„CZTERNAŚCIE NOCY” – MARGARET ATWOOD, DOUGLAS PRESTON I INNI | Sąsiedzka gawęda na dachu podniszczonej nowojorskiej kamienicy
Każda z Czternastu nocy wybrzmiewa osobliwą nutą. Każda dostarcza innych, czasami prozaicznych, innym razem wręcz zdumiewających doznań. Każda staje się aktem unikalnego, angażującego i niezaprzeczalnie wielowarstwowego przedstawienia, którego nowatorski scenariusz, stworzyło łącznie aż trzydziestu sześciu twórców literatury, pod przewodnictwem niesamowitej pisarskiej dwójki, Margaret Atwood oraz Douglasa Prestona. To niewątpliwie wyjątkowy projekt literacki – w swej formie szkatułkowy, w przekazie refleksyjny, w emocjach zaskakująco różnorodny.
Dla bohaterów tej niecodziennej opowieści, dach niszczejącego w oczach budynku, okazuje się swoistą kryjówką, przystanią, schronieniem przed pandemicznym przerwaniem społecznego życia. To przestrzeń nasączona nowojorskim powietrzem, pozwalająca złapać oddech, nadal jednak narzucająca normy izolacji, tym samym wymuszająca zachowanie bezpiecznej odległości. Klaustrofobiczna. To właśnie ta fizycznie otwarta, jednocześnie zamknięta sceneria, staje się miejscem nieśpiesznie snutych przypowieści. Późnymi wieczorami, w świetle księżyca, w dziwnie opuszczonym, choć niegdyś zawsze tętniącym mieście – tak zwizualizowany klimat uderza odmiennością, pozwala wiarygodnie wedrzeć się w słowa poszczególnych opowiadań. Każde z nich dostarcza znamiennych wrażeń, od tych zwyczajnych, nakreślonych szarością nie zawsze ciekawego dnia, poprzez te intymne, zabawne, dramatyczne i poruszające, aż po te przerażająco straszne, może nawet nieobliczalne. Ta literacka mnogość doznań domaga się pewnego dystansu, zachęca do odważnego spojrzenia na rozbieżność ludzkich charakterów, pomaga przedrzeć się przez narzucone dawniej horyzonty, ukradkiem staje się niezapomnianym i z pewnością wielokulturowym doświadczeniem. Dla czytelnika to także szansa na przeżycie czegoś nieszablonowego, to baczna obserwacja twarzy i zachwyt nad wieloosobową narracją, tak przeróżną, a jednak skorelowaną w intrygującą całość. Odbiorca od początku czuje się tak, jakby sam siedział na tym samym dachu – z własnym odrapanym krzesłem, z chłodnym drinkiem w dłoni i z ciekawością wypisaną w oczach, zasłuchany w gawędziarski ton kolejnych nocy.
Sąsiedzka gawęda na dachu podniszczonej nowojorskiej kamienicy. Dziwnie wyciszone miasto, wymuszona pandemią izolacja i wreszcie schronienie od dusznych, wręcz okopconych wrastającą w ściany samotnością mieszkań. Wieczorne spotkania można zdefiniować jako formę swoistego buntu, ale to przede wszystkim przejmująca próba zachowania normalności w zaburzonym wizerunku dnia – to ucieczka w barwną otchłań nieśpiesznie snutych opowieści, tak różnorodnych w swym portrecie, czasami zabawnych, innym razem druzgocąco smutnych lub przeciętnych, jeszcze innym przenikliwych lub przerażających. Ta mozaika literackich doznań to niezaprzeczalnie największy atut tej szkatułkowej podróży.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Agora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.