„HAPPY PLACE” – EMILY HENRY | Melancholijna, nieśpieszna, refleksyjna!

Niemal każdy ma swoje ulubione miejsce. Najczęściej to po prostu dom lub sceneria wyjęta wprost z otchłani cudownych rodzinnych wspomnień, innym razem kierunek regularnych wypraw. Emily Henry tworzy właśnie taką przestrzeń – nasączoną przyjacielską nutą oraz romantycznym wdziękiem, także aurą wakacyjnych doznań, a jednak znacząco naruszającą czułe struny. Happy Place to powieść obyczajowa o wyraźnie refleksyjnym smaku – odczuwalnie nieśpieszna, rozczulająca i melancholijna.

Ta rozkoszna okładka to intencjonalnie narzucone pozory. Bo chociaż czuje się tu zapach beztroski oraz powiew morskiego powietrza, to jednocześnie z łatwością można dostrzec skrajną niepewność uczuć. Brzemieniem okazuje się brak rozmowy – w grupie przyjaciół nikt nie wie o bolesnym rozstaniu, a zainteresowani nie chcą nikomu psuć zabawy w trakcie corocznego wypoczynku. Właśnie tak zaczyna się pakt poparty gestem dwóch złamanych serc. Harriet i Wyn zakończyli niedawno wspólny rozdział życia – z kobiecych słów można wysnuć myśl o wyjątkowej miłości, pogrzebanej raptownie drogą pokrętną i niedopowiedzianą, z pewnością nie do końca zrozumiałą. Narracja pierwszoosobowa sprawdza się tu idealnie – pozwala dogłębnie wgryźć się w niefortunną sytuację bohaterki, poczuć jej wątpliwości oraz oczywiste przerażenie w obliczu pokerowej gry, którą właśnie uskutecznia z byłym partnerem. Można spodziewać się tu scen rodem z czarującej komedii romantycznej, a jednak autorka regularnie zabiera ten oczekiwany żartobliwy ton, w zamian przywołując znamienne retrospekcje. Tak czytelnik wkrada się do wymownych fragmentów przeszłości, obserwuje początek znajomości oraz smutne epizody, które ujarzmiły pochmurne zwieńczenie tego związku. Tym samym odkrywa optycznie minorowy i zauważalnie pasywny wydźwięk tej historii – zarówno w kontekście przybliżonej tu relacji dwojga ludzi, jak również w portrecie uroczej przyjacielskiej więzi. I chociaż trudno tu o jakiekolwiek zaskoczenie fabularne, całokształt okazuje się widowiskiem przyjemnym dla oka.

Melancholijna, nieśpieszna, refleksyjna – nasączona nie tylko wakacyjną scenerią, ale też niespodziewaną szarością dnia. Happy Place to przede wszystkim powieść obyczajowa z wyraźnie zaakcentowanym tu wątkiem romantycznym oraz niezmiennie rozczulającym motywem drugiej szansy, to także definicja przyjaźni domagającej się szczerej rozmowy. Emily Henry przedziera się przez gorycz uczuć w sposób niezwykle kameralny i życiowy, jednocześnie świadomie zmierza w kierunku przewidywalności – tu fabularnie nie ma nic spektakularnego, finał też można uznać za oczywisty, a jednak nie przeszkadza to w esencjonalnym przeżywaniu kolejnych scen.
_____ 
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Kobiecym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger