lewo? Takie „solówki” są w moim stylu, ale nie ma w tym nawet krzty stresu. Jest tylko dobra zabawa i szeroki banan na twarzy :)


To jak, zadziwiłam Was troszkę swoją osobą? :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger