„Przeklęta laleczka” – Ewa Rajter | James Bond w trzech spódnicach
Historia literatury niejednokrotnie wskazywała na dużą symbolikę słowa „lalka”. W „Makbecie” Szekspir posłużył się kukłą, porównując ludzki los do odgrywania roli, niczym na deskach teatru. Bolesław Prus w swoim dziele argumentował wielokrotnie, że człowiek jest marionetką, której życie jest z góry przesądzone. Lalka niejednokrotnie symbolizowała grę pozorów i oszustw. Ewa Rajter w „Przeklętej laleczce” poszła dalej i utożsamiła dziewczęcą zabawkę ze śmiercią. Jak udało się to porównanie?
Autorka wita czytelników w progach hotelu Camino Real w meksykańskim Cancun. Pokoje hotelowe zajmują trzy Polki, z których każda zdaje się pełnić główną rolę w powieści. Agata przyjeżdża do Meksyku w ramach pracy nad wywiadem ze znanym biznesmenem, podejrzanym o kontakty z mafijnym półświatkiem. Zuzanna jest kryminologiem, a jej meksykańska podróż związana jest z udziałem w sympozjum naukowym. Trzecią bohaterką jest znana artystka Ewa, która przemierza meksykańskie ulice, uwieczniając napotkane obrazy własnoręcznymi szkicami. Kobiety, którym można pozazdrościć kariery, uwikłane zostają w tajemnicze zaginięcie turystki, a dalsze wydarzenia kierują je wprost w szpony lokalnej mafii narkotykowej.
Autorka zabiera czytelnika w niebezpieczną drogę, na której wystarczy jeden zły krok, aby stać się niewygodnym świadkiem, którego los od razu zostaje przesądzony. Mafia rządzi się swoimi prawami, a działania Polek zdają się stać na przeszkodzie planowanej akcji. Nieświadome mieszkanki hotelu wchodzą w bagno kryminalnych porachunków, z którego nie ma łatwego wyjścia. Późniejsze działania utwierdzają jednak w przekonaniu, że bohaterki nie tylko potrafią stanąć twarzą w twarz ze śmiercią, ale znajdują się w tej sytuacji nieprzypadkowo.
Ewa Rajter potrafi zainteresować i poprowadzonym kreatywnie szlakiem, nakłania do pobudzenia własnej czujności. Niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku, ale czytelnik ma przewagę nad bohaterami, poznając perspektywę każdej ze stron. Opis planów mafijnego bossa przeplata się z bieżącymi działaniami jego najlepszego zabójcy, a te za chwilę zmieniają się w przygotowania biznesmena, który jest niejako łącznikiem i źródłem całego mafijnego zamieszania. Przedstawiony obraz mógłby stanowić dobry scenariusz do filmu sensacyjnego, którego odbiorca skazany jest na dalszy rozwój nieuniknionych wydarzeń.
Piękna okładka, którą trudno posądzać o powieść kryminalną, ma przybliżyć czytelnikowi zagadkowy tytuł. Autorka posłużyła się w książce symbolicznym charakterem laleczki i ukazała dość szczególne podejście mafijnego bossa do tematu zemsty. Tą historią rządzi zasada: śmierć za śmierć i to widać na łamach powieści pani Rajter. Karty odkryte są od początku gry i nie ma szans na jakiekolwiek zaskoczenie. To właśnie przewidywalność prowadzi czytelnika do finalnej akcji, a jedyną niewiadomą jest to, kto zwycięży wojnę porachunków.
Kryminał pozbawiony jest też jakiejkolwiek wiarygodności. Kilkoro zdolnych młodych Polaków obiera ten sam hotel za cel meksykańskiej podróży. Chociaż hotel wypełniony jest po brzegi, można odnieść wrażenie, że mieszka w nim tylko garstka Polaków, której losy poznajemy. Na domiar złego każda z osób zaangażowana jest w mniejszym lub większym stopniu w lokalne porachunki mafii. Nie można przejść obojętnie także obok ich nieprzeciętnej inteligencji oraz braku jakiegokolwiek strachu przed ludźmi meksykańskiego podziemia. Kobiety, choć nie działają wspólnie i mają różne cele, stanowią mentalnie ekipę niczym odważne Aniołki Charliego. Ewa Rajter zadbała także o strefę uczuciową polskich bohaterów, lecz zaproponowane elementy romansu są totalnie błahe, przewidywalne i opisane bez kreatywnego polotu. Wygląda na to, że kilkudniowy wypad do Meksyku to łatwy sposób na znalezienie łóżkowego partnera, który także ma powiązanie ze światem mafii.
Cechy typowo kryminalne zostały przykryte wątkami sensacyjnymi rodem z amerykańskiego filmu. Nie brakuje tu pościgów, przemykania się otworami wentylacyjnymi pełnymi szczurów i ukrytych wszędzie micro kamer. Trudno jest zatem poczuć prawdziwy meksykański klimat, to nie jest bowiem obraz gorącego słońca i pysznego Burrito, a raczej drastyczny portret mafijnych przywódców i nasiąkniętego chęcią odwetu czarnego podziemia. Korekta książki również pozostawia wiele do życzenia, liczne literówki oraz mało logiczne wypowiedzi mogą zniechęcić niejednego czytelnika.
Mało przekonujące są też przytaczane co pewien czas fragmenty powieści kryminalnej „Pułapka”, jaką upodobał sobie zabójca i którą nosi przy sobie. Książkę czyta później także mafijny boss, a nawet Ewa, która znajduje egzemplarz zabójcy. Chociaż bohaterowie wyjaśniają, jaką wartość ma dla nich książka, to przytaczane fragmenty nijak mają się do obecnego wątku i czytelnik ma ochotę je po prostu ominąć.
„Przeklęta laleczka” Ewy Rajter nie przekonała mnie swoją jakością. Stanowi dobrą bazę do mocnego filmu sensacyjnego i do tego celu pasuje zarówno jej treść, jak i kreacje bohaterów. Jako powieść nie doczeka się ode mnie wielu pochwał, poza ciekawą symboliką laleczki, brakowało mi podstawowych cech kryminału: zaskoczenia i merytorycznie pracujących bohaterów. Autorka poszła szlakiem licznych przypadków i okoliczności, które oderwane są od rzeczywistości w sposób aż nadto widoczny. Mała realność przedstawionych wydarzeń, niewykorzystany potencjał możliwości bohaterów, a także wątki romantyczne wyjęte niczym ze studenckich wojaży, nie przekonały mnie do tej historii.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.