„OLIVA DENARO” – VIOLA ARDONE | Niesiona strachem i codzienną niepewnością…

Kobieta. Nakreślona paletą niejednoznacznych definicji, w swym życiowym modelu, także w przypisanej roli rodzinnej, określana różnie na przestrzeni lat, nierzadko traktowana bardzo pejoratywnie, stereotypowo i lekceważąco. Często nieludzko pozbawiona wyboru i wyzuta z namiastki drogocennej wolności. Viola Ardone stawia w swej powieści właśnie na tak wymowną społecznie treść – kształtuje bowiem portret dziewczyny brutalnie ograbionej z płaszczyzny własnej kobiecości. Oliva Denaro okazuje się zatem historią ważną i w swym przekazie nadzwyczaj potrzebną, scenicznie umiejscowioną w systemie milczącego przyzwolenia na przemoc wobec kobiet...

Czytelnik wkrada się w strony jej życia z wypisaną na twarzy trwogą – wyraźnie przeczuwa, że opowieść nastoletniej bohaterki zagnieździ się w jego struchlałym sercu na bardzo długo. Może nawet zostanie na zawsze. I z pewnością się w tym założeniu nie myli – to bez wątpienia jedna z tych esencjonalnych narracji, radykalnie wgryzających się w przestworza zatrwożonej wyobraźni. Spisana zostaje przemyśleniami młodej, zaledwie piętnastoletniej dziewczyny, która ewidentnie chce samodzielnie rozdzielać smak poruszających w swym przebiegu zdarzeń. Oliva okazuje się obserwatorką idealną – zwraca uwagę na otaczające ją detale i dokładając do nich epizodyczne okoliczności, układa je na wzór własnej interpretacji. A jest nastolatką w oczach odbiorcy wyjątkową – nauczoną cnotliwego życia, odczuwalnie przesiąkniętą oparami zaściankowej mentalności, długi czas uznawaną za brzydką i nieatrakcyjną… A jednak otwierającą się właśnie na głębię własnej kobiecości, fizykalnie coraz bardziej dorosłą – piękniejącą nieoczekiwanie w oczach matki, piękniejącą także w oczach zaskoczonego świata. Jakże dosadne wydaje w jej ustach zdanie, w którym nie potrafi sobie wyobrazić kobiety w liczbie pojedynczej – twierdzi wręcz, że nigdy takiej nie widziała. W jej oczach to odstępstwo od uznanej normy – słowa, które nawet ledwie wyszeptane, zdają się być głosem hańby. Bo przecież kobiecie nie wypada.

Autorka pieczołowicie buduje małomiasteczkową scenerię sycylijską lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, utrwala w niej wizerunek rodziny optycznie mocno konserwatywnej, jawnie narzucającej jedyny słuszny scenariusz życia. Tym samym wymuszającej na młodych dziewczynach akceptację niechcianej, najczęściej udawanej uczuciowości, w przypadku Olivy natomiast niespodziewanie wyzwalającej ziarno szczerych emocji. Ale też inaugurującej najbardziej zdziczały i bezduszny fragment tej powieści – scenę gwałtownie łamiącą serce, bolesną i poruszającą, w swej bezwzględności domagającą się kogoś, kto pomoże wskrzesić potrzebną odwagę. Kto pomoże zawalczyć o własne zdanie. Ta historia ma też ujmującego bohatera – kochającego ojca, przejętego bólem, poruszonego niesprawiedliwością, wspierającego. Relacja nastolatki finalnie spleciona jest właśnie z jego wyznaniami, także mądrymi przemyśleniami – równie głębokimi i pełnymi dociekliwej refleksji. 

Viola Ardone sugestywnie eksponuje brutalną prawdę – przedstawia dojrzewającą wrażliwość, utkaną boleśnie z nici parszywego przyzwolenia na przemoc wobec kobiet. Dyktowana osobliwą narracją Oliva Denaro, w moich wrażeniach tworzy intencjonalny manifest – spisany głosem nastolatki okradzionej z resztek niezbędnej dziewczęcości, fabularnie obrazujący przeszywający koszmar, który rozdziera serce i niszczy piękno nieskażonej jeszcze intymności. To historia dorastającej dziewczyny, zamkniętej szczelnie w drastycznym schemacie poniżającego życia – niesiona strachem i codzienną niepewnością. Pełna wymownej goryczy, zatrważająca i dobitna, aczkolwiek ważna i potrzebna.
_____
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Sonia Draga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger