"ROZDARTA ZASŁONA" - JACEK DEHNEL, PIOTR TARCZYŃSKI [MARYLA SZYMICZKOWA]
Tadeusz Boy Żeleński w przedmowie do zbioru „Słówka” pisał o potrzebie nakreślenia nowego życia, jakie szeregiem wdarło się w krakowską martwotę dziewiętnastego wieku. Przełom wieków przyniósł bowiem zauważalny renesans w polityce, literaturze i sztuce, kierując łakomy wzrok pasjonatów na malownicze zakątki Krakowa. Żeleński niewątpliwie był dobrym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości i sprawnie przelewał własne wyobrażenia na poetycki papier. Panowie Jacek Dehnel oraz Piotr Tarczyński wskrzeszają postać barwnego poety i w powieści „Rozdarta zasłona” pozwalają mu odegrać naprawdę uroczą rolę.
Rozwiązanie tajemniczej zagadki w Domu Helclów przyniosło Zofii Szczupaczyńskiej ogrom szczerej satysfakcji, ale jej trafne obserwacje ponownie mogą przydać się w prawdziwym śledztwie. Wisła wyrzuciła bowiem na brzeg ciało młodej dziewczyny, a szybkie rozeznanie potwierdza, że zamordowaną kobietą jest dopiero zatrudniona służąca profesorowej – Karolcia Szulcówna, która w niezrozumiałym pośpiechu opuściła szanowne domostwo. Oficjalne śledztwo prowadzi zawzięty komisarz, Jednoróg, ale Szczupaczyńska z werwą angażuje się w kolejne działania i przy udziale obecnej służącej zaczyna działać na własną rękę. Czy zabójca biednej Karolci zostanie pomszczony?
Intuicja Szczupaczyńskiej kieruje jej podejrzliwe myśli na tor śledztwa, któremu duet autorski nieśmiało nadaje fabularny priorytet. Czytelnik z przyjemnością obserwuje intencjonalne działania profesorowej, ale to mieszczańska oprawa powieści sprawia, że całokształt nabiera cech zauważalnej wyjątkowości. Pełnowartościowe opisy kształtują rzetelny wizerunek ówczesnej epoki i pozwalają oczom wyobraźni spacerować po dawnych ulicach Krakowa. Czytelnik, skuszony świadomą grą słów, rozpoczyna niezapominaną podróż po krakowskich alejach, podziwia zadbane fasady pięknych kamienic i dosłownie wyczuwa zapach pięknie kwitnących rododendronów. Ekspresyjny język, celowo odarty ze współczesnej obsceniczności, jest asem w autorskim rękawie i zaskakuje odbiorcę mgiełką literackiej rozkoszy.
Panowie Dehnel i Tarczyński barwnie obrazują schyłek dziewiętnastego wieku, ale równie stylowo przedstawiają zarys mieszczańskich zwyczajów i przypominają tak charakterystyczną dla tej grupy społecznej próżność. Dawna epoka połyskuje widoczną realnością, a jej dopieszczeniem jest nietuzinkowy udział znanych osobistości. Tadeusz Żeleński, jeszcze bez pseudonimu „Boy”, pojawia się w roli uroczego studenta, a jeden z pierwszych seksuologów, doktor Stanisław Kurkiewicz, bezwiednie ucieka poza ramy utartej przyzwoitości i z impetem podrzuca frywolne teksty, nieświadomie powodując zgorszenie u własnych rozmówców. Bonus w postaci autentycznych bohaterów idealnie komponuje się z trwającym śledztwem i fenomenalnie podkreśla ówczesne zachowania mieszczan.
Powaga śledztwa miesza się z humorem i zauważalną nutą sarkazmu, tworząc żywą scenerię dla działań Zofii Szczupaczyńskiej. Znajomość ofiary sprawia, że profesorowa z werwą angażuje własną ciekawość w prowadzoną sprawę i nadzwyczaj trafnie analizuje otaczającą ją rzeczywistość. Przenikliwość pozwala kobiecie sprawnie poruszać się po kryminalnych odmętach mrocznego zabójstwa, ale obyta mieszczanka nie zapomina o rutynie codzienności i z największą starannością dba o społeczny wizerunek profesorstwa. Czytelnik docenia jej wszędobylstwo, gdyż to właśnie ono zdaje się podkręcać tempo całej powieści. Celnym zabiegiem okazuje się też gotowość do współpracy ze strony służącej Franciszki, która z iście nieskromnym zapałem oddaje się szalonym pomysłom profesorowej.
Miłośników samczych charakterów może nieco zasmucić skąpy udział samego profesora, który jedynie ukradkiem przemyka się po barwnych stronach powieści. Głośne czytanie gazet jest już przyjętym zwyczajem Ignacego i chociaż duet autorów urozmaica jego postać o kolarskie zainteresowania, to w finalnym rozrachunku brakuje tej postaci jakiejkolwiek podejrzliwości. Małżonka duchem jest przecież nieobecna i na całe dni znika w poszukiwaniu mordercy, a zacny profesor nawet delikatnie nie odczuwa tej osobliwej zmiany. Jest to mankament w praktyce niezauważalny, ale zwiększona czujność nieświadomego małżonka mogłaby wzmocnić poczucie autentyczności.
Spowite aurą niepewności śledztwo Szczupaczyńskiej idealnie wtapia się w żywe obrazy dawnego mieszczaństwa, potwierdzając niesamowitą świadomość pisarską autorów, sprytnie ukrywających się pod pseudonimem Maryla Szymiczkowa. Oddalony od granic współczesności język podkreśla klimat ówczesnej epoki i sprawia, że „Rozdarta zasłona” tworzy realną namiastkę klasycznego piękna literatury.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak Literanova.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.