"URODZIŁAM SIĘ DZIEWCZYNKĄ" - MARIE PHILLIPS, IRVINE WELSH, JOANNE HARRIS, KATHY LETTE, XIAOLU GUO, TIM BUTCHER, DEBORAH MOGGACH, SUBHADRA BELBASE

Cóż… Czuję się trochę tak, jakbym jednocześnie przeczytała o wszystkim i o niczym…

„Urodziłam się dziewczynką” to piękny tytuł, a zawartość niebagatelna – siedem poruszających opowieści o losach dziewcząt i kobiet z zaniedbanych regionów na różnych kontynentach. Założenie książki może i było dobre: zebrać kilka prawdziwych i przejmujących historii w jednym miejscu, pokazać, że kobiety, a w szczególności małe dziewczynki, są dyskryminowane w wielu miejscach na świecie, a ta dyskryminacja ma różne efekty: handel żywym towarem, nastoletnie ciąże, przemoc wobec dzieci i kobiet, turystyka pedofilska, prostytucja, etc.

Każda z opowiedzianych historii jest ważna i może poruszyć, lecz miałam wrażenie, że dotknęłam tylko opuszkiem palców każdą z postaci, jeszcze nie zdążyłam się wczuć w jedną bohaterkę, a już czytałam opowieść kolejnego autora. Każdy z przypadków został tylko delikatnie muśnięty, chyba tylko na potrzeby wydawcy, oby wydać jak najszybciej…

Nie za bardzo przemówiły do mnie dwie opowieści: pierwsza to ta o Adjo z Togo, w której tłem ma być handel żywym towarem, a opowiastka jest dosłownie nijaka. Bardziej przemówił do mnie fragment wstępu Marie Staunton, w którym wspomina Joanne Harris „zgiętą wpół pod ogromnym ładunkiem drewna” obok idącej Kadeki. Druga opowieść to historia starego policjanta Dary z Kambodży. Sama historia z pewnością jest bardzo przejmująca, a wręcz szokująca. „Dziewczynka z buszu” kompletnie nie pasuje mi jednak do pozostałych opowieści, jest jakby oderwana tematycznie. Nie za bardzo umiem wyobrazić sobie, na czym polegała tu dyskryminacja córeczki Dary, jako dziewczynki, czy jeżeli zamiast córeczki to synek wychowywałby się „w buszu”, to nie byłby dyskryminowany?

Osobiście najbardziej podeszła mi opowieść Marie Phillips o jej wizycie w Ugandzie. Ta historia, napisana w formie reportażu, najbardziej mnie chwyciła. Autorka skupiła się przede wszystkim na ukazaniu bezradności takich osób, jak ona, które chcą pomóc, a napotykają po drodze barierę. Przedstawiła też problemy, które wydają się być tak niewiarygodne, a z którymi muszą sprostać się młode dziewczyny w Ugandzie. Marie Phillips nie mogła sobie wyobrazić, jak może poradzić sobie nastolatka w szkole, w której nie ma toalety, pozbawiona przy tym zwykłych artykułów higienicznych, potrzebnych chociażby w trakcie okresu. Gdy sama opowiedziała zasłyszane historie o codziennym strachu młodych dziewczyn, które w drodze do szkoły zostają zaciągnięte do lasu i są gwałcone, urzędowo skwitowano ją jednym zdaniem: „Tutaj panuje kultura uległości wśród kobiet”. 

Nie napiszę, że opowieści nie łapią za serce, bo to nieprawda, łapią i to bardzo. Naprawdę trudno sobie wyobrazić, że są to prawdziwe historie i są one na porządku dziennym. Nie spodobał mi się jedynie sposób ich przedstawienia, wydaje mi się zbyt lakoniczny. Kilka ważnych i trudnych tematów zostało wrzuconych do jednego worka, podczas, gdy o każdym przypadku można byłoby napisać kilkuset stronicową powieść. To oraz dwie wyżej przedstawione słabsze opowiastki, uważam za najsłabsze punkty książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger