„TRAWERS” – REMIGIUSZ MRÓZ | Nie każdy ból można uśmierzyć...

Trylogia, której towarzyszy piękny majestat gór, właśnie dobiega końca. Niejeden chciałby napisać, że wszystkie karty leżą odkryte na stole, ale takiej opcji pozbawia nas autor. Remigiusz Mróz nie waha się rzucać ochłapów przewidywalności wprost pod nogi odbiorcy, lecz ostatecznie dba o poziom własnej twórczości i przedstawia finał serii z komisarzem Forstem w równie mistycznym świetle, co poprzednie części.

Bestia z Giewontu wraca w polskie Tatry, czym daje dowód ogromnej pomyłki prokurator Dominiki Wadryś-Hansen, której działania wpędziły komisarza Forsta do więzienia. Ten nie ma łatwego życia za kratami, lecz wspomaga się regularną dawką kompotu, czym minimalizuje kolejne ataki męczącej go od zawsze migreny. Sytuacja byłego policjanta jest beznadziejna, ale nie przeszkadza to Bestii w rzucaniu więźniowi kolejnych wyzwań. Nasiąknięta perfumami Olgi Szrebskiej gąbka, którą Forst otrzymuje razem z upragnionym narkotykiem, jest znakiem samym w sobie. Sprawca nie odpuści, dopóki komisarz nie zostanie zniszczony. Czy grób Olgi Szrebskiej naprawdę jest pusty? Ile nowych ofiar pochłoną majestatyczne góry? Kto stoi za nieubłaganymi zbrodniami na górskich szlakach?

Tak ważne pytania nie zostaną bez odpowiedzi, lecz czytelnik musi uzbroić się w cierpliwość. Autor bowiem prowadzi inteligentną grę ze swoim odbiorcą i podrzuca mu jedynie te tropy, które uważa za słuszne. Dodatkowo poszerza horyzonty trwającego śledztwa o przybyłych do Polski uchodźców, którzy zdają się być zamieszani w głośną sprawę. Poprzez ciągle aktualny temat uchodźstwa, Mróz urozmaica powieść i nadaje jej bardziej społeczno-politycznego wydźwięku, czym wzmaga poczucie niepewności wśród stałych odbiorców. Dwutorowość prowadzonego śledztwa jest potwierdzeniem licznych możliwości, z których można skorzystać przy poszukiwaniu sprawcy, lecz fakty ukryte są niemal perfekcyjnie i niełatwo dają się wytropić przez krążących we mgle bohaterów. Finał sprawy okazuje się mocny w przekazie i potwierdza przypuszczenie, że element zaskoczenia był zakodowany w tej historii już na samym początku. Poczucie konsternacji u czytelnika może wzbudzić też fakt wprowadzenia do akcji postaci znanych z innej serii autora. „Trawers” bowiem okupowany jest również przez prawniczkę Joannę Chyłkę oraz świetnego researchera Kormaka. Udział tej dwójki okazuje się zbawienny dla odsiadującego wyrok policjanta, a dla fanów twardej prawniczki, jest ciekawym urozmaiceniem. 
Postacią, której należą się największe brawa, jest niezaprzeczalnie Iwo Eliasz. Bohater, którego poszukują wszyscy, a którego działania czytelnik obserwuje z tak samo dużym zainteresowaniem, jak w „Przewieszeniu”. Bestia, która zapuściła korzenie we własnych enigmatycznych myślach, odbiera świat zupełnie inaczej niż przeciętny człowiek. Dla odbiorcy powieści jest to jednostka wręcz chorobowa, zamknięta w hermetycznym świecie nieokiełznanej ideologii, którą rządzą znane tylko jej siły wyższe. Przemyślenia Eliasza i podejmowane przez niego działania prowadzą do poczucia strachu, który towarzyszy ciągłej niepewności. Opisy jego rozmów z uwięzioną lokatorką wyjęte są niczym z najlepszej powieści grozy i dają do zrozumienia, jak duże szaleństwo opętało głowę tego człowieka. 

Jak na tle psychopaty wypadają śledczy? Uzależniony od heroiny Forst nie poddaje się, czym potwierdza własną determinację. Kroki jego kolejnych poczynań niejednokrotnie przypominają chaos i zdają się być absurdalne, ale koniec końców, to właśnie komisarz wykazuje się największą inteligencją. Myśli Forsta, choć przemieszane z płynącym w jego krwi silnym narkotykiem, zdają się być jaśniejsze i bardziej błyskotliwe niż te, które przyświecają pozostałym śledczym. Dominika wraz z Edmundem Osicą krążą jak dzieci we mgle, próbując dojść do jakiegokolwiek ładu w coraz bardziej zapętlonej sprawie. Ich działania pozbawione są błyskotliwego polotu, a to wpływa na lepszy wizerunek Forsta i generuje poczucie jeszcze większego sprytu komisarza. Nic dziwnego, gdyż już od Giewontu wiadomo, że jest to wojna tylko dwóch bohaterów. 

Aura końcowej tajemniczości, którą pokocha wielu, będzie jednocześnie udręką dla odsetka ciekawskich odbiorców. Nie wszystkie pytania znajdują bowiem odpowiedzi, zmuszając wyobraźnię do kreowania własnych obrazów. Przewidzieć można za to osobę, której działania pustoszą górskie szlaki, a której Forst tak dzielnie poszukuje. Nie trzeba być alfą i omegą, aby dobrze powiązać elementy, które podrzuca nam autor już w „Przewieszeniu” i tym samym, właściwie wytypować sprawcę bestialskiego pogromu. Słabą stroną może okazać się też nieco polityczne drążenie autora, które odczuwalne jest przy kontrowersyjnym temacie przyjmowania uchodźców. Nie jest to mocny i jednoznaczny manifest, lecz szala argumentów delikatnie sugeruje obronę przybyłych, a to może negatywnie wpłynąć na osąd tych czytelników, którzy w rzeczywistości stoją po drugiej stronie barykady. 

Chociaż nie każdy fragment finału zaskakuje, to nie można odmówić autorowi animuszu, z jakim napisał całą historię. Fabuła, której nie brak świeżości, wnikliwych bohaterów i dynamiki, zdaje się tylko potwierdzać pisarską żywość umysłu. Seria z komisarzem Forstem nie jest tradycyjną powieścią kryminalną. Nowoczesność i pewna finezja wykonania każą sądzić, że cykl ten zahacza o prekursorstwo w pisaniu powieści, czym autor tylko potwierdza wykreowany przez siebie styl. Pozostaje tylko pozazdrościć tym, którzy perspektywę poznania Wiktora Forsta mają jeszcze przed sobą. Żywię nadzieję, że nacieszą czytelnicze oko w równym stopniu, co ja.

KSIĄŻKA BIERZE UDZIAŁ W WYZWANIU:
POCZYTANIA 2016 - Anonimowo, czyli książka, którą zobaczę u kogoś nieznajomego :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger