„PRZEWIESZENIE” – REMIGIUSZ MRÓZ | Tańcowały dwa finały, jeden czarny, drugi biały…
Tylko jedną godzinę przeznaczyłam na odpoczynek po bombie, jaką zrzucił Remigiusz Mróz na finał „Ekspozycji”. Oczy postawione w słup i szewska pasja towarzyszyły mi przy rozpoczynaniu „Przewieszenia”. Szybko jednak dostrzegłam zmianę klimatu na bardziej ezoteryczny, w którym to morderca gra pierwsze skrzypce. Autor wykorzystuje naiwność czytelnika i drażni go nieprzerwanie, ale wodzenie za nos przybiera zupełnie nowy charakter.
Tym razem nie przekraczamy wschodniej granicy, w zamian wracamy na Podhale, którym wstrząsa fala wypadków górskich. Śledczy początkowo nie wiążą serii zdarzeń z Bestią z Giewontu, ale koniec końców, dostrzegają powiązanie z okrutnym mordercą. Czytelnik od początku widzi więcej i sprawnie obserwuje poczynania sprawcy, oglądając kolejne zbrodnie dosłownie w jego umyśle. Komisarz Forst traktuje sprawę nadzwyczaj osobiście więc niewiele myśląc, rozpoczyna solową gonitwę za psychopatą. Każdy kolejny krok działa na jego niekorzyść, czym komisarz diametralnie powiększa bałagan w swoim marnym żywocie.
Figlarny nastrój, którym zawojował Remigiusz Mróz w finale „Ekspozycji”, utrzymuje się dłużej i wiernie towarzyszy kontynuacji, ale ta część jest inna, mniej bojowa, a autor bardziej stawia na walkę dwóch jednostek. Inteligentny i wyrafinowany psychopata dyktuje warunki, a jednym z nich jest pokaz siły nad policjantem. Ten staje się szarym pionkiem w grze, którą steruje szaleniec, a regulamin rozgrywki jest wielką niewiadomą. Czytelnik nie wie, jaki jest dokładny zamysł zabójcy, musi nacieszyć się ochłapami wiedzy, które zostawia autor, a ten bawi się dzięki temu najlepiej. Tajemniczy charakter powieści nie podlega żadnej dyskusji i jest wręcz namacalny, wzmaga go dodatkowo mistyczny krajobraz górski, wokół którego toczy się akcja. Zmienne tempo zdarzeń podkreśla zagadkowość, a subtelne fragmenty myśli zabójcy intensyfikują konieczność oraz chęć szybkiego dotarcia do sedna sprawy.
Autor nie waha się szperać w umyśle mordercy i zmusza go do obserwacji kolejnych zbrodni. Czujne wyszukiwanie i obserwacja przyszłej ofiary, jak również pozornie bierne oczekiwanie na dogodny moment to tylko przedsmak tego, co czeka zabójcę. Moment popełnienia czynu jest dla niego kulminacją piękna i szczytem podniecenia. Studium psychologiczne sprawcy zostało dopracowane niemal bezbłędnie, choć karty nie są wyłożone prosto na stół. Wokół tej postaci roztacza się mglista aura tajemniczości i nie rozchodzi się nawet na chwilę. Późniejsze poczynania sprawcy potwierdzają, że poza jego fanatyzmem, bohater ten ulega pokusom jak każdy człowiek, lecz umiejętność radzenia sobie z własnymi słabościami niekoniecznie jest jego mocną stroną. Remigiusz Mróz trzyma rygor założonego wcześniej poziomu zagadkowości, czym kąsa wrażliwość odbiorcy, a jednocześnie zmusza go do zogniskowania myśli na każdym kroku psychopaty.
Jak w starciu z mordercą wypada komisarz Forst? Początki są blade, lecz okoliczności dobrze argumentują mniejszą wyrazistość bohatera. Komisarz nadal jest soczyście groteskowy, zarówno wizualnie, jak i charakternie, ale widać narastającą w nim rządzę zemsty. To inny Forst niż ten, którym świeciła „Ekspozycja”. Chęć odwetu bierze górę i wznosi ego mężczyzny dosłownie na wyżyny. Autor potwierdza, że odrobił pracę domową i kompensuje umiejętności fizyczne bohatera, nie ma już zatem nadnaturalnego bojownika, który powstanie z każdej walki, niczym filmowy Terminator. Pojawiają się natomiast cechy bardziej ludzkie, często ułomne, którym komisarz musi sprostać. Bohater jest przez to nieco mniej wyrazisty, ale zyskuje na tym jego realność.
Warto wspomnieć także o kreacjach pozostałych postaci, z których wyróżnia się Osica. To właśnie szef Forsta stara się zapewnić głównemu bohaterowi wsparcie, dzięki czemu zyskuje przychylność czytelników. Scenariusz przewiduje też dużą rolę dla pani prokurator, Dominiki Wardyś-Hansen, której myśli oraz intuicja kierują się nierzadko we właściwym kierunku, a po chwili tłumione są przez rozsądek i doświadczenie zawodowe. „Przewieszenie” to też nie lada atrakcja dla miłośników Kormaka, którego szerzej poznać można w serii z Joanną Chyłką. Sprytny researcher wkłada swoje dwanaście groszy w sprawę Bestii z Giewontu, czym potwierdza własną niezawodność. Budowa kreacji jest jedną z mocniejszych stron pisarza, nie ma tu nudnych i bezwartościowych postaci, a nieprzewidywalność ich działań może zaskoczyć nawet czujnego odbiorcę.
Autor dopracował wiele szczegółów, lecz pojawia się mała logiczna wtopa. Forst, wchodząc do domu szefa, zadaje mu pytania o jego przeszłość i życie prywatne, pada tam także pytanie, czy Osica miał żonę. Biorąc pod uwagę, że komisarz pracuje z szefem już długo, a w przeszłości był wyjątkowo blisko z jego córką, ta niewiedza bohatera wydaje się mało przemyślana. Wpadkę zaliczył też Mróz, wspominając w jednej ze scen o zbliżającej się emisji Dobranocki na TVP 1, podczas gdy program ten znikł z ramówki stacji już w 2013 roku. Elementy te nie wpływają jednak na historię w żaden sposób.
W tytule napisałam: Tańcowały dwa finały, jeden czarny, drugi biały… Pisarz bowiem bezsprzecznie uwielbia grać, a najlepiej wychodzi mu gra na słabych nerwach czytelnika. Opracował tę technikę bezbłędnie, czym spędza sen z powiek kolejnym czytelnikom. Odbiorca musi obejść się smakiem wykreowanej we własnej głowie teorii. Autor bowiem i tak zaskoczy. „Przewieszenie” to tajemnicza zagadka dla miłośników Forsta, ale także dopracowana i szanująca portret psychologiczny mordercy, powieść kryminalna. Łakomy kąsek, jaki podrzucił Remigiusz Mróz w finałowej scenie, każe z niecierpliwością oczekiwać na kontynuację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.