„ŻYCZĘ MU ŚMIERCI” – MATT WITTEN | Świetnie sfabularyzowany obraz dylematu moralnego
Nikt nie chce dowiedzieć się, jak bolesna jest nagła śmierć jedynego dziecka. Szczególnie wtedy, gdy śmierć ta jest wynikiem umyślnego morderstwa poprzedzonego brutalnym gwałtem. Trudno otrząsnąć się po tak traumatycznym wydarzeniu, prawdopodobnie nie da się całkiem wrócić do normalności, ale z pewnością można dociekać jednego – uznania winnego i wymierzenia mu sprawiedliwości. I właśnie taką historię przedstawia Matt Witten w zaskakująco poruszającej powieści Życzę mu śmierci.
W tytule tej książki zaszyta jest deklaracja, która jawnie podpowiada, że czytelnik ma do czynienia z thrillerem psychologicznym, treść jednak nie do końca potwierdzenia te wrażenia. W mojej opinii jest to przede wszystkim niezwykle przejmujący dramat natury rodzinnej, bezsprzecznie smutny, przykry i niepokojący w treści, a jednocześnie naprawdę drobiazgowy w opisie zachowań głównej bohaterki. I to upór Susan, niesiony obezwładniającą stratą sprzed dwudziestu lat, staje się adiunktem ścieżki fabularnej. A ta dotyka niebywale grząskiego, wręcz mocno kontrowersyjnego gruntu, jakim jest kara śmierci. Matt Witten nie stawia jednak pytania, czy orzeczona przez sąd śmierć, to sprawiedliwe ukoronowanie bólu, skupia się na oskarżonym i uznaniu jego winy. Dowodów bowiem w tej sprawie brak. Takie wątpliwości są odczuciem naturalnym, znane są zarówno z produkcji filmowych, jak i z realnego życia, ale sama intryga zdaje się być na tyle osobliwa i frapująca, że do końca obserwuje się jej bieg z żywym zainteresowaniem.
Ta historia mimowolnie przytacza myśl o ludzkiej moralności, wywołuje przeszywające poczucie niepewności i trudny do okiełznania smutek. Świadomie też pozbawiona jest tajemniczości – tu od początku możliwe są tylko dwa rozwiązania i to one stają się fundamentem zagadki, jaka niespodziewanie kiełkuje w głowie struchlałej bohaterki. Mimo upływu lat, kobieta wyraźnie nie może pogodzić się z dojmującą stratą, wielokrotnie przywołuje wspomnienia, wracając do czasów, gdy ukochana Amy była jeszcze na świecie. Jej kreacja okazuje się zaskakująco żywa, wiarygodna i przekonująca. Sama akcja zdaje się być nieśpieszna i świadomie skupiona na ludzkiej psychice – to właśnie ten zabieg pozwala dobrze utożsamić się z trudną sytuacją Susan.
Mocno poruszający dramat o podłożu rodzinnym! Książka jawnie prowadzona szlakiem kontrowersyjnego tematu, jakim niewątpliwie jest kara śmierci. W moim odczuciu jest to świetnie sfabularyzowany obraz dylematu moralnego, niezwykle dosadny w opisie determinacji głównej bohaterki i jednocześnie bezgranicznie smutny w treści fabularnej. Chociaż sama intryga ma celowo ograniczone możliwości, a akcja wyraźnie nastawiona jest na nieśpieszną analizę ludzkich wątpliwości, to całokształt czyta się z zaskakująco dużym zainteresowaniem. Naprawdę polecam!
_____
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem Kobiecym
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.