„ROMY I DROGA DO PARYŻA” – MICHELLE MARLY | Michelle Marly ponownie emanuje ekspresją dobitnie absorbujących uczuć!

Sława wielokrotnie zdaje się być pokrewieństwem lepszego świata. Pięknego, szykownego i nad wyraz eleganckiego, z pewnością pełnego blasku, finezji oraz zamierzonej aparycji. Romy Schneider niewątpliwie cieszyła się tym angażującym przywilejem – już w wieku dwudziestu lat została przecież najlepiej opłacalną niemieckojęzyczną aktorką lat pięćdziesiątych, otwarcie pragnącą scenicznych sukcesów, jednocześnie usilnie próbującą zerwać z przesłodzonym wizerunkiem cesarzowej Sisi, której rola nieuchronnie stała się jej znakiem rozpoznawczym. Była także kobietą naturalnie złaknioną miłości – fascynującą i zaskakująco odważną.

Michelle Marly niejednokrotnie już udowodniła, że jest prawdziwą wirtuozką słowa. Tytuł Romy i Droga do Paryża to niezaprzeczalnie kolejny swoisty argument dla jej wyjątkowego talentu – w oczach czytelnika to pięknie zbeletryzowana biografia, historia ukazująca prawdopodobnie najbardziej wymowny i poruszający segment życia znanej niemieckiej aktorki. Bo przecież to właśnie w momencie nawiązania znajomości z nadzwyczaj nonszalanckim Alainem Delonem, młoda Romy zaczyna rozpoznawać gamę własnych sensualnych potrzeb, definiuje tym samym nieznane sobie wcześniej uczucia – początkowo nieśmiałe, może też niechciane, a jednak z czasem coraz bardziej intensywne, klarowne i zadziorne. Kreacja francuskiego aktora zdaje się być w odbiorze mocno sugestywna, autorka wyraźnie akcentuje jego kochliwy sposób bycia, w jego zaczepnej postawie każe też szukać rozbieżności między francuską otwartością i niemiecką roztropnością. Obraz tej relacji ma ewidentnie ukazać przełomowy etap w życiu Romy – wizualnie utrwala bowiem proces kształtowania jej dojrzałości uczuciowej, eksponuje także odważne wyrwanie się z przesadnie opiekuńczych rodzicielskich ramion.

Najbardziej charakterna część opowieści to czas poświęcony pracy z włoskim scenarzystą i reżyserem teatralnym, Luchino Viscontim – to właśnie w tym rozdziale emocje uwydatnione są najbardziej, stają się wręcz mocno ekspresyjną molekułą zdarzeń, sukcesywnie potwierdzają wyniszczający poziom eskalacji życiowych ambicji, w tym przypadku związanych z wymagającą pracą w teatrze. Notoryczna niepewność i gęsto panoszące się wątpliwości – dla niedoświadczonej teatralnie Romy ten etap zauważalnie jawi się jako nadmiernie uciążliwy, bez wątpienia stanowi ekstremalną lekcję scenicznego aktorstwa. Wizerunek Viscontiego jest bowiem bardzo stanowczy i surowy, momentami wręcz przerażająco bezwzględny.

Michelle Marly ponownie emanuje ekspresją dobitnie absorbujących uczuć! Intencjonalnie proponuje sfabularyzowaną rekonstrukcję życia fascynującej Romy Schneider, właściwie jego fragmentu – niewątpliwie najbardziej burzliwego, przełomowego i wyczerpującego, jednocześnie srodze napełnionego trwogą, naturalną naiwnością oraz potrzebą zdefiniowania własnej kobiecości. Historia niesamowicie intymna i mocno temperamentna, namacalnie ukazująca tragizm osobowości niemieckiej aktorki. Momentami drastyczna i boleśnie przejmująca. Na tej scenie emocje wybrzmiewają donośnie, nierzadko afiszując się spontanicznym szaleństwem.
_____
Współpraca płatna z Wydawnictwem Marginesy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger