"AMERYKAANA" - CHIMAMANDA NGOZI ADICHIE
„Amerykaana” – moimi oczami to książka, którą czyta się lekko i krótko, pamięta dość długo, a uważa za nieprzeciętną mimo coraz bardziej powtarzalnych tematów.
Chimamanda Ngozi Adichie zdecydowanie uderzyła w wielowątkowość. Poruszyła ważny temat migracji do tzw. „lepszego świata”, który mimo, że dotyczył młodych Nigeryjczyków, ma odniesienie również do innych krajów, w tym także Polski. Pokazała, że nie zawsze to, co jest za granicą, jest lepsze i bardziej wartościowe. Czasami może doprowadzić do nieoczekiwanych i zdecydowanie niewymarzonych sytuacji, a te do rozpadu czegoś, co było niecodzienne i pięknie zakwitało. Jednym z takich zjawisk było uczucie, które wykreowała autorka pomiędzy głównymi bohaterami Ifemelu oraz Obinze. Uczucie, które w oczach wielu czytelników może spowodować osąd, jakoby książka była zwykłym romansem, odzianym lekko w tematy polityczne i społeczne. Romans ten, mimo iż wyczuwalny praktycznie na każdej stronie, nie był myślą przewodnią dla autorki.
„Amerykaana” skupia się przede wszystkim na poszukiwaniu własnego „ja” w nowym świecie, w zgoła odmiennym środowisku, gdzie wśród czarnoskórych rządzi podział na czarnych Amerykanów i nie-Amerykanów, gdzie o przyjęciu do pracy może zadecydować uczesanie bądź zwykłe znajomości. W książce autorka prezentuje też inną stronę Nigerii. Kraj, który przez wielu wrzucany jest do jednego worka ze wszystkimi biednymi krajami Afryki, na łamach książki pokazany jest zupełnie inaczej. To właśnie Nigeria oferuje bohaterom życie, jakie noszą w sercu, wcale nie w glinianej chatce z wiadrem kukurydzy na głowie, a w rozwijającym się z pełnym wigorem mieście, ucywilizowanym i porównywalnym z miastami europejskimi. Postanowiłam nie oceniać charakterów głównych bohaterów, bo choć są to skrajne osobowości, nie zawsze podążające za sercem, a już tym bardziej nie za rozumem, to stanowią bardzo dobrą kompozycję i wpasowują się idealnie w podróż „po nieznane”, jaką obdarowała nas autorka.
„Amerykaana” skupia się przede wszystkim na poszukiwaniu własnego „ja” w nowym świecie, w zgoła odmiennym środowisku, gdzie wśród czarnoskórych rządzi podział na czarnych Amerykanów i nie-Amerykanów, gdzie o przyjęciu do pracy może zadecydować uczesanie bądź zwykłe znajomości. W książce autorka prezentuje też inną stronę Nigerii. Kraj, który przez wielu wrzucany jest do jednego worka ze wszystkimi biednymi krajami Afryki, na łamach książki pokazany jest zupełnie inaczej. To właśnie Nigeria oferuje bohaterom życie, jakie noszą w sercu, wcale nie w glinianej chatce z wiadrem kukurydzy na głowie, a w rozwijającym się z pełnym wigorem mieście, ucywilizowanym i porównywalnym z miastami europejskimi. Postanowiłam nie oceniać charakterów głównych bohaterów, bo choć są to skrajne osobowości, nie zawsze podążające za sercem, a już tym bardziej nie za rozumem, to stanowią bardzo dobrą kompozycję i wpasowują się idealnie w podróż „po nieznane”, jaką obdarowała nas autorka.
Mnie osobiście bardzo ucieszyło odmienione i zdecydowanie niestereotypowe spojrzenie na Nigerię. Ucieszył mnie fakt, że Adichie skomponowała opowieść w idealnych proporcjach. W książce nie ma za dużo romansu, za dużo o rasizmie, za dużo o biedocie, za dużo o wyższości któregoś z krajów. Wszystkie tematy, choć jest ich sporo, dawkowane są miarodajnie i ładnie ubrane w przyswajalną i zdecydowanie łatwo zobrazowaną książkę. Po „Połówce żółtego słońca” i „Fioletowym Hibiskusie”, „Amerykaana” nie zawiodła, a wręcz podniosła moją opinię o nigeryjskiej pisarce. Pokazała po raz kolejny, że w prostocie siła. Tak trzymać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.