"KOSTUSZKA" - CARLA MORI | Za sąsiednią ścianą
Historia wielokrotnie argumentowała, jak bardzo okrutny bywa ludzki los. Wystarczy bowiem krótka chwila, aby obrócić bajeczną wizję przyszłości w realne pasmo nieszczęść. Śmierć jest jednym z nich, zazwyczaj przychodzi niezapowiedziana i psuje szyki nawet najbardziej zorganizowanym. Ostatni gwóźdź do trumny zdaje się niczym dla samego nieboszczyka, ale dla jego bliskich może być gwoździem do autentycznej traumy. Właśnie tak dramatyczny los szykuje swojej bohaterce Carla Mori w krótkiej powieści Kostuszka.
Ośmioletnia Konstancja, figlarnie zwana Kostuszką, mieszka z rodzicami na południu Anglii. Życie na emigracji zdaje się być beztroskie, ale spokój i długotrwała sielanka nie są wpisane w księgi przeznaczenia tej trójki. W rodzinnym domu pojawia się bowiem włamywacz i na oczach małej dziewczynki brutalnie zabija jej mamę. Policja niezwłocznie aresztuje tatę Kostuszki, lecz ten nie ma najmniejszego pojęcia o tym, co wydarzyło się pod jego własnym dachem. Na czas policyjnego śledztwa podejrzany wysyła ukochaną córeczkę do rodziny zmarłej żony. Nie jest jednak świadomy, jak paskudny los czeka dziewczynkę w domu surowej babci…
„Zwykle los świetnie radzi sobie z utrzymaniem równowagi, ale są sytuacje, kiedy człowiek niepotrzebnie miesza w garnku przeznaczenia, a wtedy dzieją się rzeczy, które nigdy nie powinny się zdarzyć.”
Autorka częstuje czytelnika historią tematycznie niełatwą, wręcz ociekającą dramatyzmem, ale jej odbiór okazuje się zaskakująco przystępny. Wyraźnie prozaiczny język wpływa na lekkość powieści i sprawia, że staje się ona niesamowicie nośna. Płynność odbioru ułatwia też sama fabuła, której trudno odmówić pomysłowości. Dawno zapomniane legendy i stare wierzenia rozpływają się bowiem po kolejnych scenach, nadając historii wyjątkowej zagadkowości, a zaproponowana fabuła z niemałą śmiałością przekracza progi ludzkiej wyobraźni. Zaintrygowany czytelnik mimowolnie dostrzega trudny los młodziutkiej bohaterki i podświadomie chce pomóc jej znaleźć światełko w ciemnym tunelu, ale brutalnie wykreowana rzeczywistość obija się echem także o jego humanitarność. Odpowiednia wrażliwość każe od początku wierzyć w pewną przewidywalność historii i jej pozytywny finał, ale te okazują się nieubłagane i pozostawiają odbiorcę z kilkoma powstałymi podczas lektury zmartwieniami.
Czarne chmury nieubłaganie wiszą nad małą istotą, a tragizm tej sytuacji podkreślają też stanowczo poprowadzone kreacje negatywnych bohaterek. Autorka korzysta z utartego wizerunku „moherowej babci” i właśnie w ten sposób każe spoglądać na babcię Kostuszki. Kobieta jednak bez skrupułów wykorzystuje codzienne modlitwy do budowania argumentacji dla własnej podłości. W jej mniemaniu kobiecy uśmiech zdaje się być prawdziwym grzechem, a wyjście za mąż oznacza czyn nadzwyczaj karygodny i nieobyczajny. Trujący jad sączy się zatem z babcinego serca i w równym stopniu spowija sumienie jej córki, która z wygórowaną śmiałością podąża szlakami wydeptanymi przez perfidność rodzicielki. Doszczętnie zdominowana przez matkę śledzi bacznie poczynania sąsiadów, aby wychwycić choćby niepozorny materiał do szyderczych plotek. Zadufane we własnym egoizmie kobiety grają tak, jak zagra im własna zawiść, a ich sumienie przegrywa z każdą kolejną bezduszną melodią. Kreacje obu pań są mocno sugestywne i zauważalnie stanowcze, co z pewnością poprawia odczucie dramatyzmu, ale rzetelny obserwator z pewnością dojrzy w tym opisie zwykłą przesadę. Chociaż autorce nie można odmówić dużej sumienności przy budowie złych charakterów, to jednocześnie warto podkreślić, że wykreowany przez to obraz polskiej mentalności jest nadzwyczaj skrajny i nie odzwierciedla prawideł, jakie w realiach rządzą większością osiedlowych seniorów.
Do tak upadłego moralnie środowiska trafia właśnie młoda Kostuszka, której z automatu należy się status postaci tragicznej. Dziewczynka traci najbliższą osobę i musi walczyć z żywymi upiorami, jakie tworzą jej nową rzeczywistość. Bezbronna w obliczu babki i ciotki, całkowicie zamyka się w sobie i żyje światem, który kreuje we własnej wyobraźni. Kostuszka okazuje się jednak wyjątkowo dorosła jak na swój skromny wiek, a mało komfortowa sytuacja zmusza ją do jeszcze większej dojrzałości. Taka postawa z pewnością cieszy wrażliwego czytelnika i pozwala bardziej optymistycznie spoglądać na możliwości małej dziewczynki.
Carla Mori snuje opowieść o perfidności życia, a jednak nie można zapominać, że ta historia jest naznaczona łatką gatunkowego horroru. Autorka niejednokrotnie podsuwa wersy starodawnych wierzeń, które z łatwością przenoszą czytelnika do mrocznej scenerii i przywołują tak oczekiwane poczucie strachu. Taki stan trwa jednak niedługo i akcja szybko wraca do pobojowiska, jakim obecnie jest życie małej Kostuszki. Elementy grozy są w tej smutnej historii zwyczajnie znikome i podrzucają odbiorcy mimowolną myśl, że ma do czynienia bardziej z dramatem paranormalnym niż z krwistym horrorem. Uważny obserwator zauważy też, że autorka nierzadko opisuje sceny, które fabularnie mają minimalne lub wręcz zerowe znaczenie. Takie zabiegi mogą świadczyć o celowym rozproszeniu uwagi czytelnika lub nadziewaniu tej historii tak zbędnymi wątkami.
Przez karty powieści stale przewija się skrajny pesymizm, który w sprytnym połączeniu z dawnymi wierzeniami tworzy barwną opowieść o dramatycznym losie małej dziewczynki. Negatywne kreacje brudzą już i tak mało doskonały obraz polskiej mentalności, ale finalnie stają się dowodem, że zło czai się wśród najzwyklejszych ludzi. Chociaż gatunkowy przydział Kostuszki świadczy o klimacie grozy, to ten pojawia się rzadko, ukrywając się w cieniu prawdziwego dramatu, jaki tworzy Carla Mori. Mocno obyczajowa strefa stanowi niewątpliwie atut powieści i podkreśla, jak jedna chwila może zmienić ludzką rzeczywistość.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Videograf.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.